Wiersze wyróżnione w konkursie mastertonowskim

Przedstawiamy dwa wiersze wyróżnione w konkursie mastertonowskim. Autorkom tekstów gratulujemy, pozostałym życzymy miłej lektury.

W zwierciadle Boofulsa widzę dziecko zamiast własnej twarzy,
Na ustach jego maluje się radość, w oczach błyszczących jak iskry widać
szczęście. Dni jego policzone, szansę ma niechybnie zginąć naprędce. Nie
ukryje uczuć, którymi krzyczy jego wnętrze, dosięgnie go kula z rąk
mordercy, bez cienia wyrzutów sumienia, prosto w serce. Jako zjawa
przyglądać się Ziemianom będzie, najbliższych ochroni w zamian za
cierpienie, za morze łez wylane z fotografią w ręku, za wszystkie noce z
żalu nieprzespane. Zemsta za tę rozpacz, za obdartą duszę, lęk i puste
ręce, kiedy objąć chciano to Indiańskie dziecię. Dzięki miłości ojca, co
jak lew waleczny, jak rycerz, który od Okrągłego Stołu wstaje, któremu bez
miecza, a własnym ciałem Zaklętych powstrzymać się udaje.
Na przylądku krajobraz niecodzienny się rozciąga, daleko horyzont jak
tęcza się oddala, za horyzontem, gdyby ktoś mógł sprawdzić, kraina zmarłych
żyć nie pozwala. Nad Pacyfikiem, gdzie rządzą koszmary, a spotkanie
pierwsze przypadkiem spowite, decyzja współpracy lękiem podszyta, w
sytuacji gdzie czas się liczy nieubłaganie. Chociaż po świecie milioner
nie stąpa, być może serce jego krwawi, gdyż na swej drodze przeszłością
wciąż żyje, na dawnej ziemi spokoju nie zostawi. Bacznej uwagi czyny
wymagają, każdy najmniejszy grzeszek dostrzeżony, konfrontacja wnet się
nie odwlecze, stosowna kara winnego nie ominie. Nadmierna pewność siebie
nie popłaci, bez wiary, że zło nie jest dla wybranych, i kiedy odwrót na
czas nie dostrzeżony, przyjdzie omijać demonów twarde szpony. Sen daleki
jest od ukojenia, choć niemożliwe na jawie wciąż istnieć, w krainie nocy
powtarza się motyw, okrutną, bezwzględną dawką krwi zalany. Zbierając żniwo
ludzkich istnień pełne, zabliźnić nie dają się w żaden sposób rany, nawet
tajemniczą wodą, ze studni wydobytą powoli, dokładnie, obficie polane.
Onyks choć dobrem cenionym jest wielce, zupełnie innego znaczenia
nabiera, gdy niebezpiecznym jak oko cyklonu, paciorkiem wokół ofiary
rozrzucony. Ten onyks, jak dowód miłości darowany, pozostawia na zawsze
tajemnicy cienie, gdy ukochana wybranka serca, pewnego razu w pół-lwicę
się zamienia. Nienawiść w jej duszy źrenice rozszerza, gotowa pomocy jak
ognia unikać, wdzięczna nie będzie temu kto ją ocalił od samospalenia.
Diagnoza najlepsza choć na wagę złota, budzi powszechnie odrazę i
trwogę, gdy krajem dotąd jak mocarstwo silnym, zawładnąć by miała wampirza
epidemia. Krew różnych osób w jedność spowita ,niczym woda deszczowa
zmieszana, darem niezwykłym nieocenionym, dla własnej wygody skarana
została. Krew-krew indiańska, choć z pozoru nie ma obaw rzekomych co do
pochodzenia, przeszłość wyzwala, która do ostatniego żywego ciała zasad
swych okrutnych nie zmienia…

