Apokaliptyczna wizja zagłady świata, w którym żyjemy wyszła Mastertonowi doskonale już w latach 70-tych, kiedy powstawała „Zaraza”. Podobne motywy czekały nas kilka lat później w powieści „Głód”. Graham szybko zatęsknił za możliwością zdziesiątkowania całych narodów za pomocą kilku stron, dlatego też w głowie urodził się mu pomysł na kolejną książkę katastroficzną. Tym razem jednak zagłada zeszła na drugi plan, na pierwszy wyskoczyła zaś polityczna intryga, której nie powstydziliby się nawet najwięksi specjaliści od powieści szpiegowskich i sensacyjnych.
„Kondor” jest w zasadzie mocnym thrillerem, który pokazuje czytelnikowi wydarzenia wpływające na bieg historii świata. Już w pierwszym rozdziale mały chłopiec, który gubi się w lesie, odnajduje zakopany wrak niemieckiego samolotu z czasów II Wojny Światowej. Przeszukując go, natrafia na 6 fiolek zawierających dziwny płyn, który jak się szybko okazuje, zawiera aktywny, genetycznie wzmocniony wirus, potrafiący w zastraszającym tempie zatrzymać pracę ludzkiego układu oddechowego. Co więcej, z każdym zarażeniem wirus rośnie w siłę, co sprawia, że staje się praktycznie niezniszczalny.
Masterton przedstawia czytelnikowi całą plejadę bohaterów, których losy splatają się ze sobą w zaskakujący sposób. Edmond Chandler to lekarz, który jako jeden z pierwszych zaczyna odkrywać tajemnicę rozprzestrzeniającego się w Anglii wirusa. Chandler boryka się z mrocznymi tajemnicami z przeszłości, jednocześnie odkrywając, że jego żona zdradza go z własnym bratem. Na domiar złego, żaden z wysoko postawionych lekarzy nie chce uwierzyć ostrzeżeniom Edmonda, że kraj nawiedza widmo epidemii. Sprawę zatuszować chce między innymi Reynard Kelly, senator i kandydat na prezydenta USA, do którego należy las na którym odnaleziono wrak. Bezwzględny polityk nie cofnie się przed niczym, co pozwoli mu zatrzymać stanowisko i ukryć fakt, że spiskował on w czasie wojny z nazistami i zdradził swój kraj.
Równolegle do wydarzeń dotyczących samolotu poznajemy w Sztokholmie Humphreya Browne’a – byłego członka zespołu odpowiedzialnego za wyszukiwanie byłych nazistów, którzy po wojnie rozjechali się po całym świecie. Trafia on przypadkiem na trop Klausa Hermanna – zbrodniarza wojennego. Do akcji wkracza Bill Bennett – agent specjalny, odpowiedzialny za precyzyjne akcje w terenie, wynajęty przez wysoko postawionych ludzi by pozbyć się Hermanna. Okazuje się, że nazista jest naukowcem i być może jedyną nadzieją ludzkości na powstrzymanie rozprzestrzeniającego się w zastraszającym tempie wirusa.
Oprócz wyżej wymienionych bohaterów, Masterton wprowadza jeszcze wielu drugoplanowych postaci, którzy jednak odegrają bardzo dużą rolę w biegu wydarzeń. Czytelnik ma wrażenie, że śledzi przełomowe wydarzenia, że coś ważnego odbywa się tuż obok niego, a jednocześnie czuje, że bieg historii mogą zmieniać nie tylko wielcy ludzie.
W „Kondorze” Masterton ociera się o ważne tematy, takie jak odpowiedzialność, uczciwość i zdrada. Autor pokazuje nam świat brudnej polityki, w której liczą się wpływy, reputacja i szanse na zrobienie kariery, a nie ludzkie życie. Z przerażeniem obserwujemy zarazę, która jest jedynie pretekstem by obnażyć prawdziwe oblicze człowieka. Ofiar nie widzimy bezpośrednio, słyszymy o nich jedynie z opowieści lekarzy zajmujących się sprawą, dlatego też trudno stwierdzić, że epidemia stanowi tu kwestię pierwszorzędną, pomimo, że jest katalizatorem większości wydarzeń.
„Kondor” to bardzo dobra powieść sensacyjna, w której bardzo wiele wątków układa się w jedną, spójną całość. Trzeba przyznać, że nadmiar bohaterów potrafi czasem utrudnić, jednak Brytyjczyk radzi sobie z biegiem wydarzeń doskonale i nawet na moment nie pozwala czytelnikowi usnąć. Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę miłośnikom konspiracyjnych thrillerów, którzy chcą odpocząć od horrorów i sprawdzić jak Graham radzi sobie z innymi gatunkami.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 1998
Liczba stron: 349
Format: 12,8 x 19,7
Ocena recenzenta: 8/10