Recenzja książki CZERWONY HOTEL

Na trzecią powieść o podstarzałej
hippisce ze zdolnościami do przepowiadania przyszłości z kart DeVane przyszło
nam poczekać cztery lata. Sissy Sawyer zmierzyła się już z dwoma brutalnymi
snajperami w „Złej przepowiedni”, a potem pokonała krwawego mordercę w „Czerwonej
masce”, po czym wyjechała na zasłużony odpoczynek. U Mastertona spokój nie trwa
jednak długo, tak więc Sissy powraca, a wraz z nią kolejny mściwy duch.

Sielankę bohaterki przerywa
pojawienie się jej przyrodniego siostrzeńca i jego dziewczyny. T-Yon, bo tak
jej na imię, miewa przerażające koszmary w których występuje także jej brat,
Everett. Dziewczynie śnią się kazirodcze stosunki płciowe i zakrwawione
wnętrzności. Bezsilna T-Yon, wiedząc, że Sissy jest wrażliwa na znaki, których
nie dostrzegają inni, postanawia prosić starszą panią o pomoc. W ruch
tradycyjnie idą niezastąpione karty DeVane, ale nawet one wydają się być nieco
kapryśne. Szybko staje się jasne, że coś złego ma wpływ na T-Yon i jej
koszmary. Coś, co ma swoje źródło w Czerwonym Hotelu w Baton Rouge, który
właśnie odrestaurował Everett. Okazuje się, że wprawdzie można odnowić budynek,
ale nie sposób wyplenić z niego tajemniczej i koszmarnej przeszłości. Duch
mściwej kobiety zbiera swoje krwawe żniwo, a w hotelu zaczynają dziać się
dziwne rzeczy. Co gorsza, przepełniona nienawiścią Vanessa Slider nie jest sama
– jej syn jest jak najbardziej realny i równie żądny krwi co mama. Jaką
tajemnicę skrywają i za co się mszczą? To czytelnik będzie już musiał odkryć
sam.

Przyznam, że nieco bałem się o „Czerwony
hotel”, gdyż ostatnie powieści Grahama Mastertona straciły nieco ze swojego
uroku. Z wiekiem i nowymi, niekoniecznie miłymi doświadczeniami życiowymi autor
jakby spoważniał i nie przejawia już takiej skłonności do opisywania szalonych,
krwawych perypetii bohaterów. Na szczęście trzecia część trylogii o Sissy
Sawyer potrafi zaspokoić czytelnika żądnego wrażeń, a to za sprawą zgrabnej i
przemyślanej, chociaż mało zaskakującej fabuły, a także nastrojowego klimatu,
który przecież zawsze powinien być integralną częścią pisanego horroru. Luizjana
to najwyraźniej dobre miejsce na osadzenie powieści grozy, a korytarze pełnego
sekretów hotelu idealnie nadają się na gościnne występy mściwych duchów.  

Zdecydowanym plusem „Czerwonego
hotelu” jest także rozwój bohaterki. Pamiętam, że jeszcze parę lat temu
narzekałem, że Sissy wprawdzie da się lubić, ale brak jej „pazura” i tego
czegoś, co przykułoby uwagę czytelnika. Tym razem Masterton lepiej dopracował
swoją bohaterkę, opracowując dla niej błyskotliwe uwagi i komentarze, a także
upokarzające sytuacje, w których możemy lepiej ją poznać i utożsamić się z nią.
Sissy powoli dołącza do grona sztandarowych bohaterów w twórczości Brytyjczyka,
a Harry Erskine i Jim Rook już robią dla niej miejsce w szeregu.

Książka jest stosunkowo
rozbudowana, ale nie jest przesadnie długa, nie obraziłbym się za kilka
dodatkowych rozdziałów, by zaspokoić swój niedosyt. Z drugiej jednak strony
autor tym razem jakby się nigdzie nie śpieszył, wydarzenia są logiczne,
wynikają jedne z drugich, tak więc powieść czyta się po prostu dobrze. Nie jest
to może ten sam drapieżny Masterton, którego pokochaliśmy za „Rytuał” czy „Wyklętego”,
ale nadal mamy tu do czynienia z doskonałym warsztatem pisarskim, kilkoma
krwawymi scenami i sprawnie zrealizowanym pomysłem. Tylko tej makabry jakoś
mało. Ale trudno, przecież „Muzyka z zaświatów” też nie zachlapała czytelnika
posoką, a była klimatyczną opowieścią o duchach. „Czerwony hotel” jest pod tym względem
nawet bardziej wypośrodkowany – dlatego jest bardzo dobrą lekturą, którą mogę z
czystym sumieniem polecić. Masterton jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2012

Liczba stron: 268

Format: 13,5 x 21,5

Ocena recenzenta: 8/10

Recenzja książki PANI FORTUNY

Po 27 latach od światowej
premiery książka „Pani Fortuny” trafiła wreszcie na polski rynek za sprawą
Wydawnictwa Książnica, które dołączyło do grona stałych wydawców książek
Grahama Mastertona, poczynając od odświeżenia „Dziewiczej podróży” a na kolejnych
planowanych wznowieniach i dodrukach historycznych sag kończąc. Jednak
najważniejsza dla polskich fanów z pewnością jest pozycja premierowa, której
wcześniej nie mieli okazji przeczytać. Czy warto było czekać tak długo?
Odpowiem z grubej rury bo i nie ma co owijać w bawełnę. „Pani fortuny” to obok
„Headlines” najlepsza pozycja Grahama w dziedzinie historycznych sag, jaką do
tej pory wydano w naszym kraju. Można też zaryzykować stwierdzenie, że to jedna
z najlepszych książek w całym jego dorobku.

Akcja powieści rozpoczyna się w
1901 roku w Edynburgu (mieście, w którym urodził się Graham). Poznajemy w nim siedemnastoletnią
Effie Watson, ambitną dziewczynę z patriarchalnej rodziny, na której czele stoi
apodyktyczny bakier Thomas Watson. Starsi bracia Effie, Dougal i Robert, którzy
chcą iść w ślady ojca i przejąć finansowe imperium, ciągle sprzeczają się na temat
tego, komu udzielać pożyczek, a komu nie. Jeden z braci jest raczej porywczy,
drugi bardziej lekkomyślny. W tym towarzystwie to właśnie Effie wydaje się mieć
największe predyspozycje do zostania bankierem, co wydaje się nie do pomyślenia
w czasach, gdzie kobieta miała jasno określoną rolę i na pewno nie było to
przeznaczenie do robienia interesów. Podobnie jak matka, bardzo zdominowana
przez Thomasa Watsona, młoda Effie stara się wyrwać spod skrzydeł mężczyzn,
żeby móc odnaleźć swoje własne ja.

Rodzinne napięcia doprowadzają do
rozdzielenia rodziny. Dougal wyjeżdża do Londynu i zabiera ze sobą Effie. Tam,
stając na czele Londyńskiego oddziału banku ojca, rodzeństwo zaczyna własnymi
rękoma budować swoją własną, bardzo bogatą przyszłość. Szybko okazuje się, że
Effie pomimo swojej płci, która w oczach wielu już na starcie ją dyskredytuje,
ma dryg do bankowości. Londyńska filia rośnie w siłę, podobnie jak Edynburska,
kierowana dalej przez Roberta. Chora nienawiść pomiędzy braćmi narasta, a Effie
również nie pozostaje dłużna. Zaczynają się pierwsze niesnaski, zwłaszcza, że
nadchodzi wojna, która sprzyja wprawdzie mnożeniu kapitału, ale niejednokrotnie
za zbyt dużą cenę. Wsparcie nieodpowiedniej strony konfliktu może prowadzić do
tragicznych skutków, a światowe banki zaczynają mieć realny wpływ na politykę i
przyszłość krajów, z których pochodzą.

