Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z „Czarnym Aniołem”, będąc jeszcze podlotkiem, zafascynował mnie wykreowany przez Mastertona brutalny horror, który z jednej strony był tak bardzo bliski i ludzki, a z drugiej odległy i nierealny. Po latach, kiedy wróciłem do tej książki, znając niemalże na pamięć całą bibliografię Grahama Mastertona, a także zasady rządzące gatunkiem, musiałem niestety swój pogląd zweryfikować. W tym starciu powieść Grahama Mastertona straciła trochę na wartości.
Bohaterem powieści jest policjant z San Francisco, Włoch, Larry Foggia. Szczęśliwy mąż i ojciec prowadzi sprawę brutalnego seryjnego mordercy, który według tajemniczego, rytualnego klucza dopuszcza się coraz bardziej makabrycznych zabójstw na całych rodzinach.
Przeznaczeniem Larry’ego jest rozwiązać zagadkę, stając jednocześnie twarzą w twarz ze swoim największym koszmarem. Oczywiście jak to zazwyczaj u Mastertona bywa, zanim główny bohater trafi do celu, spotka się z duchami, spirytystami, ekspertami w dziedzinie czarnej magii i stworami rodem z piekła. Co wyróżnia fabułę tej powieści na tle innych? Tym razem owe stwory rodem z piekła są bardziej absurdalne i groteskowe niż kiedykolwiek wcześniej. Bo jakże inaczej nazwać papugę z na wpół ludzką twarzą, czy kobietę wyglądającą jak chodzący balon z mięsem w środku…
U Mastertona, jak u Hitchcocka – historia zaczyna się trzęsieniem ziemi. Potem jednak napięcie zamiast rosnąć – opada. Pierwszy rozdział jest kunsztownym i przerażającym popisem wyobraźni pisarza, który zdaje się znać pierwotne lęki każdego człowieka i opisać je w taki sposób, że w każdej chwili chce się zaprzestać czytania. Niestety, zaraz potem dajemy się zjeść prostej i absurdalnej fabule, w której nawet psychologia postaci trochę szwankuje. Główny bohater jest niewiarygodny, fanatyczny morderca wydaje się być miły, grzeczny i dobrze wychowany a sama fabuła miejscami jest mało logiczna. Poparte jest to często niespójnymi dialogami, co być może jest po części winą tłumaczenia w tym wydaniu – muszę przyznać, że bardzo ciężko było mi przebrnąć przez zdania przełożone przez tłumacza.
„Czarnego Anioła” warto przeczytać dla pierwszego rozdziału, a także dla – uwaga – zakończenia. Tak, tak, to nie pomyłka – u Mastertona zdarzyło się solidne, zaskakujące zakończenie, oparte na całkiem udanym pomyśle i rozwiązaniu akcji. Niestety to trochę za mało by przyznać wysoką ocenę…
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Rok wydania: 1991
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 320
Format: 11 x 19
Ocena recenzenta: 6/10
Pamiętam bardzo brutalny początek. Zakończnie przez mgłę a środka w ogóle nie pamiętam.