Recenzja książki POTĘGA SEKSU

Wydana przez Rebis w 1991 roku książka dla mężczyzn „Potęga seksu” została napisana przez Grahama w 1987 roku jako odpowiedź na przeznaczoną dla kobiet „Magię seksu”. Oba poradniki świetnie się uzupełniają, chociaż dzieli je 11 lat, podczas których Masterton porzucił tematykę związaną z seksem. Sukces sprzedażowy, jakim niewątpliwie okazała się „Magia seksu”, sprawił że autor zebrał materiał i postanowił podpowiedzieć również płci męskiej jak w odpowiedni sposób kochać się z paniami.
 

Po tych 11 latach stosunek mężczyzn do seksu nie zmienił się. Nadal nie wiedzą wiele o kobiecej anatomii, nie potrafią prowadzić długiej i pobudzającej gry wstępnej, mają problem ze zlokalizowanie łechtaczki, a przede wszystkim – co najgorsze – z emocjonalnym zaangażowaniem i zadbaniem w łóżku o partnerkę. Graham piętnuje z całą mocą niniejszą postawę i stara się naprowadzić czytelnika na właściwy tok rozumowania. Język, jakim napisana jest „Potęga seksu” jest niezwykle przyjacielski, a jednocześnie dosadny. Czytelnik ma wrażenie, że udał się ze swoim starszym i doświadczonym, serdecznym przyjacielem do pubu, gdzie ten przy piwie tłumaczy mu jak postępować z kobietami, odkrywając przed nim sekrety magicznego świata seksu. Robi to w niezwykle charakterystyczny i niepodrabialny sposób. Przykłady? Długi akapit medycznych i anatomicznych wyrażeń opisujących proces erekcji zakończony zdaniem „i następuje to, co w mniej obytych kręgach określa się mianem, że Ci staje”. Albo „gdyby wielkość penisa zależała od wielkości nosa, Barry Manilow nigdy nie mógłby nosić tych swoich spodni”. Mało? „Napoleon cierpiał na wnętrostwo jąder […] A więc jeśli masz jądra mniejsze niż należy, nie stanowi to wystarczającego powodu, aby wsunąć dłoń pod połę płaszcza i rozpocząć odwrót spod Moskwy”. Absolutny klasyk.

Chociaż podczas lektury nieustannie parskałem śmiechem z powodu przezabawnych wtrąceń obdarzonego gigantycznym poczuciem humoru autora, to jednak ani razu nie zapomniałem o tym, że książka ta ma przede wszystkim uczyć, a nie tylko bawić. Na podstawie setek listów i rozmów Graham przygotował obszerną pigułkę informacji, które w założeniu mają uczynić z mężczyzny kochanka doskonałego. Jednak nie jest to przecież takie proste, prawda? Który z mężczyzn przyznałby się, że nie jest w łóżku istnym tygrysem, a jego braki w technice sprawiają, że partnerka wychodzi z łóżka sfrustrowana i niezaspokojona? Żaden. I Masterton o tym doskonale wie. Żeby jednak zacząć pracę nad sobą, trzeba zrobić uczciwy rachunek sumienia. Pierwszy krok do terapii to przyznanie się samemu przed sobą.

W książce znajdziemy składający się z 20 pytań test, który dzięki szczerym odpowiedziom pozwoli spojrzeć na siebie z dystansem i stwierdzić, co warto w swojej seksualności poprawić, żeby dać partnerce największą możliwą rozkosz. Kolejne rozdziały ujawniają między innymi największe podniety kobiet, szczegółowe omówienie funkcjonalności męskich organów płciowych (z budującą debatą na temat wielkości włącznie!), opis oczekiwań, które wysuwa (a najczęściej niestety nie wysuwa i wypada samemu się domyślać) kobieta względem mężczyzny, szczegółowy kurs całowania, jeszcze bardziej szczegółowy kurs seksu oralnego, kilka scenariuszy gry wstępnej czy dokładna instrukcja opisująca zasady działania „Techniki E”, która uczy faceta osiągnąć wytrysk wyłącznie za pomocą siły umysłu. Ta specyficzna forma masturbacji ma pomóc panom zapanować nad własnym orgazmem w taki sposób, by w odpowiednim momencie podczas stosunku móc go przyspieszyć, lub opóźnić.

„Potęga seksu” oferuje zresztą czytelnikom znacznie więcej. Przejdziemy dzięki niej szybki kurs podrywu, który ma stanowić remedium dla tych mężczyzn, którzy chcą praktykować wszystkie poznane dzięki książce sztuczki, ale mają problem ze znalezieniem partnerki. Masterton opisał w nim wiele interesujących uwag na temat ubioru, fryzury, czy zachowania, które jest w stanie zaimponować kobietom. Żeby jednak nie było za pięknie, jeden z rozdziałów poświęcony jest AIDS, a także przykrym chorobom wenerycznym. Na osłodę, dla tych którzy przez trudne do przebrnięcia opisy dolegliwości przejdą bezboleśnie, Brytyjczyk proponuje rozdział o seksie z pieprzykiem, w którym omawia szczegółowo różne odmiany sadomasochizmu, uległości, fetyszu, a nawet dywaguje na temat orgii, czy oddawania na siebie moczu. Z zamieszczonych w książce listów czytelników i czytelniczek wynika, że wszystkie te perwersje nie są wcale rzadkością…

