Recenzja książki FOBIA

45 lat. Tyle czasu polscy fani Grahama Mastertona czekali na zapoznanie się z powieścią „Fobia”, w zdecydowanej większości nie wiedząc nawet, że to on ją napisał. Może poza dociekliwymi gośćmi niniejszej strony, którzy mogli natrafić tu na informację, że ok. 1980 roku Graham został poproszony o przygotowanie nowelizacji filmu „Phobia” w reżyserii Johna Hustona, z Paulem Michaelem Glaserem (Starsky z serialu „Starsky i Hutch”) w roli głównej.

Z dzisiejszego punktu widzenia można śmiało stwierdzić, że był to raczej przaśny, typowo VHS-owy thriller, nie wyróżniający się ani fabułą, ani aktorstwem, ani właściwie niczym innym. Czy młody, zdolny, dobrze zapowiadający się pisarz był w stanie ze scenariusza takiego dzieła zrobić dobrą powieść? Wreszcie możemy się o tym przekonać dzięki wydawnictwu Lingua Mortis.

Graham Masterton wykonał więc zlecenie – otrzymał scenariusz filmu, uzupełnił go o opisy i część dialogów, dodał kilka scen, a następnie wszystko to zostało wydane w formie książki – jednak pod pseudonimem. Pisarz nie chciał ujawniać swojego prawdziwego nazwiska na okładce książki bazującej na nienajlepszym filmie, wykorzystał więc swoje drugie imię, nadane mu po dziadku, a także imię swojego najmłodszego syna. Tak właśnie narodził się Thomas Luke. W Polsce powieść „Fobia” wydana jednak została już pod właściwymi personaliami.

Temat poruszany w „Fobii” był dość odważny jak na czas, w którym powstał scenariusz. Eksperymenty psychologiczne na ludziach, leczenie fobii i traum za pomocą terapii szokowej – to wszystko nie jest może zbyt oryginalne, ale nawet dzisiaj potrafi budzić emocje. Aż chciałoby się, żeby pracujący w szpitalu w Lakeshore protagonista Peter Ross był bardziej wyrazistą postacią, którą możemy lepiej poznać i zacząć z nią sympatyzować. Chociaż jego kontrowersyjny program terapeutyczny potrafi być przerażający, szczególnie, że wybranych zostało do niego pięć osób z brutalnymi skłonnościami, kryminalną przeszłością i wyrokami.

Oczywiście kwestią czasu jest tylko, aż zaczną ginąć ludzie. Fabuła jest dość przewidywalna i trudno mówić tutaj o jakimś szczególnym trzymaniu w napięciu, ale też niespecjalnie można mieć o to pretensje do samego pisarza – cały czas miejmy z tyłu głowy, że fabularny szkielet został mu z góry narzucony, a jego praca polegała w dużej mierze na przerobieniu scenariusza na powieść i uzupełnieniu całości tam, gdzie było to potrzebne. I chociaż autor starał się zrobić co mógł, to w narzuconych mu ramach mógł powalczyć wyłącznie o to, by całość względnie trzymała się kupy.

Trudno tu o jakieś zwroty akcji czy też sceny zapadające w pamięć. Masterton starał uczynić historię bardziej wiarygodną – tak jak zresztą zazwyczaj robił to w swoich horrorach – ale nawet bardziej szczegółowe opisy scen, nazwijmy to, terapeutycznych, nie sprawiły, by całość wydała się bardziej intrygująca i porywająca. Ciekawie wypadały opisy prób sabotażu terapii, oraz atmosfera podejrzeń – ponieważ większość postaci pojawiających się na kartach powieści mogła mieć motyw, by ostatecznie okazać się zabójcą.

„Fobia” przypomni Wam niektóre tytuły wydawane swojego czasu przez Amber czy Phantom Press – szczególnie te nieco trącące już dziś myszką, ale wciąż posiadające swój nieodparty urok. Książkę te należy traktować przede wszystkim jako ciekawostkę, ale także jako uzupełnienie kolekcji – bo należy docenić (najlepiej portfelem!) fakt, że ktoś zdecydował się po takim czasie wydać na polskim rynku powieść, co do której nawet ja straciłem nadzieję, że kiedyś przeczytam ją w rodzimym języku.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Lingua Mortis
Rok wydania: 2025
Liczba stron: 328

2 odpowiedzi na “Recenzja książki FOBIA”

  1. Powtórzę więc, bo mój pierwszy komentarz dalej się nie pojawia xD Czyli jak książka to słabizna, to nie oceniamy, co by nikogo nie urazić? xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.