Recenzja książki SUSZA

To nie pierwszy raz, gdy spod pióra Grahama Mastertona wychodzi powieść katastroficzna, jednak od premiery ostatniej jego książki w tym gatunku minęło już grubo ponad 30 lat. Na nasze szczęście Brytyjczyk postanowił powrócić do tej tematyki. Tym razem, zainspirowany wydarzeniami, które miały miejsce w USA w 2012 roku, autor wziął na warsztat klęskę suszy.

Akcja osadzona została w San Bernardino w Kalifornii, gdzie od wielu miesięcy nie spadła ani kropla deszczu, a mieszkańcom dokuczają prawie 40-stopniowe upały. Nieracjonalna polityka lokalnych władz doprowadza do sytuacji, w której politycy decydują się odciąć dopływ bieżącej wody do wybranych dzielnic. Pierwotnie planowany „system rotacyjny”, mający traktować wszystkich obywateli równo w obliczu kryzysu, szybko okazuje się być picem na… nomen omen wodę. Gubernator Halford Smiley ma bowiem plan by podzielić swój okręg na lepszych i gorszych, w wyniku czego gdy biedni ludzie umierają z pragnienia, bogaci nawadniają swoje pola golfowe, popijając najdroższe drinki. Jak można się domyślić, szybko doprowadza to do buntów i zamieszek. Fala morderstw, gwałtów i kradzieży przetacza się przez ulice Kalifornii.

Masterton nie byłby sobą, gdyby w obliczu nakreślonego globalnego problemu nie skupił się na dramacie jednostki. Martin Makepeace, były marine, a obecnie pracownik socjalny, musi pomóc swojemu synowi niesłusznie oskarżonemu o gwałt na młodej dziewczynie (opisany w mocnej scenie przywodzącej na myśl pierwsze rozdziały „Walhalli” czy „Czarnego anioła”). Ojciec robi dla swojego dziecka to co potrafi najlepiej – siłą wydostaje go z więziennego konwoju. Jego czyn doprowadza do starcia z brutalną i agresywną korporacją najemników, wynajętą przez Gubernatora do zaprowadzenia porządku. Martin może tylko uciekać, a celem jego podróży jest tajemnicze jezioro, ukryte rzekomo gdzieś w Parku Narodowym Joshua Tree.

Autor umiejętnie łączy w „Suszy” wątki katastroficzne z dramatycznymi oraz tymi, które wyróżniają jego rasowe thrillery. Powieść od początku trzyma w napięciu nie tylko ze względu na przerażającą, realną grozę opisywanej klęski ekologicznej, ale także z powodu licznych, wybuchowych scen, w których główny bohater bierze udział. Spektakularnych akcji jest tu sporo i chętnie zobaczyłbym kiedyś tę książkę przeniesioną na duży ekran.

Masterton nie spieszy się do konkluzji – zanim to nastąpi, przeczołga Martina przez wiele trudnych sytuacji. Autor nie boi się portretować dramatycznych i wzruszających sytuacji, ale oszczędzę Wam szczegółów, by nie psuć przyjemności płynącej z lektury. To bardzo dobra powieść, z gatunku którego brak doskwierał mi bardzo w bibliografii Mastertona. Są tu wyraziści bohaterowie, zwroty akcji, sceny erotyczne i nieustanne napięcie, przez które ciężko odłożyć książkę z powrotem na półkę.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2014

Liczba stron: 400

Format: 12,5 x 19,5

Ocena recenzenta: 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.