OKRUCHY STRACHU w księgarniach!

1 lutego… Z tej też okazji fanom Mastertona radziłbym pośpieszyć do księgarń, gdyż to właśnie dziś, za sprawą wydawnictwa Albatros, pojawiła się niepublikowana jeszcze w Polsce antologia opowiadań brytyjczyka OKRUCHY STRACHU (Feelings of fear). Książka zawiera 14 tekstów, spośród których są takie, które wcześniej były już publikowane, między innymi w "Świecie Mastertona". Dwa z nich to zupełnie nowe opowiadania (mocny, całkiem odjechany SYN BESTII i krótka i przyjemna PRASA) pisane specjalnie z myślą o nowym zbiorze. Wśród tytułów można znaleźć perełki nominowane do British Fantasy Award i World Fantasty Award.

Recenzja książki DWA TYGODNIE STRACHU

Krążą opinie, że nie powieść, a opowiadanie jest formą, którą Graham Masterton ma opanowaną do perfekcji. Mawia się, że ta czy tamta powieść oparta jest na takim czy siakim schemacie, w kolejnej mamy szereg logicznych byków, a w jeszcze innej absurdalne, w ogóle nie pasujące do fabuły zakończenie. Zawsze coś komuś nie przypasuje… Nikt zaś nie przyczepia się do opowiadań Brytyjczyka! Czyżby rzeczywiście były tak świetne, że nawet najostrzejsi krytycy nie wybuchają wściekłością po skończonej lekturze? Książka DWA TYGODNIE STRACHU jest debiutanckim zbiorem Mastertona i zawiera czternaście tekstów. Każde z nich poprzedzone jest notką odautorską, w której zawarte są informacje o tym, w jakich okolicznościach dany utwór powstał oraz kilka słów o miejscu akcji. I tak oto we wstępie, również napisanym przez Mastertona, zostajemy zaproszeni na wyprawę w… ciemność. Wystarczy postawić krok by spotkać „Bestię Pośpiechu”. Tytułowe monstrum to metafora, będąca świetnym wprowadzeniem w arkana kolejnych opowiadań mistrza horroru. Gdy młody Kevin ucieka przed bestią, okazuje się, że nikt, prócz niego, jej nie dostrzega… Mijają lata. Kevin, jako dorosły mężczyzna powraca do miejsca, w którym się wychował i w którym ścigała go Bestia Pośpiechu. Okazuje się, że stwór czeka już na niego. Ma złe zamiary! To najkrótsze opowiadanie w zbiorze, jednocześnie bardzo intrygujące, tajemnicze, z całkiem niegłupim przesłaniem.

Po dynamicznym wstępie mamy opowiadanie dłuższe i „wolniejsze”. „Odmieniec”, bo o nim mowa to pomysłowa historia o klątwie, która dotyka mężczyzn spotykających pewną piękną, młodą kobietę… Mężczyźni ci stają w obliczu niezbyt komfortowej sytuacji; muszą żyć w ciele Anny. Jak będzie wyglądała ich egzystencja? „Odmieniec” wam na to pytanie odpowie.

Przyznam, że z zapałem pochłaniałem kolejne teksty Mastertona z nadzieją, że znajdę wreszcie te, z których zasłynął na początku swej kariery literackiej. Teksty krwawe, opatrzone erotycznymi scenami, brutalne, obrzydliwe… itp.,itd. Nie musiałem długo czekać.

W DWÓCH TYGODNIACH STRACHU znalazło się opowiadanie, które przez wielu fanów gore zostało okrzyknięte jednym z lepszych tekstów w tym podgatunku. „Danie dla świni”, bo o nim mowa, to kilkanaście, ociekających krwią i posoką, stron. Perfekcja, z jaką Masterton opisuje jatkę, godna jest największego podziwu. Ktoś kiedyś powiedział, że pisarz ten jest jednym z niewielu twórców, którzy są w stanie opisać każdą, nawet najbardziej skomplikowaną, z pozoru nieopisywalną wręcz, scenę. Coś w tym musi być, skoro gore w wykonaniu Mastertona powala nie tylko fanów gatunku! A „Danie dla świni” to także moim zdaniem jedno z lepszych opowiadań w tym stylu.

