Jacek „JacAr” Rostocki o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako szesnasty o Mastertonie w formie wywiadu z samym sobą opowiedział Jacek „JacAr” Rostocki – pisarz, autor opowiadań i wierszy.  Współpracował między innymi z Fabrica Librorum, a także z czasopismami Science Fiction, Fantasy&Horror, ZNAJ, Cegła, Nowy Detektyw. Debiutancki zbiór opowiadań wydał w 2006 roku. Współautor antologii tekstów grozy pt. SĘPY (napisanej wspólnie z Robertem Cichowlasem). Zawodowo copywriter związany z reklamą.

Bardzo lubię udzielać wywiadów, ale jakoś nikt ich ze mną ostatnio nie chce przeprowadzać. To zmusza mnie do czynów desperackich, by nie rzec histerycznych! Oto w dobie pandemicznego odosobnienia, permanentnej samotności, postanowiłem przeprowadzić wywiad sam ze sobą. Oczywiście wywiad dotyczący Grahama Mastertona.

Ja: Opowiesz jeszcze raz tę historię, jak zacząłeś zaczytywać się Mastim?

Ja: Znowu? OK, to było, jak wiesz tak, że rozstałem się z dziewczyną. Ona zabrała ze sobą różne rzeczy – kuchenkę mikrofalową, sprzęt grający, ale akurat książki zostawiła. W tym MANITOU. Wiesz, ja strasznie na nią nalatywałem, że czyta takie śmieciówki. Prawdę mówiąc, poza tym, że horror jako gatunek niezbyt mnie przekonywał, to wtedy książki Grahama były wydawane przez Amber, na papierze delikatnie mówiąc średniej klasy, w formie klejonych książeczek, które rozwalały się już przy pierwszym czytaniu. Okładki też jakoś mnie nie zachwycały. Z drugiej strony to nie zamiłowania czytelnicze mojej byłej stanowiły przyczynę rozstania, więc co mi tam! Otworzyłem MANITOU… i wpadłem. Na początek wciągnąłem cały cykl. Potem poszło dalej. Rok był wtedy jakoś tak 1992? W każdym razie jeszcze w ubiegłym wieku. [śmiech]

Ja: Czyli lubisz literaturę grozy?

Ja: Co skłoniło cię do takiej konkluzji? Prawda jest taka, że poza Mastim próbowałem jeszcze kilku autorów, ale albo mnie znudzili, albo nie zainteresowali. Niestety, na tym polu polegli mistrzowie, tacy jak King. Ale nie stronię od thrillerów. Zresztą później okazało się, że Masterton również w tym gatunku jest mistrzem. W każdym razie, dla mnie, jeśli groza to Masti. No, albo Cichowlas, ale to inna historia. [śmiech]

Ja: A filmy?

Ja: Co z nimi?

Ja: No czy lubisz horrory?

Ja: Prawdę mówiąc nie przepadam. Widzisz, na własny użytek stworzyłem sobie taką teorię, że horror w postaci pisanej i dodatkowo pisanej przez Grahama ma tę przewagę, że musisz sobie wszystko wyobrazić. W filmie wszystko ci pokazują i albo cię to śmieszy, albo obrzydza, albo boli. Dlatego preferuję strachy w głowie, a nie naoczne.

Ja: Dużo tego Mastertona przeczytałeś?

Ja: Do pewnego momentu wszystko, co było na rynku. Można powiedzieć, że czekałem pod księgarnią, z wywalonym ozorem pożerając wszystko, co tylko się ukazywało.

Pamiętam fajną akcję z ZAKLĘTYMI. Nie szła mi ta książka strasznie. Przez cztery dni przeczytałem jakieś 25 stron. No i któregoś wieczora zassało… Miałem straaaaszną noc. [śmiech]

Ja: I co, czytasz Grahama Mastertona nadal?

Ja: Od jakiegoś czasu nie czytałem, jedynie wracałem do wcześniej przeczytanych pozycji. Przykładowo całkiem niedawno powtórzyłem sobie GENIUSZA, żeby sprawdzić, czy dobrze myślę, że jest spore podobieństwo między tą powieścią a JESTEM BOGIEM z Bradleyem Cooperem.

Ja: I co?

Ja: No miałem rację, jest duża zbieżność…

Ja: Pytam raczej czy ci się podobała książka czytana ponownie?

Ja: A! Oczywiście. Bardzo fajna pozycja, zresztą już wcześniej zdarzało mi się wracać do niektórych rzeczy, szczególnie do opowiadań z DWÓCH TYGODNI STRACHU czy CZTERNASTU OBLICZY STRACHU. Lubię sprawdzać sobie, czy nadal ERYK PASZTET jest taki obrzydliwy i czy rzeczywiście kobieta z OBIEKTU SEKSUALNEGO miała tyle, hmmm, cipek. [diaboliczny śmiech]

Ja: Wykorzystujesz coś z Mastertona w swojej twórczości?

Ja: A wiesz, że tak? Kiedyś zastanawiałem się, skąd te wszystkie jego pomysły i inspiracje? Skąd wiedza o takich czy innych rytuałach, zwyczajach. No i w dobie internetu uświadomiłem sobie, że to research. Muszę przyznać, że wyszukiwanie wiedzy, informacji w necie, to fascynująca sprawa. Cała sztuka potem by sprytnie połączyć fakty z wyobraźnią. Stworzyć taki konglomerat, który czytelnikowi będzie łatwo przyjąć, bo znajdzie tam między innymi… prawdę!