Jestem pod przeogromnym wrażeniem stylu, w jakim została napisana „Potęga seksu”. To doskonały przekrój ludzkiej seksualności, podany w zrozumiały dla każdego sposób, a przede wszystkim potrafiący otworzyć na wiele spraw oczy, nawet tym najbardziej niepojętnym mężczyznom, dla których seks to tylko kilka ruchów w kobiecie, odwrócenie się plecami i głośne chrapanie. Oczywiście perwersyjne tematy mogą dla niektórych, zwłaszcza starszych osób wydawać się nie do przyjęcia, jednak przypięcie autorowi łatki „zboczeniec” było by nagannym błędem. W tej doskonałej lekturze Graham uczy wrażliwości, stwierdza że najważniejszym elementem współżycia seksualnego jest wzajemny szacunek, namawia do szlifowania dobrych manier, a przede wszystkim do dawania, a nie tylko brania. Nagrodą za posłuchanie jego rad powinna być upragniona Mekka – czyli orgazm partnerki, być może nawet zwielokrotniony. Chyba warto, prawda?

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 1991

Liczba stron: 290

Format: 11 x 17

Recenzja książki EROTYCZNE SNY

Napisana w 1976 roku książka „Erotyczne sny” jest bezpośrednim rozwinięciem tematyki zawartej przez autora w napisanym wcześniej poradniku pod tytułem „Ogród seksu”. Publikacja ponownie skupia się na ludzkich snach o charakterze erotycznym, jednak tym razem skierowana jest również do mężczyzn, a nie tak jak jej poprzedniczka – wyłącznie do kobiet.

Obszerny prolog traktujący o nocnych pożądaniach nakreśla nowym czytelnikom ogólne założenia książki, skupiając się na zasadności interpretowania snów erotycznych. Podobnie jak w przypadku „Ogrodu seksu”, książka przygotowana została w oparciu o setki rozmów z lekarzami, prostytutkami,  a przede wszystkim ze zwykłymi, aktywnymi seksualni osobami. W podejściu Mastertona nic się nie zmieniło – nadal jest „dla ludzi”,  zwraca się do czytelnika w przystępny sposób i wciąż nie rości sobie prawa do posiadania jedynego klucza do interpretacji każdego snu. Przeciwnie – cały czas powtarza, że najwłaściwszą osobą, która jest w stanie trafnie zanalizować własne marzenia erotyczne, jest sam śniący, a książka ma jedynie pomóc mu wytyczyć słuszny kierunek.

Przewodnik po snach erotycznych jest bardziej rozbudowany niż w przypadku poprzedniej publikacji o analogicznej tematyce. W jednym z rozdziałów Masterton omawia 20 najczęstszych snów erotycznych zarówno kobiet, jak i mężczyzn, a w następnym interpretuje kolejne 10, bardzo szczegółowo przyglądając się wszystkim zawartym w nich znakom, wskazówkom i informacjom. Ponadto, jeden z rozdziałów traktuje szerzej o prowadzeniu dziennika własnych snów erotycznych. Wiedza z tego zakresu została dodatkowo uzupełniona przez zawarty w książce diagram graficzny.
 

Poradnik „Erotyczne sny” uzupełnia bogaty tezaurus snów erotycznych, podzielony alfabetycznie na kluczowe hasła. Z podobnym rozdziałem mieliśmy do czynienia również w „Ogrodzie seksu”, jednak tym razem haseł jest więcej i są one bardziej rozbudowane. Minusem jest natomiast powtórzenie wielu pojęć, które omówione były już w poprzedniej publikacji autora.

„Erotyczne sny” to pozycja dla osób, które wcześniej nie nabyły książki „Ogród seksu”, a które chcą przeczytać bardzo dobry przewodnik po ludzkich snach o charakterze seksualnym. Do grupy docelowej tej książki śmiało można zaliczyć mężczyzn, którzy poprzednio pominięci, dostali w niniejszej publikacji należne im miejsce. Poradnik ten pomoże nam lepiej zrozumieć nawiedzające nas w nocy marzenia erotyczne, a także doradzi jak usystematyzować wiedzę o nich. Książka skłoniła mnie do przeprowadzenia dwóch eksperymentów związanych ze snem i oba dały fascynujące rezultaty, co przekonało mnie do poszerzania mojej wiedzy w tym zakresie. I niech to będzie najlepszą rekomendacją.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 1993

Liczba stron: 314

Format: 11 x 17

Recenzja książki OGRÓD SEKSU

Początek lat 90-tych był rajem dla książek wydanych wcześniej na zagranicznych rynkach. Poradniki seksuologiczne Grahama Mastertona trafiły do naszego kraju i również tutaj stały się fenomenem, chociaż z ponad piętnastoletnim opóźnieniem. „Ogród seksu” to książka napisana w 1976 roku. W Polsce Wydawnictwo Rebis opublikowało ją w roku 1992. Jest to dziesiąta publikacja autora w tej dziedzinie.
 