Masterton nie byłby sobą gdyby nie dołączył do zbioru opowiadania wywołującego niesmak, wręcz obrzydzenie. Tak się składa, że w DWÓCH TYGODNIACH STRACHU można przeczytać najobrzydliwszy utwór, jaki pisarz kiedykolwiek popełnił. Jakiś czas temu publikacja właśnie tego opowiadania przyczyniła się do zamknięcia pisma, które pokazało je „światu”. To właśnie podczas czytania tego tekstu na jednym ze spotkań literackich, w którym uczestniczył Graham Masterton, ludzie wychodzili z sali, maksymalnie zdegustowani. Fani autora doskonale wiedzą o jakim utworze mowa. Oczywiście, to niezwykle ekscentryczny, absolutnie zboczony, kompletnie popieprzony „Eryk Pasztet”. Odkąd mama powiedziała mu: „Jesteś tym, co jesz”, w głowie Eryka nastąpiła eksplozja chorych pomysłów… o których szerzej w opowiadaniu.

Antologia zawiera też mniej kontrowersyjne, a równie ciekawe teksty. Na przykład opowiadanie „Stworzenie Belindy”, bardzo pomysłową historię o rzeźbach w piasku oraz pewnej legendzie, która mówi, że niektóre rzeźby czasami ożywają… Bohater wyobraża sobie ideał kobiety, po czym tworzy ją z piasku. Nie ma pojęcia, że legenda, o której słyszał nie jest zwyczajną banialuką… Zakończenie ścina z nóg!

Miłośników horroru erotycznego zachęcam do lektury „Rokoko”. Choć mnie osobiście wydało się nieco nudne i przydługie, specyficzne ujęcie erotyki przykuwa uwagę.

W zbiorze znajduje się kilka innych, godnych polecenia tekstów, choćby „Święta Joanna”, niezwykle klimatyczne opowiadanie, w którym legenda o Joannie D’Arc odgrywa znaczącą rolę. Także „Gra Bi-dżing” zasługuje na oklaski, głownie ze względu na pomysł i konsekwentną narrację.

DWA TYGODNIE STRACHU to także teksty mniej urokliwe jak choćby „Szósty człowiek” czy „Bedford Row 5a”, jednak w większości opowiadania z tej antologii powinny przypaść do gustu horrormaniakom. Zróżnicowanie tematyczne, wspaniały mastertonowski styl i żwawa narracja 90% tekstów daje satysfakcje z lektury.

Autor recenzji: Bartosz Lipski
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 1996
Liczba stron: 303
Format: 12,5 x 19,5
Nr ISBN: 8371520549

Happy Birthday, Graham!

Informacja wcale nie z ostatniej chwili… Graham Masterton, ceniony na całym świecie twórca literackiego horroru, obchodzi dziś swoje szśćdziesiąte drugie urodziny! Z tej też okazji w imieniu wszystkich czytelników bloga oraz swoim, na skrzynke mailową Grahama powędrowała kartka z najlepszymi życzeniami dla naszego ulubieńca.

A sobie w ten dzień życzmy całej masy kolejnych świetnych powieści Grahama i jeszcze częstszych wizyt pisarza w Polsce!

All the very best wishes, Graham!

CZERWONA MASKA w lutym w księgarniach!

Dom Wydawniczy Rebis poinformował właśnie, że najnowsza książka Grahama Mastertona, horror zatytułowany CZERWONA MASKA (The Painted Man a ka Red Mask), ukaże się w lutym. Wiadomość ta powinna ucieszyć fanów brytyjczyka, którzy do tej pory spotykali się z informacjami jakoby CZERWONA MASKA miała zostać wydana dopiero w połowie roku.

Poniżej opis książki:

Cincinnati, półmilionowym amerykańskim miastem, wstrząsa seria tajemniczych zabójstw. Nieuchwytny i bezwzględny morderca atakuje swoje ofiary w windach, zadając im na oślep ciosy nożami rzeźnickimi. Po dokonaniu zbrodni morderca po prostu znika, jakby rozpływał się w powietrzu. Policyjnej portrecistce, Molly Sawyer, udaje się, na podstawie skąpych zeznań naocznych świadków narysować jego portret pamięciowy. Z jej rysunku wyłania się straszliwa czerwona twarz mężczyzny, którego dziennikarze i mieszkańcy Cincinnati natychmiast nazywają „Czerwoną Maską”. Miasto pogrąża się w coraz większym niepokoju.
Tymczasem w Cincinnati przebywa na wakacjach Sissy Sawyer, teściowa Molly. Sissy jest osobą pod każdym względem niezwykłą. Wstrząśnięta potwornościami, jakie są dziełem Czerwonej Maski, postanawia wykorzystać swoje zdolności parapsychologiczne i za ich pomocą zdemaskować nieuchwytnego zbrodniarza. Seans spirytystyczny w domu pierwszej ofiary Czerwonej Maski naprowadza Sissy na właściwy trop, który pozwoli jej zdemaskować okrutnego zbrodniarza i zrozumieć motywy, jakie nim kierują.

