Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami „Bazyliszek” nie był pojedynczą powieścią, a pierwszym tomem nadchodzącego cyklu o łowcach potworów. Niedawno na polskim rynku swoją światową premierę miał drugi tom serii „Monster hunters”, zatytułowany „Noc gargulców”. Pierwsza część wzbudziła we mnie mieszane uczucia, tak więc na kontynuację nie czekałem z zapartym tchem. Nie pomagał również fakt, że nigdy nie uważałem tytułowych gargulców za coś ciekawego i strasznego. I wiecie co? Myliłem się.
Profesor Nathan Underhill nadal próbuje spełnić swoje marzenie i wyhodować mitycznego stwora. Tym razem obiektem jego zainteresowań jest feniks – ognisty ptak, który potrafi umrzeć i narodzić się ponownie. Komórki macierzyste pozyskane od feniksa mają znaleźć zastosowanie w leczeniu poparzeń i mogą stać się przełomem w dziedzinie medycyny. Eksperyment dochodzi do skutku, a Underhill dodatkowo udowadnia, że jego teoria od początku była słuszna. Euforia nie trwa jednak długo. Wkrótce na drodze Nathana pojawia się Theodor Zauber, syn niesłanego Christiana Zaubera, który kosztem wielu istnień ludzkich próbował wyhodować Bazyliszka w pierwszym tomie cyklu. Okazuje się, że młody Zauber wcale nie jest osobą mniej bezwzględną niż jego ojciec. Właśnie znalazł sposób na ożywienie kamiennych gargulców, które wcale nie są jedynie ozdobami kościołów i innych starych budynków, a potworami i demonami, zamienionymi setki lat temu w kamień przez powołaną przez Kościół, specjalnie wyszkoloną grupę egzorcystów. Theodor potrzebuje pomocy Underhilla, ponieważ nie potrafi odczynić uroku, a ożywione gargulce zostawiają swoją kamienną postać jedynie na kilka godzin. Żeby znów nie zamienić się w głaz potrzebują ludzkich serc, co oczywiście grozi masakrą.
„Noc gargulców” to powieść dynamiczna i wielowątkowa, co bardzo cieszy. Oprócz Nathana poznajemy jeszcze Jennę Pullet, charakterną i odważną policjantkę prowadzącą śledztwo w sprawie tajemniczych zabójstw, a także Braydona Harrisa, ojca poparzonej w wypadku samochodowym dziewczynki. Oczywiście znajdziemy tu także kilka interesujących postaci drugoplanowych. Atmosfera jest duszna i mroczna, opisy klimatyczne i bogate w detale – generalnie czuć w tej powieści „starego, dobrego Mastertona”, którego wszyscy pokochaliśmy. Same gargulce okazują się być przerażające, a opisy ich zachowania, sposoby poruszania się, czy ataków na ludzi stanowią miły przerywnik i są bardzo ciekawe, chociaż mogłoby być ich więcej, ponieważ mają doskonały, horrorowy potencjał. Do tego dostajemy jeszcze kilka mitów i legend, sięgających średniowiecza. To Masterton jakiego kochamy.
Początkowo w powieści miało pojawić się więcej wątków związanych z Polską, jednak w miarę rozwoju fabuły Graham zdecydował, że wprowadzenie ich zwolni dynamizm historii i niepotrzebnie ją zagmatwa. Nie ma jednak czego żałować, ponieważ „Noc gargulców” to jedna z najlepszych wydanych ostatnio powieści Brytyjczyka, a sam autor obiecał powrócić jeszcze do Krakowa i Katowic. Jeśli kolejne tomy będą zapewniały tak dobrą rozrywkę jak ten, to jest na co czekać.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 280
Format: 13,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 9/10