Poniższy wywiad przeprowadziłem w 2006 roku, krótko po Świętach Bożego Narodzenia i wklejam go poniekąd jako ciekawostkę. Przy okazji chciałbym szczerze podziękować Dorocie Mańkowskiej za perfekcyjne tłumaczenie.
Let’s begin…
ROBERT CICHOWLAS: Witam serdecznie! Jak nastroje po Świętach Bożego Narodzenia? Z tą kwestią skojarzyła mi się Pańska wypowiedź w jednym z wywiadów; podobno nielicznymi polskimi słowami, które Pan zna, są: "bigos" i "kapusta". Czy na stole wigilijnym gościły u Pana jakieś polskie potrawy, przyrządzone przez Pańską żonę? A może przez Pana?
GRAHAM MASTERTON: Cóż, Święta były już dość dawno temu. Tym razem zdecydowaliśmy się na zastąpienie tradycyjnego indyka, potrawą curry. Większość potraw przyrządziłem ja: indonezyjską wieprzowinę curry z mnóstwem zielonych papryczek chili, burmejskie curry ziemniaczane, oraz chińskie curry z kurczaka, z mnóstwem indonezyjskich ziemniaczków i różnymi rodzajami pieprzu. To była chyba najlepsza wigilijna uczta, jaką dotąd mieliśmy. Tym razem na stole nie pojawiło się nic polskiego, ale moja żona potrafi przyrządzić naprawdę doskonałą polską zapiekankę ziemniaczaną. Wiem, że w Polsce tradycyjnym daniem wigilijnym jest karp. Ostatni raz jadłem go w Warszawie, w bardzo dobrej restauracji na Starym Mieście. Lubię jego smak, ale uważam, że jest zbyt ościsty!
– Jeśli już mowa o Polsce; mam pytanie związane z legendami tego kraju. Czy któreś z nich są Panu szczególnie znane i czy nie myślał Pan o tym, aby w oparciu o polską legendę, napisać horror? Dotąd jedyną książką Pana autorstwa, której akcja toczy się w Polsce, jest powieść grozy "Dziecko ciemności". Może jeszcze kiedyś powróci Pan do umieszczenia akcji właśnie w tym kraju? Zastanawia mnie również, które z Polskich miast uważa Pan za najciekawsze i w którym najchętniej umieściłby Pan akcję swojej powieści?
– Bardzo nastawiłem się na umieszczenie akcji mojej kolejnej książki w Polsce. Myślę, że Wrocław byłby dobrym tłem, z racji starych kamienic i wyjątkowej atmosfery. Myślę też o umieszczeniu akcji jednej z książek na nadbałtyckim wybrzeżu, dokładnie w Gdyni. Uwielbiam to miasto. Pewni gdyńscy studenci zrobili fantastyczny krótki filmik, oparty na jednej z moich historii… o mężczyźnie, pożądającym wyobrażoną przez siebie kobietę z piasku, która pewnej nocy ożywa i udaje się za nim, do jego pokoju hotelowego.***
W Polsce opowiada się wiele przerażających historii… o tym, jak kiedyś Uniwersytet Krakowski został zdekonspirowany jako centrum magii i alchemii, czy też o tym, jak w 1793 roku kobiety uznane za wiedźmy spalone w Poznaniu, były ostatnimi w historii spalonymi legalnie. Tak więc Polska stanowi doskonałe zaplecze dla strasznych historii.
– Jak wiadomo, na podstawie niektórych z Pańskich książek mają zostać nakręcone filmy ("Wyklęty", "Wizerunek zła", "Rytuał"). Czy wiadomo coś więcej na temat kolejnej – po "Manitou" – ekranizacji? Kto będzie odgrywał główną rolę? Kto wyreżyseruje?
– "Wizerunek zła" dostał się do castingu książek, które mają być sfilmowane, ale jak dotąd żadne ostateczne decyzje nie zapadły. "Rytuał" ma być wyreżyserowany przez Włocha, Mariano Baino. Ma on nadzieję rozpocząć zdjęcia w Macedonii późną jesienią tego roku. "Katie Maguire" wzbudziła zainteresowanie francuskiego reżysera, Daniela Scotto. Scenariusz jest w trakcie tworzenia. To wszystko, co na razie mi wiadomo.
– Jest Pan uznawany za pisarza niezwykle płodnego. Stąd moje kolejne pytanie: jak rodzą się pomysły na Pańskie niesamowite książki?
