Recenzja książki BEZSENNI

Początek lat 90-tych to złoty okres w twórczości Grahama Mastertona, a co za tym idzie czas żniw dla czytelników i fanów. Wtedy to właśnie powstały najbardziej rozbudowane, długie i złożone powieści, takie jak „Duch zagłady”, „Zjawa” czy „Bezsenni” właśnie.

U Mastertona, jak u Hitchcocka, zaczyna się trzęsieniem ziemi, a potem tempo jeszcze bardziej narasta. Poznajemy rodzinę O’Brienów, bogatą, szczęśliwą i piękną. Głowa owej rodziny, John, został właśnie świeżo mianowanym sędzią Sądu Najwyższego USA, stając się jednocześnie osobą potężną i wpływową, mogącą mieć duży wpływ na administrację kraju, tym samym zapisując się złotymi zgłoskami na kartach historii. Szczęście nie trwa jednak długo – helikopter którym O’Brienowie lecą na zaprzysiężenie rozbija się. Pasażerom udaje się przeżyć samą katastrofę, jednak natychmiast zostają bardzo brutalnie zamordowani przez nieznanego sprawcę, który czekał już na nich dokładnie w miejscu, w którym maszyna spadła. Podejrzany zbieg okoliczności jest tuszowany przez wysoko postawionych, zamieszanych w tajemniczy spisek ludzi. Sprawę bada inspektor ubezpieczeniowy Michael Rearden, który zmaga się ze swoją osobistą tragedią za pomocą seansów terapeutycznych. Bohater badał kiedyś sprawę przerażającej katastrofy lotniczej oglądając między innymi dziesiątki ludzkich zwłok, co wywarło traumatyczny ślad na jego psychice. Nie wie jeszcze, że zostanie wciągnięty w szeroko zakrojoną aferę i stawi czoła przerażającym istotom z czasów biblijnych, które przez całe tysiąclecia były pozbawione snu.

Tytułowi „Bezsenni” to przerażająco brutalna sekta. By przeżyć, musieli wysysać z nadnerczy ludzką adrenalinę. Zmuszali więc ludzkie ciała do jej nadprodukcji brutalnie i wymyślnie katując swoje ofiary, jednocześnie pozostawiając je przy życiu. Książka zdobyła złą sławę dzięki legendarnym już scenom przemocy, z dekapitacją i torturami z użyciem żywych zwierząt i druta kolczastego na czele. Powieść jest bardzo brutalna i nie pozostawia złudzeń jeśli chodzi o rozmiar horroru, z jakim mają do czynienia bohaterowie, a także czytelnicy.

Fabuła powieści jest bardzo rozwinięta, posiada też kilka chwytających za serce wątków pobocznych, jak choćby zakończona tragicznie, nieudana akcja policji w murzyńskiej dzielnicy, czy brutalne morderstwa na przyjaciołach Michaela. Tłem rozwoju wydarzeń jest polityczny spisek, podobny do tego, z którym później będziemy mieli do czynienia w „Aniołach chaosu”. W grę wchodzi również zjawisko hipnozy, które autor uczynił jednym z głównych wątków późniejszej powieści „Święty terror”.

Cierpienie i tortury ukazane są w powieści bardzo obrazowo i boleśnie dla czytelnika, dlatego też mogę polecić tę książkę tylko ludziom odpornym na obrzydliwości i o bardzo mocnych nerwach. Na szczęście Masterton udowodnił, że nie jest psychopatą, opisującym takie rzeczy dla swojej chorej przyjemności, budując obszerną fabułę, pełną ciekawych zwrotów akcji, godnych uwagi bohaterów, czy wreszcie ludzkich tragedii. Cała brutalność jest dobrze uzasadniona i zgrabnie wkomponowana w fabułę. Osobiście zwracałem większą uwagę na dramatyczne wątki poboczne, co znaczy, że powieść jest po prostu bardzo dobra.  Razi jedynie trochę banalne zakończenie, ale nie jest w stanie zatrzeć świetnego wrażenia, które pozostaje po lekturze. 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 432
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 9/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.