Recenzja książki SZKARŁATNA WDOWA

„Szkarłatna wdowa”, od momentu ogłoszenia prac nad nią pod koniec 2012 roku, owiana była tajemnicą. Pierwsze przecieki dotyczyły gatunku, który miał być połączenie horroru, kryminału i powieści historycznej. Fabuła z kolei umiejscowiona miała zostać w XVIII-wiecznej Nowej Anglii. Z końcem października otrzymaliśmy polską premierę powieści. Warto zaznaczyć, że jest to również premiera światowa, ponieważ na anglojęzycznych rynkach „Scarlet Widow” ukaże się dopiero w 2016 roku.

Tytułowa bohaterka powieści to Beatrice Scarlet, córka londyńskiego aptekarza, która już od dziecka poznawała tajniki pracy z ziołami i chemikaliami. Po tragediach, jakie dotknęły dziewczynę za młodu, decyduje się zostać żoną pastora i wyjechać do Ameryki, gdzie będzie mogła zamieszkać w spokojnej wsi.  Sielanka nie trwa jednak długo. W osadzie naszej bohaterki zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Najpierw chorują zwierzęta: świnie, bydło i ryby, potem przychodzi kolej na ofiary w ludziach. Lokalna społeczność jest coraz bardziej zastraszona, zwłaszcza że w miejscach zbrodni pojawiają się dziwne ślady, jednoznacznie wskazujące na działalność sił nadprzyrodzonych. Zabobonni ludzie są w stanie zrobić wszystko, byleby uchronić się przed zgubnym wpływem Szatana. Jednak Beatrice, racjonalistka z natury, za punkt honoru stawia sobie udowodnienie, że za wszystkimi tajemniczymi przypadkami stoi bezwzględny człowiek.

Sama postać Beatrice jest podobna do stworzonej w innej serii książek osoby Katie Maguire: to twarda, odważna kobieta, która jednak czasem daje się ponieść kolejom losu, nie bardzo mając na nie wpływ. Miłośnicy opowieści o irlandzkiej pani detektyw powinni więc z łatwością utożsamiać się z nową bohaterką, która na pewno powróci w zapowiedzianym niedawno sequelu „Szkarłatnej wdowy”.  Najnowszą książkę Mastertona trudniej będzie natomiast polubić tym, którzy liczyli na mroczną i krwawą opowieść z twistami fabularnymi godnymi najlepszych kryminałów. Owszem, książka ma kilka gwałtowniejszych momentów, jednak to za mało, by nazwać ją powieścią grozy.

Najmocniejszym elementem „Szkarłatnej wdowy” jest klimat XVIII-wiecznej wsi: ponury, mglisty i deszczowy. Widać, że autor włożył sporo pracy w research, zanim zabrał się za pisanie. Musiał poznać zwyczaje codziennego życia, sprawdzić jak się ubierano, jak mieszkano czy wreszcie jakie prace wykonywano każdego dnia. Dodajcie do tego plastyczny i obrazowy styl Mastertona i otrzymacie książkowy wehikuł czasu, który z miejsca przenosi nas ponad 250 lat wstecz.

„Szkarłatna wdowa”, jak już wspomniałem, to dopiero pierwsza część historii Beatrice Scarlet. Można zarzucić jej prostą i przewidywalną fabułę, ale celem autora było tu bardziej nakreślenie bohaterki i jej najbliższego otoczenia i oswojenie nas z tajemniczym klimatem XVIII-wiecznego New Hampshire. Jego barwne opisy zaostrzają po prostu apetyt na więcej i więcej i liczę, że dostanę to w kolejnym tomie. Wymyślone przez autora tło ma duży potencjał, kolejne historie związane z Beatrice powinny być więc bardziej porywające, zwłaszcza że autor zostawił ją w bardzo niekomfortowej sytuacji…

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2015

Liczba stron: 400

Format: 12,5 x 19,5

Ocena recenzenta: 7/10

Jedna odpowiedź do “Recenzja książki SZKARŁATNA WDOWA”

  1. Mocno się zawiodłem na tym tytule bo go kupiłem z myślą że to będzie horror a tu zonk to nie horror więc leży gdzieś na półce i drugi raz nie wrócę i kolejnej części nie kupie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.