Na portalu Booklips.pl pojawił się artykuł o najnowszej edycji konkursu W więzieniu pisane imienia Grahama Mastertona. Jeśli chcecie, możecie przeczytać go tutaj:
Graham Masterton na Warszawskim Festiwalu Kryminału!
Już w najbliższą niedzielę, 16 maja, w godzinach 15.00 – 16.20, Graham będzie gościem Warszawskiego Festiwalu Kryminału. Transmisję z rozmowy prowadzonej przez Adama Podlewskiego będziecie mogli obejrzeć na Facebooku pod poniższym linkiem:
https://www.facebook.com/events/140905248017974/
Serdecznie zapraszam do udziału!
Krzysztof Maciejewski o Mastertonie
W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.
Jako czternasty na pytania o Mastertonie opowiedział Krzysztof Maciejewski – pisarz, krytyk literacki i dziennikarz. Publikował w większości czasopism fantastycznych. Wyróżniony w konkursie Gildii Horroru za krótkie opowiadanie grozy. Wydał zbiory opowiadań: OSIEM i ALBYM. W CITY 1. ANTOLOGIA POLSKICH OPOWIADAŃ GROZY znalazło się jego opowiadanie DUCH W SKRZYNCE, a w CITY 2. ANTOLOGIA POLSKICH OPOWIADAŃ GROZY opowiadanie BIBLIOTEKA RĄK. Jego teksty można znaleźć też w antologiach DZIEDZICTWO MANITOU (poświęconej Mastertonowi), OBLICZA GROZY, LICHO NIE ŚPI czy MROCZNE DZIEDZICTWO.
Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?
Pamiętam to doskonale, chciałoby się powiedzieć, jak dziś. Mój ogólniak był koło bazaru przy Hali Banacha. W tamtych czasach na bazarach rozkładali się często bukiniści. Kiedyś – i to był prawdziwy szok – zobaczyłem wśród wyłożonych okładek jedną, która wyróżniała się w sposób naprawdę wyjątkowy. Chodziło o grafikę i liternictwo, coś kompletnie niesamowitego. To był MANITOU. Malutka książeczka, ale ta okładka – na tle szarości i niezbyt wymyślnych czcionek – jaśniała dosłownie i przyzywała. No i przyzwała. Kupiłem i potem już nic nie było takie samo…
Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość/działalność, a jeśli tak, to jaki?
Nie wiem, czy na twórczość, ale na pewno na psychikę. Bo na przykład uwielbiam Stephena Kinga, ale Masterton… naprawdę nie bierze jeńców. Może faktycznie przesunął on horyzonty, do których zmierzam w mojej twórczości?
Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?
Oczywiście, że czytam. Mam trochę zaległości, ale lubię np. kontynuowany obecnie przez Grahama cykl o Katie Maguire. Wprawdzie to nie są horrory, ale pomysły zbrodni są zdecydowanie Mastertonowskie. Mam też w planach odświeżenie sobie kilku powieści sprzed lat – ZWIERCIADŁA PIEKIEŁ, MANITOU czy cyklu o Rooku.
Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?
Trudno mi się wypowiadać na temat światowych sukcesów pisarza, może poza dość banalnym stwierdzeniem o jego wszechstronności gatunkowej. W Polsce z całą pewnością Graham idealnie wstrzelił się w trendy rynkowe na początku lat 90. ubiegłego stulecia, czyli w czasy przez wielu apologetów horroru krytykowane, zupełnie zresztą nie wiem, dlaczego. Wydawało się wtedy, że czytelnicy wchłoną dowolnie wysoki nakład każdej książki z tego gatunku, bez względu na częstotliwość ukazywania się tytułów. Masterton miał przewagę nad rywalami – zarówno dlatego, że pisał najlepiej, jak i że trafił do Amberu, który miał najlepsze okładki – chociaż z tego, co słyszałem, Brytyjczyk nie wyszedł na tej współpracy najlepiej.
Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?
Dwie sceny chyba najbardziej utkwiły mi w pamięci… Scena seksu w WYKLĘTYM, kiedy bohatera nawiedza martwa żona oraz początkowa scena CZARNEGO ANIOŁA – taka bezwzględnie okrutna. Obie były przerażające…
Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?