Ja: Jak sądzisz, co cię uwiodło w Mastim?

Ja: Masz na myśli jego pisarstwo, mam nadzieję?

Ja: No raczej!

Ja: Wiesz co? On jest po prostu świetnym pisarzem. Doskonale pisze i konstruuje sytuacje dramatyczne. Potrafi dawkować tajemnicę i co bardzo ważne, zazwyczaj daje satysfakcjonujące rozwiązania. Fajnie balansuje nieszczęście z happy endem, nie pozostawiając czytelnika z ręką w nocniku. I wracając do pierwszego zdania – o czym by nie pisał, czy to będzie wypruwanie flaków czy nadziewanie na demonicznego fallusa, albo zwykły, skromny seks (e nie, tego chyba nie pamiętam), robi to świetnie. I to jest dla mnie niedościgły warsztat. No świetny jest i tyle.

Ja: Dzięki za poświęcony czas.

Ja: Nie ma sprawy, dla ciebie zawsze!

Jacek „JacAr” Rostocki

Wygraj portret Grahama Mastertona i wystąp w jego powieści – unikatowa aukcja charytatywna!

UWAGA!

Oto aukcja charytatywna, jakiej jeszcze nie było! Przed Wami unikatowa możliwość wylicytowania czegoś niepowtarzalnego i jedynego w swoim rodzaju: oryginalnego portretu Grahama Mastertona (jest tylko jeden taki egzemplarz na świecie!) oraz możliwości wystąpienia z imienia i nazwiska w najnowszej książce brytyjskiego mistrza grozy! Wszystko to oczywiście w pakiecie z możliwością czynienia dobra i przekazania funduszy na cele charytatywne!

Szczegóły aukcji:

1) Portret Grahama Mastertona

 

Portret Grahama Mastertona licytowany na cele charytatywne

 

Technika wykonania: akryl na podobraziu malarskim – płótno bawełniane na desce.

Autorka: Kinga Kubicz z pracowni QBEECH.com (https://qbeech.com/)

Przedmiotem aukcji jest oryginalny portret Grahama Mastertona, ręcznie malowany przez słupską artystkę Kingę Kubicz. Obraz jest podpisany, ostemplowany i posiada Certyfikat Autentyczności, który zostanie przesłany zwycięzcy. To prawdziwa gratka dla miłośników brytyjskiego pisarza!

2) Zostań bohaterem powieści Grahama Mastertona!

Dodatkowo, imię i nazwisko zwycięzcy licytacji zostanie nadane jednemu z bohaterów kolejnej książki Grahama Mastertona! (planowana premiera w 2022 roku).

Zasady licytacji:

Licytacja rozpoczyna się 1 czerwca 2021 – w Światowy Dzień Dziecka i potrwa do 15 czerwca 2021 do północy. Ma charakter otwarty, mogą więc brać w niej udział osoby z całego świata!

Cena wywoławcza tego specjalnego pakietu: 750PLN / 170EUR / 205USD / 145GBP.

 

Licytować można na 2 sposoby:

 

-poprzez facebookowego messengera fanpage’a Galerii QBEECH: https://www.facebook.com/Qbeech
-bezpośrednio kontaktując się z autorką portretu Kingą Kubicz poprzez jej profil na Facebooku (https://www.facebook.com/kinga.kubicz) lub przez SMS albo wiadomość WhatsApp do autorki: numer +48609117099.

Po zakończeniu licytacji autorka skontaktuje się ze zwycięzcą.

 

Całość środków pozyskanych z aukcji przeznaczona zostanie na wsparcie podopiecznych Hospicjum dla dzieci NADZIEJA w Toruniu (https://hospicjumnadzieja.pl/). Wpłata zostanie dokonana bezpośrednio na konto Fundacji NADZIEJA.

Fundację NADZIEJA możesz również wesprzeć niezależnie do licytacji bezpośrednio wysyłając darowiznę. Szczegóły zobaczysz na stronie:

Zachęcamy do udziału i… powodzenia! 🙂

ENGLISH VERSION:
https://www.facebook.com/Qbeech/posts/157802196361623

 

Kinga Kubicz i wykonany przez nią portret Grahama Mastertona

Carla Mori o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako piętnasta o Mastertonie opowiedziała Carla Mori – pisarka, autorka m.in. powieści KOSTUSZKA oraz KREW, POT I ŁZY. Absolwentka częstochowskiej Akademii im. Jana Długosza. Miłośniczka prozy Grahama Mastertona. Laureatka nagrody Złoty Kościej przyznawanej przez portal Kostnica. Nominowana do Nagrody im. Stefana Grabińskiego za powieść KOSTUSZKA.