Effie dorasta, zakochuje się,
uniezależnia od braci, chociaż w pewnym stopniu nadal jest zobligowana by z
nimi współpracować. W międzyczasie dochodzi do rodzinnej tragedii, która
niekoniecznie zacieśnia więzy Watsonów. To jednak nie koniec niespodzianek.
Effie zostaje miliarderką, wplątuje się jednak w sytuację bez wyjścia, a główne
role w dramacie odegra właściwie cała rodzina. Jedna tajemnica powoduje drugą,
jeszcze większą, by w końcu w tragicznym finale zebrać swoje dramatyczne żniwo.
Akcja przenosi się do Ameryki, gdzie sztucznie pompowany balon finansowego
imperium zaczyna pękać, doprowadzając nawet największych graczy do bankructwa.
Nie pomaga Robert, który po wielu latach postanawia dokonać na swojej rodzinie
strasznej zemsty i wplątuje ich w finansowy kryzys. Nie wszyscy wyjdą z niego
cało.

Masterton od początku do końca
perfekcyjnie prowadzi fabułę, nie pozwalając złapać oddechu. Chociaż „Pani
fortuny” opowiada o ponad osiemdziesięciu latach życia kobiety, która spełnia
swoje marzenia o zostaniu finansową potentatką, wplątując się w romanse z
niewłaściwymi mężczyznami i skandalizując nie tylko Europę ale i Amerykę, to
jednak ani nie nudzi, ani też nie zawiera zbyt dużych przeskoków w czasie,
zawierających jakiekolwiek fabularne luki. To misternie tkana opowieść o
potężnych ludziach, których namiętności i ambicje niszczą ich od środka,
prowadząc do tragicznych konsekwencji. Wątki obyczajowe mieszają się z
finansowymi, a Masterton wykazuje się niemałą znajomością tego tematu. Mroczne
sekrety, które wydawały się na początku ekscytującymi przygodami, trzymają
czytelnika w napięciu aż po ostatnią stronę. Masterton potrafi rozbawić,
wzruszyć, ale i niezwykle zaciekawić.

Nie sposób nie wspomnieć o kilku
drobnych mankamentach. Niestety, korekta wyraźnie się nie popisała, przez co
książka naszpikowana jest wręcz literówkami w nieznośnie dużych ilościach,
przynajmniej na początku. Można to wytłumaczyć tym, że premiera została
przyspieszona ze względu na przylot Grahama do Polski, jednak fakt jest faktem.
W dodruku błędy mają zniknąć. Pozostałe minusy raczej nie są warte odnotowania,
bo nie mają najmniejszego wpływu na odbiór książki. „Pani fortuny” to
arcydzieło, prawdziwa epopeja rodziny Watsonów, a także Graham Masterton w
najlepszym możliwym wydaniu. Zapomnijcie przez moment o horrorach Brytyjczyka,
jakby nigdy nie istniały i pozwólcie mu się zabrać w podróż do XX-wiecznej
Anglii i Ameryki, gdzie wraz z Effie przeżyjecie jedną z najbardziej
emocjonujących przygód, jakie widziała literatura obyczajowa. Nie pożałujecie
ani przez chwilę.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Książnica

Rok wydania: 2011

Liczba stron: 636

Format: 12,5 x 19,5

Ocena recenzenta: 10/10

Recenzja książki MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM po raz drugi

Graham Masterton na polskim rynku gości już od ponad dwudziestu lat, strasząc i dostarczając rozrywki kolejnym generacjom czytelników. Jedni znają go dobrze, inni słabo lub wręcz wcale o nim nie słyszeli. Utrwalił się powszechny obraz pisarza, który pisze dobre horrory, ale są i tacy, którzy wypaczają jego postać snując absurdalne wręcz historie o tym, że „Masterton to tylko seks i flaki”. Dobry seks i dobrze „przyrządzone” flaki mogą dostarczyć wielu wrażeń, co wie ten, kto rozumie, o czym pisze Brytyjczyk. 

Od chwili, gdy współautorzy oznajmili o projekcie napisania wraz z Grahamem książki, w kręgu fanów, a także ludzi, którzy na swojej czytelniczej drodze spotkali się z prozą Brytyjczyka rosło oczekiwanie i apetyt. Owa recenzja pisana jest z perspektywy człowieka, który ma już znaczącą część bibliografii tego autora za sobą. Czy zatem książka ta powinna w ogóle mnie czymś zaskoczyć? Otóż tak!

Pomimo faktu, że na prozie Mastertona skruszyłem parę zębów, to lektura tej pozycji dostarczyła mi wielkiej frajdy i satysfakcji. Książka zawiera wnikliwą analizę dorobku Mastertona, wyłożoną nam, czytelnikom, przez Piotra i Roberta w sposób przystępny i ciekawy. Poznajemy alfabet Mastertona, w którym to znajdujemy kompendium wiedzy na temat gatunków literackich, w których Graham się obraca a także omówienie przykładowych powieści czy opowiadań z jego bibliografii. Współautorzy nie szczędzą dobrych słów o Grahamie, gdyż na takie najzwyczajniej zasługuje. Jednak nikt nie jest doskonały, a Piotr i Robert dobrze o tym wiedzą. Zatem pojawia się również rozdział o tych słabszych powieściach czy o pewnych mankamentach jego pisarstwa. Ktoś mógłby zapytać po co pisać o mankamentach, czy książka ma zachęcać czy zniechęcać? Trzeba jednak być szczerym ze sobą i z czytelnikami, a tak mógłby powiedzieć tylko ignorant. A że autorzy rzetelnie i profesjonalnie podeszli do zagadnienia, stąd obecność owego rozdziału, w którym czytelnik może się dowiedzieć o pewnych wpadkach zdarzających się w powieściach Mastertona.

 Poza analizą twórczości Brytyjczyka w książce znajdziemy liczne perełki. Do takich należy niewątpliwie oryginalne zakończenie debiutanckiej powieści Mastertona z gatunku horroru, czyli „Manitou”. Które jest lepsze, to pozostawiam do oceny indywidualnej każdemu z czytelników. Poznajemy także niepublikowane u nas wiersze Grahama oraz opowiadania, które stanowią przyjemny przerywnik między kolejnymi rozdziałami pracy Roberta i Piotra. Z książki możemy dowiedzieć się masę ciekawych faktów i anegdot z życia prywatnego pisarza. Umożliwia nam to lektura wywiadu przeprowadzonego z Mastertonem, jego żoną Wiescką oraz synem Rolandem. Poznamy zasady, których Graham trzyma się podczas pisania książek oraz jego inną pasję, czyli gotowanie. Dla amatorów kuchni w książce znajdują się przepisy na potrawy polecane przez Mastertona.

Książka ta dla osób, które nie znały dotychczas Grahama Mastertona może stanowić ciekawostkę, bądź przyczynić się do rozpoczęcia przygody z tym pisarzem. Dla starych wyjadaczy stanowi niewątpliwie wisienkę na smakowitym torcie.

Autor recenzji:Artur Dorociński

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2011

Liczba stron: 432

Format: 14,5 x 20,5

Recenzja książki WŁADCY PRZESTWORZY

Rok 2011 był dla fanów twórczości Grahama Mastertona prawdziwym rajem na ziemi. Nie dość, że na polskim rynku pojawiały się nowe, dobre horrory, a światło dzienne ujrzała analityczno-biograficzna książka o autorze, to jeszcze Wydawnictwa zabrały się za przypomnienie Czytelnikom, że proza Brytyjczyka to także ambitne, wielowątkowe sagi historyczne. Do tego gatunku należy właśnie książka „Władcy przestworzy” z  1988 roku, która to za sprawą Wydawnictwa Albatros po raz pierwszy pojawia się w Polsce po ponad dwudziestu latach od premiery. To pierwsza tego rodzaju powieść Mastertona w ramach tego wydawnictwa. Z tej okazji wydawca postanowił zmienić szatę graficzną i format książki, co zaowocowało między innymi wydaniem jej ze skrzydełkami.