„Ogród seksu” to kolejny poradnik przeznaczony dla kobiet, chociaż w tym przypadku również mężczyźni będą mogli posłużyć się uwzględnionymi w nim informacjami. Głównym tematem w niniejszej publikacji są erotyczne sny płci żeńskiej. Już w obszernym prologu Masterton wyjaśnia, że książka powstała w oparciu o setki, jeśli nie tysiące rozmów z kobietami na temat ich snów o charakterze seksualnym. Od pierwszych stron czuć wyraźną polemikę autora z Freudem. Zdecydowanie bliżej mu do poglądów Junga. Oczywiście nie każdy parasol, czy bagietka musi symbolizować fallusa, jednak jeśli tak będzie, to sama śniąca ma stanowić najlepsze „narzędzie” do interpretacji. Po co jest więc „Ogród seksu”?

Masterton za pomocą poradnika stanowi coś w rodzaju przewodnika po erotycznych snach kobiet. W jednym z rozdziałów szczegółowo omawia dziesięć najczęstszych snów o seksie z podziałem na najczęściej występujące tematy – gwałt, małżeństwo, poród, nagość, słynne osobistości, kazirodztwo, orgazm, sadomasochizm, homoseksualizm i seksualne wyzwolenie. Przez cały czas autor zaznacza, że to właśnie śniące osoby posiadają klucz do poprawnej interpretacji każdego snu pełnego symboliki, wspomnień, wyobrażeń i zapachów. Osoby trzecie mogą jedynie sugerować właściwą drogę, jednak nawet najmniejszy szczegół erotycznych marzeń może być istotny, a często jest tak, że rozpoznać może go jedynie osoba zainteresowana.

„Ogród seksu” oprócz omówienia 10 najczęstszych tematów zawiera również szczegółowe interpretacje dziesięciu snów erotycznych, a także ciekawe wskazówki na temat prowadzenia dziennika snów. Jest to o tyle uzasadnione, że sny powracają, ewoluują, występują seriami. Zdarza się, że dopiero kolejny sen odkryje więcej szczegółów na temat swojego sensu. W drugiej części książki Graham zawarł obszerny leksykon kobiecych snów erotycznych, z podziałem na alfabetycznie ułożone hasła – zupełnie jak w popularnych sennikach. Należy jednak dodać, że są one zinterpretowane wyłącznie w kontekście seksu i tematów ściśle z nim związanych. Nie sposób więc traktować tej książki jako sennika ogólnego.

„Ogród seksu” to raczej przewodnik, jedna wielka wskazówka, aniżeli niepodważalna encyklopedia snów erotycznych i Masterton wcale się z tym nie kryje. Każdy ma swoje sny, swoje skojarzenia i swoje interpretacje, a tej jedynej słusznej nigdy nie odkryje ani psycholog, ani seksuolog, ani terapeuta. Książka jest raczej „pakietem startowym”, który pozwoli kobietom nie tyle zinterpretować własne sny erotyczne, co raczej wejść na właściwe tory przy rozkładaniu ich na czynniki pierwsze. Dzięki niej dowiemy się raczej na co zwracać uwagę, nie dostaniemy gotowego rozwiązania.

Książka ta nie pomoże usprawnić swojej techniki seksualnej, ani lepiej zrozumieć partnera, za to podpowie jak dojść do porozumienia z własną podświadomością. Jeśli ciekawi Was co może oznaczać sen o zdradzie, zwierzętach, jedzeniu, nasieniu, kwiatach, podróżach, czy lataniu (oczywiście w kontekście seksu), to powinniście sięgnąć po tę publikację. To ciekawa, innowacyjna forma sennika, która jednak sama w sobie nie stanowi gotowej interpretacji, a stanowi tylko (albo aż) właściwe narzędzie.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 1992

Liczba stron: 320

Format: 11 x 17

Recenzja komiksu PIEKIELNE WIZJE

Nikt nie przypuszczał, że największe komiksowe przedsięwzięcie związane z Grahamem Mastertonem narodzi się w głowie polskiego artysty. Chociaż pisarz doczekał się publikacji adaptacji swoich tekstów w popularnej, amerykańskiej serii „Verotik”, to nikt nie wpadł na to, by wydać album tematyczny, poświęcony wyłącznie Brytyjczykowi, aż do roku 2002, kiedy to polsku rysownik Michał Gałek wymienił z Grahamem kilka luźnych uwag na czacie internetowym. Okazało się, że jest on wieloletnim fanem twórczości Mastertona. Narodził się pomysł – adaptacja 15 tekstów opowiadań na potrzeby antologii komiksowej. Gałek napisał scenariusze i rozesłał je do zaprzyjaźnionych artystów. Tak powstał zbiór „Piekielne wizje”, który został wydany przez Mandragorę w 2003 roku.