Recenzja książki WENDIGO


Wendigo. Któż z nas nie słyszał legend o tym demonie? Pisywali o nim między innymi Algernon Blackwood i Joseph Citro. Nakręcono wiele filmów o nim traktujących. Indianie z plemienia Siuksów nazywają go kanibalem albo zjadaczem ciała i wierzą, że jeśli ktoś spróbuje ludzkiego mięsa, to z czasem zamieni się w Wendigo… samotnego wiecznie głodnego drapieżnika, ukrywającego się w lasach i żywiącego myśliwymi, którzy nieopatrznie wejdą mu w drogę. Teraz Wendigo, potężny leśny duch, powraca w całkiem nowym wcieleniu, wykreowanym przez brytyjskiego mistrza literatury horroru – Grahama Mastertona.

To, że Masterton posiada niezwykły sentyment do kultury Indian, wiedzą wszyscy średnio zaznajomieni z twórczością pisarza. Wystarczy przypomnieć sobie cykl MANITOU, nagrodzoną Specjalnym Edgarem powieść KOSTNICA czy pierwsze tomy cyklu ROOK, aby dojść do wniosku, że indiańskie mity i legendy to sfera, w której Masterton porusza się dość biegle. WENDIGO – jego najnowsza powieść jest kolejnym tego przykładem.

Czytelnik od pierwszych stron zostaje wessany w fabułę. Główna bohaterka – agentka nieruchomości Lily Blake – zostaje zaatakowana we własnym domu przez zamaskowanego mężczyznę. Napastnik podpala ją żywcem, porywa dzieci i… daje nogę. Lily cudem uchodzi z życiem. Rozpoczyna się śledztwo. Jednym z podejrzanych jest były mąż bohaterki. FBI staje na głowie aby dorwać bandytę. Bezskutecznie. Lily zwraca się o pomoc do prywatnego detektywa, który z kolei kontaktuje się z szamanem Siuksów Georgem Żelaznym Piechurem. Ten decyduje się pomóc w odnalezieniu dzieci, ale Lily musi obiecać, że doprowadzi do zwrotu świętych ziem przeznaczonych pod komercyjną zabudowę. Zdesperowana bohaterka, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji jakie może ponieść nie dotrzymując umowy, przyjmuje warunki Indianina. W celu odnalezienia dzieci, zostaje wezwany Wendigo – indiański duch leśny. Rozpoczyna się seria masakr. Mężczyzna, który podpalił Lily ginie rozerwany na strzępy, siostra bohaterki wraz z mężem zostają zmiażdżeni w samochodzie przez niewidzialną siłę, a z głównego podejrzanego – byłego męża Lily – demon przyrządza tatar. Indiański demon w natarciu! – chciałoby się rzec i spytać po chwili – To deja vu?

Powszechnie wiadomo, że Masterton działa według ściśle opracowanego schematu. Niektóre jego powieści są do siebie uderzająco podobne, zwłaszcza te traktujące o demonach różnej maści. Czy WENDIGO również opiera się na prostym schemacie? Owszem. Jest tu mocne wejście, mające na celu od pierwszych stron przykuć uwagę czytelnika, jest próba rozwikłania zagadki za sprawą indiańskich czarów i iście „oldschoolowe” zakończenie, które wzbudza paranoiczny śmiech. Nie musimy zbytnio główkować aby odgadnąć, co zdarzy się „za chwilę” ani zastanawiać się nad poszczególnymi etapami intrygi. Podejrzewamy, że wkrótce znów z nieba lunie krew, po czym nastąpi krótka przerwa na „dopicie herbaty”.

Ów jakże krytykowaną „mastertonowską schematyczność” można lubić albo nie.  Jeśli o mnie chodzi, zdecydowanie odpowiadają mi konstruowani przez niego bohaterowie, humor wynikający niekiedy z braku logiki w poszczególnych scenach, czy nie do końca „prawdopodobne” finisze powieści. Wszystko to tworzy klimat rodem z horrorów klasy B, których na rynku nigdy nie brakowało, a które, mimo wszystko, u wielu fanatyków grozy, ze mną łącznie, wzbudzają sporą sympatię.