Oddajemy jej głos:

Mastertona „przedstawił mi” mój mąż jeszcze przed ślubem. Łaknęłam wtedy rozprężającej lektury po miesiącach wałkowania klasyków na uczelni i Graham wpasował się jak ulał. Ciurkiem przeczytałam wtedy kilka tytułów, ale to pierwsza i na zawsze najważniejsza dla mnie powieść CIAŁO I KREW sprawiła, że przepadłam. Mam tę książkę do dzisiaj. Mocno sfatygowany egzemplarz, kiedyś-było-białe wydanie Albatrosa, po latach o tyle droższe, że z dedykacją autora. Mimo wielu podejść nigdy nie udało mi się spotkać Grahama. Kiedy podpisywał książki blisko mojego miejsca zamieszkania, siedziałam w domu z noworodkiem. Kiedy był w Krakowie, nie dałam rady urwać się z pracy. Na szczęście Madzia Paluch wystarała się dla mnie o autograf człowieka, dzięki któremu dziś mamy Carlę Mori 🙂 Jako fanka B-klasowych filmów nigdy nie zrozumiem dlaczego mamy tak niewiele ekranizacji książek Mastertona. Czekam, aż ktoś odkryje to przeoczenie. O dziwo, Brytyjczycy zupełnie Mastertona nie kojarzą. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jedna z największych księgarni w Edynburgu nie tylko nie miała ani jednej jego powieści na stanie, ale też nikt z obsługi nigdy nie słyszał tego nazwiska! Napisałam wtedy oburzona do Grahama, klnąc się na wszystkie świętości, że od dziś na zawsze bojkotuję Waterstone’a, a on obiecał mi, że jeszcze podbije rodzimy rynek. Kiedy mieszkałam w Edynburgu, niejednokrotnie spacerowałam ulicami obmyślając kolejne fabuły i myśląc nad tym, czy ON też szedł tymi samymi co ja alejkami 🙂 Teraz już raczej z rzadka sięgam po Mastertona. Odpuściłam ambicję, żeby przeczytać wszystko, co kiedykolwiek napisał, bo zdaje się płodzić szybciej i więcej niż moja wyporność czytelnicza 🙂 Niemniej wciąż mam nadzieję, że uda nam się kiedyś spotkać, a Graham na zawsze ma specjalne miejsce w moim czarnym serduszku.

 

Carla Mori

Krzysztof Maciejewski o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako czternasty na pytania o Mastertonie opowiedział Krzysztof Maciejewski – pisarz, krytyk literacki i dziennikarz. Publikował w większości czasopism fantastycznych. Wyróżniony w konkursie Gildii Horroru za krótkie opowiadanie grozy. Wydał zbiory opowiadań: OSIEM i ALBYM. W CITY 1. ANTOLOGIA POLSKICH OPOWIADAŃ GROZY znalazło się jego opowiadanie DUCH W SKRZYNCE, a w CITY 2. ANTOLOGIA POLSKICH OPOWIADAŃ GROZY opowiadanie BIBLIOTEKA RĄK. Jego teksty można znaleźć też w antologiach DZIEDZICTWO MANITOU (poświęconej Mastertonowi), OBLICZA GROZY, LICHO NIE ŚPI czy MROCZNE DZIEDZICTWO.

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Pamiętam to doskonale, chciałoby się powiedzieć, jak dziś. Mój ogólniak był koło bazaru przy Hali Banacha. W tamtych czasach na bazarach rozkładali się często bukiniści. Kiedyś – i to był prawdziwy szok – zobaczyłem wśród wyłożonych okładek jedną, która wyróżniała się w sposób naprawdę wyjątkowy. Chodziło o grafikę i liternictwo, coś kompletnie niesamowitego. To był MANITOU. Malutka książeczka, ale ta okładka – na tle szarości i niezbyt wymyślnych czcionek – jaśniała dosłownie i przyzywała. No i przyzwała. Kupiłem i potem już nic nie było takie samo…

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość/działalność, a jeśli tak, to jaki?

Nie wiem, czy na twórczość, ale na pewno na psychikę. Bo na przykład uwielbiam Stephena Kinga, ale Masterton… naprawdę nie bierze jeńców. Może faktycznie przesunął on horyzonty, do których zmierzam w mojej twórczości?

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

Oczywiście, że czytam. Mam trochę zaległości, ale lubię np. kontynuowany obecnie przez Grahama cykl o Katie Maguire. Wprawdzie to nie są horrory, ale pomysły zbrodni są zdecydowanie Mastertonowskie. Mam też w planach odświeżenie sobie kilku powieści sprzed lat – ZWIERCIADŁA PIEKIEŁ, MANITOU czy cyklu o Rooku.

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Trudno mi się wypowiadać na temat światowych sukcesów pisarza, może poza dość banalnym stwierdzeniem o jego wszechstronności gatunkowej. W Polsce z całą pewnością Graham idealnie wstrzelił się w trendy rynkowe na początku lat 90. ubiegłego stulecia, czyli w czasy przez wielu apologetów horroru krytykowane, zupełnie zresztą nie wiem, dlaczego. Wydawało się wtedy, że czytelnicy wchłoną dowolnie wysoki nakład każdej książki z tego gatunku, bez względu na częstotliwość ukazywania się tytułów. Masterton miał przewagę nad rywalami – zarówno dlatego, że pisał najlepiej, jak i że trafił do Amberu, który miał najlepsze okładki – chociaż z tego, co słyszałem, Brytyjczyk nie wyszedł na tej współpracy najlepiej.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Dwie sceny chyba najbardziej utkwiły mi w pamięci… Scena seksu w WYKLĘTYM, kiedy bohatera nawiedza martwa żona oraz początkowa scena CZARNEGO ANIOŁA – taka bezwzględnie okrutna. Obie były przerażające…