Antologię otwiera napisana w 2002 przedmowa Grahama Mastertona. Pierwszym utworem jest „Anais” Przemysława Truścińskiego – czarno-biały komiks erotyczny, bardzo klimatyczny i szczegółowy, w dodatku bawiący się różnymi stylami. Na ostatnich kadrach widzimy mix fotografii z rysunkiem. Historia człowieka owładniętego erotyczną obsesją względem pewnej kobiety nie traci nic ze swojego uroku i również w komiksie uderza w odbiorcę mocną puentą.

Kolejna adaptacja to „Danie dla świni” Sławomira Dańca. Czterostronicowy komiks utrzymany jest w zimnych, szaroburych barwach i charakteryzuje się kilkoma bardzo krwawymi kadrami. Niestety historia dwóch kolegów po fachu, z których jeden z nich traci życie by skończyć jako karma dla świń nie do końca sprawdziła się w formie komiksu, głównie ze względu na spłycenie historii i odarcie jej z opisów emocji towarzyszących ekstatycznemu wręcz umieraniu bohatera. Trzeci komiks natomiast to „Obecność aniołów”, a jego twórcą jest Michał „Śledziu” Śledziński. Historia dziewczynki doświadczającej niecodziennej, magicznej obecności anioła stróża utrzymana jest w szaro-żółtych barwach i cechuje się minimalizmem elementów na kadrze, tworząc atmosferę odosobnienia i niezwykłości.

Kolejny utwór nosi tytuł „Żal”, a jego autorem jest Michał Gałek. Kolorowa, żółto-niebieska kreska nie pasuje do wydźwięku tragicznej historii o człowieku, którego życiowy błąd doprowadza do tragedii. Niestety, jedno z najbardziej głębokich i dramatycznych opowiadań Grahama Mastertona powinno pozostać tekstem pisanym, gdyż przeniesienie go na karty komiksu psuje efekt końcowy. Po przewróceniu strony naszym oczom ukazuje się adaptacja „Dziedzica Dunain” autorstwa Tomasza Tomaszewskiego. Jego interpretacja opowiadania Mastertona jest żywa i barwna, jednak brak jej pazura. Kilka krwawych kadrów niestety nie jest w stanie zmazać wrażenia że kreska jest zbyt prosta i sprawdziła by się bardziej w komiksie edukacyjnym dla dzieci, niż w rasowym horrorze o żądnym krwi obrazie. Szósty komiks narysowany został przez Tomasza Minkiewicza. Pięciostronicowa opowieść o lękach z dzieciństwa jest bardzo barwna, a jednocześnie minimalistyczna. Kadry swoim nasyceniem kolorów przypominają raczej obrazy impresjonistów, niż współczesny polski komiks, a przy tym bywają nieczytelne. To kolejne opowiadanie, które powinno pozostać na kartach książki.
 

Tomasz Piorunowski zmierzył się z wysoce erotyczną opowieścią „Skarabeusz z Jajouki”. Oszczędna kreska w tym przypadku znakomicie podkreśla wiele scen o zabarwieniu seksualnym, a zółto-brązowa kolorystyka świetnie oddaje klimat Maroka, w którym toczy się akcja. Komiks jest odważny, ukazuje wiele szczegółów anatomicznych, a także z powodzeniem przenosi na kadry komiksu wybrane opisy i wydarzenia, które z pozoru wydawały się nie do narysowania. To jeden z najjaśniejszych punktów antologii. Nikodem Cabała miał szczęście (a może pecha) trafić na najbardziej kontrowersyjne opowiadanie Grahama Mastertona – słynnego „Eryka Paszteta” który poziomem obrzydliwości przekracza wszelkie dozwolone normy i granicę. O dziwo świetnie poradził sobie z tą ciężką historią, rysując ładne, chociaż niepokojące kadry. „Eryk Pasztet” świetnie radzi sobie jako komiks, bywa bardzo krwawy, niepokojący i niesmaczny, jak oryginał.

Dziewiąty tekst to adaptacja opowiadania „Piekielni sąsiedzi”. Klimatyczne opowiadanie o traumie z dzieciństwa, która afektuje życie dorosłego mężczyzny narysowana jest w chłodnych, deszczowych barwach, z przewagą niebieskiego, bladoróżowego, a także z domieszką sepii i całkiem dobrze oddaje ponury klimat oryginalnego tekstu. Potem trafiamy na komiks „Lolicia”. Jego autorem jest Michał Janusik i śmiało można orzec, że jest to zdecydowanie najładniejszy i najbardziej realistyczny rysunek w tej antologii. Przewrotne, przebojowe opowiadanie zawierało wiele scen erotycznych, które Janusik z powodzeniem przeniósł na statyczne kadry. Czarno-białe kadry porażają naturalizmem i szczegółowością. „Korzeń wszelkiego zła” to opowiadanie o potędze magii muzułmańskiej. Już na początku zaznajomieni z oryginałem czytelnicy zauważą, że na potrzeby rysownika Krzysztofa Ostrowskiego akcja została przeniesiona z Nowego Jorku do… Łodzi Fabrycznej.  Niestety, jego adaptacja opowiadania Mastertona jest… nieczytelna. Ciemne kadry nadają klimatu miejscu akcji, jednak kiedy nabierają barw i odkrywają występujące w nich postacie, okazuje się, że rysunek ma bardzo karykaturalny charakter, a niewprawny odbiorca będzie miał problem z rozszyfrowaniem co autor miał na myśli. To chyba najsłabsza propozycja w niniejszym zbiorze.