„Władcy przestworzy” to przedostatnia powieść z tego gatunku, którą stworzył Graham. Zdarzało mu się już pisać o dziewiczych rejsach luksusowych liniowców, budowaniu kolei żelaznej w USA czy gorączce diamentów w Afryce, tym razem powieść dotyczy pionierów Brytyjskiej awiacji. Jednak tylko w pewnym stopniu jest to książka o rozwoju przemysłu lotniczego – zasadniczo powieść ta traktuje o miłości, zdradzie, sprawiedliwości i zemście.

Bohaterami książki jest rodzina Lordów, która budowała swoją potęgę rozwijając angielską firmę produkującą samoloty. Herbert Lord, senior rodu, ginie jednak podczas lotu flagowym samolotem kompanii. Z pozoru przypadkowa śmierć okazuje się być w rzeczywistości powodowanym poczuciem winy samobójstwem. Trzej synowie Herberta – James, Richard i Michael – muszą szybko wydorośleć i przejąć firmę, którą tymczasowo po śmierci męża zarządza ich matka. Nie jest to łatwe, zwłaszcza że wszyscy trzej panowie są butni, kochliwi, ambitni i porywczy. James Lord, najstarszy z braci, to ambitny przystojniak, który szybko nawiązuje romanse z niewłaściwymi kobietami. Średni syn, Richard, jest najbardziej statecznym i zrównoważonym z braci i stara się iść w ślady ojca, nawet jeśli miałby pobłądzić. Michael, najmłodszy z ferajny, nie bardzo potrafi odnaleźć się w rodzinnej strukturze. Kiedy James nawiązuje romans z dziewczyną Michaela, a ten w porywie złości robi jej krzywdę, akcja zaczyna nabierać rumieńców, a drogi braci rozchodzą się, by za jakiś czas zetknąć się ponownie.

Akcja powieści rozgrywa się między 1923 a 1948 rokiem, na drodze Lordów staje więc II Wojna Światowa. James, który ma zupełnie inną wizję rozwoju firmy niż jego ojciec, wylatuje do Stanów Zjednoczonych by rozwinąć swoją własną linię lotniczą. Richard zostaje w Anglii by prowadzić rodzinną firmę, a Michael zostaje skazany na banicję w Australii za tragiczny skandal obyczajowy, który spowodował. Każdy z braci osobno buduje swoją przyszłość, jednak nie zawsze uczciwymi metodami, co nierzadko niesie ze sobą tragiczne konsekwencje. Żenią się, ale nie zawsze z miłości. Mają dzieci, niejednokrotnie jednak nie mogą odnaleźć szczęścia. Niemieckie i japońskie ataki na Anglię i Stany Zjednoczone nieodwołalnie kończą jednak pewną epokę, pozwalając braciom na małą rewolucję. Chociaż wszyscy wychodzą obronną ręką z wojennego kryzysu, a nawet udaje im się trochę wzbogacić, nie wiedzą, że najgorsze ma dopiero nadejść. Mroczny sekret z rodzinnej przeszłości powróci by ich dopaść, kiedy będą się tego najmniej spodziewali.

Czasy o których pisze Graham to z jednej strony nadal epoka ckliwej i restrykcyjnej obyczajowości. Chociaż są to tylko pozory – pod sztuczną powłoką konwenansów kryje się namiętność, pasja, zdrada i zbrodnia. Bohaterowie „Władców przestworzy” zdradzają się nawzajem z kim popadnie, kochają i odkochują się, a także popełniają niewyobrażalne grzechy, ponosząc konsekwencje, które trudno będzie im znieść. To czasy, w których trzeba uważać z kim uścisnąć dłoń, w kim się zakochać i z kim iść do łóżka. Lordowie, chociaż budzą sympatię, nie są ludźmi krystalicznie dobrymi i jednoznacznie uczciwymi. Fakt ten napędza powieść i świadczy o jej sile.

Saga rodziny Lordów to powieść, którą można wyraźnie podzielić na dwie części. Pierwsza połowa rozkręca się bardzo powoli, aczkolwiek od samego początku jest już bardzo ciekawie. Poznajemy bohaterów, ich namiętności i grzeszki, obserwujemy jak starają się odnaleźć po śmierci ojca. W drugiej połowie książki akcja niemiłosiernie przyśpiesza, rozdziały stają się wyraźnie krótsze, a przeskoki w czasie coraz większe. Zrozumiałym jest, że gdyby Graham nie zmienił tempa, powieść rozrosłaby się z prawie 600 do prawie 6000 stron, jednak przeskok jest dość wyraźny. Trudno to traktować jako wadę, w przeciwieństwie do zakończenia powieści, które chociaż jest bardzo dobre, to jednak mocno przewidywalne – już od połowy książki można domyślić się, jak zakończy się saga rodziny Lordów. Z drugiej strony, pozostałe wątki potrafią zaskoczyć i wciągnąć jak wir, więc nie ma co zawracać sobie głowy drobnostkami.

„Władcy przestworzy” to książka ze wszech miar godna polecenia. Pomimo drobnych wad jest ona porywająca, złożona, pełna skrajnych emocji i niejednoznacznie określonej moralności. To epicka saga, wobec której nie miałbym nic przeciwko, by nie przyspieszała tempa i miała nawet te 6000 stron. Każdy, kto lubi doskonały warsztat Mastertona, a nie przepada za horrorami, powinien zapoznać się z książką obowiązkowo. Pozostali też, bo po prostu warto.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 575
Format: 14,5 x 20,5
Ocena recenzenta: 8/10

Recenzja książki MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM

Pomimo tego, że na polskim rynku wydawniczym ukazała się już bliźniaczo podobna pozycja, „Masterton” jest prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Połączone siły samego mistrza, Piotra Pocztarka i Roberta Cichowlasa, wydały na świat niesamowite dziecko. Jest to idealnie wyważona książka, będąca smacznym kąskiem zarówno dla wiernych fanów, jak i dla tych rozpoczynających swoją przygodę z twórczością Grahama. Nie mogło być jednak inaczej, gdyż fascynacja twórczością Mastertona, zawarta w tekstach dwójki największych jego fanów, udziela się bez reszty czytającemu.

Ta książka jest prawdziwą kopalnią wiedzy na temat życia i twórczości Grahama Mastertona. Zważywszy na ogrom dokonań pisarza, aż trudno uwierzyć, że udało się w niej zawrzeć tak wiele cennych informacji.

Podane jest to w arcyciekawej formie – Alfabetu Mastertona – wzbogaconego o teksty samego mistrza. O dziwo, jak sugeruje okładka książki, nie są to same opowiadania. Oprócz siedmiu premierowych nowel znajdziemy w niej prawdziwe rarytasy, oryginalne zakończenie „Manitou”, próbkę poezji Grahama, poradnik „Zasady pisania (Rules of Writing)”, oraz fragmenty niedokończonej powieści „Gdyby świnie umiały śpiewać”. Nasuwa się zatem pytanie, czemu mają służyć te okładkowe podtytuły?