Poznaliśmy się osobiście na konwencie, to było chyba w Krakowie w 2011. Wcześniej robiłem z nim wywiad mailowo… Pamiętam, że kilka lat później Graham przyjechał do Warszawy i wtedy spotkaliśmy się w cztery oczy przy okazji wywiadu, tym razem na żywo. Chyba nie wiedział wcześniej z kim ma umówione spotkanie, bo bardzo się ucieszył, gdy mnie rozpoznał. Było chyba jeszcze jakieś krótkie spotkanie na targach książki, chyba przy okazji promocji książki Twojej i Roberta (MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM – przyp. red.). Krótkie, bo pamiętam jaki tłum Was wtedy otaczał…
Recenzja książki DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI
Graham Masterton jest niezmordowany jeśli chodzi o thrillery z Katie Maguire i chociaż zrobił sobie aktualnie krótką przerwę, wiemy już, że dzielna bohaterka powróci w kolejnych książkach. Zanim to jednak nastąpi rzućmy okiem na jedenasty już (!) tom przygód irlandzkiej nadkomisarz i sprawdźmy, z czym będzie miała do czynienia w „Do ostatniej kropli krwi”. Nie jest żadną tajemnicą, że będzie działo się całkiem sporo.
Cork zalewa fala przestępczości i nadal może się wydawać, że to najniebezpieczniejsze miejsce na Ziemi, a już na pewno w Irlandii. Oczywiście wszyscy, którzy czytali poprzednie tomy wiedzą, że zbrodnia jest tam na porządku dziennym, a oficerowie Garda Siochana z Anglesea Street muszą na co dzień mierzyć z samymi okropieństwami. Jednak tym razem autor zrzuca na barki Katie nie tylko wojnę dwóch brutalnych gangów, ale i podpalenie samochodu z wpływowym sędzią w środku, zamach bombowy w laboratorium farmaceutycznym czy seryjnego mordercę spychającego bogu ducha winnych przechodniów do rzeki Lee.
Część zbrodni się ze sobą łączy, inne są przypadkowe, a Masterton jak zwykle prowadzi równolegle kilka wątków, przeplatając sprawy kryminalne z aspektami obyczajowymi, ukazując wyjątkowo burzliwe życie prywatne Katie Maguire. Jeśli zastanawiacie się, ile na swoich barkach może unieść jedna osoba, bohaterka cyklu Mastertona jest odpowiedzią, że naprawdę wiele. Katie straciła już dziecko, kilku życiowych partnerów, padła ofiarą molestowania seksualnego, seksizmu i wielu innych okropieństw. Obecnie nie dość, że jest jeszcze w żałobie i szoku oraz ma na głowie wszystkie zbrodnie w Cork, to jeszcze znajduje się pod ostrzałem nieprzychylnych, szukających sensacji mediów.
Masterton do perfekcji opanował sztukę opowiadania ciekawych historii w prosty, przystępny sposób z użyciem obrazowego, pełnego trafnych porównań i opisów języka. Pomimo tego, że w tym przypadku jedenasty raz pisze z grubsza o tym samym, cały czas potrafi przykuć uwagę czytelnika i sprawić, by ten się nie nudził ani przez chwilę. Autor nie potrzebuje wyszukanych mozaikowych zagadek kryminalnych, które szokują tożsamością sprawcy na ostatniej stronie. Wybrał inny kierunek: stworzył przekonujący świat pełen żywych, wiarygodnych i charakterystycznych postaci (choć część z nich nieco za bardzo przerysował), które po prostu żyją, pracują, zakochują się i mają codzienne problemy. I wcale nie znaczy to, że książka nie potrafi zaskoczyć. Wręcz przeciwnie.
„Do ostatniej kropli krwi” to powieść dojrzała, umiejętnie prowadzona, przepełniona wciągającymi wątkami, dobrze skrojonymi dialogami i opisami, a wszystko podane jest w praktycznie idealnych proporcjach, dzięki czemu ani nie możemy się znudzić, ani bezrefleksyjnie przelecieć przez powieść. Całość przyprawiona została oczywiście szczyptą brutalności (ale wiarygodnej, nie przeszarżowanej) i odrobiną erotyki. Trudno się dziwić, skoro od zawsze były to cechy charakterystyczne dla książek Mastertona. A wszystko to na bardzo wysokim poziomie szczegółowości.