Taki jest WENDIGO. To horror klasy B, solidne czytadło, które pochłaniamy w kilka godzin i do którego zapewne powrócimy za jakiś czas, aby uśmiechnąć się pod nosem i z niekłamaną przyjemnością przeżyć indiańską przygodę ponownie.

W powieści nie brakuje humoru i absurdu. Agenci FBI, usilnie starający się dopaść sprawcę mordów, niemal do końca opowieści pozostają z pustymi rękoma. Jeden z nich twierdzi, że to krwiożercze pelikany (i mewy) maczają w całej sprawie swe ostre jak brzytwy pazury, inny wspomina o latającej małpie. Każdy z nich po kilka razy dziennie telefonuje do Lily, by oznajmić, że ktoś podobno widział jej dzieci, jednak był to fałszywy alarm. Na miejscu bohaterki prawdopodobnie powyrywałbym kable…

Ogólnie rzecz biorąc, fanom brytyjskiego pisarza WENDIGO zapewne przypadnie do gustu. Przypadkowi czytelnicy natomiast… cóż, o ile nie szukają powieści o mocno rozbudowanej fabule, nie zamierzają porównywać portretów psychologicznych bohaterów ani pogłębiać wiedzy na temat kultury Indian, również będą ukontentowani. WENDIGO to przede wszystkim nieźle zbudowana atmosfera grozy, dzięki czemu stanowi idealną lekturę na pochmurny wieczór, gdy deszcz bije po oknach, a z korytarza dobiegają rozmaite szelesty i poskrzypywania. A co po ukończonej lekturze? Można zacząć od początku. Albo… Hm, zabawić się w „Wendigo” i przyrządzić tatar ze swojej byłej żony…

Autor recenzji: Robert Cichowlas
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 272
Format: 12,5 x 19,5
Nr ISBN: 9788373595422

Poster THE 5th WITCH – Marchandise

W dziale Marchandise na oficjalnej stronie Grahama Mastertona http://www.grahammasterton.co.uk/merchandise.html pojawiła się informacja, dotycząca możliwości kupna limitowanej edycji posteru z jego najnowszej powieści THE 5th WITCH. Cena takiego posteru wynosi 7,50 euro, a wszystkie pieniądze zarobione ze sprzedaży trafią na konto fundacji The Children’s Trust, zajmującej się pomocą dzieciom niepełnosprawnym i pochodzącym z biednych rodzin. Dodam tutaj, że każdy, kto zdecyduje się zamówić poster, będzie mógł "zażyczyć" sobie dowolnej treści dedykację od Grahama, a także jego autograf.

W dziale Marchandise można tez znaleźć inne mastertonowskie rarytasy, między innymi książki, kubki i koszulki, ze sprzedaży których pieniądze zasilają konto wyżej wymienionej fundacji.

Życzenia świąteczne od Grahama 11

Poniżej życzenia świąteczne od Grahama Mastertona skierowane do Czytelników jego oficjalnego polskiego bloga.

"Nadszedł taki moment w roku kiedy Wiescka i ja wspominamy wszystkich naszych polskich przyjaciół ze szczególnym uczuciem. Nieustannie rozmawiamy o naszej tegorocznej wizycie w Polsce – w Warszawie i Krakowie – i myślimy o wszystkich starych znajomych, z którymi udało nam się w tym roku spotkać. Myślimy też o nowych przyjaciołach, których zdobyliśmy w Waszym kraju podczas ostatniej wizyty. W Polsce zawsze czujemy się jak w domu, a jest tak dlatego, że zawsze przyjmujecie nas bardzo ciepło, z ogromną gościnnością.

Napisałem w tym roku kilka książek… THE PAINTED MAN, nową historię o przygodach siedemdziesięcioletniej wróżki Sissy Sawyer – jej nazwisko powinno być Wam znane. Napisałem także powieść THE 5TH WITCH, historię trzech gangsterów z Los Angeles, którzy wynajmują cztery czarownice, aby pomogły im w ich kryminalnej działalności.

Oprócz tego niedługo wyjdzie MANITOU ARMAGEDDON – ostatnia część serii o Misquamacusie i Harrym Erskinie, a także BASILISK, opowieść grozy o polowaniu na krakowskiego potwora! Obecnie dopieszczam i finalizuję nową opowieść o duchach…

Wiescka i ja mamy nadzieję, że zbliżające się Święta Bożego Narodzenia okażą się dla Was wspaniałe i niezapomniane. Życzymy Wam tego z całego serca! Każdemu z osobna życzymy również szczęśliwego i udanego Nowego Roku."