Jakże karkołomnym wyzwaniem musiał być wybór opowiadań do tej książki. Dobór tekstów jest jednak bardzo precyzyjny i dzięki swej różnorodności stanowi swoistą wizytówkę pisarza. Najstarsze z nich, to napisane przez Grahama w 1976 roku „Morderstwo z zasadami”. Jest to przykład rasowego kryminału z angielską arystokracją w tle, w którym autor zaserwował swoim rodakom potężnego prztyczka w nos. Z „Podłóżkowa”, które jest kolejnym światem alternatywnym stworzonym przez Grahama, udajemy się wraz z głównym bohaterem „Duchów epoki” do kolejnej nawiedzonej rezydencji. W chwilę potem poznamy zaskakującą historię pewnego podglądacza w noweli „Lekkie mdłości od cieni”. Natomiast w opowiadaniu „Pieskie dni” staniemy w obliczu tworu chirurgii plastycznej, będącego wynikiem miłości i zazdrości. W „Łasce Świętej Brónach” głównemu bohaterowi przyjdzie zmierzyć się ze swoim sumieniem i spróbować odkupić swoje winy z przeszłości. Pojawia się też kolejny ukłon w stronę polskich czytelników, a mianowicie znana każdemu polskiemu dziecku historia Baby Jagi, o swojsko brzmiącym tytule „Anka”.

Kącik poetycki, oryginalne zakończenie „Manitou” i fragmenty powieści „Gdyby świnie umiały śpiewać” należy traktować jako ciekawostki, które większą frajdę sprawią raczej stałym czytelnikom Mastertona i wiernym fanom pisarza. Chociaż przebrnięcie przez wiersze może dla niektórych okazać się nie lada wyzwaniem.

Dzięki Zasadom pisania(Rules of Writing) mamy możliwość spojrzenia na twórczość Mastertona z zupełnie z innej strony, tej czysto warsztatowej. Jednak ten tekst to nie tylko suche porady pisarskie, które są bardzo trafne i pouczające, ale także Graham prywatnie. Zobaczymy go takiego, jakim jest naprawdę, poznamy drobne, codzienne rytuały i nawyki, a także ciekawostki wynikające z pracy nad swoimi książkami.

Bez Grahama Mastertona i jego tekstów nie byłoby tej książki, jednak to Piotr i Robert nadają jej ton i formę. Alfabet Mastertona to profesjonalna, rzetelna i napisana z wielkim polotem, dogłębna analiza twórczości angielskiego mistrza horroru. Dzięki temu, że obaj są fanami pisarza, czuć w tej książce prawdziwe emocje. To nie tylko suche fakty biograficzne, podane na tacy w technicznym sosie analitycznym, ale historia dwójki pasjonatów płynąca prosto z ich serca. Nie każdy autor ma szansę być obdarowanym tak dobrze napisaną biografią, a szkoda.

Podczas lektury Alfabetu Mastertona nasuwają się jednak pewne pytania. Czy analiza twórczości powinna zawierać elementy krytyki i zdradzać zbyt wiele treści omawianych książek? Zdania na pewno będą podzielone, jednak to tylko drobne niuanse, które nie mają wielkiego wpływu na odbiór całości.

Największym nieporozumieniem tej książki jest jednak umiejscowienie obszernego wywiadu z pisarzem na samym jej końcu. Praktycznie wszystkie odpowiedzi na zadane w nim pytania znajdziemy wcześniej w treści Alfabetu   

„Masterton” jak najbardziej spełnia pokładane w nim przez autorów nadzieje, gdyż z wielką łatwością zjednuje sobie sympatię czytelnika. Jest to naprawdę świetna książka, której lektura to czysta przyjemność. Gorąco polecam! 

Autor recenzji: Rafał Prokopowicz
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 432
Format: 14,5 x 20,5

Recenzja książki DZIEWIĄTY KOSZMAR

Minęło pięć lat, odkąd Graham
Masterton pozwolił nam po raz ostatni spotkać się z Wojownikami Nocy – jednym z
milowych kamieni w swojej twórczości. Wreszcie nadszedł czas, by po raz piąty
spotkać się ze starymi (i nowymi) znajomymi, gdyż swoją premierę miał właśnie
„Dziewiąty koszmar”, kolejna po „Wojownikach Nocy”, „Śmiertelnych snach”,
„Nocnej pladze” i „Powrocie Wojowników Nocy” część sagi o ludziach obdarzonymi
specyficznymi zdolnościami.

Pod względem zawartości,
„Dziewiątemu koszmarowi” znacznie bliżej do czwartej części sagi, niż do
oryginalnej trylogii. Różnica jest taka, że dwa ostatnie tomy przepakowane są
akcją i dynamiką, podczas gdy pierwsze trzy stawiały bardziej na pogłębiony rys
psychologiczny postaci, a narracja była bardziej leniwa. Osobiście preferuję
właśnie to drugie rozwiązanie, aczkolwiek szybka jazda, jaką funduje „Dziewiąty
koszmar” również bardzo mi podeszła. Zwłaszcza, że książka moim zdanie jest o
wiele lepsza niż „Powrót Wojowników Nocy”.

Seria o Wojownikach Nocy jest
idealna nie tylko dla fanów horroru, ale również dla miłośników fantastyki.
Bohaterowie mają fantazyjne stroje i unikalne umiejętności, z których
najważniejszą jest przenikanie do ludzkich snów w celu zwalczania zagrażających
światu demonów. W nowym tomie powracają starzy znajomi – Springer, zesłaniec
Boga Ashapoli, a także Dom Magator – Zbrojmistrz Wojowników Nocy, którego
realna postać – John Dauphin, jak zwykle oczarowuje niesamowitym poczuciem
humoru i usposobieniem. Poznajemy również nowych Wojowników: An-Gryferai, która
potrafi latać i ma sokoli wzrok, Zebenjo’Yyxa, który potrafi wystrzelić ze
swoich ramion setki strzał w szybkim tempie, Jekkalona i Jemexxę, bliźniaków,
którzy władają mocą błyskawic i chyba najciekawszą z nich – Xyrenę, Wojowniczkę
Namiętności, która potrafi doprowadzić każdego człowieka i stwora do
nieokreślonych granic podniecenia, a potem zabić, doprowadzając ich krew do
wrzenia.

Miejscem akcji jest Hotel Griffin
House, który staje się siedliskiem przerażających wydarzeń. Pokoje zmieniają
wygląd, w telewizorach ukazują się ofiary brutalnych mordów, a gości atakuje
tajemniczy klaun. To wina seryjnego mordercy – Gordona Veitcha, zwanego też
Mago Verde, który z kolei jest prawą ręką Brata Albrechta, byłego cystersa,
który został potwornie okaleczony za cudzołóstwo. Na Albrechta została nałożona
klątwa papieska, która nakazywała mu egzystować tylko w świecie snów. Jego
nienawiść do Boga jest jednak tak silna, że po ponad 800 latach cysters chce
powrócić do realnego świata. Ale nie sam – zamierza zabrać ze sobą swój cyrk
niesamowitości, w którym znajdują się potwornie okaleczenie ludzie bez rąk,
nóg, albo z przeszczepionymi fragmentami ciał zwierząt. Tylko Wojownicy Nocy
mogą go powstrzymać.