Autor: Joanna Barszczewska

Magią seksu mnie opętałeś
Odkryłeś we mnie Syrenę zabierając w Dziewiczą podróż
To tam Czarny anioł grał Muzykę z zaświatów
Czułam rozkosz delektując się każdym słowem pisanym
Pielęgnowałam Twoje myśli…mój Manitou
W Zwierciadle piekieł ujrzałam Twoje odbicie
Czułam Głód Twojej wyobraźni
Dziedzictwo…Ciało i krew
Dziecko ciemności
Brylant
Tak to ja, Piąta czarownica, Koszmar
Zanurzam się w lekturze fantasy
Odkrywam horror, zakładam Czerwoną maskę
I pałaszuję kolejną "grahamkę" bez opamiętania
Ostrzę Kły i pazury jak Wojownicy nocy
Wnikający duch… Masterton
Rytuał

Autor: Iwona Dziakiewicz

Zdjęcie z autografem

Poniżej zdjęcie, które niektórzy z Was pewnie kojarzą, bo pojawia się dość często na rozmaitych stronach internetowych. Niemniej to opublikowane tutaj z pewnością jest wyjątkowe, gdyż podpisał je sam Graham Masterton.

Informacja dla zwycięzców w ostatnim konkursie mastertonowskim: do książek zostaną dołączone zdjęcia pisarza z autografami. Fotek mogą się również spodziewać wyróżnieni w konkursie.

A poniżej Graham na chwilę przed podpisaniem jednego ze zdjęć.

Makabryczna proza – artykuł nagrodzony w konkursie mastertonowskim

Poniżej trzecia praca nagrodzona w konkursie mastertonowskim. Tym razem artykuł MAKABRYCZNA PROZA z Mastertonem w tle, autorstwa Natalii Miśkiewicz. Gratulacje!

Zarzynane dzieci, miażdżone jądra, jędrne pośladki, szubieniczne węzły splątane z jelit, gwałcone analnie cielęta… Mimo nieco turpistycznego wydźwięku, epitety te, połączone zgrabną stylistyką, potrafią przysporzyć o dreszcze.  I bynajmniej nie są to dreszcze obrzydzenia, a raczej strachu zwycięsko szarżującego po polach wyobraźni, który bezlitosnymi ostrzami wgryza się w kości. I nie chce opuścić zdobytego przez siebie terenu, i nie daje wyrzucić się z głowy, nie przepędzają go pierwsze promienie poranka, ani nawet nasłonecznione, tłoczne ulice miasta.
 
W zależności od personalnych preferencji, mamy różne oczekiwania wobec literatury. Noblistyczne pozycje, literackie autorytety, podkopujące bunkry naszej percepcji, dostarczają potężnej dawki świadomości (albo i nie). Ciężkie tomiska Tołstoja, Balzaka, Grassa wraz ze swoją naturalną wyniosłością dystansują do rzeczywistości, kpią i szydzą z systemowych pomyłek i ludzkiej głupoty. Romansidła pani Roberts, kobieca proza Gretkowskiej i wszelkiego rodzaju powiastki Meyer, radujące kobiece serca i wyciskające kaskady łez, dają chwile wytchnienia, dają również wiarę i budują nadzieję (karmią złudzeniami, pochłanianymi z wielką zachłannością przez zawsze otwarte, łase umysły), która jest potrzebna i pomaga żyć. Opowiadania Murakamiego, Coelha, czy Shawa wprowadzają w baśniowe, magiczne światy, naiwne połacie wyobraźni, urlopy dla skołatanych rzeczywistości umysłów, miłe wczasy intelektualne.
 
Aby zakończyć tę wyliczankę, która mogłaby być obszerniejsza niż encyklopedia (dygresyjnie – literatura naukowa posiada również niewąskie rzesze zwolenników) pragnę nadmienić, iż istnieje całkiem spora trzódka ludzi interesujących się czymś co wybiega poza ramy rzeczywistości. Nie mam tu jednak na myśli pacjentów zakładu z „Lotu nad kukułczym gniazdem”, ale różnego rodzaju skromniejszych odchyleńców. Począwszy od mężczyzn ze skłonnościami sadystycznymi, po uległe kobiety, maniaków seksualnych, czy po prostu wyrafinowane umysły lubiące dopieszczać się odrobiną lubieżnego seksu i zastrzykiem adrenaliny. Bo cóż może być bardziej działającego na wyobraźnię nastolatka, niż młoda, atrakcyjna wiedźma siłą przykładająca komuś do ust swoje lśniące, nabrzmiałe seksem wargi sromowe? Jeśli bierzemy pod uwagę dewiantów seksualnych, dlaczego nie policzyć się ze wszelkiego rodzaju „antychrystami”, ludźmi wierzącymi w świat demonów i czarownic, którzy uwielbiają pobudzać się (wieloznaczność stwierdzenia nie jest przypadkowa) szatańskimi wyobrażeniami o sile okultyzmu, lub ludzkiej psychozy. Też są żądni literatury.

