Porozmawiajmy o twoich najbardziej znanych powieściach, takich jak „Rytuał”, czy „Katie Maguire”. Te powieści prawie zostały sfilmowane. Mariano Baino miał nakręcić „Rytuał” i nagle zniknął, a projekt upadł.
Mariano Baino przez całe lata starał się doprowadzić do ekranizacji „Rytuału”. Projekt miał być sfinansowany przez włoską wytwórnię filmową. Wykupili prawa, zdjęcia miały się rozpocząć w Macedonii. Wybrali nawet miasto na dokładną lokalizację akcji. Wybrali obsadę. I nagle cisza. Mariano Baino nigdy więcej się nie odezwał. Dzwoniłem, pisałem. Zniknął z powierzchni ziemi. Myślę, że dopadła go klątwa Manitou. Byliśmy z nim na obiedzie, rozmawialiśmy o projekcie, był bardzo podekscytowany. Zachowywał się tak głośno, że prawie wyrzucili go z restauracji!
Może też spłonął na pył? Albo dopadł go karzeł z „Rytuału”?
Nie mam pojęcia. Ale to wielka szkoda, to taki entuzjastyczny i bardzo miły facet. Może skończyły się pieniądze na projekt, a on za bardzo się wstydził, by mi o tym powiedzieć? Jeśli chodzi o ekranizację „Katie Maguire” – Daniel Scotto już od 8 lat stara się doprowadzić do sfilmowania tej powieści. Wielokrotnie przerabiał scenariusz, stara się znaleźć źródło dofinansowania. To właśnie finanse są problemem, zwłaszcza w czasach kryzysu. Znam kilka osób, które bardzo chcą zrobić film na podstawie którejś z moich powieści. Francuska wytwórnia filmowa chce zekranizować „Koszmar”. Ciężko jednak zebrać budżet, grupę utalentowanych aktorów i znaleźć dystrybutora. Nadal czekamy…
Jeśli „Koszmar” miałby zostać sfilmowany, które z zakończeń byś wybrał? Mało kto wie, że ta powieść ma dwa różne zakończenia.
W jednym zakończeniu bohaterka zostaje brutalnie zastrzelona przez żądnego zemsty mężczyznę, a w drugim jedzie na wycieczkę rowerową ze swoją córką. Pozwoliłbym reżyserowi dokonać wyboru, który bardziej by mu odpowiadał. Wydawcy stwierdzili jednak, że chcą bardziej szokujące zakończenie. Wielu ludzi było bardzo niezadowolonych, ponieważ polubili tę bohaterkę, a ona zginęła. To tylko fikcja! Ale jeśli czytelnik integruje się z postacią tak, że wstrząsa nim jej śmierć, traktuję to jako komplement dla siebie.
Lubisz wybrać sobie legendę, mit, albo świetnie znaną historię i wywrócić ją do góry nogami, tworząc alternatywną, ale wiarygodną wersję wydarzeń. Czy zostały jeszcze jakieś historie, które chciałbyś przerobić na własne potrzeby?
Tak! Jest jedna historia, którą bardzo chciałbym wykorzystać. „Wyspa skarbów” Roberta Louisa Stevensona. Piraci! To wspaniała książka, pełna świetnych postaci, takich jak Długi John Silver, Billy Bones, ślepy Pew i cała reszta. Właściwie to pracuję nad powieścią, w której chce nadać zupełnie inne, ponadnaturalne wyjaśnienie tego, co działo się na Wyspie Skarbów. Opisanie tego będzie świetną zabawą. No i będę mógł cały czas mówić jak pirat! (śmiech)
Musisz mieć papugę, drewnianą nogę i hak!
Tu Graham postanowił opowiedzieć dowcip, który pozostawiam bez tłumaczenia:
Do you know why pirates are pirates?
Because they arrrrrrrrrr !
Szkoda, że nie mam kamery, nagrałbym to i wrzucił na Youtube (śmiech). Jesteś bardzo zabawny i dowcipny, a większość ludzi o tym nie wie. Nie zdają sobie sprawy, ponieważ w twoich książkach jest krew, przemoc, zło. Niektórzy twierdzą, że jesteś skrzywiony…
Graham Masterton : Ojej…
Wiescka : No przecież jest! (śmiech)
Graham Masterton : Jeśli spojrzysz na wszystkie książki jakie napisałem, stwierdzisz, że ludzie często reagują na krew i przemoc właśnie humorem. Często tak robimy. Jeśli jesteśmy naprawdę przerażeni, śmiejemy się. To naturalna reakcja.
Chciałem dopytać jeszcze o twoje opowiadania. Napisałeś „Wnikającego ducha”, który kontynuował wątki z serii „Manitou”. Napisałeś też „Burgery z Calais”, w których wystąpił znany z „Wojowników nocy” John Dauphin. Czy planujesz napisanie kolejnego opowiadania, który będzie sequelem którejś z twoich książek?
