W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy rozpoznawalne osoby związane w ten czy inny sposób ze światem polskiej grozy, by podzieliły się swoimi wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.
Jako drugi swoje odpowiedzi podesłał człowiek, którego w cyklu nie mogło zabraknąć – Robert Cichowlas – pisarz specjalizujący się w horrorze, autor powieści i zbiorów opowiadań, a także redaktor, publicysta i recenzent, od wielu lat związany z wydawnictwem Replika. Współautor książki MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM (wyd. Albatros 2011). Jego obecność ma również wymiar symboliczny – to on zainicjował pierwszy blog o twórczości Grahama Mastertona, który z czasem stał się jego oficjalną polską stroną internetową.
Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?
Jasne, że pamiętam. To było pod koniec lat dziewięćdziesiątych, a tą książką był WYKLĘTY. To do dziś jedna z moich absolutnie ulubionych powieści z gatunku horroru. Przeczytałem ją ładnych parę razy.
Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość/działalność, a jeśli tak, to jaki?
Dzięki książkom Mastertona zacząłem w ogóle pisać. Sądzę, że gdyby nie on, nie zainteresowałbym się tworzeniem własnych strasznych opowieści. Albo stałoby się to dużo później. Wiele mu zawdzięczam. Był i jest moim idolem, numerem jeden jeśli chodzi o literacki horror.
Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?
Czytam. Nawet teraz mam na tapecie DZIECI ZAPOMNIANE PRZEZ BOGA – po świetnym WIRUSIE nie było opcji, aby po tę powieść nie sięgnąć. W ostatnich latach do starszych tytułów Grahama nie powracam, gdyż nie mam na to niestety czasu, ale generalnie bardzo wiele jego książek przeczytałem przynajmniej dwa razy.
Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?
Facet potrafi pisać o wszystkim z taką lekkością, że to się po prostu wyśmienicie czyta. Nie lubię dłużyzn, przesadnego moralizatorstwa i pisania dla samego pisania – z czym mamy do czynienia w większości wydanych ostatnio książek Stephena Kinga. Horror w moim odczuciu to gatunek, który ma służyć dobrej rozrywce, wciągnąć od pierwszych stron i intrygować przez większość czasu, a książki Mastertona sprawdzają się pod tym względem idealnie.
Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?
Mam wielu ulubionych bohaterów książek Mastertona. John Trenton z WYKLĘTEGO, Jim Rook z serii ROOK, oczywiście Harry Erskine, Jack Reed z ZAKLĘTYCH i David z DRAPIEŻCÓW to nazwiska, które z miejsca przychodzą mi do głowy. Właściwie lubię większość bohaterów wykreowanych przez Mastertona. To jeszcze jeden dar tego pisarza – potrafi tworzyć postacie z krwi i kości.
Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent, przedmiot?
Przyjaźnię się z Grahamem Mastertonem od wielu lat. Spotkaliśmy się masę razy, nie tylko stricte na spotkaniach autorskich, ale też prywatnie i mam sporo wspomnień w związku tym. Nigdy nie zapomnę jednego z naszych spacerów – to chyba było w Krakowie – kiedy zachciało mi się skorzystać z toalety, ale jako że żadnej w pobliżu nie było, to oddaliłem się nieco i stanąłem gdzieś pod jakimś krzakiem… Graham nie mógł uwierzyć, że można odlać się pod drzewem. On bardzo stawia na kulturę – osobistą i w ogóle.
Pamiętam też jak w jednej knajpie gadaliśmy o jedzeniu, a ja zamiast „chicken in the kitchen” palnąłem „Kitchen in the chicken” i zaaferowany rozmową stale to powtarzałem, jak jakiś kompletny wariat.
Pamiętam jak kiedyś w Warszawie na szybko chciałem mu kupić polską wódkę, ale akurat nie miałem przy sobie za dużo pieniędzy i kupiłem mu Starogardzką. Miałem niezły ubaw, jak napisał potem gdzieś, że dostał flaszkę wódki naprawdę wysokiej klasy!
Nigdy też nie zapomnę spotkania autorskiego z Grahamem i Piotrkiem Pocztarkiem, kiedy to promowaliśmy książkę „Masterton. Opowiadania. Twarzą w twarz z pisarzem”. Przyszło chyba z trzysta osób. Jak zobaczyłem tę kolejkę, to zdębiałem i pierwsze, co pomyślałem, to że nie wyjdziemy stamtąd przez trzy dni. Już nigdy potem na żadne „moje” spotkanie autorskie nie przyszło tyle osób! 🙂