Masterton po raz kolejny wzbija
się na wyżyny swojego talentu, serwując groteskową, krwawą i przerażającą historię,
pełną dramatyzmu i wartkiej akcji. Niektóre momenty, takie jak walka z armią
klownów, albo tortury na ludziach potrafią wywołać na plecach ciarki, a słowem,
które najlepiej oddaje klimat tej książki jest słówko „creepy”. Świetnie
wypadają bohaterowie, chociaż nie ma w nich wielkiej psychologicznej głębi, to
nie sposób nie lubić ich, albo ich sennych wcieleń. Oprócz ulubieńca
publiczności – Doma Magatora, najlepiej wypada Xyrena – jej postać i
umiejętności pozwoliły Grahamowi dorzucić do powieści szczyptę pikantnej
erotyki. Warto również zwrócić uwagę na antagonistów, którzy są wyjątkowo
dobrze nakreśleni i wzbudzają trwogę. Dodatkowym smaczkiem jest epizodyczna
obecność Brązowego Jenkina, który dużą rolę odegrał w powieści „Drapieżcy”.
Załapał się nawet znany z poprzedniego tomu Michael-Wiosłuj-Do-Brzego-Alleluja.
Mała rzecz, a cieszy, zwłaszcza najwytrwalszych fanów serii.

„Dziewiąty koszmar” do godny
następca poprzednich części i zdecydowanie polecam tę książkę wszystkim fanom
serii. A ci, którzy o niej jeszcze nie słyszeli, niech czym prędzej nadrabiają
zaległości. Mam przeczucie, że o Wojownikach Nocy jeszcze usłyszymy. Oby stało
się to szybciej, niż za pięć lat.    

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 367
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 9/10

Recenzja książki DOM KOŚCI

Wydawnictwo Replika nie poprzestaje na wydawaniu książek Mastertona, co niezwykle cieszy, bo ich oprawa graficzna jest chyba najbardziej atrakcyjna. Pamiętamy "Kandydata z piekła" z barwną okładką, dopracowaną w najmniejszym szczególe. Rzec można – dla koneserów. Nie jest to jednak jedyny plus publikacji mastertonowej prozy przez wspomniane wydawnictwo. Kolejnym atutem jest dobór tytułów. Ostatnie wydanie "Kandydata z piekła" to lata dziewięćdziesiąte, zaś "Dom kości" – którego nowa edycja ukazała się kilka tygodni temu – to kolejne przypomnienie starego tytułu. Nie, to nie przepomnienie, ale nowe wydanie, wzbogacone o miłą dla fanow pisarza niespodziankę. Ale po kolei.

John, bohater powieści, to dwudziestoletni chłopak, który podejmuje się nowej pracy – w agencji nieruchomości pana Vane’a, zagadkowego jegomościa, który posiada listę domów, do których wstęp ma tylko on sam. W jednym z tych domostw policja odnajduje… szczątki. Kości, konkretnie rzecz biorąc, zamurowane  w ścianach. Funkcjonariusze nie mają pojęcia, jakim sposobem szkielety znalazły się w ścianach i długo pozostanie to dla nich zagadką.

John wraz z grupką znajomych odkryją przerażającą prawdę na temat linii ley, których tematykę Masterton poruszał już nie raz, między innymi w powieści "Zaklęci".

"Dom kości" to powieść, której akcja pędzi na leb na szyję. Nie sposób się nudzić, czytając to, co do powiedzienia ma mistrz brytyjskiej sceny grozy. Charaktery przedstawione są po mistrzowsku, a sam pomysł godny jest najlepszych utworów z gatunku. Gęsta, duszna atmosfera, jakże charakterystyczna dla prozy Grahama Mastertona tylko potęguje wrażenie niesamowitości i horroru. Zło czai się w powietrzu i nigdy nie wiesz, kiedy się uaktywni.

Ale ta książka to nie tylko powieść. Zostały do niej dołączone trzy wyborne opowiadania Mastertona: "Szara madonna", "Pośpieszny potwór" oraz "Kształt bestii". I tu kolejne brawa dla wydawcy. Lepszego wyboru nie mogłbym sobie wymarzyć. Dwa z wymienionych opowiadań to brutalne, mocne horrory, zaś "Pośpieszny potwór", najkrótszy tekst jest zarazem najgłębszym, jaki Masterton kiedykolwiek napisał. To opowiadanie doczekało się nowego tłumaczenia, co stanowi dodatkowe urozmaicenie.

O samej oprawie znów nie sposób nie wspomnieć. Piękna okładka, skrzydełka z biogramem autora, powodują, że wrażenia estetyczne rosną. Cieszy mnie fakt, że stare, od lat niepublikowane utwory Grahama Mastertona znów się wydaje, w dodatku w dużo ładniejszej oprawie i z dodatkami.

"Dom kości" polecam każdemu miłośnikowi, nie tylko prozy Brytyjczyka, ale i horroru i mocnych wrażeń w ogóle. Doskonały sposób na spędzenie klimatycznego wieczoru.

Autor recenzji: Dominik Jastrun
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 288
Format: 14,5 x 20,5
Ocena recenzenta: 9/10

Recenzja książki JAK ZNALEŹĆ NOWEGO NAMIĘTNEGO KOCHANKA

„Jak znaleźć nowego namiętnego kochanka” to ostatni z wydanych w Polsce poradników seksuologicznych Grahama Mastertona i przedostatni kiedykolwiek przez niego napisany – za granicą można znaleźć jeszcze książkę „Up all night”, która nie zdążyła się już załapać na publikację w naszym kraju (może to i lepiej, bo skupiała się głównie na erekcji i problemach z nią!). Paradoksalnie, to właśnie ta książka, którą będąc facetem niebezpiecznie jest czytać w komunikacji miejskiej, z obawy, że ktoś odpowie na apel zawarty w tytule, deklasuje wszystkie poprzednie publikacje Mastertona o seksie i wynosi jego poradnictwo na zupełnie nowy, jeszcze wyższy poziom.

Tematyka kręci się dookoła poznania nowego partnera, z którym związek zaczyna się, lub kończy na seksie. Poruszona w książce została także problematyka seksualnej inicjacji, o której wcześniej nie było mowy. To nie jedyna nowość – w „Jak znaleźć nowego namiętnego kochanka” Graham ujawnia kilka pikantnych szczegółów dotyczących własnego współżycia z żoną. To jedna z niewielu okazji, żeby o tym poczytać.

Brytyjczyk wyraźnie zaznacza, że decyzja o wstąpieniu w nowy związek często wiąże się z absolutną szczerością względem nowego kochanka czy kochanki, która im szybciej się zacznie, tym lepiej. Pisarz ostrzega, że nowy partner może mieć własne pragnienia i fantazje, które będą zupełne przeciwstawne do twoich własnych, albo nawet w pewnym stopniu odrzucające, czy niecodzienne. Najlepszym wyjściem w takiej sytuacji jest wyzbycie się pewnych zahamowań, szczera rozmowa i stopniowe spełnianie wzajemnych potrzeb nowej pary kochanków.

Czytelniczki i czytelnicy dzielą się w niniejszej książce swoimi spostrzeżeniami i wspomnieniami pierwszego razu, niejednokrotnie żałując, że nie byli wtedy już w jakimś stopniu doświadczeni i nie wiedzieli nic o seksie, ponieważ nieudana inicjacja może rzutować negatywnie na dalsze życie seksualne i pozostawić po sobie serię złych wspomnień, czy awersję do pewnych czynności. Dlatego przy pierwszym razie, oprócz samego seksu, bardzo ważna jest bliskość i przyjaźń pomiędzy osobami aktywnie uczestniczącymi w erotycznych przygodach.

Masterton radzi jak zadbać o siebie, by przyciągnąć uwagę płci przeciwnej, a nawet przedstawia zabawną listę 10 przebojowych odzywek, które pomogą poderwać mężczyznę lub przynajmniej zacząć z nim flirt albo rozmowę. Następstwem jest natomiast omówienie rzeczy, które można zrobić, by przygotować się do seksu i jak zachowywać się podczas pieszczot, by poprowadzić kochanka odpowiednią drogą na mapie ciała – tu ponownie pojawiają się informacje o sztuce „grania ciałem” i wzdychania podczas pieszczot, które najbardziej kobietę podniecają. Rozdział omawiający te rzeczy wieńczy lista 6 rzeczy, które mężczyzna chciałby dostać od kobiety, a boi się o nie poprosić.