Philip Zimbardo doskonale opisał mechanizm ludzkiej psychiki, który odpowiedzialny jest za wszelkiego rodzaju podniety związane z obserwacją, albo oceną zła. Po pierwsze stwierdza, że poprzez niebezpośredni kontakt ze złem (oglądanie przerażających dokumentów, czytanie horrorów, śledzenie zbrodni wojennych) kształtujemy swój własny wizerunek, izolujemy się od zła opowiadając przeciw jego przejawom lub je akceptując. Oglądając nagrania z obozów koncentracyjnych, filmy dokumentalne o mordercach świadomie popieramy zbrodnie, albo celowo ją negujemy, tym samym opowiadając się za dobrą strona natury ludzkiej. Jest to jakby bezpieczna wycieczka turystyczna po piekle. W swojej książce „Efekt Lucyfera” traktuje zło jako ostateczną patologię umysłu, spowodowaną oczywiście czynnikami środowiskowymi. Ale niestety jesteśmy „tylko ludźmi”, pełnymi ułomności, wątpliwości i czasem po prostu głupoty…
 
Jednak uważam, że jako humaniści powinniśmy dążyć do doskonałości, wyzbywać się tego co złe, wciąż naprawiać i siebie i świat. Właśnie taką edukacyjno – naprawczą funkcję powinna pełnić sztuka.

Jak więc traktować literaturę hołdującą złym występkom? Nie tyle propagująca amoralność, ile robiącą z nią główną podnietę? I czy tego rodzaju lektury można określać mianem prawdziwej literatury?

Nie od dziś wiadomo, że tam gdzie seks, czy przemoc, o ile istnieje możliwość bezpiecznej obserwacji – zawsze znajdą się łakome na te kąski oczy. Każdy gwałt czy obce cierpienie powoduje w nas wzrost ciśnienia krwi. Każdy stosunek seksualny powoduje przyjemne łaskotanie w pewnych okolicach i również burzy krew. Dlatego też szereg wieków wykonywano publiczne egzekucje, dlatego również ponure narzędzia śmierc i- rzymskie areny, dostojne szafoty i zakrwawione gilotyny cieszyły się ogromna popularnością. Motłoch podnieca się krwią. Na szczęście te anormalne i jakże niecywilizowane tendencje zostały zauważone, wzgardzone i odrzucone; od niemal dwóch wieków w całej Europie, wszelkiego rodzaju tortury i wyroki przeprowadzane są w intymnych zaciszach cel. Koniec z hasłem „chleba i igrzysk”, które jest NIE-HU-MA-NI-TAR-NE (swoją drogą – nienawidzę hipokryzji).

Masy zostały pozbawione swojej ulubionej rozrywki. Jednak i to dało się obejść. Z początkiem XX wieku wraz z rozwojem kinematografii i wielkim bumem w produkcji horrorów znowu wróciła bezpieczna krew, strach i cierpienie. Jesteśmy na tyle bezczelnym gatunkiem, że udało nam się wzbogacić to wszystko o pornografię. I nie mam na myśli zdrowych partnerskich stosunków filmowanych, ale zboczenia w formie orgii, sadyzmu, czy zoofilii. Wraz z erą prężnego rozwoju kapitalizmu i wolnego rynku, sztuka uzyskała możliwość popularyzacji i dowolnie ukierunkowanego rozwoju. I w tym momencie okazuje się, że nie tacy z nas kulturalni Europejczycy za jakich chcemy uchodzić. Świadczą o tym między innymi nasze księgarnie wprost uginające się od pozycji pod hasłami: kryminał, horror, thriller, sensacja.
 