Katie Maguire to bohaterka silna, niezależna, ale i wrażliwa. Na co dzień funkcjonuje w świecie mężczyzn – głównie brutalnych, głupich i cynicznych – ale sama też nie jest nieskazitelnym ideałem. Aby móc zajrzeć we wszystkie zakamarki jej psychiki ponownie zachęcam do poznania wszystkich poprzednich przygód Katie Maguire przed sięgnięciem po „Do ostatniej kropli krwi” – bez tego sporo się straci. Koniecznie nadróbcie serię od pierwszego tomu, aby móc cieszyć się każdym rozbudowanym wątkiem i poznać tę historię od początku do końca (którego, póki co, jeszcze nie widać). Dla mnie najnowsza odsłona serii plasuje się w czołówce tych najlepszych książek o irlandzkiej nadkomisarz.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 448
Ocena recenzenta: 9/10
Bartłomiej Paszylk o Mastertonie
W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.
Jako trzynasty o Mastertonie opowiedział Bartłomiej Paszylk – pisywał dla Horror Online, Nowej Fantastyki, Dzikiej Bandy, Czachopisma i Horrorów Świata, a obecnie tworzy głównie dla Grabarza Polskiego i na potrzeby własnej strony www.bpaszylk.com. Jest autorem m.in. LEKSYKONU FILMOWEGO HORRORU, KSIĄŻEK ZAKAZANYCH, SŁOWNIKA GATUNKÓW I ZJAWISK FILMOWYCH oraz THE PLEASURE AND PAIN OF CULT HORROR FILMS: AN HISTORICAL SURVEY. Redagował także antologie opowiadań grozy NAJLEPSZE HORRORY A.D. 2012, CITY 1 i CITY 2. Jego książka o literaturze grozy z rozdziałem na temat MANITOU ma się pojawić na rynku jeszcze w tym roku.
Graham Masterton to jeden z tych facetów, dzięki którym zaczęła się u mnie fascynacja horrorem – od razu możemy się więc zgodzić, że wiele mu zawdzięczam. Pojawienie się na moim jastrzębskim osiedlu jego debiutanckiego horroru MANITOU wywołało gigantyczne zamieszanie: wszyscy o tej książce mówili… a nikt jej nie miał! I to wcale nie dlatego, że była jakoś strasznie droga – jej pierwszy rzut do jedynej porządnej księgarni w moim mieście po prostu błyskawicznie się wyprzedał, a na kolejny trzeba było poczekać parę tygodni; to nie były takie czasy jak dziś, kiedy z dnia na dzień uzupełniano braki na półkach. Przez cały ten czas słyszałem więc wciąż dookoła pytania: „Widziałeś tą odlotową okładkę?”, „Wiesz, że tam podobno kobiecie wyrasta demon z szyi?”, „Nie masz jakichś dojść do tej książki?”
To wszystko budowało cudowne napięcie i chyba każdy, kto interesował się książkami, poddał się wtedy atmosferze ekscytacji i wyczekiwania. Wreszcie udało się dopaść MANITOU mojemu sąsiadowi z bloku – i choć wcześniej ledwo wymienialiśmy zdawkowe „Cześć” mijając się na klatce, to horrory wydawnictwa Amber sprawiły, że w ciągu kilku następnych lat przegadaliśmy wspólnie setki godzin. On kupował „Mastertony”, a ja – powieści Jamesa Herberta. Wymienialiśmy się nimi i dyskutowaliśmy, która z nich jest najlepsza. Oczywiście miałem już wtedy za sobą wiele najprawdziwszych książkowych ekscytacji: Karolem Mayem, Wiesławem Wernicem, Juliuszem Verne’em – ale te naładowane emocjami rozmowy to było coś zupełnie nowego. Tak jakby dopiero o horrorze DAŁO SIĘ w ten sposób rozmawiać! I myślę, że coś w tym jest: bo choć w przygodowe powieści Verne’a też wnikałem bez reszty, to nie było tam tego rodzaju szokujących scen czy opisów, które chciałoby się od razu z kimś obgadać, choćby po to, żeby dowiedzieć się, jak inna osoba na nie zareagowała i co ją przeraziło najbardziej. A w przypadku tych pierwszych książek Mastertona – a potem również Herberta, Kinga, F. Paula Wilsona czy Guya N. Smitha – żeby rozpocząć gorącą dyskusję wystarczyło zerknąć na samą okładkę!
