Felieton o opowiadaniach i krótki tekst PORTRET JENNIE

O ZGROZO
KRÓTKIE OSTRE WSTRZĄSY
GRAHAM MASTERTON

Horrory zacząłem pisać mając 10 lat, pod silnym wpływem Edgara Allana Poe i historii takich jak Beczka Amontillado, w której to nieszczęsny fircyk zwany Fortunato zostaje zamurowany w piwnicy na wino swojego przyjaciela czy Żabi skoczek, w której zły karzeł przebiera ośmiu dworzan w stroje orangutanów, skuwa ich łańcuchem, a następnie wciąga pod sufit sali bankietowej i podpala. Byłem diabolicznym małym chłopcem.
Pomiędzy 10 a 17 rokiem życia napisałem dosłownie dziesiątki historii – chociaż część z nich nie miała więcej niż dwie czy trzy strony – a potem czytałem je na głos kolegom w szkole. W jednej z nich, noszącej tytuł Sophonisba, mściwy mąż dokonuje zemsty na swojej niewiernej żonie, gotując ją żywcem i używając jej kości do udekorowania frontu domu. W innej, mężczyzna budzi się rankiem tylko po to by odkryć, że czas się cofa, a on wciąż młodnieje w zastraszającym tempie, dopóki znów nie staje się dzieckiem, a potem jajeczkiem i spermą.
Pisanie opowiadań jest świetną praktyką, jeśli ma się ambicję zostać pisarzem. W stosunkowo niewielu słowach trzeba wykreować wiarygodnych bohaterów, przekonujące tło i fabułę, która albo ma zaskakujący zwrot fabularny, albo zostawia czytelników z niespodziewanym wnioskiem. Oczywiście w krótki opowiadaniu z gatunku horroru, protagonista musi zmierzyć się z przerażającym i szokującym przeznaczeniem – tak niezwykłym, że na samą myśl o nim czytelnicy będą wzdrygać się do końca życia.
Przez te wszystkie lata wciąż pisałem krótkie opowiadania aby wyrazić pomysły, które nie są tak złożone, by usprawiedliwić napisanie o nich całej książki, ale jednocześnie są intrygujące i potrafią dostarczyć dobrej zabawy. Opublikowałem pięć zbiorów – Dwa tygodnie strachu, Czternaście obliczy strachu, Uciec przed koszmarem, Okruchy strachu i Festiwal strachu.
Ze względu na ich prostotę, opowiadania łatwo przenieść na ekran. Kilka z moich krótkich tekstów zostało przerobionych na potrzeby serialu telewizyjnego produkcji Tony Scott The Hunger. Sekretna księga Shih-Tan, w której chińskiego szefa kuchni poszukującego zakazanej księgi kucharskiej, zawierającej przepisy na dania z ludzkiego mięsa, zagrał Jason Scott Lee. Anais, w której samotny artysta rysuje nimfomankę, która ożywa… podobnie jak jej wściekły i morderczy chłopak. Anty-Mikołaj został kupiony do nowego, amerykańskiego serialu Masters of horror (ostatecznie odcinek nie został zrealizowany). Opowiadanie zawierało historię „prawdziego” Świętego Mikołaja, który w Święta włamuje się przez dach i odcina dzieciom głowy. Kiedy usłyszysz świąteczne dzwoneczki… ratuj się kto może!
Jednym z powodów dla których opowiadania dobrze sprawdzają się w telewizji (a czasem nawet w filmach pełnometrażowych) jest właśnie to, że musza być proste i mieć dobrą, przejrzystą strukturę. W powieści masz mnóstwo czasu i przestrzeni by wykreować bohaterów i przedstawić swoje pomysły, a jeśli pozwolisz sobie trochę na lanie wody, to nic się nie stanie. W mojej powieści Pogromca wampirów mogłem wyjaśnić fascynującą historię wampirów z Rumunii, czego nie miałbym okazji zrobić w opowiadaniu.