– Wyszukuję historie w wiadomościach… o morderstwach, ludziach, którzy doświadczyli lub byli świadkami jakiegoś niezwykłego wydarzenia. Wówczas próbuję odnieść to do znanego mi mitu czy legendy, z którą dana historia ma coś wspólnego i połączyć je ze sobą tak, by stworzyć nową, poruszającą opowieść.
– Którą z Pańskich powieści pisało się Panu najlepiej, najprzyjemniej? Jak wiadomo, "Manitou" powstała w pięć dni. Niesamowite! Czy inne książki pisze Pan równie szybko? A może jest taka, której pisanie się Panu dłużyło, którą tworzył Pan przez całe lata?
– Napisanie "Manitou" rzeczywiście nie zajęło mi wiele czasu, ale też nie było wcale łatwe! Zostałem poproszony przez mojego wydawcę o zmianę oryginalnego zakończenia powieści, co zabrało mi więcej czasu niż napisanie jej całej. Zwykle jednak nie piszę książek aż tak szybko. Średnio zajmuje mi to ok. 3-4 miesięcy, w zależności od długości powieści i stopnia skomplikowania fabuły, oraz informacji, jakie muszę zebrać do jej napisania. Moja powieść historyczna "Rich" zabrała mi dwa lata, ale zajmuje aż 900 stron i zawiera historię Ameryki od 1900 do 1975 roku.
– Jim Rook, główny bohater cyklu "Rook" jest postacią niezwykle wrażliwą, lubiąca kontakt z dziećmi. Wspomniał Pan kiedyś, że bardzo lubi tego bohatera, że poniekąd przypomina on Pana. Czy któryś z innych bohaterów Pańskich powieści przypomina – stylem bycia, zachowaniem, czy nawykami – samego jego twórcę – Grahama Mastertona?
– Harry Erskine, bohater "Manitou", jest chyba najbliższy memu charakterowi. Lubię robić dowcipy. Ale mimo wszystko moi bohaterowie nie są dokładnie tacy jak ja. Niektórzy z nich są słabsi, inni silniejsi. Muszę obdarzać ich takimi zdolnościami i siłą, które pozwolą stawić im czoła niebezpieczeństwu, w dodatku na wiele różnych i niewiarygodnych sposobów. Lubię pisać o zwyczajnych ludziach, mających zwyczajne prace i którzy potrafią zarazem poradzić sobie z ogromnym stresem i walczyć ze złem. To oznacza, że ich charaktery zmieniają się i wręcz ewoluują, wraz z postępem akcji.
– Jak mi wiadomo, uwielbia Pan podróże. Czy jest kraj (tudzież miasto), do którego chciałby Pan pojechać, a potem napisać powieść, której akcja będzie toczyła się właśnie w tym miejscu?
– Chciałbym spędzić więcej czasu w Stanach Zjednoczonych, gdzie źródła możliwości są niewyczerpalne. Ale akcje swoich powieści tak naprawdę mógłbym umieścić w każdym miejscu, które odwiedziłem. Widziałem różne zakątki Polski i bardzo chcę umieścić akcję w jednym z nich.
– W przedmowie do jednej z antologii Pańskich opowiadań ("Dwa tygodnie strachu") napisał Pan, że na pisarzu horrorów ciąży jedno przekleństwo; niezależnie od tego, gdzie się będzie znajdował, w jak pięknej scenerii przebywał, bardzo szybko zacznie rozmyślać o ciemnych stronach swojej sytuacji. Czy tworząc przerażające, brutalne i krwawe horrory, zdarza się Panu czasami bać? Na przykład ciemnych pomieszczeń, bądź odgłosów, które wydaje z siebie dom nocą?
– Niestety, muszę przyznać, ze nigdy nie udało mi się przerazić samego siebie. Jedyne, co naprawdę mnie przeraża, to realne niebezpieczeństwa, jakie mogą zagrażać mojej żonie i całej mojej rodzinie.
– W swoich powieściach często wykorzystuje Pan mity, oraz legendy. Opisuje Pan demony z różnych kultur. Jedną z powieści, w której pojawia się demon jest "Wyklęty" – jedna z moich ulubionych książek. Świetnie zarysowany bohater i ponury nastrój książki sprawiają, że nie można oderwać się od tekstu! Skąd pomysł na to, aby umieścić w niej groźnego i przerażającego azteckiego diabła – mictlantecutli? Interesuje się Pan kulturą Azteków? Skąd czerpie Pan informacje o owych demonach? Z książek, z internetu, z zasłyszanych opowieści?
