Relacja ze spotkania z Grahamem Mastertonem w Warszawie

"I caaan’t help… falling in love… wiiith you…" – takie piękne, acz nieco fałszujące słowa nieśmiertelnej piosenki Elvisa Presleya rozległy się o godzinie 18 w poniedziałek, 30 września, w księgarni Matras przy Al. Solidarności 113 w Warszawie. Ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że król rock’n’rolla jednak nie powstał z martwych, a to miłosne wyznanie padło z ust nikogo innego, tylko Grahama Mastertona, którego talenty wokalne są jedynie nieco mniej znane na świecie od talentu pisarskiego. Zresztą, może temat utworu nie okazał się wybrany przypadkowo.

Tak zaczęło się spotkanie autorskie, tradycyjnie prowadzone przez niezmordowanego Piotra Pocztarka. Odbyło się ono podczas już trzeciej w tym rekordowym roku wizyty Grahama w Polsce. Pisarz był gościem specjalnym na aż dwóch konwentach, Pyrkonie i Krakonie. Jak wspominał, udział w tych imprezach zapewnił mu między innymi bardzo zróżnicowane doznania wizualne. Na pierwszym z nich miał na przykład okazję zobaczyć wielu uczestników cosplayowo przedzierzgniętych we wróżki, postaci z Lego i Dartha Vadera, na drugim natomiast widział zastępy fanów fantastyki przebranych za Dartha Vadera, postaci z Lego i wróżki, a więc zdecydowanie było na co popatrzeć.

Trzecia wizyta miała zupełnie inne przyczyny. Graham przyjechał bowiem do Polski nie tylko na spotkanie z czytelnikami i w celu udzielenia kilku wywiadów, ale głównie na ślub Marysi, przyjaciółki, którą poznał tutaj już dość dawno temu. Skarżyła mu się na brak miłości w swoim życiu, a wtedy pisarz przepowiedział jej, że już niebawem pozna swoją drugą połowę. Minęły dwa lata i proszę – w sobotę odbył się jej ślub, na którym Mastertona nie mogło zabraknąć. Zamiast w roli orędownika demonów, tym razem Graham wystąpił więc niemalże jako amorek.

Nasz kraj okazał się jednym z głównych tematów spotkania także z powodów ściśle literackich. Doczekaliśmy się niedawno wznowienia Dziecka ciemności, a także premiery jednej z najnowszych książek Brytyjczyka, Paniki. Jak zagorzali fani zapewne wiedzą, łączy je fakt, że akcja rozgrywa się w całości lub częściowo w Polsce. To skłoniło Grahama do głębszej zadumy nad zmianami, jakie zaszły tu od czasu jego pierwszej wizyty w 1989 roku. Doszedł do budującego wniosku, że niemal wszystko zmierza we właściwym kierunku – nasza ojczyzna zupełnie nie przypomina swojej postaci z czasów schyłku komunizmu, a on czuje się wśród Polaków jak w gronie wiernych przyjaciół. Oświadczył również, że napisał Panikę między innymi po to, by lepiej uświadomić brytyjskich i amerykańskich czytelników w kwestii masakry w Puszczy Kampinoskiej, która miała miejsce w czasach II Wojny Światowej, a w powieści stanowi ważny wątek.

Istotnym punktem wieczoru była promocja drugiej powieści o irlandzkiej pani inspektor, Katie Maguire. Upadłe anioły ukazały się w Polsce dzięki wydawnictwu Albatros już rok temu, ale nadal budzą silne emocje wśród odbiorców na całym świecie. Graham otwarcie przyznał, że postanowił napisać książkę w gatunku cieszącym się ogromna popularnością, jakim jest kryminał, by dotrzeć do szerszej publiczności. Jego zamiar powiódł się w stu procentach: oprócz entuzjastycznych recenzji, e-bookowa wersja może poszczycić się rekordowo dobrą sprzedażą na czytnikach Kindle.

Pośród licznych zalet Upadłych aniołów z pewnością należy wymienić ich autentyczność. I nic dziwnego: Masterton mieszkał w Irlandii przez pewien czas i do dziś wspomina te lata jako szalony okres, a samych Irlandczyków jako prawdziwych wariatów. Graham nie mówił tego jednak w tonie przygany, a wręcz przeciwnie, ekscentryczność owych ludzi uważał za prawdziwe natchnienie w trakcie tworzenia pierwszego tomu. Inspiracje do napisania kontynuacji nie były niestety tak pozytywne: w dużym stopniu stanowiły je relacje osób molestowanych przez księży, a trzonem powieści jest zemsta na oprawcach wywodzących się z kleru. W świetle ostatnich doniesień o pedofilii wśród polskich duchownych, książka może stać się teraz nawet bardziej kontrowersyjna, niż tuż po premierze.