Te wczesne powieści Mastertona – MANITOU, ZEMSTA MANITOU czy WYKLĘTY – wciąż należą do moich ulubionych horrorów. Rozczarował mnie DŻINN, a potem jeszcze bardziej TENGU – ale nawet jeśli nie wszystkie książki autora trzymały poziom, to zawsze można było mieć nadzieję, że kolejna znów będzie świetna. I myślę, że to jeden z sekretów jego sukcesu: pisał tych powieści tyle, że dość łatwo przełykało się te słabsze. Dla mnie mocnymi punktami jego późniejszej twórczości były zwłaszcza zbiory opowiadań (uwielbiam na przykład FESTIWAL STRACHU) i pierwsze tomy cyklu ROOK. Nie zdążyłem się jeszcze przekonać do mastertonowych thrillerów czy powieści historycznych, ani do najnowszej serii horrorów zapoczątkowanej WIRUSEM. Z kolei jego poradniki łóżkowe czytałem jako nastolatek głównie po to, żeby pośmiać się z grubo ciosanych tłumaczeń wszystkich tych barwnych określeń części intymnych, którymi autor tak lubił sobie pożonglować. Co wcale nie znaczy, że te poradniki są bezużyteczne. Myślę, że Masterton naprawdę dobrze orientuje się w temacie, a śmiałe sceny seksu, jakie zamieszcza w swoich horrorach, to kolejna przyczyna szalonej popularności tego autora w naszym kraju. Takiej literatury po prostu wcześniej u nas brakowało.
Kiedy kilkanaście lat temu zabrałem się za przeprowadzanie wywiadów z twórcami horroru dla nieodżałowanego portalu Horror Online, Mastertona przepytałem jako jednego z pierwszych. Zaimponował mi luźnym podejściem do życia, pisarskiego fachu i do siebie samego. A przy tym zasypał mnie takimi newsami na temat nadchodzących ekranizacji swoich opowiadań i powieści, że postanowiłem podzielić się nimi również z anglojęzyczną stroną Internetu. Część wywiadu dotyczącą planowanych filmów opartych na prozie Mastertona spisałem więc po angielsku i przesłałem do Fangorii. Wkrótce potem można go było przeczytać na stronie pisma, a ja ku swojemu zdziwieniu zainkasowałem swój pierwszy amerykański czek; zdziwienie wynikało stąd, że śląc maila do Fangorii byłem pewny, że podrzucam im tekst za darmo, jak wszędzie do tej pory. Zdaje się, że były jakieś problemy z wypłaceniem tych pieniędzy w którymkolwiek z polskich banków (w przeliczeniu na złotówki było to chyba ok. 150 zł) – ale tak czy inaczej po raz pierwszy w życiu zarobiłem wtedy coś na horrorze. Dzięki Mastertonowi.
Warto dodać, że informacje, które wylądowały na stronie internetowej Fangorii okazały się w znakomitej większości niespełnionymi marzeniami – i pisarza, i jego fanów, i zaangażowanych w tę sprawę twórców filmów grozy. Było tam o tym, że jeden z odcinków drugiego sezonu MISTRZÓW HORRORU oparty będzie na opowiadaniu ANTY-MIKOŁAJ i o tym, że przygotowywane są ekranizacje RYTUAŁU, WYKLĘTEGO oraz WIZERUNKU ZŁA (o tym wszystkim mówił mi w wywiadzie Masterton), a na koniec wyrażałem już zupełnie prywatną nadzieję, że skoro cykl MANITOU doczekał się właśnie czwartego tomu (KREW MANITOU), to może jakiś sprytny reżyser dostrzeże w nim wreszcie szansę na stworzenie serii horrorów w stylu KOSZMARU Z ULICY WIĄZÓW. Cóż, pomarzyć zawsze można.
Ale nawet jeśli przewidywania co do ekranizacji dzieł Mastertona zawarte w tym newsie okazały się zbyt optymistycznie, to czytelnicy Fangorii mogli przynajmniej zapoznać się ze specyficzną zachętą do obejrzenia filmu opartego na podstawie MANITOU. Cytując jednego z krytyków, Masterton przypomina tam, że „kto nie widział nagiej kobiety ostrzeliwującej laserami gulgoczącego potwora, ten nie odejdzie do grobu w pełni szczęśliwy”.
Później mój wywiad z Mastertonem w wersji anglojęzycznej trafił też – już w całości – do magazynu „Surreal”. A więc jakby było mało tego, że zarobiłem dzięki niemu pierwszą kasę za pisanie, to potem jeszcze podpięty pod jego nazwisko zadebiutowałem w druku. Jak tu nie czuć wdzięczności?