Opowiadania wybaczają znacznie mniej niż powieści. Styl musi być dokładny i ostry, każde słowo musi coś znaczyć, a pomysł musi mieć odpowiedni wydźwięk. Dosłownie, to bardziej wymagające niż pisanie powieści. I bardziej pokazuje silne i słabe strony pisarza.
Wiele moich opowiadań przerobiono również na komiksy – te erotyczne przez Verotik, amerykańskiego wydawnictwo Glenna Danziga (muzyka heavymetalowego, założyciela takich zespołów jak Misfits czy Samhain and Danzig.  Piętnaście opowiadań (w tym przepięknie narysowaną Anais) wykorzystano na potrzeby zbioru Piekelne wizje, stworzonego przez różnych, utalentowanych polskich artystów. Zbiór wydała we Wrocławiu Mandragora pod redakcją Przemka Wróbla.
Czasem używam opowiadań by przetestować granicę akceptowalności i dobrego smaku. Jako były redaktor magazynów Penthouse i Forum nadal interesuje mnie wolne wyrażanie tematów związanych z seksem, a krótkie teksty są metodą na wypróbowanie ekstremalnych pomysłów i sprawdzenie, jak daleko może posunąć się pisarz. W końcu nikt nie chce spędzić sześć czy siedem miesięcy nad powieścią, która nie zostanie wydana bo jest zbyt szokująca.
Czasem zdarza mi się przegiąć i posunąć się za daleko. Moje opowiadanie Eric Pasztet zostało opublikowane w pierwszym numerze nowego, brytyjskiego magazynu o horrorach Frighteners, co spowodowało zabronienie jego sprzedaży w jednej z największych księgarni (i upadek magazynu). Młody Eric był okropnym, małym kanibalem, który lubił wieszać dziewczyny na hakach i zjadać ich wnętrzności, kiedy jeszcze żyły.
Posocznica to kolejny tekst, który zbliża się do granicy akceptowalności. Młoda para kocha się tak bardzo, że jest gotowa na wszystko by pokazać sobie jak bardzo się uwielbia… i mam na myśli naprawdę wszystko. Posocznica została wydana w Ameryce przez Cemetery Dance Publishers, w specjalnym tomiku z czarną, złowieszczą okładką. Nie zdradzę zakończenia, możecie przeczytać je sami w antologii Festiwal strachu.
Jeśli widzisz siebie jako autora horrorów, staraj się pisać tak wiele opowiadań jak tylko się da. To nie tylko nieoceniona pomoc w wygładzeniu pisarskich umiejętności, ale też szybki sposób na poznanie reakcji przyjaciół i rodziny. Jeśli to zajmie pięć czy dziesięć minut, ludzie zgodzą się przeczytać wasze opowiadanie i podzielić swoją opinią na jego temat. Ale nie załamujcie się, jeśli czytelnicy będą krytyczni. Moi redaktorzy cały czas proszą mnie o zmiany, a ja chętnie je wprowadzam. Takie życie profesjonalnego pisarza.
Kiedy starasz się wymyślić pomysł na opowiadania, wybierz tło, które jest wiarygodne i niespecjalnie się wyróżniające – może twoją ulicę albo miasto w którym mieszkasz. Pisz o zwykłych ludziach, z którymi czytelnicy będą mogli się utożsamić. Ale niech ich przeznaczenie będzie tak oryginalne i zaskakujące, jak tylko się da.
Typowym przykładem tej techniki jest moje opowiadanie Burgery z Calais, w którym samochód naszego bohatera psuje się w małym, nudnym miasteczku w Ameryce. Aby zapłacić za jego naprawę znajduje pracę – smaży hamburgery w restauracji typu fast-food. Odkrywa jednak, że hamburgery mają pewne niepokojące składniki…
Na zakończenie przedstawiam najkrótsze opowiadanie, jakie kiedykolwiek napisałem. Pojawiło się w kalendarzu na 2006 roku, wydanym przez British Fantasy Society. Poproszono mnie, by napisać horror maksymalnie na 100 słów! Sprawdźcie, czy sami dacie radę stworzyć coś o podobnej długości.