Swoją drogą daleko mi od stwierdzenia, że makabryczna proza jest domeną czasów współczesnych. Wszak cały czas pozostają nam arcydzieła takie jak chociażby chrześcijański Stary Testament wprost przepełniony krwawymi ofiarami z ludzi i zwierząt, od stuleci cieszący się niebywałą popularnością. Francuski libertyn, buntownik i samozwańczy filozof markiz de Sade opiewający w swoich utworach brutalność seksualną, silnie zarysował się w Europejskiej historii. Jednak popularności swojej, jak mi się wydaje, nie zawdzięcza ani umiejętnościom stylistycznym, ani wielkiemu talentowi czy oryginalnej filozofii. Zdobył ją ponieważ potrafił szokować, ponieważ był wulgarny, ponieważ lubił wzbudzać kontrowersje i miał dość silny temperament aby ujawniać swoje poglądy. Czy jednak o jego twórczości można mówić jak o sztuce? Filozofii? Czy warto zapisywać się na kartach historii plamiąc je?
Zupełnie inaczej kwestia przemocy przedstawiana jest przez wielkich literatów swojej pozytywistycznej epoki. Naturalizm Zoli, albo Dostojewskiego, mimo, że obdarty z poetyckich eufemizmów, przeraża i szokuje, pozwala zdystansować się do ludzkiej, natury, człowieczej niekiedy mrocznej psychiki. Viva l’arte!

A dzisiaj cóż? Gdzie błyszczy nieskalany ludzkimi ułomnościami geniusz? Kto znajduje w sobie tyle siły, aby budować i sprawiedliwie uczyć, zamiast przyciągać destrukcją i otwierać wrota piekieł?

Nie chcąc wydać się hipokrytką, przyznam, że mnie również interesuje literatura bliska makabry. Owszem lubię przeczytać dobry dreszczowiec i nie ukrywam, że czuje przyjemne mrowienie w podbrzuszu w momencie kiedy główny bohater opowiadania przykuwa łańcuchami do sufitu swoją nagą ofiarę i odgryza jej pół twarzy. Szczególnie jeśli tego typu akcje nie są główną treścią utworu, a jedynie „brylancikami” jego treści. Zdecydowanym mistrzem tego typu zabiegów jest Brytyjski, współczesny pisarz Graham Masterton. Jego główną specjalizacją są różnego rodzaju horrory, gdzie totalnie fantastyczny świat demonów, przeplata się (najczęściej na płaszczyźnie erotycznej) z rzeczywistością XX wieku. W opowiadaniach Grahama bardzo często znajdujemy odwołania  do różnych światowych wierzeń, kultów czy religii. Jego opisy są tak realistyczne  a zarazem przerażające, że rzeczywiście kiedy zetknęłam się z jego prozą po raz pierwszy, bałam się ciemności. Przyznam do tej pory (mimo, że minęło już kilka lat) nie mogę wymazać  z pamięci niektórych scen z „Zaklętych”. Książkę przeczytałam przez przypadek podkradając ją z biblioteczki swojego ojca i od tej pory nie potrafię rozstać się z Mistrzem (bo tak go nazywam). Uzależnił mnie od siebie totalnie. I nie wiem kto w tym układzie jest większym świrem, ja namiętnie odwiedzając księgarnie i antykwariaty w poszukiwaniu jego tytułów, czy ten podstarzały mężczyzna o dziwnych skłonnościach, który od tylu lat cieszy się niesłabnąca popularnością swoich odchyleń.
 
Oprócz horrorów Masterton napisał kilka powieści obyczajowych, thrillerów, zbiorów opowiadań, oraz poradników seksualnych (które definitywnie przyczyniły się do nadania mu miana Mistrza). Przez szereg lat zdołał wyrobić sobie dość silną pozycję na europejskiej scenie wydawniczej. Co jest główną przyczyna jego popularności? Wydaje mi się że składa się na to kilka czynników; począwszy od wspominanych przeze mnie „brylancików” jego twórczości, poprzez doskonałą umiejętność posługiwania się językiem (brawa dla tłumaczy), budowania specyficznej atmosfery napięcia, aż do swoistego rodzaju geniuszy makabry. Jeśli miałeś okazję czytać jego pracę, doskonale wiesz co mam na myśli.
 