Później wielokrotnie recenzowałem książki Mastertona dla Nowej Fantastyki czy Dzikiej Bandy, często wspominałem go też w różnych artykułach i nawet planowałem zamieścić jedno z jego opowiadań w kontynuacji zbioru „NAJLEPSZE HORRORY A.D. 2012”. We wrześniu 2012 r., korzystając z faktu, że pisarz przyjechał do Bielska-Białej na konwent Grojkon, spotkałem się z Mastertonem i właścicielem wydawnictwa Polonsky, Romkiem Ociepą, żeby omówić tę kwestię – i wydawało się, że jedynym problemem będzie wybranie jednego z wielu świetnych opowiadań, które miałoby trafić do kolejnego tomu. Niestety, podobnie jak wszystkie te planowane ekranizacje powieści autora, którymi tak się podniecałem na stronie Fangorii, nasza antologia z tekstem Mastertona nigdy nie ujrzała światła dziennego.
Pisarz nie zniknął jednak z mojego celownika. Wciąż śledzę jego twórczość, czekając na powieść lub zbiór opowiadań, które znów zetną mnie z nóg i uparcie wypatruję filmowych horrorów z jego nazwiskiem w napisach początkowych. A w mojej najnowszej książce przedstawiam MANITOU jako jedną z najważniejszych powieści grozy na świecie. I zupełnie nie interesuje mnie to, że niektórzy krytycy mają jego debiutancki horror za dzieło zbyt mało ambitne, żeby traktować je poważnie. Uważam, że horror powinien przede wszystkim wciągać, chwytać za gardło i włazić pod skórę. A „Manitou” wzorowo spełnia wszystkie te warunki.
Piąta edycja konkursu W WIĘZIENIU PISANE zapowiedziana!
Więcej informacji pojawi się wkrótce.
Robert Ziębiński o Mastertonie
W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.
Jako dwunasty na pytania odpowiedział Robert Ziębiński – pisarz, dziennikarz i publicysta. Pracował między innymi w Newsweeku, był redaktorem naczelnym Playboya, pisywał dla Gazety Wyborczej czy Rzeczpospolitej. Autor dwóch książek o Stephenie Kingu, a także powieści takich jak „Furia” czy „Dzień wagarowicza”. Niedawno ukazała się książka „Porno. Jak oni to robią?”, zbierająca wywiady Roberta Ziębińskiego z przedstawicielami branży erotycznej.
Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?
Nie pamiętam, która była pierwsza, ale za to doskonale pamiętam jak pierwszy raz czytałem WYKLĘTEGO. Musiałem mieć około trzynastu lat, może czternastu. Była zima, wypożyczyłem tę powieść z biblioteki i czytałem ją w weekend podczas śnieżycy. Za oknem śnieg i odgłosy, jakie wydawał drewniany dach szopy, który coraz mocniej uginał się pod ciężarem białego puchu. Pamiętam jak czytałem o skrzypiącej huśtawce i przechodziły mnie autentyczne ciarki. Tak chyba zadziałała na mnie tylko ta powieść Mastertona.
Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?
Paradoks polega na tym, że do tej pory nie, ale teraz uznałem, że spróbuje iść pewną ścieżką, którą wyznaczył w ZWIERCIADLE PIEKIEŁ i inspirując się tą powieścią zrobić coś swojego. Za wcześnie, żeby mówić co, ale rodzi się to i będzie trochę właśnie w hołdzie autorowi.
Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?
To trochę pytanie z cyklu – czy wracać do filmów, które kochało się jako dziecko… Obejrzałem PACO: MASZYNA DO ZABIJANIA jak miałem lat dziewięć i byłem zakochany, kiedy obejrzałem go jak miałem lat czterdzieści, zobaczyłem że to kalka kalek. Ale i tak ją lubię. Niedawno wróciłem do WYKLĘTEGO i mnie zabolał. Głównie przez działania głównego bohatera, który jest kompletnym kretynem. Co nie zmienia faktu, że dalej tę powieść lubię.
Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?
Warsztat i jeszcze raz warsztat. Masterton jest sprawnym rzemieślnikiem, a takich czyta się najprzyjemniej.
Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?
Huśtawka z WYKLĘTEGO, o której już wspominałem. Ale chyba najbardziej lubię motyw filmu, który doprowadza na skraj rozpaczy w ZWIERCIADLE PIEKIEŁ – cudowny. Cały ten pomysł, żeby stworzyć film, który działa właśnie tak – czyli wyrywa serce ze smutku – jest doskonały. Poza tym uważam, że znienawidzony przez wielu motyw komputera w MANITOU jest znakomity, bo wyprzedzający swój czas.
Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?
