Sentyment autora do naszego kraju, nawiązywanie w wywiadach do Polski, Polskie pochodzenie żony pisarza, Wiescki, solidna promocja jego książek przez czołowe polskie wydawnictwa, zdają się być solidnym argumentem, potwierdzającym popularność pisarza w kraju. Korzystając z okazji, postanowiłem zapytać Łukasza Orbitowskiego – cenionego autora opowiadań i powieści niesamowitych – co sądzi o fenomenie popularności Mastertona. Odniósł się do recenzji jednej z książek pisarza, którą opublikował rok temu na łamach pisma internetowego Carpe Noctem:
Graham Masterton wydaje się fenomenem typowo polskim, jak Johathan Carroll lub wcześniej William Wharton – na Zachodzie Europy i w Stanach gra w trzeciej lidze, u nas awansował do ekstraklasy. Niewątpliwie zasługa to wydawnictwa Amber, które zaskarbiło Mastertonowi grono wiernych czytelników zaraz po wybuchu wolności. Trzeba uczciwie przyznać, że talent autora wybitnie w tym pomógł, a pierwsze opublikowane w Polsce powieści rzeczywiście robiły wrażenie. Dopiero potem okazało się, że Masterton pisze dużo i nie zawsze dobrze, a co najmniej dziwna postawa wydawnictwa Albatros, pomijającego konsekwentnie informację, że niektóre wydawane przez nich książki autora to horrory dla młodzieży, dopełniła zamieszania. Znam takich, co rwą włosy z głowy, bo zamiast Mastertona można było wypromować innego autora, Campbella czy Strauba. Cóż, wyszło jak wyszło…
I znowu powtarza się kwestia związana z szybkim tempem tworzenia Mastertona. Pojawia się też motyw promocji. Nie da się podważyć faktu, że to właśnie Graham Masterton od początku lat siedemdziesiątych, po rok obecny, jest pisarzem doskonale promowanym w Polsce. Czołowe wydawnictwa takie jak Rebis, czy Albatros, koncentrują się na reklamie matertonowskich powieści. Ostatnimi czasy autor często pojawia się w naszym kraju na organizowanych, najczęściej przez Empik, spotkaniach z czytelnikami. Zadajmy sobie pytanie – czy samo promowanie twórczości pisarza mogło wywołać tak kolosalne zainteresowanie jego twórczością? W znacznej mierze tak. Ale nie tylko. O fenomen popularności Grahama zapytałem kolejnego z czołowych pisarzy gatunku niesamowitości w Polsce – Kazimierza Kyrcza Juniora. Oto, co odpowiedział:
Myślę, że śmiało można zaryzykować twierdzenie, że tajemnicą sukcesu Grahama Mastertona jest to, że jest on… dobrym pisarzem. Nie będzie to jednak cała prawda, przynajmniej w odniesieniu do polskich czytelników. Pisarstwo Mastertona wyróżnia bowiem nie tylko sprawny warsztat i stosunkowo duży wachlarz poruszanych tematów, ale i jego wyraźna fascynacja seksualnością. Siłą rzeczy autor, który w swoich kolejnych tekstach bez skrępowania, a często nawet ocierając się o pornografię, pokazuje różne akty i nieakty, musiał wzbudzić u nas zainteresowanie. Inna sprawa, że Graham umiał zaskarbić sobie sympatię polskich czytelników. Szczegół taki jak obsadzenie akcji „Dziecka ciemności” w Warszawie mile połechtał moją słowiańską duszę. Kolejnym plusem dla tego pisarza jest to, że wziął sobie za żonę Polkę. Cóż, Masterton to „swój chłop” i po prostu nie sposób go nie lubić!
Zatem promocja jest tylko jednym z kilku aspektów sprawy dotyczącej sporej poczytności książek pisarza. Nie pierwszy raz podczas moich badań zostało wymienione imię żony Grahama Mastertona – Wiescki, z pochodzenia Polki. Chciałoby się zadać konkretne pytanie – W porządku, promocja, korzenie żony pisarza, ale co z samą jego twórczością? Czy jest ona rzeczywiście taka nurtująca, intrygująca i oryginalna? Zdania są odmienne. Wielu zarówno krytyków, jak i czytelników określa Mastertona mianem grafomana. Zarzucają mu brak umiejętności "kończenia" powieści. Groza, czy tez horror, nie jest gatunkiem poważanym wśród ceniących ambitną literaturę. Od autora horroru wymaga się znacznie więcej, niż od tworzącego, powiedzmy, powieści historyczne. Aby horror mógł zainteresować, musi spełniać kilka podstawowych warunków – jego fabuła musi być przemyślana, ale niezbyt zawiła. Czytelnik powinien czuć bliskość w stosunku do bohatera. Łatwo "przegiąć" – jakby skomentował Łukasz Orbitowski. Odpowiedni klimat i realistyczni bohaterowie są absolutnie wymagane. I tu, stwierdzę bez większych sprzeciwów postronnych, Masterton spisuje się doskonale.