PORTRET JENNIE

Ściągnął płachtę ze sztalugi.
– Mój Boże – wydyszała.
To była ona, naga, z motylami tańczącymi wokół jej sutków.
– Wyjdź za mnie, Jennie, albo już nigdy więcej nie namaluje żadnego obrazu.
– Jesteś chory, John. Przecież wiesz, że wychodzę za Matta.
– Jennie…
Ale już jej nie było.
Przynajmniej nadal miał jej podobiznę. Ale zamierzał dotrzymać obietnicy. Obwiązał prawą dłoń nasączonymi terpentyną szmatami i zapalił zapałkę.
Krzycząc, wpadł na obraz, który również zajął się ogniem. Z płonącymi skrzydełkami motyle odleciały, ale gwałtownie spadły na ziemię, podobnie jak wszystkie marzenia.

Copyright © 2006 by Graham Masterton
Tłumaczenie: Piotr Pocztarek

FOREST OF FEAR ukończone. Graham rusza z nową powieścią!

Graham ukończył właśnie pracę nad powieścią FOREST OF FEAR, nowym horrorem, którego spora część osadzona jest w
Polsce, a dokładniej w Puszczy Kampinoskiej. W naszym kraju książkę opublikuje Wydawnictwo Rebis. Jedno jest pewna – polskich Czytelników czeka nie lada niespodzianka!

Jednocześnie w dniu dzisiejszym pisarz rozpoczął pracę nad nową powieścią katastroficzną pod tytułem DROUGHT. Z pomysłem na nękającą Stany Zjednoczone suszę autor żył już jakiś czas, jednak za jego realizację zabrał się w lipcu 2012 roku. Książkę wyda w Polsce Wydawnictwo Albatros, prawdopodobnie pod tytułem SUSZA.

Graham dziadkiem po raz trzeci!

Z dumą zawiadamiamy, że nasz ulubiony autor został dziadkiem już po raz trzeci! Tym razem Dan Masterton i jego towarzyszka życia Caroline sprowadzili na ten świat małego Samuela Thomasa. Prezentujemy zdjęcie dumnego dziadka, który ewidentnie ma diaboliczny plan zalania całej planety małymi Mastertonami!


Graham i Felicity w ogrodzie

Poniżej przedstawiamy fotografię Grahama i Felicity zrobioną niedawno w przydomowym ogrodzie. Wnuczka Grahama jest już przygotowana do swojego pierwszego urodzinowego przyjęcia. Wygląda na to, że jej wymarzonym prezentem byłyby…okulary dziadka!


STRAŻNICY PIEKŁA od 10 sierpnia w sprzedaży

Znamy datę reedycji powieści STRAŻNICY PIEKŁA. Wydawnictwo Albatros
opublikuje książkę już 10 sierpnia. Nowe wydanie otrzyma oczywiście nową szatę graficzną.
Książka będzie liczyć 352 strony, a oto projekt okładki:


MANITOU od dziś w sprzedaży

Przypominamy, że dziś do księgarń trafia wznowienie powieści MANITOU od Wydawnictwa Albatros, a jest to reedycja nie byle jaka. Oprócz nowej szaty graficznej, pasującej do pozostałych wydanych ostatnio książek, legendarny horror Grahama Mastertona doczekał się nowego przekładu. Dodatkowym smaczkiem jest także wstęp autorstwa Bernhardta J. Hurwooda, który bardzo przychylnie wypowiada się o słynnej powieści i jej autorze. Wznowienie liczy sobie 272 strony. Oto okładka i opis:

Jasnowidz Harry Erskine, szaman Śpiewająca Skała i Misquamacus, najokrutniejszy, najzłośliwszy z indiańskich demonów, pojawiający się we współczesnym świecie w przeróżnych wcieleniach, to bohaterowie cyklu książkowego Mastertona, porównywanego do takich klasyków literatury i filmu grozy, jak "Egzorcysta" i "Dziecko Rosemary". Obejmuje on powieści "Manitou", "Zemsta Manitou", "Duch Zagłady", "Krew Manitou" i "Armagedon".

Nowy Jork, czasy współczesne. Do świata żywych powraca po trzystu latach
duch największego indiańskiego szamana, Misquamacusa, by dokonać zemsty
za dusze swoich braci. Odrodzony w ciele młodej dziewczyny, Karen
Tandy, próbuje sprowadzić z przeciwnej strony bytu inne demony. nW
szpitalu na Manhattanie rozpętuje się walka tytanów, która może
pochłonąć całą ludzkość. W przerażających okolicznościach giną ludzie.
Jasnowidz Harry Erskine z pomocą indiańskiego szamana, Śpiewającej
Skały, podejmuje walkę ze starożytną magią i siłami nadprzyrodzonymi.