Z Grahamem spotkałem się raptem dwa razy w życiu, zawsze na wywiadzie. I oba wspominam bardzo miło. Pamiętam, jak był zaskoczony, gdy zamiast pytać go o horrory rozmawialiśmy o jego współpracy z Williamem S. Burroughsem – w końcu wspólnie napisali powieść, a jako dziecko bitników musiałem wysłuchać wszystkiego, co miał o tym do opowiedzenia.
THE COVEN nareszcie w Polsce!
Na ten moment czekaliśmy ponad 3 lata. Nareszcie możemy potwierdzić, że Wydawnictwo Albatros wyda w Polsce ostatni brakujący na polskim rynku horror Mastertona – THE COVEN. Przypomnijmy, że jest to kontynuacja powieści SZKARŁATNA WDOWA z 2015 roku. Książka ukaże się prawdopodobnie w 2022 roku. Czekacie? A może czytaliście już zagraniczne wydanie?
Graham ukończył nowy horror – zarys fabuły THE SOUL STEALER!
Jeśli oglądaliście z uwagą wczorajsze spotkanie online z Grahamem Mastertonem, organizowane przez Empik i Wydawnictwo Albatros, z pewnością nie uszło Waszej uwadze, że autor mówił w nim o bohaterach swojej najnowszej powieści, którą właśnie ukończył.
Ujawniamy więc jej tytuł oraz zarys fabuły: przed Wami THE SOUL STEALER!
Trinity Fox jest 23-letnią sprzątaczką. Musi zajmować się swoim ojcem-alkoholikiem, nastoletnią siostrą Rosie i młodziutkim bratem Buddym. Pewnego dnia dostaje pilny telefon od dawnej koleżanki ze szkoły – Margo – która chce się spotkać z Trinity w pobliskim barze. Kiedy ta przybywa na miejsce odkrywa, że Margo stanęła w płomieniach w toalecie.
Na miejscu zbrodni Trinity spotyka byłego policjanta w średnim wieku, który stracił pracę po tym, jak doniósł na swoim przełożonych przyjmujących łapówki. Nazywa się Nemo Frisby.
Trinity i Nemo łączą siły, żeby dowiedzieć się, kto zamordował Margo. W końcu odkrywają, że została zabita na polecenie Johna Dangerfielda, wpływowego hollywoodzkiego producenta. Kusi on młode kobiety by przychodziły do jego domu, obiecując rolę w filmie lub serialu, ale potrzebuje ich… do czegoś innego. John odkrył indiańskiego demona, który wysysa dusze młodych kobiet.
THE SOUL STEALER oznacza dosłownie ZŁODZIEJ DUSZ. Jak pamiętamy, mamy już na polskim rynku książkę Grahama o takim tytule – siódma cześć cyklu ROOK, (w oryginale DEMON’S DOOR), została wydana przez Albatros właśnie jako ZŁODZIEJ DUSZ. Ktokolwiek zostanie polskim wydawcą najnowszej książki, będzie musiał zapewne znaleźć alternatywne rozwiązanie.
THE SOUL STEALER jest połączeniem kryminału i horroru z domieszką indiańskiej magii – czyli czymś, w czym Masterton czuje się fenomenalnie od lat 70.
Łukasz Radecki o Mastertonie
W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.
Jako jedenasty na pytania odpowiedział Łukasz Radecki – pisarz z Malborka, nauczyciel, prozaik, recenzent, publicysta i muzyk. Szczególnie związany z gatunkiem horroru oraz science-fiction. Były zastępca redaktora naczelnego portalu Horror Online. Publikował opowiadania w wielu magazynach, antologiach i e-zinach. Współpracował m.in. z Kazimierzem Kyrczem Jrem (zbiór opowiadań LEK NA LĘK), Robertem Cichowlasem (zbiór PRADAWNE ZŁO czy powieść MIASTECZKO oraz cykl ZOMBIE.pl), Autor m.in. książek BÓG HORROR OJCZYZNA oraz bajek i powieści dla młodzieży jak JOTKA ŁOWCA SMOKÓW czy WOJNA BOGÓW).
Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?
