Poniżej prezentujemy tekst Karoliny Mogielskiej, psychologa i początkującej pisarki, która szlifuje swoje umiejętności pod okiem Grahama Mastertona. Niebawem światło dzienne ujrzą ich pierwsze wspólnie napisane opowiadania, a także kolejne projekty, nad którymi aktualnie trwają prace. Zapraszamy do lektury!
„Z mistrzem na kawie”
Moja przygoda z Grahamem Mastertonem zaczęła się bardzo dawno temu. Dokładnie pamiętam chwilę, kiedy zobaczyłam na półce mojego wujka tytuł książki „Drapieżcy” napisany upiorną czcionką. Tuż obok znajdował się cienki tomik „Wizerunku zła”, z okładką ozdobioną portretem demonicznego wilka autorstwa Lesa Edwardsa, z napisem, który z jakiegoś powodu towarzyszył mi przez kolejne lata – „Lata i ludzie przemijają, ale zło utrwalone na portrecie jest nieśmiertelne.” Od tamtej pory Masterton był ze mną już zawsze.
Pamiętam ciepły czerwcowy wieczór, który spędzałam u swojej Babci w małym, zielonym miasteczku – Leszczynach, rzut beretem od Rybnika. Trzynaście lat to całkiem dobry wiek na młodzieńczy „bunt” i czytanie tego, co „zakazane”, w potarganych dżinsach i znoszonych trampkach, a także koszulce ozdobionej flagą „Union Jack” („klimaty” brytyjskie nie wiedzieć czemu od zawsze mnie pociągały, i jak się okazało o wiele później, ta fascynacja stała się kluczowa w tej historii). Jako zapalony miłośnik horrorów do tamtego pamiętnego wieczoru zupełnie nie wierzyłam, że można straszyć za pomocą słowa, ale powieść „Drapieżcy” dosyć szybko udowodniła mi, jak bardzo się myliłam (co najmniej tydzień spania przy zapalonym świetle), a ten pożółkły już i rozpadający się ze starości egzemplarz mam do dzisiaj, i niedawno miałam przyjemność uzyskać w nim pamiątkowy wpis od samego mistrza.
Urzekły mnie nie tylko jego pomysły, ale przede wszystkim styl pisania, obfitujący w opisy sprawiające, że czułam się jednym z bohaterów. Właśnie dlatego gdy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcie pisarza w książce, opatrzone krótką notą biograficzną – „zakochałam się bez pamięci.” Od tamtej pory Masterton wpływał na moje życie w większym i mniejszym stopniu.
Czas mijał, a życie pisało swój scenariusz. Kiedy w 2018 roku przeczytałam informację, iż Graham planuje wizytę w Polsce, czułam, że muszę go poznać. Mimo bycia wielką fascynatką Grahama jako pisarza i człowieka i posiadania wiedzy jak bardzo kocha Polskę i jak często ją odwiedza, nigdy nie przyszło mi do głowy by uczestniczyć w spotkaniu. Niemożność uczestniczenia w nim w 2018 roku bardzo odchorowałam 🙂 Na pewno nie sądziłam wtedy, że za trzy lata będę pić z Grahamem kawę i omawiać szczegóły przyszłej współpracy.
Był śnieżny, zimowy wieczór 2021 roku, a ja zastanawiałam się nad jakąś zmianą w życiu zawodowym. Pomyślałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie skupienie się na rzeczach, które w jakiś sposób zawsze sprawiały mi przyjemność – i pierwszą myślą były książki Grahama. Sięgnęłam wtedy po „Wyklętego” i zanurzyłam się w lekturze. To, co zawsze kochałam w jego stylu pisania, to szczegółowość – w danym momencie bohater czytał jakąś książkę, używał danych perfum, pił Jacka Danielsa albo jadł lasagne. Nie sposób ukryć, że lubiłam naśladować te czynności. Przez Grahama po raz pierwszy spróbowałam Chivas Regal i Jacka Danielsa. Mieszkałam wtedy w zabitej dechami wsi i nigdy nie zapomnę wzroku sprzedawczyni, gdy w zimowy wieczór kupowałam Chivas Regal w lokalnym sklepie, przepłacając za niego jakieś dwa razy, wraz z ohydną (!) gotową do jedzenia lazanią 🙂 Gdy wróciłam do domu, pomyślałam po raz pierwszy w życiu, że właściwie mogłabym napisać do Grahama, tak po prostu. Myśląc o tym, nie liczyłam na nic. A jednak kiedy niedługo potem otrzymałam wiadomość zwrotną ‘Welcome aboard the ghost train, Karolina!’, poczułam, że doświadczam czegoś naprawdę wyjątkowego. Chociaż mimo „ukłucia” radości, początkowo nie wierzyłam „tak do końca”, że to naprawdę Graham. Zaczęłam „studiować” jego profil i to dało mi do myślenia, ponieważ zawarte były tam szczegóły trudne do podrobienia. Byłam wówczas już po lekturze jego biografii, miałam więc świadomość wielu rzeczy, które tam umieszczał.