I tutaj chciałabym powrócić do wyżej wymienionych stwierdzeń, według których ludzie podniecają się cierpieniem i krwią.  Właśnie dla takich osób Graham tworzy swoją prozę, która owszem jest błyskotliwa, jest inteligentna, zabawna, wartkie akcje wciągają, fabuła (pokrewna w każdym niemal opowiadaniu)  interesuje, demony przerażają, odwołania do religii uczą, żarty rozbawiają, napięte kutasy i wilgotne kobiety podniecają i w ogóle wszystko jest najwyższej klasy, ale czy cos ponadto?

Autor: Natalia Miśkiewicz

KONKURS MASTERTONOWSKI ROZSTRZYGNIĘTY!

10 maja, równo z wybiciem północy, zakończył się pierwszy w Polsce konkurs, w którym można było wygrać imienną dedykacją Grahama Mastertona. Spośród nadesłanych przez Was prac wyselekcjonowaliśmy 3 – naszym zdaniem najlepsze. Wybór nie był łatwy, wszystkie prace miały w sobie coś interesującego, ale ktoś musi zwyciężyć.

A oto wyniki:

Imienną dedykację na zamówienie, wprost spod pióra Grahama Mastertona, a także zdjęcie z autografem otrzymują :

1)Marcin Król, który nadesłał nam grafiki komputerowe do powieści „Zaklęci”.

2)Natalia Miśkiewicz, która nadesłała nam drapieżny, brutalny i porywający artykuł z Mastertonem w tle.

3)Paweł Świstek, który nadesłał nam wykonany ołówkiem rysunek Bazyliszka.

Zwycięzcom serdecznie gratulujemy, skontaktujemy się z Wami w celu ustalenia szczegółów. Książki, w których wpisze się Graham ufundowało wydawnictwo Rebis.

Nagrody główne były tylko trzy, tym niemniej redakcja postanowiła wyróżnić jeszcze dwie prace, które również nam się spodobały. Tak się składa, że są to wiersze, nadesłane przez:

1)Iwonę Dziakiewicz

2)Joannę Barszczewską

Obie Panie dostaną od nas nagrodę pocieszenia w postaci zdjęcia Grahama Mastertona z podpisem.

Wszystkie prace opublikowane zostaną na blogu.

Gratulujemy!

MUZYKA Z ZAŚWIATÓW za kilka dni w księgarniach

Najnowsza powieść grozy Grahama Mastertona MUZYKA Z ZAŚWIATÓW (GHOST MUSIC) ukaże się w Polsce 15 maja. Pierwsze egzemplarze będzie można nabyć na Dniach Fantastyki we Wrocławiu, gdzie pisarz będzie gościł.

Poniżej opis i okładka książki:

Czy zmarli mogą dochodzić sprawiedliwości w świecie żywych? Gideon Lake, odnoszący sukcesy, sławny kompozytor zakochuje się w mieszkającej po sąsiedzku Kate Soloway. Namiętność i pasja, które łączą tych dwoje nie mogą wyjść na jaw – Kate jest mężatką. Aby utrzymać związek w tajemnicy, zaprasza Gideona do Europy… W trakcie podróży po Starym Kontynencie, Lake zaczyna się domyślać, że kobieta, którą pokochał, ukrywa przed nim straszną tajemnicę… Kim jest Kate i dlaczego manipuluje Gideonem? Czy mężczyzna znalazł wreszcie prawdziwą miłość, czy jest tylko pionkiem w jej smukłych dłoniach? Im więcej czasu zakochani spędzają razem, tym dziwniejszym staje się ich związek.

O Redakcji

Oficjalnie otwieramy dział „Redakcja” – jeśli macie uwagi, sugestie, pomysły, lub komentarze dotyczące rozwoju strony, właśnie tutaj znajdziecie adres mailowy, poprzez który można się ze mną kontaktować.

