W „Siostrach krwi” Masterton ponownie dotyka tematyki religijnej. Już w „Upadłych aniołach” mieliśmy do czynienia z trudnym i szokującym zagadnieniem, jakim była pedofilia wśród księży. Tym razem na celowniku są siostry zakonne, które w przeszłości dopuściły się przerażających czynów, przez co stają się ofiarami sadystycznego mordercy. Niektóre zbrodnie opisane przez autora są wyjątkowo karykaturalne, ale sprawca osiąga swój cel – wszyscy o nim mówią. Czy Katie zdąży go wytropić, zanim kolejne zakonnice zginą w męczarniach?
To jednak nie wszystko – Masterton bowiem umiejętnie połączył w powieści kilka wątków. Kolejnym z nich są oszustwa, jakich dopuszczają się uczestnicy wyścigów konnych, aby zgarnąć naprawdę duże pieniądze. Nie można też zapominać o życiu prywatnym Katie, które w ostatnim tomie mocno się pokomplikowało, co oczywiście przyniesie ze sobą srogie konsekwencje. Tym razem ktoś dodatkowo czyha życie naszej bohaterki, ale kto i dlaczego – to musicie już odkryć sami. Tak, wątki obyczajowe ponownie wychodzą autorowi jeszcze lepiej, niż kryminalne. Przeszłość Katie jeszcze niejeden raz odbije jej się czkawką.
Masterton zrobił tym razem coś, co osobiście w książkach uwielbiam, mianowicie pociągnął dalej wątki z poprzednich tomów. Oczywiście „Siostry krwi” nadal można czytać jako osobną, samodzielną powieść, ale wszystkie smaczki docenią wyłącznie ci, którzy pamiętają lekturę poprzednich książek i tym razem jest to zaznaczone jeszcze wyraźniej.
Same sprawy kryminalne również wyglądają w tym tomie nieco lepiej: nadal są dość przewidywalne, ponieważ tożsamość morderców ujawniana jest nieco wcześniej, niż w klasycznych thrillerach, ale jak wspominałem, nie to jest tu najważniejsze. Liczy się ponury klimat, a trzeba przyznać, że w przygodach nadkomisarz Maguire rzadko jest miejsce na happy end.
Książką nie zawiodą się ci, którzy lubią dobrze napisane powieści, chociaż niesforne próby tłumaczenia mowy z Cork w niektórych momentach psuły wrażenia z lektury. Masterton nadrabia jednak stylem, który doskonale znamy od przeszło 40 lat. Bywa zabawnie, bywa makabrycznie i krwawo (fani horrorów Brytyjczyka powinni poczuć się jak w domu), ale i dramatycznie. Powieść jest długa, liczy blisko 500 stron, a lektura i tak się nie dłuży. Fani autora, których przecież w Polsce wciąż nie brakuje, pewnie pochłoną ją w góra dwa czy trzy wieczory.
Podobnie jak w poprzednich tomach, pisarz zdecydował się na cliffhanger na końcu, który nie będzie nam dawał spokoju, aż do kolejnej odsłony przygód Katie. Pozostaje więc mieć nadzieję, że Wydawnictwo Albatros szybko zdecyduje się wydać kolejne książki z tej serii. Ale to zapewne dopiero na wiosnę.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 496
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 8/10