Po latach zastanawiam się, czy „Szkarłatna wdowa” nie była jedną z najbardziej niedocenianych powieści Grahama Mastertona. Sam w 2015 roku nie byłem jakoś przesadnie zachwycony lekturą, być może przez to, że była to jedna z najbardziej „zaliterówkowanych” książek. Przed bardzo długo wyczekiwaną polską premierą kontynuacji („Sabat czarownic” ukazał się na rynkach anglojęzycznych w 2017 roku) powtórzyłem sobie lekturę pierwszej części i muszę przyznać, że klimat XVIII-wiecznego Londynu i Nowej Anglii potrafi urzekać i wciągać. Nie inaczej jest z drugą częścią opowieści o Beatrice Scarlet.
Słowem wstępu – zarówno „Szkarłatna wdowa” jak i „Sabat czarownic” to połączenie kryminału i powieści historycznej z niewielką domieszką gwałtownych scen rodem z horroru. Nie zabraknie też charakterystycznej dla autora szczypty erotyki. Główna bohaterka po śmierci ojca wyjechała z Londynu do Nowej Anglii, gdzie została żoną pastora i wykorzystywała swoją wiedzę aptekarską oraz doświadczenie w pracy z ziołami i chemikaliami do rozwiązywania tajemnic, które zabobonnym mieszkańcom XVIII-wiecznego miasteczka wydawały się być dziełami mocy nieczystych. Pragmatyzm Beatrice nie pozwalał jej wierzyć w działalność szatana, a sprawcą zła wszelkiego jak zwykle okazał się człowiek.
„Sabat czarownic” to powieść utrzymana w podobnym duchu. Naznaczona wieloma tragediami bohaterka wraca do Londynu, gdzie zostaje zatrudniona w przytułku dla prostytutek, czy jak kto woli – kobiet upadłych, które wykorzystują wdzięki swoich ciał by wyrwać się z szerzącego się w mieście ubóstwa. Personel placówki wydaje się być poświęcony swojej misji zbawiania rozwiązłych niewiast, ale szybko wychodzi na jaw, że w murach przytułki imienia Świętej Marii Magdaleny dzieje się coś niedobrego. Kolejne dziewczyny zwerbowane do pracy w fabryce tytoniu należącej do pewnego bogatego i szanownego handlarza znikają bez śladu. Mówi się, że były czarownicami przyzywającymi szatana, ale Beatrice w to nie wierzy.
Masterton doskonale radzi sobie z portretowaniem silnych ale wrażliwych postaci kobiecych i wielokrotnie udowaniał to w powieściach takich jak „Koszmar” czy cykl książek o detektyw Katie Maguire. To właśnie do tej ostatniej bohaterki porównywana jest Beatrice Scarlet i rzeczywiście coś w tym jest. Ale realia osiemnastowiecznych miejscowości, pieczołowicie i skrupulatnie zbadane i przeniesione na papier przez brytyjskiego autora sprawiają, że „Sabat czarownic” staje się jeszcze ciekawszą pozycją.
Powieść jest dość długa, dopracowana i dobrze prowadzona, nie ma się wrażenia, że jakieś wydarzenia są wciskane na siłę albo że coś zostało potraktowane skrótowo. Beatrice jest wiarygodna i jako matka i jako kobieta wciągnięta w walkę ze złem. Podczas lektury czuć napięcie, a Masterton stara się nawet w pewnych momentach zaskoczyć czytelnika. Są sceny gwałtowne i krwawe, nawet obrzydliwe. Jest brudna i niewskazana dla młodszych czytelników erotyka ocierająca się o pornografię. Czy to wada? Wręcz przeciwnie – takie były wtedy realia. Idealne dla scen obscenicznych i podłych ludzi potrafiących wykorzystać słabość innych.
„Sabat czarownic” sprawdza się dobrze jako kontynuacja i jako samodzielna powieść, podobała mi się też bardziej niż część pierwsza i chętnie przeczytałbym kolejny tom, jeśli Graham kiedykolwiek zdecyduje się go napisać. A ma taką możliwość, bo zakończenie, chociaż mogłoby być definitywne, pozostawia jednak pewne pole do dalszych opowieści. Lektura zajęła mnie na kilka długich wieczorów i przypomniała mi nawet obcowanie z sagami historycznymi Mastertona, za którymi bardzo tęsknie.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 416
Ocena recenzenta: 9/10