Piotr Pocztarek – redaktor naczelny oficjalnej polskiej strony Grahama Mastertona, recenzent, publicysta, tłumacz, największy fan twórczości Brytyjczyka. Urodził się w 1986 roku w Warszawie, gdzie studiował filologię polską z historią. Z zawodu PRowiec. Twórczością Mastertona interesuje się od 15 roku życia, kiedy to w ręce wpadła mu powieść „Manitou”. Był jednym z autorów tekstów e-zinu Grabarz Polski, do którego pisywał recenzje, felietony, relacje z imprez, przeprowadzał wywiady i tworzył autorskie rubryki „Blair Witch Pocztar” i „Zapomniane księgi”. W maju 2007 roku dla portalu Carpe Noctem przeprowadził swój pierwszy wywiad z Grahamem Mastertonem. W 2009 roku wraz z Robertem Cichowlasem poprowadził oficjalne spotkanie z autorem na Dniach Fantastyki we Wrocławiu. Przeprowadzał wywiady z takimi pisarzami jak Graham Masterton czy Jean-Christophe Grange dla „Grabarza Polskiego”, czy z Tess Gerritsen do portalu Movies Room, gdzie pełni rolę zastępcy redaktora naczelnego. Poprowadził spotkania literackie z Mastertonem w warszawskim Trafficu na prośbę wydawnictwa Albatros. Tłumaczył na język polski opowiadania Grahama Mastertona, Jacka Ketchuma (antologia „Królestwo spokoju”), Guya N. Smitha i Johna Eversona.

Mail : pocztarus@wp.pl

Graham i Piotrek
Robert Cichowlas – członkostwo honorowe w redakcji. Założyciel pierwszego polskiego bloga Grahama Mastertona, pisarz, redaktor. Urodził się w 1982 roku w Poznaniu, gdzie ukończył studia i gdzie mieszka. Pierwszych kilkadziesiąt opowiadań opublikował w swojej szufladzie oraz na portalach literackich. Na papierze zadebiutował w 2007 opowiadaniem „Cierpliwość”, które znalazło się w antologii „Trupojad. Nie ma ocalenia”. Od tego momentu opublikował około 20 opowiadań w prasie i antologiach zbiorczych, a także około 10 książek, napisanych indywidualnie, bądź do spółki z innymi twórcami horrorów. Najnowsze jego książki to: powieść grozy SZÓSTA ERA, zbiór opowiadań WYLĘGARNIA oraz zbiór nowel PRADAWNE ZŁO (z Łukaszem Radeckim).
Graham i Robert
Piotrek i Robert są autorami obszernej pozycji biograficzno-beletrystycznej MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM (Wydawnictwo Albatros, 2011), poświęconej autorowi. Książka, oprócz materiału biograficznego, zawiera również niepublikowane wcześniej w Polsce teksty pisarza.
Okładka książki MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM
Robert i Piotrek byli mocno zaangażowani w powstanie pierwszej w Polsce antologii opowiadań horroru, dedykowanej Grahamowi Mastertonowi pt. DZIEDZICTWO MANITOU (Wydawnictwo Replika, 2013). Polscy autorzy zaprezentowali w niej teksty nawiązujące do twórczości Mastertona, a Brytyjczyk napisał do książki wstęp oraz opowiadanie OBSERWATOR.
Okładka książki DZIEDZICTWO MANITOU

Recenzja książki CIEMNIA

„Ciemnia” to szósta i póki co na razie ostatnia część przygód dzielnego nauczyciela języka angielskiego w West Grove Community College, Jima Rooka. W dwóch poprzednich odsłonach cyklu mieliśmy do czynienia z lodem i wodą, tym razem duch z którym przyjdzie się bohaterowi zmierzyć, posługuje się mocą ognia.