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

Poznaliśmy się osobiście na konwencie, to było chyba w Krakowie w 2011. Wcześniej robiłem z nim wywiad mailowo… Pamiętam, że kilka lat później Graham przyjechał do Warszawy i wtedy spotkaliśmy się w cztery oczy przy okazji wywiadu, tym razem na żywo. Chyba nie wiedział wcześniej z kim ma umówione spotkanie, bo bardzo się ucieszył, gdy mnie rozpoznał. Było chyba jeszcze jakieś krótkie spotkanie na targach książki, chyba przy okazji promocji książki Twojej i Roberta (MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM – przyp. red.). Krótkie, bo pamiętam jaki tłum Was wtedy otaczał…

Graham Masterton i Krzysztof Maciejewski

Bartłomiej Paszylk o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako trzynasty o Mastertonie opowiedział Bartłomiej Paszylk – pisywał dla Horror Online, Nowej Fantastyki, Dzikiej Bandy, Czachopisma i Horrorów Świata, a obecnie tworzy głównie dla Grabarza Polskiego i na potrzeby własnej strony www.bpaszylk.com. Jest autorem m.in. LEKSYKONU FILMOWEGO HORRORU,  KSIĄŻEK ZAKAZANYCH, SŁOWNIKA GATUNKÓW I ZJAWISK FILMOWYCH oraz THE PLEASURE AND PAIN OF CULT HORROR FILMS: AN HISTORICAL SURVEY. Redagował także antologie opowiadań grozy NAJLEPSZE HORRORY A.D. 2012, CITY 1 i CITY 2. Jego książka o literaturze grozy z rozdziałem na temat MANITOU ma się pojawić na rynku jeszcze w tym roku.

Graham Masterton to jeden z tych facetów, dzięki którym zaczęła się u mnie fascynacja horrorem – od razu możemy się więc zgodzić, że wiele mu zawdzięczam. Pojawienie się na moim jastrzębskim osiedlu jego debiutanckiego horroru MANITOU wywołało gigantyczne zamieszanie: wszyscy o tej książce mówili… a nikt jej nie miał! I to wcale nie dlatego, że była jakoś strasznie droga – jej pierwszy rzut do jedynej porządnej księgarni w moim mieście po prostu błyskawicznie się wyprzedał, a na kolejny trzeba było poczekać parę tygodni; to nie były takie czasy jak dziś, kiedy z dnia na dzień uzupełniano braki na półkach. Przez cały ten czas słyszałem więc wciąż dookoła pytania: „Widziałeś tą odlotową okładkę?”, „Wiesz, że tam podobno kobiecie wyrasta demon z szyi?”, „Nie masz jakichś dojść do tej książki?”

To wszystko budowało cudowne napięcie i chyba każdy, kto interesował się książkami, poddał się wtedy atmosferze ekscytacji i wyczekiwania. Wreszcie udało się dopaść MANITOU mojemu sąsiadowi z bloku – i choć wcześniej ledwo wymienialiśmy zdawkowe „Cześć” mijając się na klatce, to horrory wydawnictwa Amber sprawiły, że w ciągu kilku następnych lat przegadaliśmy wspólnie setki godzin. On kupował „Mastertony”, a ja – powieści Jamesa Herberta. Wymienialiśmy się nimi i dyskutowaliśmy, która z nich jest najlepsza. Oczywiście miałem już wtedy za sobą wiele najprawdziwszych książkowych ekscytacji: Karolem Mayem, Wiesławem Wernicem, Juliuszem Verne’em – ale te naładowane emocjami rozmowy to było coś zupełnie nowego. Tak jakby dopiero o horrorze DAŁO SIĘ w ten sposób rozmawiać! I myślę, że coś w tym jest: bo choć w przygodowe powieści Verne’a też wnikałem bez reszty, to nie było tam tego rodzaju szokujących scen czy opisów, które chciałoby się od razu z kimś obgadać, choćby po to, żeby dowiedzieć się, jak inna osoba na nie zareagowała i co ją przeraziło najbardziej. A w przypadku tych pierwszych książek Mastertona – a potem również Herberta, Kinga, F. Paula Wilsona czy Guya N. Smitha – żeby rozpocząć gorącą dyskusję wystarczyło zerknąć na samą okładkę!

Te wczesne powieści Mastertona – MANITOU, ZEMSTA MANITOU czy WYKLĘTY – wciąż należą do moich ulubionych horrorów. Rozczarował mnie DŻINN, a potem jeszcze bardziej TENGU – ale nawet jeśli nie wszystkie książki autora trzymały poziom, to zawsze można było mieć nadzieję, że kolejna znów będzie świetna. I myślę, że to jeden z sekretów jego sukcesu: pisał tych powieści tyle, że dość łatwo przełykało się te słabsze. Dla mnie mocnymi punktami jego późniejszej twórczości były zwłaszcza zbiory opowiadań (uwielbiam na przykład FESTIWAL STRACHU) i pierwsze tomy cyklu ROOK. Nie zdążyłem się jeszcze przekonać do mastertonowych thrillerów czy powieści historycznych, ani do najnowszej serii horrorów zapoczątkowanej WIRUSEM. Z kolei jego poradniki łóżkowe czytałem jako nastolatek głównie po to, żeby pośmiać się z grubo ciosanych tłumaczeń wszystkich tych barwnych określeń części intymnych, którymi autor tak lubił sobie pożonglować. Co wcale nie znaczy, że te poradniki są bezużyteczne. Myślę, że Masterton naprawdę dobrze orientuje się w temacie, a śmiałe sceny seksu, jakie zamieszcza w swoich horrorach, to kolejna przyczyna szalonej popularności tego autora w naszym kraju. Takiej literatury po prostu wcześniej u nas brakowało.