– Graham Masterton

FENOMEN POPULARNOŚCI MASTERTONA W POLSCE – część 2/2

Sentyment autora do naszego kraju, nawiązywanie w wywiadach do Polski, Polskie pochodzenie żony pisarza, Wiescki, solidna promocja jego książek przez czołowe polskie wydawnictwa, zdają się być solidnym argumentem, potwierdzającym popularność pisarza w kraju. Korzystając z okazji, postanowiłem zapytać Łukasza Orbitowskiego – cenionego autora opowiadań i powieści niesamowitych – co sądzi o fenomenie popularności Mastertona. Odniósł się do recenzji jednej z książek pisarza, którą opublikował rok temu na łamach pisma internetowego Carpe Noctem:

Graham Masterton wydaje się fenomenem typowo polskim, jak Johathan Carroll lub wcześniej William Wharton – na Zachodzie Europy i w Stanach gra w trzeciej lidze, u nas awansował do ekstraklasy. Niewątpliwie zasługa to wydawnictwa Amber, które zaskarbiło Mastertonowi grono wiernych czytelników zaraz po wybuchu wolności. Trzeba uczciwie przyznać, że talent autora wybitnie w tym pomógł, a pierwsze opublikowane w Polsce powieści rzeczywiście robiły wrażenie. Dopiero potem okazało się, że Masterton pisze dużo i nie zawsze dobrze, a co najmniej dziwna postawa wydawnictwa Albatros, pomijającego konsekwentnie informację, że niektóre wydawane przez nich książki autora to horrory dla młodzieży, dopełniła zamieszania. Znam takich, co rwą włosy z głowy, bo zamiast Mastertona można było wypromować innego autora, Campbella czy Strauba. Cóż, wyszło jak wyszło…

I znowu powtarza się kwestia związana z szybkim tempem tworzenia Mastertona. Pojawia się też motyw promocji. Nie da się podważyć faktu, że to właśnie Graham Masterton od początku lat siedemdziesiątych, po rok obecny, jest pisarzem doskonale promowanym w Polsce. Czołowe wydawnictwa takie jak Rebis, czy Albatros, koncentrują się na reklamie matertonowskich powieści. Ostatnimi czasy autor często pojawia się w naszym kraju na organizowanych, najczęściej przez Empik, spotkaniach z czytelnikami. Zadajmy sobie pytanie – czy samo promowanie twórczości pisarza mogło wywołać tak kolosalne zainteresowanie jego twórczością? W znacznej mierze tak. Ale nie tylko. O fenomen popularności Grahama zapytałem kolejnego z czołowych pisarzy gatunku niesamowitości w Polsce – Kazimierza Kyrcza Juniora. Oto, co odpowiedział:

Myślę, że śmiało można zaryzykować twierdzenie, że tajemnicą sukcesu Grahama Mastertona jest to, że jest on… dobrym pisarzem. Nie będzie to jednak cała prawda, przynajmniej w odniesieniu do polskich czytelników. Pisarstwo Mastertona wyróżnia bowiem nie tylko sprawny warsztat i stosunkowo duży wachlarz poruszanych tematów, ale i jego wyraźna fascynacja seksualnością. Siłą rzeczy autor, który w swoich kolejnych tekstach bez skrępowania, a często nawet ocierając się o pornografię, pokazuje różne akty i nieakty, musiał wzbudzić u nas zainteresowanie. Inna sprawa, że Graham umiał zaskarbić sobie sympatię polskich czytelników. Szczegół taki jak obsadzenie akcji „Dziecka ciemności” w Warszawie mile połechtał moją słowiańską duszę. Kolejnym plusem dla tego pisarza jest to, że wziął sobie za żonę Polkę. Cóż, Masterton to „swój chłop” i po prostu nie sposób go nie lubić!

