Przedstawiamy dwa wiersze wyróżnione w konkursie mastertonowskim. Autorkom tekstów gratulujemy, pozostałym życzymy miłej lektury.
W zwierciadle Boofulsa widzę dziecko zamiast własnej twarzy,
Na ustach jego maluje się radość, w oczach błyszczących jak iskry widać
szczęście. Dni jego policzone, szansę ma niechybnie zginąć naprędce. Nie
ukryje uczuć, którymi krzyczy jego wnętrze, dosięgnie go kula z rąk
mordercy, bez cienia wyrzutów sumienia, prosto w serce. Jako zjawa
przyglądać się Ziemianom będzie, najbliższych ochroni w zamian za
cierpienie, za morze łez wylane z fotografią w ręku, za wszystkie noce z
żalu nieprzespane. Zemsta za tę rozpacz, za obdartą duszę, lęk i puste
ręce, kiedy objąć chciano to Indiańskie dziecię. Dzięki miłości ojca, co
jak lew waleczny, jak rycerz, który od Okrągłego Stołu wstaje, któremu bez
miecza, a własnym ciałem Zaklętych powstrzymać się udaje.
Na przylądku krajobraz niecodzienny się rozciąga, daleko horyzont jak
tęcza się oddala, za horyzontem, gdyby ktoś mógł sprawdzić, kraina zmarłych
żyć nie pozwala. Nad Pacyfikiem, gdzie rządzą koszmary, a spotkanie
pierwsze przypadkiem spowite, decyzja współpracy lękiem podszyta, w
sytuacji gdzie czas się liczy nieubłaganie. Chociaż po świecie milioner
nie stąpa, być może serce jego krwawi, gdyż na swej drodze przeszłością
wciąż żyje, na dawnej ziemi spokoju nie zostawi. Bacznej uwagi czyny
wymagają, każdy najmniejszy grzeszek dostrzeżony, konfrontacja wnet się
nie odwlecze, stosowna kara winnego nie ominie. Nadmierna pewność siebie
nie popłaci, bez wiary, że zło nie jest dla wybranych, i kiedy odwrót na
czas nie dostrzeżony, przyjdzie omijać demonów twarde szpony. Sen daleki
jest od ukojenia, choć niemożliwe na jawie wciąż istnieć, w krainie nocy
powtarza się motyw, okrutną, bezwzględną dawką krwi zalany. Zbierając żniwo
ludzkich istnień pełne, zabliźnić nie dają się w żaden sposób rany, nawet
tajemniczą wodą, ze studni wydobytą powoli, dokładnie, obficie polane.
Onyks choć dobrem cenionym jest wielce, zupełnie innego znaczenia
nabiera, gdy niebezpiecznym jak oko cyklonu, paciorkiem wokół ofiary
rozrzucony. Ten onyks, jak dowód miłości darowany, pozostawia na zawsze
tajemnicy cienie, gdy ukochana wybranka serca, pewnego razu w pół-lwicę
się zamienia. Nienawiść w jej duszy źrenice rozszerza, gotowa pomocy jak
ognia unikać, wdzięczna nie będzie temu kto ją ocalił od samospalenia.
Diagnoza najlepsza choć na wagę złota, budzi powszechnie odrazę i
trwogę, gdy krajem dotąd jak mocarstwo silnym, zawładnąć by miała wampirza
epidemia. Krew różnych osób w jedność spowita ,niczym woda deszczowa
zmieszana, darem niezwykłym nieocenionym, dla własnej wygody skarana
została. Krew-krew indiańska, choć z pozoru nie ma obaw rzekomych co do
pochodzenia, przeszłość wyzwala, która do ostatniego żywego ciała zasad
swych okrutnych nie zmienia…
Autor: Joanna Barszczewska
Magią seksu mnie opętałeś
Odkryłeś we mnie Syrenę zabierając w Dziewiczą podróż
To tam Czarny anioł grał Muzykę z zaświatów
Czułam rozkosz delektując się każdym słowem pisanym
Pielęgnowałam Twoje myśli…mój Manitou
W Zwierciadle piekieł ujrzałam Twoje odbicie
Czułam Głód Twojej wyobraźni
Dziedzictwo…Ciało i krew
Dziecko ciemności
Brylant
Tak to ja, Piąta czarownica, Koszmar
Zanurzam się w lekturze fantasy
Odkrywam horror, zakładam Czerwoną maskę
I pałaszuję kolejną "grahamkę" bez opamiętania
Ostrzę Kły i pazury jak Wojownicy nocy
Wnikający duch… Masterton
Rytuał
Autor: Iwona Dziakiewicz