Ze względu na świetne przyjęcie dwóch pierwszych książek o Katie, nikogo nie powinno zdziwić, że Graham ma w planach kolejne przygody dzielnej policjantki. I to nie jedną, ale od razu dwie! Również nakładem Albatrosa, pierwsze ukaże się Red Light. Także i tym razem temat powieści będzie przykry, a zarazem przygnębiająco realny – mianowicie pani Maguire będzie zmagać się z handlarzami żywym towarem. Znajdzie też niespodziewaną sojuszniczkę, która będzie ofiarą tej odrażającej machiny przestępczej, mordującą ludzi zaangażowanych w ów niecny proceder. Biedna Katie będzie miała spory dylemat moralny, bo pokrzywdzona kobieta w gruncie rzeczy wyręcza wymiar sprawiedliwości. Zapowiada się intensywny, niepokojący dreszczowiec. O czwartej powieści z cyklu na razie nic nie wiadomo.

Pozostajemy nadal poza obrębem horroru, bowiem Susza, kolejna zapowiadana przez Grahama powieść, to ekologiczno-katastroficzny thriller, którego tematem jest tytułowa klęska żywiołowa, dziesiątkująca mieszkańców Ameryki Północnej. Jak sam autor ostrzega: wielkich ulew raczej w niej nie uświadczymy. Szkoda, że polskiego wydania nakładem Albatrosa doczekamy się dopiero w przyszłym roku, bo wiążę z tą książką spore oczekiwania: mam nadzieję z dumą postawić ją na półce obok Zarazy i Głodu, czyli poprzednich, bardzo udanych katastroficznych opowieści mistrza. Z jej pisaniem wiąże się zresztą kilka niezbyt miłych wydarzeń. Najpierw zbankrutowało wydawnictwo, zamierzające książkę wydać – zdaniem Mastertona był to istny przejaw suszy, ale raczej z gatunku tych finansowych. Potem natomiast okazało się, że rzeczywiste warunki atmosferyczne w USA prześcignęły te przez niego opisane. Chcąc nie chcąc, autor musiał wznowić pracę nad powieścią i uczynić fabułę o wiele straszniejszą, żeby móc konkurować z autentycznymi katastrofami. Sztuka naśladująca życie, naśladujące sztukę?

Kolejna informacja okazała się wręcz elektryzująca: Graham niedawno ukończył powieść Infekcja, której głównym bohaterem jest faworyt wielu fanów, czyli niezastąpiony Harry Erskine. Podobno gdy Masterton zadzwonił do Erskine’a i poinformował, że niestety jest zmuszony po raz kolejny wpakować go w kłopoty, ten zgodził się niechętnie. Byłby w błędzie czytelnik sądzący, że comeback wróżbity-naciągacza okaże się zwykłym szóstym tomem cyklu o Manitou – Misquamacus został wygnany gdzieś w niebyt i w najbliższej przyszłości nie będzie niepokoić Harry’ego. Dopiero teraz jednak autor zdradził nam, że nienawistny czerwonoskóry czarownik miał… dwóch synów! Infekcja nie była od początku planowana jako horror: pierwotnie miała być historią tajemniczej epidemii, a dopiero potem pisarzowi przyszedł do głowy pomysł, by jej wytłumaczeniem uczynić, jak zwykle przydatne, indiańskie demony. Przy okazji mieliśmy niepowtarzalną okazję ujrzeć wyraz zdumienia na twarzy Piotrka, okazało się bowiem, że ten wielki znawca bibliografii swojego mistrza i jego przyjaciel, poznał owe zaskakujące szczegóły fabuły dopiero wraz z nami. Grahamowi dało to z pewnością sporo przewrotnej satysfakcji, a całe spotkanie uczyniło jeszcze bardziej spontanicznym – nawet prowadzący poczuł się zaskoczony.

Każdego wielbiciela książek Grahama Mastertona – podobnie jak i samego pisarza – z pewnością smuci fakt, że publiczność doczekała się zaledwie jednej ekranizacji jego prozy. Brytyjczyk wyznał nam, że po Manitou z 1978, skrycie liczył na to, iż jego powieści będą adaptowane jak leci. Niestety, choć wielu filmowców usiłowało doprowadzić do powstania kolejnego kinowego Mastertonowskiego horroru, zawsze kończyło się to niepowodzeniem. Przyczyna zazwyczaj była ta sama: brak funduszy. Budżet takiego przedsięwzięcia, połączony z kosztami promocji, mógłby wynieść aż 50 mln dolarów, a zgromadzenie takiej kwoty nie jest łatwe. Wygląda jednak na to, że nasze marzenia mogą się wkrótce spełnić: wykupione zostały prawa do sfilmowania jednej z jego najwybitniejszych powieści, Zaklęci. Żeby było jeszcze ciekawiej, producentką obrazu ma być Jules Stewart, matka Kristen – aktorki znanej przede wszystkich z serii "malinowych" filmowych kreacji w cyklu Zmierzch. Co z tego wyjdzie, zobaczymy w najbliższej przyszłości, a tymczasem sam Graham nie ma zbytnich nadziei na jakąkolwiek kontrolę nad scenariuszem owego widowiska, podobnie jak na spotkanie sam na sam z błyszczącą Kristen. Wierzy natomiast w potęgę dzisiejszych efektów specjalnych, które mają szansę na sugestywne oddanie niesamowitych sekwencji opisanych w powieści.