Zatem promocja jest tylko jednym z kilku aspektów sprawy dotyczącej sporej poczytności książek pisarza. Nie pierwszy raz podczas moich badań zostało wymienione imię żony Grahama Mastertona – Wiescki, z pochodzenia Polki. Chciałoby się zadać konkretne pytanie – W porządku, promocja, korzenie żony pisarza, ale co z samą jego twórczością? Czy jest ona rzeczywiście taka nurtująca, intrygująca i oryginalna? Zdania są odmienne. Wielu zarówno krytyków, jak i czytelników określa Mastertona mianem grafomana. Zarzucają mu brak umiejętności "kończenia" powieści. Groza, czy tez horror, nie jest gatunkiem poważanym wśród ceniących ambitną literaturę. Od autora horroru wymaga się znacznie więcej, niż od tworzącego, powiedzmy, powieści historyczne. Aby horror mógł zainteresować, musi spełniać kilka podstawowych warunków – jego fabuła musi być przemyślana, ale niezbyt zawiła. Czytelnik powinien czuć bliskość w stosunku do bohatera. Łatwo "przegiąć" – jakby skomentował Łukasz Orbitowski. Odpowiedni klimat i realistyczni bohaterowie są absolutnie wymagane. I tu, stwierdzę bez większych sprzeciwów postronnych, Masterton spisuje się doskonale.
W jaki sposób nadaje swoim powieściom wyżej wymienione cechy? Wypowiedź pochodzi z udzielonego kilka lat temu wywiadu:

Staram się, by mój styl był jak najmniej widoczny – wyjaśnia Masterton – Nie ma nic mniej fachowego od powieści, w której autor nieustannie popisuje się słownictwem, albo swym darem dokonywania porównań. Porównania powinny być świeże, ale dyskretne, czytelnik nigdy nie powinien zatrzymywać się w czytaniu, ani po to, by pomyśleć – ojej, ale to mądre – ani – co to ma do diabła znaczyć, że jej twarz wyglądała jak alpejskie zbocze?

Wiele najefektowniejszych scen w powieściach Mastertona – piszą Ray Clark i Matt Williams – jest wynikiem niezwykle pomysłowej konstrukcji dramaturgicznej. Narracja płynie powoli, przedstawiając codzienne, spokojne scenerie, odzwierciedlając najzwyklejszą zwyczajność i nagle – BUMMM! – autor wali czytelnika prosto między oczy, zazwyczaj wtedy, kiedy ten najmniej się tego spodziewa. Masterton przedstawia życie i zwyczaje swoich bohaterów językiem tak prozaicznym, jak prozaiczni są ludzie, których opisuje. Dzięki temu jego książki tak doskonale się czyta.

Niestety, twierdzi się również (jest to także moja osobista opinia), że cała praca nad świetnymi, wiarygodnymi bohaterami, ciekawym miejscem akcji, czy realistycznymi dialogami, zostaje nierzadko przez Mastertona zaprzepaszczona. Jakby w pewnym momencie, wspominany już pośpiech podczas pisania, brał górę. Efekt? Nieprzemyślane, często śmieszne i irracjonalne zakończenie książki.
Są też tacy, którzy twórczość Mastertona postrzegają jako doskonały przykład kiczu. Jak powiedział Jerzy Pilch w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”:

(…) Ze słowem „kicz” najsilniej kojarzy mi się określenie „łatwość”. Kicz to obszar tandety, która jest niezwykle łatwa i w odbiorze i w ocenie.

Masterton dysponuje świetnym warsztatem, jego książki jednak nie są zbyt skomplikowane, nie zmuszają do przemyśleń. Dodatkowo biorąc pod uwagę gatunek, w którym tworzy, sformułowanie kicz zdaje się być właściwym określeniem.
Wbrew pozorom nie jest jednak tak, że książki kiczowate to książki słabe. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną wypowiedź Pilcha, który tłumaczy, czy różni się sztuka słaba od kiczowatej:

Sztuka słaba to jedno, a kicz drugie. Sztuka słaba jest błędem w sztuce. Kicz natomiast z natury nie chce być dobrą sztuką(…) Kicz jest czymś, co chce schlebiać jak najszerszym rzeszom ludzi, którzy mają łatwe wyobrażenie o sztuce. Wyobrażenie jest to zwykle wzięte z dzieciństwa i opiera się na mechanizmie bajki.  Chodzi o to, żeby coś fajnego zdarzyło się w innym, niecodziennym świecie (…)

Twórczość Mastertona zdaje się idealnie wpasowywać w kicz. Jest łatwa i przyjemna, skierowana do mas nie mających potrzeb kontemplacji nad otaczającym światem, nie poszukujących głębi przekazu. To tylko opowieści niesamowite, czysta fikcja, czasami oparta na prawdziwych wydarzeniach, mitach, czy legendach.  Fikcja, przeznaczona dla przeważającej rzeszy czytelników.

