Ponad 30 lat przyszło nam, Polakom, czekać na rodzime wydanie pierwszego thrillera w twórczości naszego ulubieńca – Grahama Mastertona. Napisana w drugiej połowie lat 70-tych powieść jest rarytasem także na rynkach zagranicznych – do tej pory pozostaje jedną z najtrudniejszych do zdobycia książek w Stanach i Wielkiej Brytanii.
Thrillery Grahama Mastertona to miła odskocznia od literatury grozy, którą autor zwykł uprawiać, tym bardziej, że misternie uknute teorie spiskowe niejednokrotnie swoim rozmachem przewyższają dzieła takich twórców jak Dan Brown, czy Robert Ludlum. Przyzwyczajeni do epickich fabuł z późniejszych książek Brytyjczyka, teraz, w 2009 roku dostajemy do rąk jego debiut w tym gatunku. Obcowanie z książką może być więc dla czytelnika ogromnym szokiem.
Bradley Winger jest niespełnionym kierowcą rajdowym, próbującym pobić rekord prędkości samochodu z napędem rakietowym na lądzie. Sprawa jest niebagatelna – w grę wchodzi sława, chwała i pieniądze. Ustanowić nowy rekord nie jest łatwo – trzeba przekroczyć barierę prędkości 1100 kilometrów na godzinę. Niestety, próba kończy się śmiercią Bradleya, a samochód ulega zniszczeniu. Schedę po ojcu przejmuje Craig Winger – główny bohater powieści. Syn zmarłego kierowcy stopniowo wchodzi w świat biznesu, szantaży, przemocy i wielkich pieniędzy, jednocześnie próbując na nowo odkryć siebie i dokonać tego, co nie udało się jego ojcu. Tam gdzie duże budżety, tam też ludzka deprawacja i defraudacje finansowe. Oczywiście nie obejdzie się bez ofiar.
Tak prezentuje się fabuła powieści, której nie da się porównać do żadnego innego dzieła stworzonego przez Grahama. W porównaniu z szeroko zakrojonymi fabularnie thrillerami Mastertona, „Błyskawica” wydaje się skromna i kameralna. Cała akcja toczy się tak naprawdę tylko w obrębie jednej rodziny – Wingerów i kilku ludzi blisko z nimi powiązanych. W powieści jest miejsce na zdradę, seks i zbrodnię – czyli na wszystkie składniki dobrej powieści. Jak zatem wypada efekt końcowy?
Należy pamiętać, że książka powstawała w latach 70-tych i to niestety czuć – nie tylko w stylu Mastertona – wtedy jeszcze niewyrobionym, dopiero kształtującym się, ale także w niedociągnięciach fabularnych. Ze stron powieści wylewa się klimat posthipisowski – bohaterowie chodzą nago, rozmawiają o „bzykaniu się” i wcielają te rozmowy w życie. Motywacja postaci praktycznie nie istnieje, wydarzenia wydają się nielogiczne i mało prawdopodobne, a dialogi są sztywne i sztuczne. Na uwagę zasługuje jednak druga część powieści, w której akcja zaczyna się zazębiać, a poszczególne wątki wyjaśniać. Trzeba przyznać, że rozwiązanie akcji jest zaskakujące i kontrowersyjne, może trochę na siłę, ale należy pamiętać, że Graham był wtedy pisarzem silnie walczącym o zaistnienie na rynku. Warto też zanotować fakt, że w powieści nie ma miejsca na happy end.
Podsumowując – każdy fan Mastertona powinien docenić inicjatywę wydawnictwa Albatros, które zrobiło fanom doskonały prezent i 13 listopada udać się do księgarni, by zakupić „Błyskawicę”, chociażby po to, by zobaczyć jak bardzo ewoluował jego styl i zmienił się sposób przedstawiania akcji i kreowania postaci. Wczesną twórczość Mastertona czyta się z prędkością tytułowej błyskawicy, niestety przez skromną objętość i zbyt szybkie prowadzenie akcji traci ona bardzo wiele. Za linijkami „Błyskawicy” widać kiełkujący talent jednego z najlepszych współczesnych pisarzy na świecie. Każdy fan dobre literatury powinien być świadkiem kształtowania się tego talentu, nawet jeśli pierwsze próby są jeszcze trochę infantylne i nieporadne.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 304
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 5/10