„Gra Bi-Dżing” to historia o wyjątkowej grze hazardowej, w której stawką nie są pieniądze, a ludzkie życie. Na karty komiksu przeniósł ją Rafał Szłapa. Efekt? Kolorowe kadry, ciekawie złożone i rozplanowane, a także niezła puenta. Trzynaste opowiadanie to „Apartament ślubny”, którego komiksową wersję stworzył Krzysztof Korzeniak. Jego wersja historii o nawiedzonym łóżku, które absorbuje dusze śpiących w nim mężczyzn zaciekawia stylistyką, erotycznymi kadrami i doborem barw. Przedostatni komiks oparty jest o „Jajko”, a jego autorem jest Rafał Sacha. Kadry są proste i niespecjalnie szczegółowe, a przy tym historia nie oddaje emocji, które cechowały oryginał. Zbiór zamyka „Kobieta w ścianie” Jakuba Tulipana. Historia zemsty zza grobu prezentuje się tajemniczo i chociaż rysunki nie mają wiele wspólnego z realizmem, to linia fabularna jest oddana bardzo ciekawie. Niebiesko-białe kadry są nastrojowe, ale jednocześnie przerysowane, zwłaszcza jeśli chodzi o ostanie sceny komiksu.

Pomimo nierównego poziomu wynikającego z różnorodności stylów, każdy miłośnik komiksu powinien znaleźć w tej antologii coś dla siebie. To pierwszy i być może ostatni tak duży polski projekt komiksowy, tak więc wszyscy fani Grahama Mastertona muszą natychmiast nadrobić zaległości i przynajmniej przekartkować ten zbiór.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydanie: Mandragora, Polska 2003
Scenariusz: Michał Gałek
Rysunki: Różni artyści
Druk:Kolor, kreda
Format: 21×29
Liczba stron:112
Oprawa:miękka
Ocena recenzenta:8/10

Recenzja książki MAGIA SEKSU

Zapewne nie wszyscy wiedzą, że Graham Masterton rozpoczynał swoją karierę od pisania poradników seksuologicznych. Na kilka lat przed premierą „Manitou”, w 1971 roku, ukazała się książka „Acts of love” napisana pod wydumanym pseudonimem „Dr. Jan Berghoff”. W latach 70-tych i 80-tych poradniki te były hitem, biorąc pod uwagę niską edukację seksualną społeczeństwa. W latach 90-tych zawitały także do Polski, wprawdzie z ponad piętnastoletnim opóźnieniem, ale biorąc pod uwagę wybredność komunistycznej cenzury nie było innej możliwości.

W 1991 za sprawą Wydawnictwa Rebis na półki zawitała książka „Magia seksu”, napisana przez Grahama w 1975 roku. Była to dwunasta publikacja Brytyjczyka o tej tematyce, jednak to właśnie ona stała się przebojem, który sprzedał się na świecie w kilku milionach egzemplarzy, a w naszym kraju znalazł kilkaset tysięcy nabywców.

Poradniki Grahama Mastertona różniły się od innych wydawnictw tego typu. Pisane były w przyjacielski, bardzo dosłowny sposób, pełen humoru i sprośnej, obscenicznej bezpośredniości. Jednocześnie praktycznie pomijały język medyczny, stosując wyrażenia potoczne – dla przykładu – męskie genitalia często nazywane były „ sztywnym palem”, lub „kogutem”. Taka właśnie jest „Magia seksu”, poradnik przeznaczony dla kobiet, w którym Graham poruszył wiele tematów stanowiących dla społeczeństwa w tamtych czasach nieprzełamywalne tabu. Nie ma dla niego tematów trudnych, a o chorobach wenerycznych pisze z taką samą łatwością jak o perwersjach. Należy dodać, że teraz, w dobie Internetu i filmów pornograficznych, część rzeczy o których pisze Graham może nie robić takiego wrażenia, jak w połowie lat 70-tych, jednak nadal książka ta pozostaje niezwykle mocna i dosadna.

Masterton wykorzystał swoje doświadczenie na stanowiskach redaktora magazynów erotycznych dla mężczyzn, setki listów od czytelników, które wtedy dostawał, a także dziesiątki wywiadów z seksuologami, prostytutkami, lekarzami, celebrytami, no i zwykłymi ludźmi, których potencjał erotyczny jest tak samo wielki i tak samo niezaspokojony, jak każdy inny. To właśnie listy od normalnych osób i zawarte w nich problemy i wątpliwości stanowiły podstawę do napisania poradników. Graham opublikował część listów, niektóre z nich zmodyfikował, lub połączył kilka w jedną całość, aby uwypuklić problem, a potem go szczegółowo omówić.