NIEWINNA KREW – znamy datę premiery

Znamy datę premiery powieści NIEWINNA KREW. Książka nakładem Wydawnictwa Replika ukaże się na rynku 24 lipca. Lekkiemu „podrasowaniu” uległa okładka, której ostateczną wersję prezentujemy poniżej. Prosimy zaglądać na naszą stronę, bowiem lada dzień zostanie ogłoszony całkiem niewinny konkurs, w którym do wygrania będą egzemplarze NIEWINNEJ KRWI.

Słoneczna Kalifornia. Uznany scenarzysta Frank Bell mieszka wraz z żoną i synem w Los Angeles, wiodąc szczęśliwe życie. Sielanka jednak nie trwa długo. Brutalny atak terrorystyczny odbiera mu jedyne dziecko – mały Danny ginie na skutek wybuchu bomby. Żona Franka obwinia męża o śmierć syna, a wkrótce potem Bell zaczyna widywać ducha chłopca. Spotyka też mężczyznę, który przeżył eksplozję…

Tymczasem w kraju dochodzi do kolejnych zamachów. Pada podejrzenie, że odpowiedzialna za nie jest organizacja o nazwie Dar Tariki Tariquat, dążąca do zniszczenia amerykańskiego przemysłu rozrywkowego. Tylko czy aby na pewno stoją za nią terroryści?

Niewinna krew to powieść, w której klasyczny thriller miesza się z opowieścią o duchach. Na kartach tej książki Graham Masterton po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem w rozpętywaniu prawdziwego piekła.

W OBRONIE ROGERA HERRINGSA – premierowe opowiadanie Grahama Mastertona!

