Recenzja książki DIABELSKI KANDYDAT po raz drugi

Masterton wielokrotnie w swoich thrillerach udowodnił, że potrafi bardzo sprawnie poruszać się po świecie wielkiej polityki. Każdy, kto chociaż trochę zna twórczość Brytyjczyka nie zdziwi się, kiedy usłyszy o epickich fabułach, pełnych nieprawdopodobnych zwrotów akcji i szalonych pomysłów. Graham tylko raz pokusił się o to, by napisać horror polityczny – a jest nim jego siódma książka w tym gatunku, nosząca tytuł „Diabelski kandydat”.

Pozycja ta nie przychodzi od razu czytelnikom na myśl, kiedy zaczyna się rozmowa o Mastertonie. Przyczyną jest brak wznowień, a jednocześnie pewna literacka trudność – tematyka kulis wyborów prezydenckich z horrorem w tle nie każdemu przypadła do gustu. W powieści poznajemy Jacka Russo – prawą rękę senatora Huntera Peala, jednego z najmocniejszych kandydatów na urząd prezydencki w USA. Russo jest PR-owcem, ale jednocześnie zwykłym człowiekiem ze słabością do kawy, szybkiego jedzenia i pięknych kobiet. Ta swojskość nadaje bohaterowi unikalnego charakteru i od razu zaskarbia sobie sympatie odbiorców – tym łatwiej jest nam śledzić jego przygotowania do kampanii. Jak to w powieściach Mastertona jednak często bywa, szybko zaczyna dziać się coś koszmarnego – spokojny, rzeczowy i bogobojny Hunter Peal zamienia się nagle w szokującego swoim ekstremistycznym, rasistowskim podejściem pieniacza. Oczyma oniemiałego, ale jednocześnie lojalnego Jacka Russo obserwujemy niecodzienną przemianę kandydata na prezydenta, wraz z nim starając się zrozumieć przyczyny tak skrajnej odmiany. Agresywne przemówienia o dziwo szybko zjednują sobie zwolenników, wyborcy dają się opętać roztaczanym przez Peala wizjom, a ilość głosów w prawyborach w błyskawicznym tempie rośnie. Zdaje się, że nikt nie jest w stanie powstrzymać Huntera w wyścigu o Biały Dom, gdyż jego poczynaniami steruje sam Szatan. Kiedy co bardziej oporni przeciwnicy Peala zaczynają w tajemniczych okolicznościach ginąć, Russo będzie musiał stoczyć batalię z siłami ciemności, by uratować świat przed nieuchronnie zbliżającą się zagładą militarną. Pomoże mu w tym… sam papież.

Masterton w latach 80-tych był już pisarzem popularnym i rozpoznawalnym, ale nadal doskonalił swój warsztat. „Diabelski kandydat” jest świetnym przykładem sukcesu tego treningu – jest to powieść bardzo klimatyczna, ze świetnie nakreślonymi bohaterami i dość interesującą fabułą. Jej największym mankamentem jest niestety za to kompletny brak przerażających scen – książka straszy co najwyżej drastycznymi opisami gwałtów, a szokuje mocnymi scenami erotycznymi. Do minusów dochodzi też nieskomplikowany, niezwykle przyspieszony finał. Szkoda też, że Masterton nie poszedł na całość i nie spełnił snutej w powieści wizji światowej zagłady – wywołanie III Wojny Światowej przedstawionej oczyma Mastertona na pewno było by ciekawym kąskiem dla czytelników.

Podsumowując – „Diabelski kandydat” to powieść dobra, aczkolwiek nie rewelacyjna. W momencie ukazania się, książka na pewno robiła większe wrażenie, zwłaszcza, że była próbą stworzenia czegoś ambitniejszego, niż kameralny horror, w którym bohater pierze się ze złem po pyskach, a potem odchodzi w glorii w stronę zachodzącego słońca. W powieści znalazło się miejsce na wiele monologów o podłożu polityczno-społeczno-gospodarczym, a także wybory moralne, niekoniecznie jednoznaczne. Książka ta być może jest nieco przegadana, a koniec końców akcja rozwiązuje się szybko i bezboleśnie, ale mimo to warto zapoznać się z podjętą przez Mastertona próbą stworzenia horroru politycznego.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 1994
Liczba stron: 509
Format: 11,5 x 18
Ocena recenzenta: 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.