Kiedy kilkanaście lat temu zabrałem się za przeprowadzanie wywiadów z twórcami horroru dla nieodżałowanego portalu Horror Online, Mastertona przepytałem jako jednego z pierwszych. Zaimponował mi luźnym podejściem do życia, pisarskiego fachu i do siebie samego. A przy tym zasypał mnie takimi newsami na temat nadchodzących ekranizacji swoich opowiadań i powieści, że postanowiłem podzielić się nimi również z anglojęzyczną stroną Internetu. Część wywiadu dotyczącą planowanych filmów opartych na prozie Mastertona spisałem więc po angielsku i przesłałem do Fangorii. Wkrótce potem można go było przeczytać na stronie pisma, a ja ku swojemu zdziwieniu zainkasowałem swój pierwszy amerykański czek; zdziwienie wynikało stąd, że śląc maila do Fangorii byłem pewny, że podrzucam im tekst za darmo, jak wszędzie do tej pory. Zdaje się, że były jakieś problemy z wypłaceniem tych pieniędzy w którymkolwiek z polskich banków (w przeliczeniu na złotówki było to chyba ok. 150 zł) – ale tak czy inaczej po raz pierwszy w życiu zarobiłem wtedy coś na horrorze. Dzięki Mastertonowi.

News o Mastertonie na Fangorii

Warto dodać, że informacje, które wylądowały na stronie internetowej Fangorii okazały się w znakomitej większości niespełnionymi marzeniami – i pisarza, i jego fanów, i zaangażowanych w tę sprawę twórców filmów grozy. Było tam o tym, że jeden z odcinków drugiego sezonu MISTRZÓW HORRORU oparty będzie na opowiadaniu ANTY-MIKOŁAJ i o tym, że przygotowywane są ekranizacje RYTUAŁU, WYKLĘTEGO oraz WIZERUNKU ZŁA (o tym wszystkim mówił mi w wywiadzie Masterton), a na koniec wyrażałem już zupełnie prywatną nadzieję, że skoro cykl MANITOU doczekał się właśnie czwartego tomu (KREW MANITOU), to może jakiś sprytny reżyser dostrzeże w nim wreszcie szansę na stworzenie serii horrorów w stylu KOSZMARU Z ULICY WIĄZÓW. Cóż, pomarzyć zawsze można.

Ale nawet jeśli przewidywania co do ekranizacji dzieł Mastertona zawarte w tym newsie okazały się zbyt optymistycznie, to czytelnicy Fangorii mogli przynajmniej zapoznać się ze specyficzną zachętą do obejrzenia filmu opartego na podstawie MANITOU. Cytując jednego z krytyków, Masterton przypomina tam, że „kto nie widział nagiej kobiety ostrzeliwującej laserami gulgoczącego potwora, ten nie odejdzie do grobu w pełni szczęśliwy”.

Później mój wywiad z Mastertonem w wersji anglojęzycznej trafił też – już w całości – do magazynu „Surreal”. A więc jakby było mało tego, że zarobiłem dzięki niemu pierwszą kasę za pisanie, to potem jeszcze podpięty pod jego nazwisko zadebiutowałem w druku. Jak tu nie czuć wdzięczności?

Magazyn „Surreal” z wywiadem z Mastertonem

Później wielokrotnie recenzowałem książki Mastertona dla Nowej Fantastyki czy Dzikiej Bandy, często wspominałem go też w różnych artykułach i nawet planowałem zamieścić jedno z jego opowiadań w kontynuacji zbioru „NAJLEPSZE HORRORY A.D. 2012”. We wrześniu 2012 r., korzystając z faktu, że pisarz przyjechał do Bielska-Białej na konwent Grojkon, spotkałem się z Mastertonem i właścicielem wydawnictwa Polonsky, Romkiem Ociepą, żeby omówić tę kwestię – i wydawało się, że jedynym problemem będzie wybranie jednego z wielu świetnych opowiadań, które miałoby trafić do kolejnego tomu. Niestety, podobnie jak wszystkie te planowane ekranizacje powieści autora, którymi tak się podniecałem na stronie Fangorii, nasza antologia z tekstem Mastertona nigdy nie ujrzała światła dziennego.

Pisarz nie zniknął jednak z mojego celownika. Wciąż śledzę jego twórczość, czekając na powieść lub zbiór opowiadań, które znów zetną mnie z nóg i uparcie wypatruję filmowych horrorów z jego nazwiskiem w napisach początkowych. A w mojej najnowszej książce przedstawiam MANITOU jako jedną z najważniejszych powieści grozy na świecie. I zupełnie nie interesuje mnie to, że niektórzy krytycy mają jego debiutancki horror za dzieło zbyt mało ambitne, żeby traktować je poważnie. Uważam, że horror powinien przede wszystkim wciągać, chwytać za gardło i włazić pod skórę. A „Manitou” wzorowo spełnia wszystkie te warunki.