Roger Herrings twierdził, że cudzołożył tylko wtedy, gdy miał zapewnioną odpowiednią jakość; ja po prostu jechałem na swoim rowerze Maltby Speedwind, tak szybko jak tylko mogłem z górki, albo na piechotę, kiedy napotkałem wzniesienie.
Lato było tak gorące, że drogi zamieniały się w likier, a dęby okrywała mgiełka rozmytego powietrza. Kiedy pedałowałem, aromat wysuszonej trawy nieoczekiwanie okręcał się wokół żywopłotów. Już pędzę! Na spotkanie! Z Panią Jessicą! Roland!
Której nigdy nie przerżnąłem. Szkoda gadać, mamrotałem.
A chętnie bym to zrobił.
Miałem 19 lat i niedawno zmarł mój ojciec. Spadł do otwartego włazu na statku płynącym z Argentyny i roztrzaskał czaszkę o czerwono-biało-niebieską płytę z mrożonym mięsem.
Nawet go kochałem, ale było to dla mnie tak wstydliwe, że mówiłem, że ubódł go byk, co zawsze sprawiało, że moi przyjaciele krzywili się z obrzydzenia zamiast rżeć ze śmiechu i musieli udawać, że chwilowo wstrząsnął nimi szok.
Sami widzicie.
Ciężko było mi odróżnić prawdę od fikcji. Mogłem sobie nawet wyobrazić ten tępy róg, przebijający się na siłę przez jego wnętrzności, niezdarnie i krwawo torujący sobie drogę przez miękki żołądek.
Który z chęcią przyjął tyle Guinnessa w pubie Hairy Beast, w ciepłe popołudnia, kiedy słońce przeświecało przez zakurzone, grawerowane szkło, upstrzone słomą buty skrzypiały, a głosy nuciły swą elegię. Dla mojego drogiego, zmarłego Taty.
I Roger Herrings, który miał przynajmniej 25 lat, ale nie był w wojsku dzięki kategorii 4F i teraz, latem 1947 roku, siedział leniwie w upale, z obnażoną, bladą, wypukłą klatką piersiową, wystawioną na świergoczące powietrze. Powiedział mi: „A potem była Judy. Brzoskwinka. Brzoskwinka. Żebyś ty ją widział. Gorąca, lepka jak marmolada, wszedłem do środka łatwo jak widły w kupę gnoju. Grrrmmmmffff”.
Brylantyna na jego krótkich, czarnych włosach aż się świeciła. I pomimo tego, że zawsze obecna nutka zawiści mówiła mi, że żadna dziewczyna podobna do Judy nie zniosłaby tych włosów, podskakujących i powiewających przed jej mięciutką twarzą, wiedziałem że to zrobił, bo kłamał tylko w kwestii picia.
Kiedy odjechałem na moim rowerze. Na moim Maltby Speedwindzie. Stojąc na pedałach, przerzucając swoją wagę ciała z jednego na drugi. Czułem się jak szkolny prawiczek.
I moje życie pełne samotnych grzechów rozciągało się za moimi plecami. Niech zstąpi na was i pozostanie na zawsze.
A teraz! Już pędzę! Na spotkanie! Z Panią Jessicą! Roland!
Niczym pułkownik lotnictwa Douglas Bader, beznogi as myślistwa spadający na Peenemünde w swoim Typhoonie Anioł Pięć do Anioła Dowódcy Anioł Pięć do Anioła Dowódcy, Bandyci na Dziewiątej. Wirujący Messerschmitt uwięziony w moich włosach: ah-ah-ah-ah-ah-ah-ah-ah-ah vvveeeeooooooooowwww karRROOOOOMMM.
Była tam. Jessica. Owiana delikatnymi falami popołudniowego lata, widziana przez toń mojej pamięci, Pani Jessica Roland. Ta z wystającym nosem, wysokim, okrągłym czołem i długimi, czarodziejskimi włosami, które falowały, osiadały, wznosiły się i płynęły dookoła niej, jak niespokojne wodorosty na odległym brzegu.
I małe, sterczące piersi, pod czerwoną, kraciastą bawełną.
I wielkie, krótkowzroczne, niebieskie oczy.
I godne polizania, patykowate nogi, z białymi skarpetkami do kostek. Siedemnastka. Żadna bomba jej nie dotknęła, żaden płonący samolot jej nie nękał, przeświecała przez śmierć mojego ojca jak promienne światło, unosząc się z zamglonych fal mojej pamięci, tak czysta i jeszcze czystsza, pompująca świat ciepłem, nadzieją i miłością. Do mnie. Na moim Maltby Speedwindzie.
Miała piegi. I nawyk marszczenia noska, który za każdym razem sprawiał, że rozpływałem się w kompletnym bezdechu.
– Zgrzałeś się – powiedziała.
– Tak. Jest upalnie, czyż nie?
Zsiadłem i zdjąłem spinacze, jak mężczyzna udający się do kościoła. Na wieki wieków. Poproszę o delikatny podkład na organach. Preludium Bacha w ges-dur.
Zostawiłem rower zabezpieczony kłódką i poszliśmy na spacer wzdłuż brzegu. Moja ręka pociła się wprost do jej dłoni.