To możliwe. Opowiadania są bardzo intensywne, czasem ciężej napisać krótką historię, niż całą powieść. W książce masz możliwość rozwinięcia postaci, przedstawienia po kolei wynikających z siebie wydarzeń. Opowiadanie musi być oparte na solidnym pomyśle, bohaterowie muszą być wiarygodni, podobnie jak tło, a na dodatek zakończenie musi być zaskakujące. A wszystko to na 20 stronach! Jeśli teraz napiszę jakieś opowiadanie, nie będzie ono zawierać żadnej znanej czytelnikom postaci. John Dauphin powstał na potrzeby opowiadania „Burgery z Calais”, ponieważ bardzo podobała mi się ta postać, przetransferowałem ją do „Powrotu Wojowników Nocy”. To taki żart, chociaż niewiele osób go wyłapało.
Co jest najtrudniejszym aspektem pisania powieści? Czy konstrukcja osobowości bohatera, fabuła, czy tło? Który element sprawia najwięcej problemów?
Trudno powiedzieć. Żaden z tych elementów nie sprawia mi trudności, ponieważ kocham pisać. Uwielbiam konstruować bohaterów, opracowywać tło. W pracy pisarza bardzo przydaje się Internet. Jeśli będę pisał powieść, której fabuła toczy się w Indiach, mogę poprzez Google namierzyć ulicę i mieć jej natychmiastowy podgląd. Dzięki temu mogę tworzyć bardzo dokładne opisy – doskonale wiem, jak dane miejsce wygląda. To wszystko sprawia mi frajdę! W dwóch ostatnich moich powieściach możecie zaobserwować konflikty pomiędzy nastoletnimi chłopcami, a ich rodzicami. Sam mam trzech synów, więc moje osobiste doświadczenie bardzo mi się przydało przy konstruowaniu tych scen. Najtrudniejsza jest tak naprawdę praca fizyczna – siedzenie na krześle i stukanie w klawisze.
Zapomniałem wspomnieć, że jedna z moich koleżanek z redakcji Grabarza Polskiego prosiła, by przekazać Wam, że gdy zobaczyła Ciebie i Wiesckę na spotkaniu z fanami, rozmawiających, śmiejących się, będących zawsze i wszędzie razem, stwierdziła, że nie tylko powieści, ale również życie pisarza może być inspirujące. We dwoje przywracacie wiarę w instytucję zwaną małżeństwem, a to piękny komplement.
Graham Masterton : Dziękujemy, to bardzo miłe. Uwielbiamy ze sobą mieszkać. Jesteśmy razem przez 20 godzin dziennie, od 35 lat. Czasami siedzimy sobie w restauracji, spoglądamy na siebie i mówimy „Boże, jesteśmy jak stare małżeństwo”. (śmiech)
Wiescka : Niektóre małżeństwa idą do restauracji, siadają przy stoliku i … milczą. Zapada taka niezręczna cisza.
Graham Masterton : Totalna cisza. A my nie możemy się zamknąć. Oboje! Dlatego ciągle wpadamy w kłopoty. Tak było z tym facetem w barze we Wrocławiu. Temu co podrywał kobietę i drżała mu noga, a ja to skomentowałem.
A na spotkaniu we Wrocławiu powiedziałeś im, że to byłem ja! A oni w to uwierzyli. A potem powiedziałeś, że mnie kochasz.
To prawda, kocham Cię.
Ja Ciebie też kocham (śmiech).
Wieśka radziła, by sprawić, że fani będą się śmiać i dobrze bawić. Ludzie nie chcą słuchać mojego chrzanienia o legendach, czy tłach powieściowych.
Czy kiedykolwiek myślałeś o przejściu na pisarską emeryturę? Nie miałeś momentu, w którym stwierdziłeś, że masz dość, wyjeżdżasz się poopalać na Madagaskarze i nie wracasz do tworzenia książek?
Niektórzy autorzy przestają pisać. Uznają, że przekazali już wszystko, co mieli do powiedzenia. Ja nie mogę przestać. Zawsze są jakieś nowe pomysły, zawsze jest o czym pisać. Tak jak pomysł na przerobienie „Wyspy skarbów” przyszedł do mnie nocą, kiedy leżałem na łóżku. Mogę o tym napisać, albo nie, ale jest to interesująca koncepcja. W Polsce można znaleźć wiele inspiracji i pomysłów. Powstanie warszawskie to temat, który chciałbym w przyszłości poruszyć. Na razie napisałem książkę o Bazyliszku.
No dobrze, na koniec obietnica. Jeśli umieścisz akcję swojej nowej powieści w Polsce, musisz mi obiecać, że zostanę w niej zabity!
Piotr, zostaniesz zabity! Ale nie mogę obiecać, że i w tym przypadku policja nie dokona błędnej identyfikacji zwłok. To możesz nie być ty, a na przykład Robert Cichowlas, znaleziony w kuchni, zwęglony na popiół, albo uduszony kawałkiem kurczaka! (śmiech).
Dziękuję za wspaniale spędzony czas i za wywiad. Miło było znowu Was spotkać.
My również dziękujemy i pozdrawiamy!