Bartłomiej Paszylk

Piąta edycja konkursu W WIĘZIENIU PISANE zapowiedziana!

To już oficjalne: Marcin Dymalski ze stowarzyszenia Aglomeracja Wrocławska potwierdził, że odbędzie się piąta edycja konkursu dla osadzonych w zakładach karnych – W WIĘZIENIU PISANE imienia Grahama Mastertona.

Graham liczy, że tym razem uda mu się przyjechać do Polski jesienią i osobiście wręczyć nagrody w Zakładzie Karnym w Wołowie. Masterton jest wdzięczny za ogromne wsparcie nie tylko Marcinowi Dymalskiemu, ale także Henrykowi Chominowi – naczelnikowi placówki w Wołowie oraz Joannie Opiat-Bojarskiej, pisarce, która pomaga Brytyjczykowi wyselekcjonować najlepsze zgłoszone opowiadania.

Więcej informacji pojawi się wkrótce.

Logo W WIĘZIENIU PISANE

Robert Ziębiński o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako dwunasty na pytania odpowiedział Robert Ziębiński – pisarz, dziennikarz i publicysta. Pracował między innymi w Newsweeku, był redaktorem naczelnym Playboya, pisywał dla Gazety Wyborczej czy Rzeczpospolitej. Autor dwóch książek o Stephenie Kingu, a także powieści takich jak „Furia” czy „Dzień wagarowicza”. Niedawno ukazała się książka „Porno. Jak oni to robią?”, zbierająca wywiady Roberta Ziębińskiego z przedstawicielami branży erotycznej.

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Nie pamiętam, która była pierwsza, ale za to doskonale pamiętam jak pierwszy raz czytałem WYKLĘTEGO. Musiałem mieć około trzynastu lat, może czternastu. Była zima, wypożyczyłem tę powieść z biblioteki i czytałem ją w weekend podczas śnieżycy. Za oknem śnieg i odgłosy, jakie wydawał drewniany dach szopy, który coraz mocniej uginał się pod ciężarem białego puchu. Pamiętam jak czytałem o skrzypiącej huśtawce i przechodziły mnie autentyczne ciarki. Tak chyba zadziałała na mnie tylko ta powieść Mastertona.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Paradoks polega na tym, że do tej pory nie, ale teraz uznałem, że spróbuje iść pewną ścieżką, którą wyznaczył w ZWIERCIADLE PIEKIEŁ i inspirując się tą powieścią zrobić coś swojego. Za wcześnie, żeby mówić co, ale rodzi się to i będzie trochę właśnie w hołdzie autorowi.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

To trochę pytanie z cyklu – czy wracać do filmów, które kochało się jako dziecko… Obejrzałem PACO: MASZYNA DO ZABIJANIA jak miałem lat dziewięć i byłem zakochany, kiedy obejrzałem go jak miałem lat czterdzieści, zobaczyłem że to kalka kalek. Ale i tak ją lubię. Niedawno wróciłem do WYKLĘTEGO i mnie zabolał. Głównie przez działania głównego bohatera, który jest kompletnym kretynem. Co nie zmienia faktu, że dalej tę powieść lubię.

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Warsztat i jeszcze raz warsztat. Masterton jest sprawnym rzemieślnikiem, a takich czyta się najprzyjemniej.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Huśtawka z WYKLĘTEGO, o której już wspominałem. Ale chyba najbardziej lubię motyw filmu, który doprowadza na skraj rozpaczy w ZWIERCIADLE PIEKIEŁ – cudowny. Cały ten pomysł, żeby stworzyć film, który działa właśnie tak – czyli wyrywa serce ze smutku – jest doskonały. Poza tym uważam, że znienawidzony przez wielu motyw komputera w MANITOU jest znakomity, bo wyprzedzający swój czas.

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

Z Grahamem spotkałem się raptem dwa razy w życiu, zawsze na wywiadzie. I oba wspominam bardzo miło. Pamiętam, jak był zaskoczony, gdy zamiast pytać go o horrory rozmawialiśmy o jego współpracy z Williamem S. Burroughsem – w końcu wspólnie napisali powieść, a jako dziecko bitników musiałem wysłuchać wszystkiego, co miał o tym do opowiedzenia.

Robert Ziębiński (fot. Adam Tuchliński)

THE COVEN nareszcie w Polsce!

Na ten moment czekaliśmy ponad 3 lata. Nareszcie możemy potwierdzić, że Wydawnictwo Albatros wyda w Polsce ostatni brakujący na polskim rynku horror Mastertona – THE COVEN. Przypomnijmy, że jest to kontynuacja powieści SZKARŁATNA WDOWA z 2015 roku. Książka ukaże się prawdopodobnie w 2022 roku. Czekacie? A może czytaliście już zagraniczne wydanie?

okładka oryginalnego wydania The Coven

 

Graham ukończył nowy horror – zarys fabuły THE SOUL STEALER!

Jeśli oglądaliście z uwagą wczorajsze spotkanie online z Grahamem Mastertonem, organizowane przez Empik i Wydawnictwo Albatros, z pewnością nie uszło Waszej uwadze, że autor mówił w nim o bohaterach swojej najnowszej powieści, którą właśnie ukończył.

Ujawniamy więc jej tytuł oraz zarys fabuły: przed Wami THE SOUL STEALER!