Nie będę w żaden sposób oryginalny, był to oczywiście MANITOU z wydawnictwa Amber. Miałem wtedy dziesięć, góra jedenaście lat. Spędzałem dużo czasu u babci, u której mieszkał jeszcze mój wujek. I często, kiedy go nie było, buszowałem w jego książkach, głównie szukając albumów o dinozaurach. Tutaj moją uwagę najpierw przykuła niesamowita na tamte czasy okładka, a jak przeczytałem opis, to nie było wyjścia. Musiałem ją przeczytać. I tak przez kilka kolejnych dni potajemnie czytałem, pewnie z wypiekami na twarzy. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie poszczególne sceny. Musisz uwzględnić, że to był pierwszy horror, z jakim zetknąłem się w życiu. Zostawił piętno na zawsze. Z zabawnych sytuacji pamiętam, jak kiedyś odwiedziliśmy restaurację Krzysztofa Azarewicza, który podsunął Mastertonowi do podpisania właśnie to wydanie MANITOU i wspomniał, że to jego pierwsza książka Grahama, na co ten przewrócił oczami i westchnął – „jak chyba każdego w Polsce”.
Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?
Trudno mi powiedzieć, ale jeśli ktoś tak uważa, to pewnie ma rację. Nie da się uniknąć wpływu kogoś, kogo książki czytało się z takim zainteresowaniem przez lata. Ba, dalej tak jest. A przeczytałem w zasadzie wszystko, co wyszło po polsku, plus nieprzetłumaczone do dziś CORROBOREE. Uważam, że nie tylko napisał wiele dobrych horrorów, ale jest znakomity w powieściach historycznych i jeszcze lepszy w thrillerach. Dał mi też prywatnie wiele rad, z których zdarzyło mi się korzystać, więc nie wiem, czy to kwestia wpływu, ale na pewno sporo mu zawdzięczam.
Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?
Jak wspominałem, czytam regularnie, staram się być na bieżąco. Niestety, chociaż mam wszystkie książki na półce, nie mam czasu, żeby do nich wracać. Czasem tylko, raz na parę lat, robię sobie mały maraton wracając do tych ulubionych, albo po prostu najlepiej zapamiętanych – MANITOU, TENGU, WYKLĘTEGO, BEZSENNYCH, ZAKLĘTYCH…
Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?
Przede wszystkim ogromna pracowitość. To facet, który cały czas pisze. Codziennie. Może teraz trochę zwolnił, ale on naprawdę cholernie ciężko zapracował na wszystko, co osiągnął. Ma mnóstwo oryginalnych, często też i szalonych pomysłów, których nie boi się realizować. Do tego to jest po prostu bestia medialna. On uwielbia swoich fanów, wywiady, konwenty. To prawdziwy showman. Byłem na kilku spotkaniach, jedno prowadziłem, w sumie niepotrzebnie, bo Graham sam nad wszystkim świetnie panuje. I ludzie to doceniają. U niego nie ma opcji, żebyś po spotkaniu nie dostał podpisu, czy żeby odmówił ci zdjęcia. On szanuje swoich czytelników, a oni się za to odwdzięczają. Każdy czuje się ważny. Pamiętam, że poznałem go w specyficznych okolicznościach, na niezbyt udanym konwencie, którego nazwy nie będę przytaczał. Faktem jest, że Graham był tak wściekły, że stał pod hotelem i czekał na taksówkę, którą chciał polecieć na lotnisko. W tym czasie grupa ludzi, w tym Robert Cichowlas i Piotr Pocztarek starali się go namówić, żeby się uspokoił i został na kolejne dni. Graham odszedł na bok, kiedy reszta naradzała się, co robić. Na to wszedłem ja, przypadkiem, zupełnie nieświadomy rozgrywającego się dramatu i z obłędnym uśmiechem na twarzy, podjarany jak choinka na święta, podszedłem do wkurzonego Mastertona, przedstawiłem się i zacząłem opowiadać, jak go cenię, jakie to niesamowite, że właśnie go spotkałem i w ogóle czy zgodzi się zrobić ze mną zdjęcie. A on, chociaż wściekły jak osa, oczywiście się zgodził. I choć to moje pierwsze z nim zdjęcie wygląda okropnie (niedoświetlone, rozmazane), to chyba jest najbardziej wyjątkowym.
Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?