– Podjęłam decyzję.
Powiedziała. A moje serce wyskoczyło z piersi i spłynęło do morza.
– Zdecydowałam więcej się z tobą nie spotykać.
– Och.
Jechałem i jechałem na Maltby Speedwindzie, z oddechem krzyczącym mi w gardle, mila za milą, po zjazdach, nachyleniach, zakątkach i zakrętach, mila za milą. Zatrzymałem się na szczycie nieznanego wzgórza, cichym, wilgotnym i obcym. Metaliczne chmury osadzone były jak brwi nad okrągłymi wzgórzami Wiltshire.
Telefon. Wciśnij guzik A.
-Jessica. To ja. Mogę się z tobą zobaczyć?
Powiedziałam ci. Zdecydowałam więcej się z tobą nie spotykać.
-Jessica, kocham cię.
-Ale ja nie kocham ciebie. Nic dobrego z tego nie będzie. Brnąć w to dalej to głupota.
-Nawet nie próbowałaś mnie pokochać.
-Nadal cię lubię, jako przyjaciela.
-I co mi z tego? Jessica, nie rozumiesz. Kocham cię.
Nagle miedziaki się skończyły i uciekła z linii telefonicznej, z tej brzemiennej w samotność budki, w której stałem zamknięty w czerwieni, mniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, jakby widziany z odległego samolotu, coraz dalej, dopóki nie stałem się całkowicie niewidoczny gołym okiem i trzeba by się wysilić, żeby zobaczyć mnie przez teleskop.
Płakałem przez chwilę, a potem miałem już 20 lat, a Bank otworzył przede mną swe drzwi. Była zima.
Siedziałem za ladą, odziany w brąz. Wysoki, pedantyczny zegar nadawał tempo mojemu popołudniu. Po mojej lewej szuflada pełna pieniędzy. I miarka po prawej, by móc je nabierać.
Tysiąc funtów w jednej szufladzie. W różnych nominałach. Białe, pomarszczone piątki, tak duże, że można by zawinąć w nie rybę. Zielone funty. Brązowe dziesiątki szylingów. Monety z krawędziami, o które można by odpalić zapałkę. Nic nie ukradłem.
Oszczędzałem z pensji. Odłożyłem już dziesięć funtów. A potem zabrałem je, wraz ze swoim dziewictwem, na West End. Na furmance mojego smutku, żeby wstawić się w deprawację.
-Przepraszam.
Podejrzliwe, młode oczy okopcone makijażem zwróciły się w moją stronę. Zimne popołudnie na Wardour Street, niebo jak skorodowana miedź. Kilka chłodnych kropel deszczu i człowiek pędzi jak Dracula pod czarnym parasolem i w płaszczu z kołnierzem.
– Co jest, doktorku?
– Bardzo przepraszam, mam nadzieję, że mnie źle nie zrozumiesz. Ale czy ty…
– Dwa funciaki dziesięć za numerek, piątka za całą noc.
Hmm. Taniej niż myślałem. Zostanie mi pięć funtów na nowe opony do roweru i może nawet na nowe siodełko.
-Eee. Tak. W porządku.
-Co? Dwa funciaki dziesięć za numerek, czy piątka za całą noc?
-Eee. Dwa funciaki dziesięć będzie w porządku.
Jessica zaprowadziła mnie do sadu. Z drzew spadały jabłka. Kleiła się do ziemi jak miód do kromki świeżego chleba, jej ramiona już się wyciągnęły, by objąć mnie swoją słodką pieszczotą, bryza owiewająca moją nagą erekcję i jej lędźwie złączyła nas, chociaż trzeba było jeszcze ponegocjować z jej skąpymi majteczkami, aż w końcu nastąpiły jęki i kwilenie, no i jej zęby przygryzły moje ucho.
-Stebbings widział cię wychodzącego z domu o podejrzanej reputacji.
-Przepraszam, sir?
-Stebbings widział cię opuszczającego teren prostytucji.
-Och.
Mogłem tylko gapić się na łańcuszek od zegarka, a nie na jego cętkowaną twarz, szeroką jak słońce, z białymi wąsami i przerażającymi oczyma, z których jedno mogło w każdej chwili zapaść się do środka i zniknąć na zawsze.
-Bank jest Bankiem moralności. Dopóki nie osiągniesz odpowiedniego wieku, odpowiadam przed twoimi rodzicami nie tylko za twoje dobro finansowe, ale też moralne. Muszę napisać do twojego ojca.
-Mój ojciec nie żyje, sir.
-Och.
-Został ugodzony przez byka, sir. I umarł.
-Przykro mi to słyszeć. W takim razie muszę napisać do twojej matki. Rozumiesz, nie chcę jej denerwować, ale musi się o tym dowiedzieć.
– Tak, sir, rozumiem.
– To dobrze. Możesz wracać do pracy.
Tego popołudnia wyjąłem z szuflady tysiąc funtów. Potem wyszedłem z Banku na ulicę. Następnie wróciłem i odłożyłem wszystko z powrotem na miejsce.