„Magia seksu” pomaga kobiecie poznać własne ciało, jego reakcje, a także oczekiwania mężczyzny wobec płci przeciwnej. Graham radzi jak znaleźć i wybrać odpowiedniego partnera, jak pieścić penisa, a także jak zachowywać się podczas stosunku.  Masterton prezentuje zestaw ćwiczeń erotycznych, radzi w jakich miejscach można uprawiać ekscytujący seks, a także opisuje mniej lub bardziej wyuzdane perwersje. Ślizgając się po tematach, Brytyjczyk radzi nawet jak prowadzić podwójne życie seksualne angażując się w dwa romanse jednocześnie, a także przedstawia plusy i minusy współżycia w trójkącie, a nawet udziału w orgii. Oprócz tych bezpośrednich porad pisarz radzi na przykład jak na 70 różnych sposobów podniecić mężczyznę, a także jak z nim w miarę bezboleśnie zerwać.

„Magia seksu” to książka, która zrewolucjonizowała życie seksualne wielu czytelniczek. Graham często opowiada, że często przychodzą, lub piszą do niego starsze kobiety (między innymi z Polski), dziękując za otworzenie im oczu na sprawy seksu. Trudno orzec ile w tym prawdy, jednak nakład, w jakim poradniki seksuologiczne Mastertona rozeszły się w Polsce, a także niektóre posty pisane do Grahama na jego stronie internetowej świadczą o tym, że coś jest na rzeczy. „Magia seksu” to książka fascynująca, napisana przystępnym językiem i zwracająca uwagę na wiele spraw, o których rzadko mówi się w szkołach, a jeszcze rzadziej w co bardziej konserwatywnych, pruderyjnych domach. To wychowanie seksualne w pigułce warto przeczytać, nie tylko będąc kobietą. Mężczyźni, którzy sięgną po „Magię seksu” dowiedzą się wiele o psychice kobiet i o ich instynkcie seksualnym. Naprawdę warto!

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 1991

Liczba stron: 301

Format: 11 x 17

Recenzja książki DROGA ŻELAZNA

Napisana w 1981 roku „Droga żelazna” była trzecią w dorobku Grahama Mastertona książką w kategorii historycznej powieści obyczajowej i zarazem najdłuższą wydaną do tej pory w Polsce publikacją tego autora. Rodzime wydanie liczy sobie bowiem ponad 780 stron niedużą czcionką i zapewnia długie godziny godziwej rozrywki.

Nazywanie „Drogi żelaznej” powieścią o budowie pierwszej kolei w Ameryce jest jednak sporym nadużyciem. Raczej jest to książka o samych burzliwych przygotowaniach do jej wybudowania, opowieścią o ludzkim przeznaczeniu i o ofiarach, jakie musi pochłonąć, zanim bohaterom uda się dojść do celu.

W prologu książki poznajemy Collisa Edmondsa, postać wzorowaną na prawdziwej osobie, Collisie Potterze Huntingtonie (1821-1900), jednym z pionierów kolejnictwa w USA. U Mastertona bohater ten będzie motorem napędowym gigantycznych przemian gospodarczych, zaistniałych na tle wojny secesyjnej. Edmondsa poznajemy bliżej jako lekkoducha, pijaka, awanturnika, a na dodatek dziwkarza. Młodzian spędza swój wolny czas na zabawie i grze w karty, a także na braniu udziału w różnych zakładach. Tragiczny wypadek prostytutki, która miała z bohaterem stosunki, zmusza bohatera do refleksji nad swoim życiem i do podjęcia radykalnych kroków. 

Na naszych oczach Collis staje się obrotnym kupcem, zaczyna wyrabiać sobie kontakty, a także rozkochiwać w sobie kolejne kobiety. Czasami są to osoby wpływowe, a czasem zwykłe szaraki, których losy wymieszane są w jednym, wielkim tyglu przeznaczenia budowy kolei żelaznej. Córki senatorów, przywódcy chińskich ugrupowań, handlarze, podpalacze, topografowie, a nawet Prezydent Lincoln, czy Ulysses Grant – losy ich wszystkich będą miały duży wpływ na historię Stanów Zjednoczonych.

Tłem dla wydarzeń przedstawionych w książce jest wojna secesyjna. Eskalacja napięć pomiędzy północą i południem musi w końcu znaleźć ujście, a konflikty na tle rasowym i gospodarczym ułatwiają rozpoczęcie gigantycznego przedsięwzięcia, jakie planuje bohater powieści. Dlaczego to właśnie kolej stała się wyborem Collisa? Po części była to fascynacja ogromnymi maszynami, a po części miłość do kobiety, która prawie zmarła na żółtą febrę, którą zaraziła się podczas długiej i niewygodnej podróży. Statki i dyliżanse to za mało dla dynamicznie rozwijającego się świata i społeczeństwa.