Trinity Fox jest 23-letnią sprzątaczką. Musi zajmować się swoim ojcem-alkoholikiem, nastoletnią siostrą Rosie i młodziutkim bratem Buddym. Pewnego dnia dostaje pilny telefon od dawnej koleżanki ze szkoły – Margo – która chce się spotkać z Trinity w pobliskim barze. Kiedy ta przybywa na miejsce odkrywa, że Margo stanęła w płomieniach w toalecie.

Na miejscu zbrodni Trinity spotyka byłego policjanta w średnim wieku, który stracił pracę po tym, jak doniósł na swoim przełożonych przyjmujących łapówki. Nazywa się Nemo Frisby.

Trinity i Nemo łączą siły, żeby dowiedzieć się, kto zamordował Margo. W końcu odkrywają, że została zabita na polecenie Johna Dangerfielda, wpływowego hollywoodzkiego producenta. Kusi on młode kobiety by przychodziły do jego domu, obiecując rolę w filmie lub serialu, ale potrzebuje ich… do czegoś innego. John odkrył indiańskiego demona, który wysysa dusze młodych kobiet.

THE SOUL STEALER oznacza dosłownie ZŁODZIEJ DUSZ. Jak pamiętamy, mamy już na polskim rynku książkę Grahama o takim tytule – siódma cześć cyklu ROOK, (w oryginale DEMON’S DOOR), została wydana przez Albatros właśnie jako ZŁODZIEJ DUSZ. Ktokolwiek zostanie polskim wydawcą najnowszej książki, będzie musiał zapewne znaleźć alternatywne rozwiązanie.

THE SOUL STEALER jest połączeniem kryminału i horroru z domieszką indiańskiej magii – czyli czymś, w czym Masterton czuje się fenomenalnie od lat 70.

Łukasz Radecki o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako jedenasty na pytania odpowiedział Łukasz Radecki – pisarz z Malborka, nauczyciel, prozaik, recenzent, publicysta i muzyk. Szczególnie związany z gatunkiem horroru oraz science-fiction. Były zastępca redaktora naczelnego portalu Horror Online. Publikował opowiadania w wielu magazynach, antologiach i e-zinach. Współpracował m.in. z Kazimierzem Kyrczem Jrem (zbiór opowiadań LEK NA LĘK), Robertem Cichowlasem (zbiór PRADAWNE ZŁO czy powieść MIASTECZKO oraz cykl ZOMBIE.pl), Autor m.in. książek BÓG HORROR OJCZYZNA oraz bajek i powieści dla młodzieży jak JOTKA ŁOWCA SMOKÓW czy WOJNA BOGÓW).

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Nie będę w żaden sposób oryginalny, był to oczywiście MANITOU z wydawnictwa Amber. Miałem wtedy dziesięć, góra jedenaście lat. Spędzałem dużo czasu u babci, u której mieszkał jeszcze mój wujek. I często, kiedy go nie było, buszowałem w jego książkach, głównie szukając albumów o dinozaurach. Tutaj moją uwagę najpierw przykuła niesamowita na tamte czasy okładka, a jak przeczytałem opis, to nie było wyjścia. Musiałem ją przeczytać. I tak przez kilka kolejnych dni potajemnie czytałem, pewnie z wypiekami na twarzy. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie poszczególne sceny. Musisz uwzględnić, że to był pierwszy horror, z jakim zetknąłem się w życiu. Zostawił piętno na zawsze. Z zabawnych sytuacji pamiętam, jak kiedyś odwiedziliśmy restaurację Krzysztofa Azarewicza, który podsunął Mastertonowi do podpisania właśnie to wydanie MANITOU i wspomniał, że to jego pierwsza książka Grahama, na co ten przewrócił oczami i westchnął – „jak chyba każdego w Polsce”.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Trudno mi powiedzieć, ale jeśli ktoś tak uważa, to pewnie ma rację. Nie da się uniknąć wpływu kogoś, kogo książki czytało się z takim zainteresowaniem przez lata. Ba, dalej tak jest. A przeczytałem w zasadzie wszystko, co wyszło po polsku, plus nieprzetłumaczone do dziś CORROBOREE. Uważam, że nie tylko napisał wiele dobrych horrorów, ale jest znakomity w powieściach historycznych i jeszcze lepszy w thrillerach. Dał mi też prywatnie wiele rad, z których zdarzyło mi się korzystać, więc nie wiem, czy to kwestia wpływu, ale na pewno sporo mu zawdzięczam.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

Jak wspominałem, czytam regularnie, staram się być na bieżąco. Niestety, chociaż mam wszystkie książki na półce, nie mam czasu, żeby do nich wracać. Czasem tylko, raz na parę lat, robię sobie mały maraton wracając do tych ulubionych, albo po prostu najlepiej zapamiętanych – MANITOU, TENGU, WYKLĘTEGO, BEZSENNYCH, ZAKLĘTYCH…