Później otrzymałem list od matki. Leżał na tej kłującej, frontowej wycieraczce. Przyszedł prosto do mojego domu, tego ze straszną tapetą i wiecznie unoszącym się zapachem smażonych jajek i zatęchłych genitaliów. List napisany pajęczym, bladoniebieskim pismem ogłaszał ekskomunikę. W imię ojca, syna i ducha świętego. Ty brudna kreaturo, co by o tobie pomyślał twój najdroższy ojciec. Ale mój ojciec był zbyt zajęty leżeniem na Bath Cemetery, zmiażdżony, z odciskiem zmrożonej polędwicy na swojej nie znającej uśmiechu twarzy.
W dół podmiejskich ulic na moim Maltby Speedwindzie. Srebrne latarnie wyrastały po obu stronach, tysiące metalowych erekcji zwiastujących! Nadejście! Mojego erotycznego ja!
I dziwna, pusta sekunda, kiedy osłabło we mnie życie i leżałem ze zdartymi kolanami na drodze, a koło od mojego roweru toczyło się gdzieś na boku, tik-tik-tik-tik.
Wszystko w porządku.
Tak. Tak myślę. Podarłem sobie spodnie.
Może wejdziesz na moment do środka. Przyłożę ci jodynę.
Tak tak dziękuję chyba wejdę. Czy mógłbym dostać filiżankę herbaty.
Oczywiście. Usiądź, a ja przyniosę.
Pułkownik lotnictwa Douglas Bader, ranny as powietrzny, leżący w niemieckim obozie dla więźniów wojennych, krew rozpryskująca się na podłodze. Ach, angielska świnia. Jesteś chory? Czego tu szukasz?
Co to za pokój. Ciepły. Z dużymi krzesłami, przykrytymi złotymi plecionkami. W rogu ciężki, orzechowy barek, pełen butelek ginu, szkockiej i brandy.
Wiejski pejzaż, z lśniącą powierzchnią pokrytą pęknięciami. Oryginalny.
Nagle kobieta wróciła z jodyną w brązowej, żebrowanej butelce, ręcznikiem i małą, emaliowaną miską wody.
-Podwiń nogawkę.
-W taki sposób?
-Tak. Matko, co za otarcie. Dobrze, że cię zobaczyłam. Przeleciałeś nad kierownicą.
Hmm. Haniebne, jak na syna mężczyzny ugodzonego przez byka.
Przykucnęła, przykładając kawałek poplamionej na pomarańczowo waty. Miała młodą twarz, może trzydziestoletnią, podobną do elfa, jakby jej praprababcia była niziołkiem.
Moje oczy ukradkiem zerkały na jej spódnicę, ciasno opinającą uda. A ujarzmione spojrzenie głębiej, na smukłe nogi, otulone brązowym nylonem i białe ciało podtrzymujące klips do pończoch. I wypukłość białych majteczek, wypełniona jakby masłem jeżynowym.
-A to co? – spytała nieoczekiwanie.
Wyrwała mnie z szoku, kładąc uspokajającą dłoń na moim twardym narzędziu w spodniach.
– Co to spowodowało?
Kiedy tak siedziałem jak dziwny inwalida, z jedną nogawką podniesioną niczym u początkującego masona, jej palce odpinały mój rozporek, a on uniósł się w tym drogim pokoju, nagi kawał mięsa, tak dobrze wypolerowany osprzęt! Mój kutas! Patrzcie! Oryginalny olej!
Ona, z jej wysoko podniesioną, bawełnianą sukienką, niczym kobieta w kąpieli u Lautreca, spragniona i rozkraczona nad moim krzesłem, szczepieni, na Boga, a moje prawdziwe dziewictwo utracone, nie przy grzmiącej symfonii, jak to sobie kiedyś wyobrażałem, a przy cichych, rozbawionych piskach dwóch ciał, szeptach i pomrukach osobliwego zachwytu.
I pędzę! Na moim Maltby Speedwindzie! Rydwan! Dzisiaj nie do Banku!
Ale na stację. Gdzie wsiadam. Do pociągu na zachód.
By stanąć na syczącym cmentarzu nad grobem mojego ojca.
Którego duch. Który jest mną.
Nareszcie zaliczył. 

Copyright © by Graham Masterton,1960s/2012

Tłumaczenie: Piotr Pocztarek

WHAT THE DARK DOES do odczytu

Jedno z najnowszych opowiadań Grahama Mastertona jest już dostępne do odczytu w wersji angielskiej. Tekst można znaleźć pod poniższym adresem:

http://www.thehorrorzine.com/Fiction/July2012/Masterton/GrahamMasterton.html

Tymczasem miejcie oczy otwarte, ponieważ lada chwila na naszej stronie pojawi się polska wersja innego opowiadania, z którym czytelnicy nie mieli jeszcze okazji się zapoznać: IN DEFENSE OF ROGER HERRINGS.

Okładka do NIEWINNEJ KRWI

Jako pierwsi prezentujemy okładkę do powieści NIEWINNA KREW Grahama Mastertona. Jej autorką jest Anna Damasiewicz. Powieść ukaże się nakładem Wydawnictwa Replika, a nasza strona obejmie nad nią patronat. O dokładnej dacie premiery książki poinformujemy Was w przyszłym tygodniu, miejcie więc oczy otwarte!

Niewinna krew