Akcja „Drogi żelaznej” obejmuje wiele lat. Fabuła oparta jest głównie na dialogach i opisach i rozwija się bardzo powoli. To jedna z najdłuższych powieści Grahama Mastertona, a jej siła leży głównie w silnych, dominujących, a przy tym  niezwykle nakreślonych bohaterach i ich charakterach. To postacie są motorem napędowym, który nie pozwala się oderwać od książki. W utrzymaniu czytelnika przy powieści pomaga również interesujące tło i tematyka wydarzeń, której Masterton nigdy wcześniej nie poruszał. Powieść potrafi wzruszyć, przerazić, zafascynować i zadziwić, a to cechy, które we współczesnej literaturze są bardzo pożądane.

Powieść czyta się wolno, powoli wsiąkając w historię. Masterton dba o najmniejsze szczegóły opisywanego środowiska, nawet o zapachy i dźwięki, a także stylizuje język na właściwy tamtym czasom. Niestety, ta dokładność wiąże się też z nierównym tempem akcji, przez co niektóre fragmenty nieznacznie się dłużą. Akcja napiera tempa pod koniec, jednak wtedy równie szybko się urywa. Mam wrażenie, że autor mógł bardziej wykorzystać potencjał płynący z wmieszania w tło wojny secesyjnej i bardziej skupić się na technicznych aspektach pracy nad budową kolei, ale na to nie starczyło już w książce miejsca. Gdyby iść typ tropem, powieść liczyłaby pewnie 2000 stron, ale jednocześnie była by jeszcze ciekawsza.

Powieść tę mogę polecić wszystkim, którzy w książkach szukają doskonale skonstruowanych charakterów, fantastycznych dialogów i szczegółowego rozwoju fabuły, a nie fajerwerków i wartkiej akcji. Do końca  „Drogi żelaznej” warto jest dojść, chociażby po to by zobaczyć jak dobrze król horroru radzi sobie z kreowaniem zupełnie odmiennego świata, który znał tylko z książek i fotografii. A radzi sobie zaskakująco dobrze.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Rok wydania: 1994

Liczba stron: 784

Format: 11,5 x 18

Ocena recenzenta: 8/10

Recenzja książki GENIUSZ

Wydana w 1998 roku pod pseudonimem Alan Blackwood powieść „Kingdom of the blind” była dość specyficzna, jeśli chodzi o twórczość Grahama Mastertona. Tym razem nie mamy do czynienia z thrillerem politycznym, a z opowieścią dość kameralną, skupiającą się na dramacie jednostek, a jednocześnie dynamiczną i wciągającą. Co ciekawe, wydanie z 2000 roku, które trafiło do Polski, różni się od oryginału pierwszym i ostatnim rozdziałem. Brytyjczyk pewne wydarzenia skrócił, inne rozszerzył, a jeszcze innym nadał nowy sens. Skupmy się jednak na polskiej wersji.

Powieść rozpoczyna się porwaniem pewnego człowieka, który zostaje uprowadzony nocą ze swojego domu w Solana Beach. Jest rok 1942. Tego zaskakującego czynu podjęła się grupa Japończyków, a ich misja zakończyła się sukcesem. Następnie akcja przenosi się do czasów nam bliższych, czyli pod koniec lat 90-tych. Poznajemy Micky’ego Frasiera, młodego, spokojnego i przeciętnego mieszkańca Florydy. Największym marzeniem bohatera jest zostanie muzykiem. Zawód który wykonuje jest jednak daleki od jego aspiracji – zmywa talerze we włoskiej restauracji. Życie Micky’ego jest przepełnione rutyną, aż do momentu, kiedy popełnia bohaterski czyn – ratuje pewnego doktora przed napadem ze strony dwóch zbirów. Okazuje się, że mężczyzna ten nie był zwykłym, przeciętnym staruszkiem, a kimś zupełnie wyjątkowym – geniuszem praktycznie w każdej dziedzinie.

Szybko okazuje się, że umysłowy talent starego doktora nie jest dziełem przypadku. Podczas wieloletnich badań wynalazł on metodę znacznie poprawiającą funkcjonowanie ludzkiego mózgu, a w ramach wdzięczności postanawia się podzielić tajemnicą z Mickym. Od tej pory życie Frasiera zmienia się diametralnie. Żeby jednak nie było zbyt różowo, protagonista wpląta się w niebezpieczną aferę, która ujawni bardzo mroczny sekret genialnego doktora.