W jaki sposób nadaje swoim powieściom wyżej wymienione cechy? Wypowiedź pochodzi z udzielonego kilka lat temu wywiadu:
Staram się, by mój styl był jak najmniej widoczny – wyjaśnia Masterton – Nie ma nic mniej fachowego od powieści, w której autor nieustannie popisuje się słownictwem, albo swym darem dokonywania porównań. Porównania powinny być świeże, ale dyskretne, czytelnik nigdy nie powinien zatrzymywać się w czytaniu, ani po to, by pomyśleć – ojej, ale to mądre – ani – co to ma do diabła znaczyć, że jej twarz wyglądała jak alpejskie zbocze?
Wiele najefektowniejszych scen w powieściach Mastertona – piszą Ray Clark i Matt Williams – jest wynikiem niezwykle pomysłowej konstrukcji dramaturgicznej. Narracja płynie powoli, przedstawiając codzienne, spokojne scenerie, odzwierciedlając najzwyklejszą zwyczajność i nagle – BUMMM! – autor wali czytelnika prosto między oczy, zazwyczaj wtedy, kiedy ten najmniej się tego spodziewa. Masterton przedstawia życie i zwyczaje swoich bohaterów językiem tak prozaicznym, jak prozaiczni są ludzie, których opisuje. Dzięki temu jego książki tak doskonale się czyta.
Niestety, twierdzi się również (jest to także moja osobista opinia), że cała praca nad świetnymi, wiarygodnymi bohaterami, ciekawym miejscem akcji, czy realistycznymi dialogami, zostaje nierzadko przez Mastertona zaprzepaszczona. Jakby w pewnym momencie, wspominany już pośpiech podczas pisania, brał górę. Efekt? Nieprzemyślane, często śmieszne i irracjonalne zakończenie książki.
Są też tacy, którzy twórczość Mastertona postrzegają jako doskonały przykład kiczu. Jak powiedział Jerzy Pilch w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”:
(…) Ze słowem „kicz” najsilniej kojarzy mi się określenie „łatwość”. Kicz to obszar tandety, która jest niezwykle łatwa i w odbiorze i w ocenie.
Masterton dysponuje świetnym warsztatem, jego książki jednak nie są zbyt skomplikowane, nie zmuszają do przemyśleń. Dodatkowo biorąc pod uwagę gatunek, w którym tworzy, sformułowanie kicz zdaje się być właściwym określeniem.
Wbrew pozorom nie jest jednak tak, że książki kiczowate to książki słabe. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną wypowiedź Pilcha, który tłumaczy, czy różni się sztuka słaba od kiczowatej:
Sztuka słaba to jedno, a kicz drugie. Sztuka słaba jest błędem w sztuce. Kicz natomiast z natury nie chce być dobrą sztuką(…) Kicz jest czymś, co chce schlebiać jak najszerszym rzeszom ludzi, którzy mają łatwe wyobrażenie o sztuce. Wyobrażenie jest to zwykle wzięte z dzieciństwa i opiera się na mechanizmie bajki. Chodzi o to, żeby coś fajnego zdarzyło się w innym, niecodziennym świecie (…)
Twórczość Mastertona zdaje się idealnie wpasowywać w kicz. Jest łatwa i przyjemna, skierowana do mas nie mających potrzeb kontemplacji nad otaczającym światem, nie poszukujących głębi przekazu. To tylko opowieści niesamowite, czysta fikcja, czasami oparta na prawdziwych wydarzeniach, mitach, czy legendach. Fikcja, przeznaczona dla przeważającej rzeszy czytelników.
Na czym zatem tak naprawdę polega fenomen popularności autora? Wynika z tego, że przyczyniło się do tego wiele czynników, niekoniecznie dotyczących jakości wydawanych książek. Wydaje mi się, że Graham Masterton jest świetnym showmanem. Polscy czytelnicy uważają go za interesującego człowieka, który odbiega od stereotypu pisarza horroru. Polskie korzenie jego żony dodatkowo potęgują ciekawość. Gigantyczne pieniądze, jakie wkładane są w promowanie twórczości pisarza, tylko dolewają oliwy do ognia.
Autor: Robert Cichowlas