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Przede wszystkim ogromna pracowitość. To facet, który cały czas pisze. Codziennie. Może teraz trochę zwolnił, ale on naprawdę cholernie ciężko zapracował na wszystko, co osiągnął. Ma mnóstwo oryginalnych, często też i szalonych pomysłów, których nie boi się realizować. Do tego to jest po prostu bestia medialna. On uwielbia swoich fanów, wywiady, konwenty. To prawdziwy showman. Byłem na kilku spotkaniach, jedno prowadziłem, w sumie niepotrzebnie, bo Graham sam nad wszystkim świetnie panuje. I ludzie to doceniają. U niego nie ma opcji, żebyś po spotkaniu nie dostał podpisu, czy żeby odmówił ci zdjęcia. On szanuje swoich czytelników, a oni się za to odwdzięczają. Każdy czuje się ważny. Pamiętam, że poznałem go w specyficznych okolicznościach, na niezbyt udanym konwencie, którego nazwy nie będę przytaczał. Faktem jest, że Graham był tak wściekły, że stał pod hotelem i czekał na taksówkę, którą chciał polecieć na lotnisko. W tym czasie grupa ludzi, w tym Robert Cichowlas i Piotr Pocztarek starali się go namówić, żeby się uspokoił i został na kolejne dni. Graham odszedł na bok, kiedy reszta naradzała się, co robić. Na to wszedłem ja, przypadkiem, zupełnie nieświadomy rozgrywającego się dramatu i z obłędnym uśmiechem na twarzy, podjarany jak choinka na święta, podszedłem do wkurzonego Mastertona, przedstawiłem się i zacząłem opowiadać, jak go cenię, jakie to niesamowite, że właśnie go spotkałem i w ogóle czy zgodzi się zrobić ze mną zdjęcie. A on, chociaż wściekły jak osa, oczywiście się zgodził. I choć to moje pierwsze z nim zdjęcie wygląda okropnie (niedoświetlone, rozmazane), to chyba jest najbardziej wyjątkowym.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Och, całe mnóstwo. Oczywiście przede wszystkim Harry Erskine, choć raczej z pierwszych części sagi, niż późniejszych. Jim Rook, Katie Maquire, Bonie Winter, Sissy Sawyer to kolejni ulubieńcy. Nieszczególnie przepadam za Jerrym Pardoe i Dżamilą, ale paradoksalnie, bardzo lubię książki z cyklu o ich przygodach. A co do scen… Tego też jest całe mnóstwo… Wiadomo, że scena z palcem z RYTUAŁU, czy pierwsza napaść w TENGU… Wiele, naprawdę wiele scen… Graham po prostu umie bardzo plastycznie przedstawić swoje wizje i ja to po prostu widzę, przeżywam… Szczególnie, gdy są to sceny drastyczne, brutalne. To porusza tak, że tego się już z pamięci nie wyrzuci… Weź na przykład scenę napaści i gwałtu z TRANSU ŚMIERCI… Wstrząsająca i przerażająca. Poszczególne sceny z BEZSENNYCH – mieszkałem kiedyś na poddaszu, gdzie tapeta na ścianie odkształciła się tak, że wyglądało, jakby ktoś się za nią ukrywał. To pobudzało wyobraźnię… Otwierająca scena z CZARNEGO ANIOŁA! Sceny w szpitalu z MANITOU albo zagłady miast w DUCHU ZAGŁADY…. Mogę tak długo  Uwielbiam też przewrotne zakończenia – jak choćby w powieści NIEMY STRACH (znany też jako KOSZMAR – przyp. red.), czy zabawne jak w WIRUSIE. Dla równowagi – są też takie, które mnie drażnią – tu za przykład podaję KOSTNICĘ. To tak irytujące i amerykańskie zakończenie, że popsuło mi odbiór całej powieści. Graham żartował, że jeśli kiedyś będzie wznawiał tę książkę, to specjalnie dla mnie zmieni zakończenie

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

O, wbrew pozorom jest tego sporo, bo choć spotkałem się z Grahamem tylko kilka razy (będzie chyba sześć łącznie), to każde z tych spotkań było w jakiś sposób wyjątkowe. Wiem, brzmię jak fanboy, ale to jest po prostu świetny i zabawny facet. Muszę wspomnieć o tym w Krakowie, gdzie po raz pierwszy przeprowadziłem z nim wywiad (mieliśmy na to aż dwie godziny!), a zdjęcia robiła moja żona. To było więcej niż spełnienie marzeń. Ale najbardziej wyjątkowy był dzień, w którym zostałem wyznaczony przez Agatę Wiśniewską z Albatrosa do odebrania Grahama z lotniska i zorganizowania mu czasu w Gdańsku podczas festiwalu Apostrof bodajże. Sam fakt, że woziłem go po Trójmieście swoim prywatnym autem (oczywiście korzystałem z GPSa, a rączka trzymająca telefon cały czas odklejała się od szyby i co jakiś czas łapałem ją w locie, co tak irytowało Grahama, że obiecał, że przy następnej okazji kupi mi działającą), zabrałem go do wegeteriańskiej (!) restauracji Krzysztofa Azarewicza (dla niezorientowanych – Graham jest wybitnie mięsożerny – a jednak kuchnię Many 68 docenił), a potem siedziałem z nim wieczorem w jakiejś kawiarni nad Motławą – ja z kawą, on z winem i po prostu sobie gawędziliśmy… Nie tylko o książkach, ale tak po prostu – o życiu, dzieciach, byciu ojcem… Niezwykłe chwile. Bardzo liczę, że jeszcze kiedyś nadarzy się okazja do kolejnego spotkania. I z tego miejsca dziękuję Piotrowi Pocztarkowi i Agacie Wiśniewskiej za to, że umożliwili poprzednie. Pozdrawiam!

Łukasz Radecki i Graham Masterton