Jim Rook wraca z Waszyngtonu do West Grove po bliżej nieokreślonej tragedii, która się wydarzyła w stolicy USA. Zdruzgotany bohater powraca na stare śmieci, by posklejać swoje poszatkowane na kawałki życie, odzyskać dawną miłość i znów starać się nauczać młodzież wymagającą specjalnej opieki. Tym razem postanawia na zawsze skończyć z uganianiem się za duchami, jednak przed przeznaczeniem nie da się długo uciekać…

W płomieniach ginie dwoje uczniów, których Rook nie zdążył jeszcze nawet poznać. Na miejscu tragedii na ścianie pojawia się tajemniczy wizerunek ofiar, wyglądający jak zrobiona w ostatniej chwili fotografia. W płomieniach staje również kotka Jima – Tibbles Dwa. Tajemnicze wydarzenia wydają się mieć coś wspólnego z portretem dziewiętnastowiecznego dagerotypisty Roberta H. Vane’a, wiszącym w nowym mieszkaniu Jima. Bohater z pomocą swoich uczniów będzie zmuszony ponownie zmierzyć się z siłami nadprzyrodzonymi.

„Ciemnia” niestety odbiega trochę poziomem od poprzednich części cyklu. Być może jest to wina niedopowiedzeń zostawionych przez autora, dotyczących wydarzeń z Waszyngtonu. Nie pomaga również brak ciekawych i wyrazistych postaci, a duch, z którym Jim stanie oko w oko nie straszy, a śmieszy swoją opisaną przez autora aparycją. Nie można przyczepić się do nienagannego warsztatu Mastertona, ale do pewnego poziomu Graham na po prostu przyzwyczaił. Od powieści oczekujemy czegoś więcej, niestety podczas lektury „Ciemni” nie dostaniemy niczego nowego, zaskakującego, czy przerażającego.

W oczekiwaniu na kolejne odcinki sagi o Rooku możemy jedynie trzymać kciuki, by były one lepsze niż część szósta. W życiu Jima przydadzą się duże zmiany, solidne twisty fabularne, a także może odkrycie kilku faktów z przeszłości bohatera. Mile widziany byłby nawet prequel, w którym dowiedzielibyśmy się czegoś więcej o wypadku Jima z czasów dzieciństwa, a także o pierwszych kontaktach z duchami. Z niecierpliwością czekam na tom siódmy, by móc już sprawdzić czym zaskoczy nas Masterton.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 256
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 6/10


KONKURS – WYGRAJ KSIĄŻKĘ Z DEDYKACJĄ MASTERTONA!

Uwaga wszyscy fani Grahama Mastertona! Redakcja oficjalnego, polskiego bloga Brytyjczyka serdecznie zaprasza do wzięcia udziału w konkursie, w którym nagrodą będzie wybrana przez Was DEDYKACJA GRAHAMA MASTERTONA Z AUTOGRAFEM.

Jeśli marzycie o tym by posiadać w swojej kolekcji autograf Grahama Mastertona z personalną dedykacją, ale nigdy nie było wam dane spotkanie z idolem, mamy dla Was wyjątkową niespodziankę!
 
Co trzeba zrobić, by otrzymać autograf Mistrza?
 
Do 10 maja należy na adresy mailowe redakcji przesyłać wszelkie prace związane z Grahamem Mastertonem, jakie tylko uda się Wam wyobrazić i przygotować. Możecie pisać opowiadanie nawiązujące do twórczości Brytyjczyka, możecie napisać wiersz, możecie namalować obraz, albo narysować karykaturę, a nawet stworzyć Mastertona z plasteliny. Wszystkie chwyty dozwolone! Każdy praca się liczy – recenzja, artykuł, felieton, czy rzeźba! Oczywiście w przypadku elementów nietekstowych przyjmujemy zdjęcia i skany.
 
Autorzy trzech najciekawszych, najoryginalniejszych prac otrzymają możliwość przekazania nam dedykacji imiennej, jaką chcą od Mastertona dostać, a my zobowiązujemy się ją Wam dostarczyć.
 
Prace, wraz z danymi adresowymi i numerem telefonu przesyłajcie na dwa adresy mailowe:
mictlantecutli@op.pl i pocztarus@wp.pl  do dnia 10 maja 2009, w temacie maila dopisując KONKURS MASTERTONOWSKI.

Zwycięskie prace zostaną opublikowane na blogu.

Powodzenia!