Na czym zatem tak naprawdę polega fenomen popularności autora? Wynika z tego, że przyczyniło się do tego wiele czynników, niekoniecznie dotyczących jakości wydawanych książek. Wydaje mi się, że Graham Masterton jest świetnym showmanem. Polscy czytelnicy uważają go za interesującego człowieka, który odbiega od stereotypu pisarza horroru. Polskie korzenie jego żony dodatkowo potęgują ciekawość. Gigantyczne pieniądze, jakie wkładane są w promowanie twórczości pisarza, tylko dolewają oliwy do ognia.

Autor: Robert Cichowlas

FENOMEN POPULARNOŚCI MASTERTONA W POLSCE – część 1/2

GRAHAM MASTERTON – jeden z popularniejszych pisarzy brytyjskich, urodził się w 1946 roku w Edynburgu. Z zawodu – seksuolog, zanim rozpoczął karierę pisarską, pracował jako redaktor naczelny pism dla dorosłych panów (Mayfair, Penthouse). Swój pierwszy horror – "Manitou" opublikował na początku lat siedemdziesiątych. Książka momentalnie stała się bestsellerem. Dwa lata po wydaniu, na jej podstawie, William Girdler postanowił nakręcić film. Rolę sympatycznego, nieco ekscentrycznego jasnowidza, Harry’ego Erskine’a zagrał Tony Curtis. Masterton napisał łącznie ponad 40 powieści grozy, lecz jego dorobek literacki jest znacznie większy. Oprócz horrorów, Masterton jest autorem wielu poradników seksuologicznych, zbiorów opowiadań, powieści sensacyjnych, obyczajowych i historycznych. Jest pisarzem niezwykle płodnym i, jak sam powtarza, w jego głowie co chwila rodzą się nowe pomysły na następne, mrożące krew w żyłach powieści. Niedawno przeprowadził się do Londynu. Jego żona – Wiescka – urodziła się w Polsce. Pomimo, iż nie mówi w ojczystym języku, darzy rodzinny kraj ogromnym sentymentem.

W Polsce książki Mastertona sprzedają się w nakładach nierzadko większych, niż pozycje autora, który od lat obejmuje absolutne przewodnictwo w kwestii jakości i ilości sprzedanych egzemplarzy na świecie – Stephena Kinga. Rodzi się pytanie – dlaczego tak jest? Dlaczego pisarz, który w USA czy w Niemczech nie jest dostatecznie doceniany, w Polsce należy do grona najpoczytniejszych, a jego pozycje "schodzą" z księgarnianych półek jak cieple bułeczki?

Podjąłem się dość trudnej, przyznam, roli zbadania fenomenu popularności Grahama Mastertona w naszym kraju. Kim tak naprawdę jest i co sądzą o jego twórczości polscy znawcy grozy? Jakie zdanie na jego temat mają czytelnicy, miłujący się w literaturze strasznej? Dodam tu, niejako „przy okazji”, że w owym artykule umieściłem jedynie „szczątkowe” wypowiedzi zarówno jednych jak i drugich, były one jednak powielane przez wielu dyskutantów.

Zapytany o stereotypowe "pisarskie" podejście do życia, przeciętny czytelnik, okazuje zdumienie. Kim jest pisarz grozy? Może starszym jegomościem z brodą, palącym papierosa za papierosem i cuchnącym tanią wódką? Może to człowiek skryty w sobie, samotnik, introwertyk, który nie wychyla nosa poza swój gabinet, jak na przykład świętej pamięci Howard P. Lovecraft? Mastertona do powyższych wizji nie sposób przyrównać. Zawsze chętny do rozmowy z czytelnikami, schludnie ubrany, zrelaksowany. Jak napisali Ray Clark i Matt Williams w książce pt: "Świat Mastertona":

"Od najmłodszych lat swoim wyglądem wyprzedzał całą tę przemądrzałą sforę nowojorskich dzieciaków. W 1973 roku był nie tylko odnoszącym najwięcej sukcesów młodym autorem brytyjskim – był także deklaracją pewnego stylu".

Samotnik, który nie wychyla nosa poza swój gabinet..? Nie Masterton – mąż, ojciec, podróżnik i showman.

Powracając jednak do pytania – dlaczego właśnie w Polsce jego książki są tak popularne – zastanówmy się, czym przykuł uwagę polskich czytelników? Stylem bycia? Irracjonalne. Od tego są gwiazdy muzyki pop. A może dorobkiem literackim i wszechstronnością? Autor ma na swoim koncie ponad sto napisanych książek – od poradników seksuologicznych, poprzez powieści sensacyjne, thrillery, powieści obyczajowe, horrory, na powieściach historycznych kończąc.

