Graham Masterton inspirował się w swojej twórczości wieloma sławnymi nazwiskami. Zdarzało mu się w swoim stylu przerabiać historie tworzone przez Andersena, Blackwooda, czy Carrolla. Tym razem padło na kolejnego wielkiego mistrza – „Drapieżcy” to istny hołd dla prozy H.P. Lovecrafta i właśnie cytatem z jego „Zmór w domu czarownic” zaczyna się powieść Grahama.
Mitologia Cthulhu, którą wykreował Samotnik z Providence, posłużyła Mastertonowi jako punkt wyjścia dla jednej z najbardziej tajemniczych książek, które wyszły spod jego ręki. Protagonistą, któremu przyjdzie zmierzyć się z Praistotami jest David Williams – mężczyzna po przejściach, który po rozstaniu z żoną wprowadza się wraz ze swoim synem do starej, wiktoriańskiej rezydencji, by podjąć się jej generalnej renowacji. Wraz z nimi do Fortyfoot House, który pełnił kiedyś rolę sierocińca, wprowadza się młoda, atrakcyjna dziewczyna o imieniu Liz. Tajemniczy budynek nie pozwoli bohaterom spokojnie spać – już w samym jego architektonicznym kształcie kryją się groźne tajemnice, nie mówiąc już o tym, co czai się w jego wnętrzu.
Z pozoru niematerialne zagrożenia przeistacza się z festiwalu dźwięków, kroków i świateł w coś naprawdę krwiożerczego. W życiu Davida pojawią się wiedźmy, mężczyźni w czarnych garniturach i cylindrach potrafiący podróżować w czasie, czy mordercza istota przypominająca skrzyżowanie człowieka z wielkim szczurem. Zaczynają ginąć postronni ludzie, zagrożone jest także życie rezydentów sierocińca, a wszystko to jest zapowiedzią prawdziwej Apokalipsy, której korzenie sięgają czasów na długo przed nastaniem człowieka.
Akcja „Drapieżców” rozkręca się bardzo powoli, a napięcie i atmosfera grozy dawkowana jest za pomocą świetnie skonstruowanych opisów i dialogów. Bohaterowie powoli wkraczają w paszczę szaleństwa, nie potrafiąc odróżnić jawy od snu, a teraźniejszości od przeszłości i przyszłości. Powieści zdarzają się delikatne dłużyzny, ale nie męczą one dzięki świetnym komentarzom i przemyśleniom wpisanym przez Mastertona w usta bohaterów. Dodatkowo do książki przykuwają brutalne, sugestywne jak na horror przystało, sceny.
Istotnym wątkiem „Drapieżców” są podróże w czasie – dom w którym toczy się akcja przejawia właściwości charakterystyczne dla sumeryjskiej magii, dzięki czemu postacie mogą swobodnie cofać się do przeszłości, bądź zajrzeć w przyszłość. Dzięki temu zabiegowi książka ta wyróżnia się na tle innych pozycji Mastertona – jest mroczniejsza i bardziej złożona fabularnie.
Powieść nie pozbawiona jest oczywiście wad. Wyjątkowo irytuje beztroska i głupota bohaterów, którzy w pewnym momencie zachowują się całkowicie irracjonalnie. David zamiast uciekać, chociażby po to by ratować swoje dziecko, zostaje w Fortyfoot House, narażając się świadomie na niebezpieczeństwo. No ale cóż, gdyby uciekł, nie mielibyśmy co czytać…
„Drapieżcy” to pozycja warta uwagi, gdyż pomimo kilku wad nie nudzi czytelnika, a zabiera go w interesującą podróż w czasie, do korzeni prastarej cywilizacji. Jak to zwykle u Mastertona bywa, książka jest brutalna, a akcja poprzecinana jest scenami sugestywnego seksu. Standardowo, powieść cierpi też na brak mocnego finału – zakończenie pozostawiło u mnie spory niedosyt. Można było je znacznie rozbudować, a tak miałem wrażenie, że Graham musiał ją na szybko skończyć. Mimo to, końcówka utrzymuje poziom reszty powieści, mogę więc z czystym sumieniem polecić „Drapieżców” – to pozycja obowiązkowa dla miłośników Mastertona, mitologii Cthulhu, czy po prostu dobrego horroru.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 1993
Liczba stron: 317
Format: 12,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 8/10