– Interesuję się wszystkimi kulturami zawierającymi jakiś pierwiastek magiczny. Legendy i mity usiłują wyjaśnić ludzkie najbardziej irracjonalne obawy. Kultura Azteków interesuje mnie od dość długiego czasu, od momentu, gdy zapoznał mnie z nią mój przyjaciel, William Burroughs. Pokazał mi jak azteccy kapłani wykorzystywali mitologię do dominacji nad swoją społecznością. Do dziś społeczeństwo kontrolowane jest za pomocą demonów, mitów i legend!
– Niedługo na polskim rynku ukażą się dwie Pańskie powieści – "Manitou blood" i "Night wars". Obie są kontynuacjami cykli; "Manitou" i "Wojownicy nocy". Czy myślał Pan o tym, aby napisać kontynuację swoich innych powieści? Na przykład "Wyklętego", albo "Domu szkieletów"? I czy pojawi się kolejna część cyklu "Rook"?
– Tak, sequele "Manitou" i "Wojownicy nocy" zostały już napisane, ale chcę również rozwinąć niektóre z moich nowych pomysłów; w szczególności opowieść o czarach… I na pewno powstaną kolejne części "Rook’a". Obiecuję ci to…
– Kiedyś przeczytałem informacje, że przyjaźni się Pan z innym popularnym pisarzem horrorów – Jamesem Herbertem. Czy to prawda?
– To prawda, znam Jamesa Herberta, choć nie widziałem się z nim już od dawna. Znam też wielu innych pisarzy horrorów, którzy również są członkami Stowarzyszenia Pisarzy Horrorów (Horror Writers Association). Problem w tym, ze wszyscy jesteśmy tak zajęci pisaniem, że nie mamy czasu na solidaryzowanie się.
– Wielokrotnie powtarza Pan, że nie ma czasu na czytanie książek – to zrozumiałe, biorąc pod uwagę Pański dorobek literacki! Ciekawi mnie jednak, czy kiedykolwiek czytał Pan powieść grozy, którą uznał Pan za bardzo dobrą?
– Obecnie jest wielu znakomitych pisarzy horrorów, ale jestem daleki od wyszczególniania jednego z nich. Jak już powiedziałem, nie mam za wiele czasu, również na czytanie, a jeżeli już to robię, to nie są to horrory. Aktualnie jestem w trakcie czytania "The process", książki o halucynogennej podróży pewnego człowieka po Saharze.
– Jakie ma Pan inne pasje, poza pisaniem? Co pochłania Pana wolny czas, kiedy już wyłączy Pan komputer?
– Uwielbiam gotować. Lubię rozmawiać z ludźmi, uwielbiam morze. Wiosną i latem moja żona i ja często jeździmy nad morze, by pospacerować po plaży. To daje mi natchnienie, jakiego potrzebuję.
– Jak wiadomo – bardzo trudno dzisiaj zaistnieć na rynku literackim. Czy często spotyka Pan ludzi, którzy piszą opowiadania, bądź powieści i nie mogą odnaleźć się w literackim świecie? Co im Pan wtedy radzi?
– Nie poddawajcie się. I wierzcie w siebie, ale nie ślepo, żeby nie zamknąć się na opinie innych ludzi. Bądźcie swoimi najostrzejszymi krytykami. Kiedy piszecie, zapomnijcie że macie przed sobą kartkę papieru, czy monitor. Żyjcie tym, oddychajcie tym. Czujcie i słyszcie świat, który kreujecie… I nigdy nie używajcie przysłówków!
– A teraz bardzo ważne pytanie, które spędza sen z powiek wszystkim Pańskim fanom w Polsce. Czy zamierza Pan wkrótce ponownie odwiedzić ten kraj?
– Oczywiście, planujemy z żoną przyjazd do Polski, najszybciej jak to tylko możliwe. Jakby nie było, odwiedzamy ją od ponad 15 lat i uważamy ją za swój drugi dom. Mamy w Polsce wielu przyjaciół i wielu czytelników, a ich traktujemy jak rodzinę. Mamy nadzieję przyjechać tego lata, a jeśli tylko czas na to pozwoli, zawitamy do Polski również w 2007 roku. Tym razem chcemy odwiedzić Kraków, a także Katowice, ponieważ jest to jedno z pierwszych miejsc, w jakich byliśmy w Polsce. Jesteśmy bardzo zasmuceni tragedią, jaka niedawno miała tam miejsce.
– Szczerze dziękuję za ten wywiad, życzę wszystkiego dobrego i mam nadzieję, do zobaczenia!
– Do zobaczenia.
*** – Chodzi oczywiście o opowiadanie "Stworzenie Belindy", które znajduje się w zbiorze opowiadań "Dwa tygodnie strachu".
Wywiad przeprowadził: Robert Cichowlas
Styczeń 2006