Jak bumerang w jednym z rozdziałów powraca również temat prowadzenia dziennika erotycznego, który tym razem ma nie tylko przygotować kobietę na współżycie z nowych kochankiem, ale również zdiagnozować problem, który być może właśnie zrobił rysę na dotychczasowym, idealnym związku. Dziennik taki pomaga również lepiej poznać własną seksualność, marzenia i pragnienia.

Kolejny rozdział skupia się na ranku po pierwszej nocy – autor wytyka w nim częste błędy kobiet, które po pierwszej nocy tracą jakby zapał do flirtu i zaczynają się np. niezdarnie ubierać, podczas gdy można te okoliczności wykorzystać do wprowadzenia do swojego związku nowej podniety, Za pomocą kilku rad Brytyjczyk pokazuje, jak przekonać jednego partnera,  że związek z TĄ kobietą nie powinien się skończyć po jednej nocy.

Rozdział „Pierwsza miłość” przedstawia losy dwóch kobiet – jednej naiwnie rozkochanej przez starszego od niej reżysera filmów pornograficznych i drugiej bardzo młodej i niewinnej, ale pewnej siebie i bardzo seksownej, która zdobywa w jednej chwili mężczyznę, któremu chce powierzyć swoje dziewictwo. Z obu bardzo długich opowieści można wyciągnąć wnioski dotyczące pierwszych kontaktów seksualnych, zauroczenia, a także kształtowanych wtedy postaw.

Ostatnie rozdziały skupiają się na nieustannym rozwoju związku seksualnego – z wyraźną krytyką stagnacji i braku dokładania sobie codziennie, chociażby małych, podniet, a także na wspólnym omówieniu i dostosowaniu erotycznych marzeń. Książkę zamyka lista 25 nowych pomysłów, które od ręki można wdrożyć w życie, by uprzyjemnić sobie związek seksualny.

„Jak znaleźć nowego namiętnego kochanka” to pozycja dojrzała, zabawna, a jednocześnie mądra i ponadczasowa w swojej wymowie. Przy okazji jest bardziej aktualna niż na przykład pisane ponad 20 lat wcześniej poradniki. Książkę tę powinien przeczytać właściwie każdy człowiek, niezależnie od wieku czy płci, daje ona bowiem całe mnóstwo wskazówek, a także powoduje wiele przemyśleń, które mogą pomóc w budowie lub rozbudowie życia erotycznego. Gwarantuję, że po jej przeczytaniu będziecie chcieli zakupić kolejny egzemplarz i obdarować nim kogoś bardzo bliskiego. Dla jego i własnego dobra.


Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2001

Liczba stron: 257

Format: 11 x 17

Recenzja książki TAJEMNICE EROTYCZNYCH GIER I ZABAW

Przedostatnia wydana w Polsce książka z gatunku poradnictwa seksuologicznego,  jaką napisał Graham Masterton, nosi tytuł „Tajemnice erotycznych gier i zabaw” i jak sama nazwa wskazuje, skupia się głównie na pokazaniu czytelnikom, że seks nie musi, a nawet nie powinien być śmiertelnie poważny. Śmiech i dobra zabawa to nieodłączni towarzysze życia erotycznego, którzy skutecznie pomagają nie tylko pomagają się rozluźnić i pozbyć wszelkich napięć, ale również umożliwiają łatwiejsze poprawienie swoich łóżkowych ekscesów.

W niniejszej książce Graham odpuszcza wdawanie się w szczegóły anatomiczne, reakcje i problemy, a skupia się raczej na szalonych pomysłach, które można zrealizować po uprzednich poznaniu wzajemnych preferencji obojga partnerów. Na pięciu rozbudowanych przykładach autor pokazuje, jak bardzo może się zmienić życie erotyczne nawet najbardziej znudzonej sobą pary, kiedy tylko wprowadzą do niego kilka usprawnień, które być może nawet nie przeszłyby im przez głowę, kiedy rozmawiają o seksie na trzeźwo. Mówimy tutaj o dominacji, uległości, zabawach z jedzeniem, orgiach czy innych fantazjach, które przywracają chęć do łóżkowych igraszek.

Tradycyjnie, za pomocą bardzo wielu przykładów, Brytyjczyk ilustruje swoją tezę, jednocześnie podsuwając całe mnóstwo pomysłów na ciągłe podniecanie partnera i pokierowanie swoim życiem seksualnym. Masterton krytykuje Kamasutrę i inne „złote rady”, które zmuszają kochanków do stuprocentowej powagi, albo karkołomnych pozycji, w rezultacie prowadząc raczej do spektakularnej porażki, aniżeli poprawy jakości współżycia.

Graham ponownie zachęca do przybrania swojego seksualnego alter ego, swoistej roli, w której dana osoba będzie czuła się najlepiej i będzie mogła zrealizować swoje najdziksze fantazje, w razie potrzeby zwalając na drugą osobowość winę za wszelkie ewentualne niepowodzenia (gratulacje za sukcesy wspaniałomyślnie można przypisać sobie). Taka rola pozwala o wiele łatwiej pokierować w łóżku swoim partnerem, mniej lub bardziej subtelnie dając mu do zrozumienia co robi dobrze, a nad czym musi jeszcze trochę popracować. Wstępując w skórę kogoś innego można „zagrać”, zupełnie jak w filmie, postać z marzeń swojego mężczyzny, która przy okazji realizuje też swoje pragnienia, odkrywając zupełnie nowy wymiar przyjemności.

W kolejnym z rozdziałów Brytyjczyk przedstawia szereg propozycji związanych z hazardem i grami losowymi. Oczywiście chodzi tutaj o coś znacznie bardziej rozbudowanego i o wiele bardziej podniecającego, niż na przykład rozbierany poker. Wśród propozycji znajdują się między innymi erotyczne scrabble (słowa związane tylko z seksem) czy zgaduj-zgadula o wysokiej stawce (np. dwie pary, które kończą grę orgią, w której przegrana para wykonuje polecenia zwycięzców).

Przedostatni rozdział to powtórka z rozrywki w kwestii licznych wibratorów i innych zabawek erotycznych, które pomogą przedłużyć przyjemność w łóżku. Masterton przytacza wiele nazw i funkcjonalności owych akcesoriów, które niejednokrotnie brzmią bardzo zabawnie i zapadają w pamięć.

„Tajemnice erotycznych gier i zabaw” kończy rozdział o wdzięcznej nazwie „Gem, seks i mecz”, w którym znajduje się kilka szalonych pomysłów na ciekawe zabawy, takich jak nagie zapasy, ciuciubabka, czy rozbitkowie, którzy muszą podarować sobie wzajemnie po 3 orgazmy, zanim będą mogli się ubrać i zjeść coś, czego nie byłoby na bezludnej wyspie.