„Geniusz” to książka poruszająca tematy zupełnie przeciwne, niż pozostałe thrillery Mastertona. Mamy tutaj do czynienia z opowieścią o marzeniach i cenie, jaką trzeba zapłacić za ich spełnienie. To historia kameralna, chociaż dynamiczna i rozmachu nie można jej odmówić. Powieść czyta się szybko, jest wciągająca i co jakiś czas zaskakuje nas ciekawym zwrotem akcji, lub fajnym pomysłem. Na tle całej książki zakończenie wygląda nieco słabiej, wyraźnie czuć w nim pewną archaiczność. Niedosyt pozostawia też niewykorzystany potencjał kilku bohaterów drugoplanowych. Ostatecznie „Geniusza” jednak polecam wszystkim szukającym niegłupiej lektury – w tej powieści nic nie jest takie jak się wydaje, a po odłożeniu książki na półkę prawdopodobnie zostaniecie skłonieni do refleksji na temat ludzkich niedoskonałości.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS

Rok wydania: 2000

Liczba stron: 400

Format: 12,8 x 19,7

Ocena recenzenta: 9/10

Recenzja książki WALHALLA po raz drugi

„Walhalla” to książka, której swojego czasu jako jedynej brakowało mi, by zebrać kompletną kolekcję horrorów Grahama Mastertona. Powieść była już niedostępna (było to na długo przed wznowieniem w Albatrosie) i zdobycie jej nieodmiennie kojarzy mi się z szaleńczymi rajdami po antykwariatach, czy stałym monitoringu portali aukcyjnych. Mam więc do „Walhalli” prywatny sentyment. Pytanie tylko, czy książka ta zasługuje na specjalne względy i jak broni się jako horror, zwłaszcza po tylu latach. 

Powieść „Walhalla” od pierwszego rozdziału potrafi złapać czytelnika za krocze i bardzo mocno ścisnąć. Poznajemy Craiga Bellmana, zadufanego w sobie, aroganckiego i pewnego siebie adwokata. Bellman ma wszystko – dobrą pracę, piękną i kochającą żonę, atrakcyjną kochankę i mnóstwo pieniędzy na własne zachcianki. Pewnego marcowego wieczoru, na skutek nieprzyjemnej kłótni z taksówkarzem – obcokrajowcem, Craig zostaje wyproszony z samochodu. Szukając w strugach deszczu nowego środka transportu, zostaje zaczepiony przez pobitą i zakrwawioną dziewczynę, która prosi go o pomoc w uratowaniu napadniętej koleżanki. Cała sytuacja okazuje się być sprytnie zastawioną pułapką i Bellman również zostaje napadnięty przez opryszków. Ograbienie z pieniędzy jednak nie wystarcza bandytom i Craig zostaje potwornie okaleczony za pomocą młotka – nie chcę zdradzać szczegółów, ale sceny te zatrzymują serce nie mniej, niż pierwszy rozdział „Czarnego anioła”, czy „Tengu”.

W każdym razie pewność siebie głównego bohatera momentalnie znika. Craig stara się odnaleźć siebie, a pomaga mu przy tym jego żona Effie. Jedna z ich wspólnych wycieczek kończy się odnalezieniem podupadającej, gigantycznej posiadłości, zwanej Walhallą. Bellman zakochuje się w rezydencji od pierwszego wejrzenia, wierząc, że posiadanie tak monumentalnej budowli wyleczy jego kompleksy. Bohater jest przekonany co do kupna, pomimo, że koszt remontu doprowadziłby go do bankructwa. Dopina więc swego, nie zważając na to, że z Walhallą wiąże się pewna historia. Jej właścicielem był obsesyjny hazardzista, bardzo bogaty, mściwy i nienawidzący kobiet człowiek. 

Dom okazuje się być nawiedzony, chociaż nie w klasyczny sposób, z duchami podzwaniającymi łańcuchami. Sama konstrukcja budynku sprawia, że Walhalla może istnieć jednocześnie w przeszłości, przyszłości i teraźniejszości, wraz z postaciami, które w niej kiedyś mieszkały. Nie trzeba długo czekać, by zaczęli ginąć ludzie. Sam Bellman zaczyna się zmieniać – fizycznie i psychicznie, ku przerażeniu Effie. Okazuje się, że bohater przejmuje cechy byłego właściciela Walhalli, staje się agresywny i brutalny. Żona Bellmana szuka pomocy u właścicielki miejscowego sklepu okultystycznego, która jako jedyna może wyplenić złe moce.

Fabuła jest jak widzicie bardzo prosta i nie wnosi specjalnie dużo do gatunku. Lepiej prezentuje się styl Mastertona, który we właściwy sobie sposób przekazuje czytelnikowi informacje lekkim językiem.  Dialogi stoją na wysokim poziomie, bohaterowie również (zwłaszcza drugoplanowi), a sceny brutalne, chociaż jest ich nie wiele, potrafią zjeżyć włos na głowie. Szkoda, że mrożących krew w żyłach momentów nie było trochę więcej. Niestety, historia nie porywa, zwłaszcza znawcy gatunku będą mieli problem ze znalezieniem czegoś unikatowego w tej powieści. 

„Walhallę” warto przeczytać ze względu na klimat nawiedzonej rezydencji i dla kilku świetnych scen, jak ta z młotkiem, lub ta ze szczurami. Graham Masterton ze swoim wyrabianym przez lata stylem również nie zawiedzie czytelnika. Gorzej z tymi, którzy będą szukali fabularnej unikatowości. Ci mogą się delikatnie rozczarować.
 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 2001
Liczba stron: 350
Format: 12 x 19,5
Ocena recenzenta: 7/10