„Manitou” Grahama Mastertona to klasyka sama w sobie. Od tej książki zaczęła się przygoda autora z horrorem. Prawdopodobnie większość z nas również pokochało literaturę grozy dzięki tej właśnie pozycji. Podobnie było ze mną, to właśnie „Manitou”, a także „Twierdza” F.Paula Wilsona sprawiły że moje zainteresowanie horrorem pisanym trwa do dziś i pewnie nigdy nie zgaśnie. Dzięki tej powieści pokochałem Mastertona. Czas wrócić do niej po latach ze skalpelem i pensetą i z pewnych rzeczy się rozliczyć.
Zastanawiacie się dlaczego w rubryce „rok” podane są dwie daty. Oryginalna data powstania „Manitou” to rok 1975. Wydawcy nie spodobało się jednak zakończenie powieści, które Graham zmienił w roku 1976. Pierwotne zakończenie książki było dużo lepsze niż to wydane w Polsce. Zainteresowanych zachęcam do przeczytania wersji anglojęzycznej.
Harry Erskine to najlepsza, najzabawniejsza i najbardziej ludzka postać, jaką udało się Mastertonowi kiedykolwiek stworzyć. Cwaniak, dowcipniś, odważny tchórz, a do tego fałszywy jasnowidz – to właśnie niezapomniany Harry. Bohater zostaje wplątany w niecodzienną aferę – zgłasza się do niego młoda kobieta, której na karku wyrasta nieznanego pochodzenia guz. Po konsultacjach medycznych okazuje się, że guz nie jest zwykłą naroślą a… ludzkim płodem rozwijającym się w zastraszającym tempie. Dookoła głównych bohaterów zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy, prowadzące do niecodziennego odkrycia – płód jest reinkarnacją siedemnastowiecznego indiańskiego szamana Misquamacusa, który odradza się po trzystu latach, by dokonać zemsty na białych, którzy wybili jego lud. Misquamacus to potężny czarownik, zdolny do przywołania najpotężniejszych indiańskich demonów, zagrażających światu. Harry i jego przyjaciele będą musieli stawić mu czoła. Konfrontacja między pradawną indiańską magią, a nowoczesną techniką białego człowieka nieuchronnie się zbliża.
„Manitou” czyta się fenomenalnie. Książka nie jest długa, ale kiedy zaczniemy, nie możemy skończyć i jesteśmy w stanie pochłonąć całą historię w 4-5 godzin. Powieść napisana jest poprawnie, widać że kształtuje się talent pisarza, który zostanie w naszej świadomości przez następne 30 lat, a pewnie i na dłużej. Wykreowany przez Mastertona bohater wystąpi w przyszłości jeszcze w pięciu pełnoprawnych powieściach i w jednym opowiadaniu i będzie ciepło wspominany przez fanów na całym świecie. Dwa lata później powstaje ekranizacja powieści (zapraszam do oddzielnej recenzji). „Manitou” będzie wydawany i wznawiany na całym świecie i stanie się znakiem rozpoznawczym pisarza.
Wady? Wadą powieści jest jej objętość – książka mogła by być dłuższa i bardziej rozwinięta. Po raz pierwszy Masterton zastosował też swój popularny schemat, tak często powtarzany w późniejszych książkach, jednak biorąc pod uwagę to, że ta była pierwsza, nie możemy się czepiać – gdyż to właśnie ten schemat oczarował i powalił na kolana miliony czytelników na całym świecie.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 1989
Liczba stron: 187
Format: 11,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 9/10