Po książkę powinien sięgnąć każdy, komu zabrakło już kreatywności na wymyślanie kolejnych ekstremalnych pomysłów na podniecanie i ekscytowanie partnera i partnerki, można z niej bowiem skopiować kilka szalonych rozwiązań, które na pewno wzbogacą życie erotyczne. Czy to ładnie podkradać pomysły? Tak, jak najbardziej, jeśli tylko pomogą one zapewnić ukochanej osobie większe zaspokojenie i szczęście. Bo jak się uczyć, to od najlepszych. 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2001

Liczba stron: 246

Format: 11 x 17

Recenzja książki SIEDEM TAJEMNIC NAPRAWDĘ UDANEGO SEKSU

Najwyraźniej poprzednia książka
Grahama Mastertona, nosząca tytuł „Tajemnice seksu”, nie odsłaniała ich
wszystkich, ponieważ w kolejnej ujawnia kolejnych „Siedem tajemnic naprawdę
udanego seksu”. Oczywiście leży w tym raczej zasługa tłumacza Wydawnictwa
Rebis, ale mogę sobie wyobrazić, że swojego czasu czytelniczki miały w głowie
swoisty mętlik. Zwłaszcza, że rzeczony tłumacz zmienia się wraz z tym tomem –
Jacka Ławickiego zastępuje Grzegorz Mastowski, co jest niestety zmianą na
gorsze, gdyż dobór słów określających ludzkie narządy płciowe jest w tym
wypadku znacznie gorszy i żenujący, niż w poprzednich książkach tego typu. Nie
przyćmiewa to jednak wartościowej całości.  

Ten jeden z ostatnich poradników,
napisany pod koniec lat dziewięćdziesiątych, zawiera w sobie kilka zupełnie
nowych wskazówek, które Masterton wcześniej raczej omijał. Idąc jednak z duchem
czasu, postanowił poruszyć wątki, o których uprzednio nie było mowy. W ten
sposób pierwsze rozdziały sugerują dokładne poznanie reakcji swojego własnego
ciała, a nawet, co znamienne, medytację tantryczną.    

Podzielony na siedem głównych
rozdziałów i na dwa pomniejsze tom pomaga zauważyć różnicę pomiędzy
satysfakcjonującym, dobrym seksem, a seksem rewelacyjnym, takim o jakim
zazwyczaj się marzy i fantazjuje, a z jakichś powodów boi się go wprowadzić w
życie. Brytyjczyk namawia do intensywnej pracy nad samoakceptacją, zarówno
fizyczną, jak i psychiczną, co z kolei prowadzi do wyzbycia się pewnych
zahamować, mających wpływ na rozwój osobowości seksualnej. Pierwszym krokiem do
naprawdę udanego seksu jest bowiem nauczenie się seksownego myślenia, które
pozwoli kobiecie zdobyć władzę nad mężczyzną swojego życia i zatrzymać go przy
sobie na zawsze. Potem pozostaje tylko wdrożyć te myśli w życie.

W kolejnych rozdziałach Masterton
radzi, by wypróbować którąś z erotycznych ozdób – tatuaż, pomalowane brodawki,
bransoletka, kolczyki, czy depilacja we wzorek, a także przedstawia oryginalny
test progu akceptacji dla obojga partnerów – namawia do określenia stopnia
zainteresowania odnośnie tytułów i krótkich opisów wybranych,
najpopularniejszych filmów pornograficznych.

W pozostałych rozdziałach pisarz
namawia do tego by bezustannie drażnić partnera, a także pozwalać mu drażnić
siebie, tak by utrzymać jego zainteresowanie seksem, a także sprawić, by
pozostawał w stanie ciągłego podniecenia i zaintrygowania swoją partnerką, w
której spoczywają przecież nieskończone pokłady seksu. Jeden z rozdziałów
poświęcony jest także wystrzałowym ubiorom, które pomogą doprowadzić kochanka
do szaleństwa. Wszystko to oczywiście poparte zostało dziesiątkami przykładów w
postaci listów od czytelniczek.

Nadrzędnym celem poradnika jest
nauczenie kobiet, by stały się dla swojego ukochanego największym (i jedynym)
źródłem rozkoszy, co wcale nie jest takie trudne. Jak powtarza Brytyjczyk, to
nie w wyglądzie zewnętrznym leży seksapil, a w sposobie myślenia, zachowaniu,
odwadze i gotowości na wszystko, co sprawia dwóm kochającym się osobom
przyjemność. Graham namawia, by traktować seks jak zabawę, a nie jako objęty
tabu małżeński obowiązek, który po prostu trzeba przecierpieć. Gry i zabawy,
które może nie mają wiele wspólnego z powagą, ale za to wiele z prawdziwą
rozkoszą, ekscytacją i śmiechem, powinny pomóc wprowadzić powiew świeżości do
każdego, nawet najbardziej wypalonego związku. Warto jednak nadmienić, że
podane przykłady tych zabaw mogą przyprawić co bardziej pruderyjne osoby o
zawał serca.

Namawiając, by realizować
założony cel, Graham podaje na końcu „Siedmiu tajemnic naprawdę udanego seksu”
57 sposobów na udany seks, z których można skorzystać próbując ratować swój
seksualny związek z drugą osobą. Po raz kolejny mamy tu do czynienia z dziełem
delikatnym i subtelnym, a jednocześnie bardzo ostrym i bezpruderyjnym. Chociaż
wiele opisanych w książce pomysłów daleka jest od tego, co nazywamy
konwencjonalnym seksem, to jednak gwarancja zacementowania relacji z osobą, na
której nam najbardziej zależy, pozwala pozbyć się niepotrzebnych zahamowań i
cieszyć się zupełnie nową jakością seksu.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2000

Liczba stron: 274

Format: 11 x 17

Recenzja książki TAJEMNICE SEKSU

„Tajemnice seksu” to kolejny poradnik Grahama Mastertona przeznaczony dla kobiet, którym żaden mężczyzna nie jest w stanie się oprzeć. To chyba pierwsza pozycja, z której nie dowiadujemy się nowych rzeczy, a dostajemy tylko (albo aż) więcej tego samego, popartego jedynie nowymi przykładami, czyli listami od czytelniczek. Każda z nich ma inny problem – jedna nie może realizować swoich fantazji o seksie w plenerze, kolejna czuje pociąg do młodszych mężczyzn, jeszcze inna ma problem z określeniem swojej osoby w związku sadomasochistycznym.

Autor skupia się na wyjaśnieniu, co znaczy być kobietą, której nie można się oprzeć i jak taki stan rzeczy można osiągnąć. Uświadamia czytelniczkom, że klucz do udanego pożycia seksualnego wcale nie leży w nieskazitelnej urodzie (chociaż o elegancję, ubiór, fryzurę i makijaż zawsze trzeba dbać!), a w podejściu do seksu. Każda kobieta, która chce mieć swojego mężczyznę w garści i mieć pewność, że nigdy nie będzie się rozglądał za inną, powinna potrafić odgadnąć marzenia i fantazje swojego partnera, a następnie spełnić je, w taki sposób, by otworzyć przed nim bramy niebios.

Oczywiście nie jest to działalność charytatywna – wszystko ma na celu wzbogacenie kobiecego życia seksualnego i zapanowanie nad swoim związkiem. Kobieta, która zna fantazje mężczyzny może nim sterować, a także niejako posiąść jego penisa i nauczyć się tak prowadzić mężczyznę, by ten dał jej największą rozkosz.

Masterton ponownie zaleca długie seanse erotycznego poznawania samej siebie, podczas których kobieta powinna zaakceptować swoje ciało, swoje pragnienia seksualne i fantazje, a także poznać reakcje na odpowiednie pieszczoty i zachowania. Przykładowo: długie sesje z wibratorem, czy innym przyrządem erotycznym pozwolą kobiecie poznać, jakie pozycje i tempo najbardziej lubi, a także które miejsca na jej ciele najlepiej reagują na konkretne bodźce. Tylko posiadanie tej wiedzy umożliwi przekazanie jej mężczyźnie, który następnie powinien wdrożyć te informacje w życie, zapewniając kobiecie udane pożycie seksualne i wielokrotne orgazmy. Trudno zaprzeczyć, że nikt nie rodzi się kochankiem doskonałym, a nawet najhojniej wyposażeni przez naturę panowie nie zaspokoją kobiety, nie znając jej seksualnych preferencji. Problem zaczyna się, kiedy ona też ich nie zna.