Krytycy wypowiadają się na temat twórczości Mastertona dość surowo. Zarzucają mu prostolinijność, popełnianie błędów, polegających na schematyczności fabuły, nierzadko kiepski styl. Powodem takiego stanu rzeczy jest, ich zdaniem, intensywność, z jaką pisarz tworzy. Zarówno dwadzieścia lat temu, jak i teraz pisuje średnio trzy książki rocznie. Jeden z miłośników grozy pisarza – Tomasz Pankrost – student kulturoznawstwa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu ripostuje w ten sposób:

Owszem, Masterton pisze dużo, ale bynajmniej nie kiepsko. Nie sprawia wrażenia zmęczonego tym, co robi. Wciąż wpada na świetne pomysły. Na dodatek bez trudu potrafi napisać horror, następnie powieść historyczną. W międzyczasie zaś przygotowuje serię krótkich opowiadań do antologii. I to wszystko w ciągu jednego roku. Schematyczność? Momentami na pewno. Często powiela pomysły, ale za każdym razem wychodzi z tego obronną ręką, czyli ciekawie opracowaną fabułą.

Podobne opinie wyrażali inni miłośnicy prozy Mastertona. Zacząłem się zastanawiać nad pewną kwestią. Otóż Stephen King również jest pisarzem niebywale płodnym. Tymczasem słynie z pięknego stylu, staranności w rozwijaniu fabuły i finezji językowej. Rzadko jest "linczowany" przez krytyków literackich. A zatem mamy do czynienia z paradoksem?
Studentka trzeciego roku socjologii na UAM’ie – Anna Kostecka, krótko odpowiada na pytanie, co spowodowało, ze sięgnęła po książki Mastertona:

Lubię czasami obejrzeć film grozy, to mnie odpręża. Podobnie jest z książkami. Po Mastertona sięgnęłam z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że miłośnicy tego typu literatury z miejsca polecili mi właśnie Grahama. Wielu z nich opowiadało o jego twórczości, a nawet życiu. Dowiedziałam się, że pisarz darzy nasz kraj ogromnym sentymentem, że napisał powieść, które akcja toczy się w Warszawie, że jego żona Wiescka jest z pochodzenia Polką. Zainteresowało mnie to.

Mamy zatem fana twórczości pisarza oraz dziewczynę, która nie czytuje na co dzień książek Mastertona, ale która „sporo” o nim słyszała.
Trudno przekonać fana o „niedoskonałościach” twórczości jego idola. Nawet nie próbowałem. Kiedy natomiast zapytałem Annę o minusy prozy pisarza, odpowiedziała krótko:

Na pewno schematyczność. Momentami głupie błędy, najczęściej logiczne.

A plusy?

Szybko się go czyta, oryginalne metafory, ciekawe opisy, czytelnik szybko oswaja się z bohaterem. Myślę, że nawet i zaprzyjaźnia.

Czyż nie jest tak, że wielu pisarzy często wraca do tych samych tematów? Moim zdaniem, kwestia powielania pewnego rodzaju schematów, nie jest czymś, co świadczyłoby o lukach pisarskich. Masterton zawsze (co warto podkreślić) pisze o zwykłych ludziach i miejscach, wychodząc z założenia, że czytelnik woli czytać o znanym sobie otoczeniu, poznawać perypetie kogoś, do kogo może się porównać. "Kiedy zostanie stworzona taka baza, wystarczy niewielki skok wyobraźni, by czytelnik uwierzył w przytrafiające się bohaterom nadprzyrodzone wydarzenia" – czytamy w "Świecie Mastertona”.

Autor: Robert Cichowlas

THE 5th WITCH i THE PAINTED MAN – ZAPOWIEDZI

Pojawiły się pierwsze konkretne informacje dotyczące publikacji dwóch najnowszych powieści grozy Grahama Mastertona – THE 5th WITCH oraz THE PAINTED MAN. Obie ukażą się za naszą zachodnią granicą w połowie 2008 roku. Ptaszki ćwierkają, że obie pozycje zostaną w tym samym czasie wydane również w Polsce. I tak oto THE 5th WITCH pojawi się nakładem wydawnictwa Albatros (pod planowanym tytułem PIĄTA CZAROWNICA), natomiast THE PAINTED MAN (roboczy tytuł RED MASK) wyda Dom Wydawniczy REBIS.