Następna w kolejce zapowiedzi jest Szkarłatna wdowa, która może się okazać książką wyjątkową w bibliografii pisarza. W końcu ile pamiętamy jego dzieł łączących w sobie dreszczowiec z powieścią historyczną? "CSI w XVIII wieku" – taki był zamysł Grahama, gdy przystępował do pisania. Będzie opowiadać o córce aptekarza, na którą padają podejrzenia o morderstwa popełnianie w małej wsi. Dopiero po rozpoczęciu pracy Masterton dostrzegł ogrom researchu, który będzie musiał wykonać, by opisać tę historię w sposób wiarygodny. Konstruowanie fabuły w takiej scenerii napotkało liczne przeszkody, na przykład autor dopiero w trakcie przekonał się, jak dużym utrudnieniem w prowadzeniu postaci będzie brak wszędobylskich samochodów i telefonów komórkowych. Ale przynajmniej owo niezbędne do pisania badanie ówczesnych realiów uświadomiło mu, jak mało wie na temat damskiej mody.

Na koniec głównej części spotkania Piotrek oczywiście nie mógł się powstrzymać i zadał Grahamowi swoje ulubione pytanie: skąd bierzesz pomysły? Masterton również musi za nim przepadać, skoro przy niemal każdej okazji udziela zupełnie innej odpowiedzi. Tym razem padło na chyba już kultową anegdotę o staruszce, której kota mały Grahamek, marzący o karierze literackiej, uratował przed niechybną śmiercią. W zamian starsza pani obiecała podsuwać mu pomysły na kolejne horrory, co zaowocowało fabułą słynnego Manitou. Książka jak do tej pory sprzedała się w milionach egzemplarzy, pisarz nie wyjaśnił jednak czy owa tajemnicza dama otrzymuje z tego tytułu jakieś tantiemy…

Zaczęła się przedostatnia część wieczoru. Przyszła kolej na to, co wielu czytelników lubi najbardziej, czyli pytania od publiczności. Padło ich całkiem sporo, dzięki czemu mieliśmy okazję dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy, jak choćby tego, że Graham ma zwyczaj pisywać bajeczki dla swoich wnucząt, jego ulubionym poetą jest Walt Whitman, a żona Wiescka była najlepszym krytykiem na świecie. Powiedział też, że ze wszystkich swoich powieści najbardziej zadowolony jest z Bonnie Winter. Rozczarowali się zagorzali fani Dżinna: Masterton nie zamierza wracać do tematyki arabskiej, gdyż w dzisiejszych czasach może to się okazać zbyt dużym ryzykiem. Za to wyjaśnił nam czemu fascynują go różnorodne mitologie i dlaczego od wielu lat wystrzega się pisania w duecie. Inny zainteresowany chciał poznać przyczynę, dla której książki pisarza często miewają pospieszne finały. Ja również miałem przyjemność doczekać się odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, a mianowicie: bohaterem jakiej powieści chciałby być sam Masterton? Wyszło na to, że najbardziej pasowałby mu świat pięknych kobiet i wielkich pieniędzy, przedstawiony w Wielkim Gatsbym F. Scotta Fiztgeralda. I raczej trudno się temu dziwić.

Graham podziękował nam wszystkim za mile spędzony czas, co było w pełni odwzajemnione. Nie byłoby w tym nic szczególnego – ot, dżentelmeńska kurtuazja – gdyby nie fakt, że owe podziękowania padły w języku polskim! Takie "dziękuję" z pewnością zapadnie na długo w pamięć każdemu obecnemu tego wieczora w księgarni Matras. A potem było już tylko szaleństwo autografów, bo chętnych do zdobycia podpisów na ukochanych książkach było mnóstwo. Grahamowi nieco zrzedła mina, gdy zobaczył pokaźny stos, który przytaszczyłem do jego stolika… Tym bardziej jestem mu wdzięczny za to, że podpisał każdą z nich!

Patryk Cichy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.