Brytyjczyk radzi, jak reagować na pieszczoty mężczyzny, tak by go nie zrazić, kiedy robi coś źle, a dać mu do zrozumienia, kiedy robi coś dobrze. Jest w tym być może coś z łóżkowego aktorstwa, jednakże prowadzi do większego dobra – każdy mężczyzna jest wzrokowcem i każdy chce widzieć, słyszeć i czuć pozytywną reakcję na jego starania. Dobra kochanka potrafi mu to dać, czyniąc jednocześnie jego bardziej męskim i pewnym siebie, z czego wkrótce zaczną czerpać obopólne korzyści.

Masterton w kolejnych rozdziałach przedstawia również kilka różnych typów seksualnych osobowości, które najbardziej kręcą ankietowanych mężczyzn (Księżniczka, Przyjaciółka, Kowbojka, Sekretarka, Kobieta o egzotycznej urodzie, Puszysta). Inne rozdziały poświęcone są już tradycyjnie kilku niezwykle istotnym zagadnieniom – masturbacji, seksowi oralnemu i seksowi analnemu.

„Tajemnice seksu” to poradnik, który pomaga nawiązać kontakt ze swoim seksualnym „ja”, wydobyć je na powierzchnie, dać dojść do głosu i zrozumieć, co daje gwarancje poprawienia swojego samopoczucia i współżycia seksualnego. Książka uczy kobiety panować nad swoim własnym ciałem, a także za pomocą wykorzystania jego możliwości, również nad ciałem partnera – czy to w przypadku erekcji, wytrysku, czy po prostu techniki seksualnej. Uświadamia kobietom, że każda potrafi być seksowna, wręcz najseksowniejsza dla mężczyzny jej życia, chociaż wymaga to pracy, zaangażowania, a czasami też drobnych poświęceń. To pozycja kompletna, stanowiąca odrębną całość i kompendium podstawowej wiedzy o seksie. Warto sięgnąć po nią, by przekonać się, ile jeszcze tajemnic świata seksu stoi przed nami otworem. Potem wystarczy już tylko odważnie je odkrywać.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 1997

Liczba stron: 257

Format: 11 x 17

Recenzja książki SEKS Z INWENCJĄ

„Seks z inwencją” to książka, która niejako wykracza poza ramy poprzednio publikowanych pozycji, jednocześnie stanowiąc obszerne podsumowanie wiedzy zawartej w poradnikach ukazujących się od lat na rynku. Podstawowym pytaniem, jakie stawia Masterton za pomocą niniejszej książki jest „Czy jesteś najseksowniejszą kobietą w życiu swojego partnera?”, a potem skrupulatnie stara się na nie odpowiedzieć.

Która z kobiet nie chciała by wiedzieć, jak ma postępować, by jej ukochany mężczyzna marzył tylko o niej? Okazuje się, że wcale nie jest to takie trudne, zwłaszcza, że panami kierują jasno określone, doprecyzowane i powtarzające się w większości  przypadków wzorce, których znajomość na pewno pomoże kobiecie wprowadzić do życia seksualnego nowy, gorący ład i porządek.

W długim wstępie Masterton zachęca do zrobienia rachunku sumienia i zastanowienia się nad własną postawą wobec seksu i mężczyzn. Autor zdaje sobie sprawę, że każdy, nawet najbardziej namiętny związek zacznie się wypalać, kiedy w życie wkradnie się rutyna, przyzwyczajenie, wspólny budżet, praca, wychowywanie dzieci i wiele innych „życiowych czynników”, ostrzega jednak jednocześnie, że praca nad związkiem z aktualnym mężczyzną jest dużo lepszym wyjściem, niż zmiana partnera. Fascynacja nowym kochankiem również po jakimś czasie wygaśnie, a problemy pozostaną te same.

Graham Masterton proponuje co bardziej nieśmiałym kobietom przyjęcie swojego seksualnego alter ego – kogoś, kim zawsze chciały się stać, kogoś, kto w seksie robi wszystko to, na co ma ochotę. Niniejsza postawa ma ogromną zaletę – zdejmuje bowiem ograniczenia i zahamowania (to przecież nie ja robię te ekscytujące, sprośne rzeczy, tylko ta druga).

W książce zawarte są quizy, które pozwolą jasno określić preferencje seksualne partnera, w tym również to, czy woli być seksualnie dominujący, czy uległy. Jeden z rozdziałów poświęcony jest zresztą w całości seksowi spod znaku S&M, w którym na dwóch przykładach – kobiety dominującej i uległej (ten drugi jest naprawdę wstrząsający!), pokazuje, jakie pozytywy może przynieść taki rodzaj współżycia. Autor dochodzi do wcale nie tak oczywistych wniosków, że w większości przypadków stroną dominującą jest kobieta. Ma to swoje uwarunkowania psychologiczne – mężczyźni, którzy na co dzień muszą podejmować poważne decyzje zawodowe, zarządzać pracownikami, przyznawać im podwyżki lub zwalniać ich, często chcą w łóżku stracić całkowicie kontrolę i zdjąć z siebie odpowiedzialność za przebieg wydarzeń, oddając władzę w ręce kobiet. Panie natomiast, które uwarunkowania społeczne i historyczny czyniły podległymi, chcą wcielić się w rolę bezwzględnych domin, które mają swojego niewolnika (lub niewolników) na każde skinienie i którzy muszą wykonywać każdy rozkaz, bo inaczej czeka ich bolesna, aczkolwiek niezwykle podniecająca kara. Brytyjczyk zaznacza, że zaawansowany seks sadomasochistyczny wymaga dwojga ufających sobie partnerów i z reguły jest niegroźny, dopóki nie wchodzi w sferę zadawania sobie bólu nie do zniesienia, lub takiego, który spowodować może trwały uszczerbek na zdrowiu, lub nawet zagrożenie życia. Takie praktyki są bowiem niedopuszczalne, a nieumiejętność osiągnięcia podniecenia seksualnego bez elementów fetyszu jest przypadkiem mogącym kwalifikować się pod specjalistyczne leczenie.

Inne rozdziały „Seksu z inwencją” skupiają się na doradzaniu w kwestii flirtowania – zaskakujący jest fakt, jak wiele par „stałych” przestaje po jakimś czasie się uwodzić, co negatywnie wpływa na jakość związku. Za pomocą quizu określającego najbardziej podniecające, wzrokowe bodźce seksualne, Masterton pomaga określić, które części ciała, bądź zachowania kobiety, najbardziej kręcą jej mężczyznę. Kolejny rozdział natomiast bardzo dokładnie skupia się wyłącznie na seksie oralnym.

Tradycyjnie, wszystkie informacje i porady zawarte w książce zilustrowane są licznymi przykładami w postaci listów od korespondentek i korespondentów pisarza, którzy stosowali się do jego uwag i zmieniali swoje współżycie seksualne przy pomocy jego wskazówek. 

Książkę wieńczy Słowniczek Marzeń Erotycznym, w którym Brytyjczyk w krótkiej, hasłowej formie robi przegląd najważniejszych informacji zawartych w tym poradniku. „Seks z inwencją” to bardzo dobra pozycja dla tych, którzy skrycie tęsknią za fantastycznymi aktami miłosnymi, a nie mogą, nie chcą, lub boją się wdrożyć je w życie. To poradnik dla każdego, kto marzenia erotyczne ma i bardzo chciałby odmienić swoje współżycie, poprzez ich realizację.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 1996

Liczba stron: 264

Format: 11 x 17