Och, całe mnóstwo. Oczywiście przede wszystkim Harry Erskine, choć raczej z pierwszych części sagi, niż późniejszych. Jim Rook, Katie Maquire, Bonie Winter, Sissy Sawyer to kolejni ulubieńcy. Nieszczególnie przepadam za Jerrym Pardoe i Dżamilą, ale paradoksalnie, bardzo lubię książki z cyklu o ich przygodach. A co do scen… Tego też jest całe mnóstwo… Wiadomo, że scena z palcem z RYTUAŁU, czy pierwsza napaść w TENGU… Wiele, naprawdę wiele scen… Graham po prostu umie bardzo plastycznie przedstawić swoje wizje i ja to po prostu widzę, przeżywam… Szczególnie, gdy są to sceny drastyczne, brutalne. To porusza tak, że tego się już z pamięci nie wyrzuci… Weź na przykład scenę napaści i gwałtu z TRANSU ŚMIERCI… Wstrząsająca i przerażająca. Poszczególne sceny z BEZSENNYCH – mieszkałem kiedyś na poddaszu, gdzie tapeta na ścianie odkształciła się tak, że wyglądało, jakby ktoś się za nią ukrywał. To pobudzało wyobraźnię… Otwierająca scena z CZARNEGO ANIOŁA! Sceny w szpitalu z MANITOU albo zagłady miast w DUCHU ZAGŁADY…. Mogę tak długo Uwielbiam też przewrotne zakończenia – jak choćby w powieści NIEMY STRACH (znany też jako KOSZMAR – przyp. red.), czy zabawne jak w WIRUSIE. Dla równowagi – są też takie, które mnie drażnią – tu za przykład podaję KOSTNICĘ. To tak irytujące i amerykańskie zakończenie, że popsuło mi odbiór całej powieści. Graham żartował, że jeśli kiedyś będzie wznawiał tę książkę, to specjalnie dla mnie zmieni zakończenie
Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?
O, wbrew pozorom jest tego sporo, bo choć spotkałem się z Grahamem tylko kilka razy (będzie chyba sześć łącznie), to każde z tych spotkań było w jakiś sposób wyjątkowe. Wiem, brzmię jak fanboy, ale to jest po prostu świetny i zabawny facet. Muszę wspomnieć o tym w Krakowie, gdzie po raz pierwszy przeprowadziłem z nim wywiad (mieliśmy na to aż dwie godziny!), a zdjęcia robiła moja żona. To było więcej niż spełnienie marzeń. Ale najbardziej wyjątkowy był dzień, w którym zostałem wyznaczony przez Agatę Wiśniewską z Albatrosa do odebrania Grahama z lotniska i zorganizowania mu czasu w Gdańsku podczas festiwalu Apostrof bodajże. Sam fakt, że woziłem go po Trójmieście swoim prywatnym autem (oczywiście korzystałem z GPSa, a rączka trzymająca telefon cały czas odklejała się od szyby i co jakiś czas łapałem ją w locie, co tak irytowało Grahama, że obiecał, że przy następnej okazji kupi mi działającą), zabrałem go do wegeteriańskiej (!) restauracji Krzysztofa Azarewicza (dla niezorientowanych – Graham jest wybitnie mięsożerny – a jednak kuchnię Many 68 docenił), a potem siedziałem z nim wieczorem w jakiejś kawiarni nad Motławą – ja z kawą, on z winem i po prostu sobie gawędziliśmy… Nie tylko o książkach, ale tak po prostu – o życiu, dzieciach, byciu ojcem… Niezwykłe chwile. Bardzo liczę, że jeszcze kiedyś nadarzy się okazja do kolejnego spotkania. I z tego miejsca dziękuję Piotrowi Pocztarkowi i Agacie Wiśniewskiej za to, że umożliwili poprzednie. Pozdrawiam!
Spotkanie online z Mastertonem już 6 kwietnia!
Rozwiązanie KONKURSU DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI!
Nadszedł czas na rozwiązanie KONKURSU DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI!
Poprawnych i zgodnych z regulaminem odpowiedzi udzieliło tym razem 38 osób, a spośród nich wylosowano pięciu szczęśliwców, do których trafi najnowsza powieść Grahama Mastertona DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI, ufundowana przez Wydawnictwo Albatros.
Oto prawidłowe odpowiedzi:
1. Najwięcej powieści o Katie Maguire przetłumaczył Grzegorz Kołodziejczyk.
2. Martin Makepeace jest bohaterem powieści Susza.
3. Oryginalny tytuł niewydanej jeszcze w Polsce kontynuacjo przygód Beatrice Scarlet to The Coven.
A oto lista zwycięzców!
1. Katarzyna Morawiec, Lubiszyn
2. Michał Saczyński, Zawiercie
3. Daria Jelińska, Łódź
4. Marcin Grzeszczak, Konin
5. Krzysztof Grzenia, Wrocław
Książki zostaną wysłane do zwycięzców w ciągu kilku dni.
Serdecznie gratulujemy i zapraszamy do śledzenia naszej strony, udostępniania linków do nowych wpisów na Facebooku, aktywnego komentowania i oczywiście brania udziału w kolejnych konkursach!