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że wiele rzeczy, które w życiu robiłam, były małymi „cegiełkami” dokładanymi, by w końcu móc zbudować z nich coś „sensownego.” Gdybym nie zajmowała się zawodowo psychologią, być może nie zainteresowałabym Grahama swoją osobą. Gdybym nie była anglistką, być może nie potrafilibyśmy porozumieć się w takim stopniu, w jakim sobie tego życzyłam. Gdybym nie pracowała jako psycholog w Domu Dziecka i nie pomagała tam, być może Graham nie uznałby, że dzielimy kolejną wspólną płaszczyznę zainteresowań. Gdybym nie znała jego twórczości, być może nie potrafiłabym „zagadać” do niego jego językiem, tak, aby utrzymać jego uwagę. Moje „platoniczne” zainteresowanie pisarstwem i podstawy wiedzy dotyczącej procesu pisania wyniesione ze studiów, pozwoliły mi na zwrócenie uwagi Grahama co do szczegółów zawartych w jego powieściach, jak choćby cytaty twórczości Byrona czy Keatsa, pojawiające się w jego powieści „Wyklęty”. Gdybyśmy nie ciekawili się procesem resocjalizacji, i nie zastanawiali się wspólnie czy ona faktycznie działa (a jeśli tak, to na kogo), być może nie dostałabym zaproszenia na stworzony przez niego konkurs „W więzieniu pisane.”
W miarę upływu czasu wymienialiśmy z Grahamem długie maile na różnorodne tematy, w dużej mierze związane z szeroko rozumianą psychologią, ale też i religią, relacjami międzyludzkimi, życiem. Muszę przyznać, że przy całym profesjonalizmie pisarza, jest też pełnym ciepła i wrażliwości człowiekiem, który „towarzyszył” mi, gdy musiałam pożegnać swojego ukochanego collie, a który sam dzielił się ze mną swoimi bolesnymi doświadczeniami, przesyłając od czasu do czasu zabawne historyjki obrazkowe, aby poprawić mi humor. Nie pozostając mu dłużna, sama wysyłałam mu swoje rysunki i komiksy, co spowodowało, że oprócz pisania, Graham zaczął zachęcać mnie do spróbowania swoich sił w ilustrowaniu na przykład bajek dla dzieci.
Pisaliśmy również o twórczości i samym procesie tworzenia oraz o skomplikowanych badaniach, które go poprzedzają. Miałam tę niesamowitą przyjemność „towarzyszyć” Grahamowi, gdy tworzył „ Noc Skorpiona”, a także każde kolejne dzieło, którego pierwsze rysy mogłam czytać niemal każdego wieczoru. Nigdy nie zapomnę wiadomości od Grahama, że właśnie sprawdza, jaka roślinność rośnie w danym miejscu w Hollywood, ponieważ jego bohater chce zaparkować samochód koło drzewa albo krzewu 🙂 Dla mnie było to niesamowite, ponieważ mam świadomość, że wielu autorów nie przykłada wagi do takich detali i często później można w ich książkach natrafić na błędy i nieścisłości.
Po około pół roku intensywnej wymiany maili i rozmów, udało mi się spotkać z Grahamem osobiście we Wrocławiu, gdzie mogłam mu towarzyszyć w różnych wydarzeniach oraz omówić szczegóły wspólnej pracy. Miałam przyjemność poznać tam wspaniałych ludzi, pełnych energii i chęci do działania, którzy pomogli mi oswoić się z tą niesamowitą przygodą, na przykład Marcina Dymalskiego z Aglomeracji Wrocławskiej. Jednym z elementów tej przygody było poznanie znanej pisarki Joanny Opiat-Bojarskiej, która jest żywym dowodem na to, że wiara czyni cuda (oczywiście idąca w parze z ciężką pracą!) oraz pisarza Tomasza Duszyńskiego. Odwiedziliśmy też Dom Dziecka w Strzelinie, który od jakiegoś czasu jest stałym punktem w harmonogramie Grahama. Przy okazji tej wizyty mogłam nie tylko zakosztować atmosfery i sposobu działania placówki opiekuńczo-wychowawczej z innego województwa niż opolskie, ale także był to moment doświadczenia z jaką łatwością Graham adaptuje się do wszelkich możliwych warunków, bo oto nagle z Mistrza Horroru zamienił się w poczciwego „wujka Grahama”, który wraz z Marcinem Dymalskim opowiadał wychowankom bajkę, którą wcześniej sam napisał!
Kolejnym etapem był wyjazd do Londynu i poznanie tamtejszego środowiska pisarskiego, a także bliskiej przyjaciółki i współ-pisarki Grahama – Dawn G Harris, z którą we troje pracujemy nad powieścią, w której chcielibyśmy poruszyć temat szeroko-rozumianej przemocy w relacjach partnerskich, ale też międzyludzkich w ogólnym tego słowa znaczeniu. Graham jest bardzo zainteresowany tą tematyką, ja z kolei, jako psycholog z doświadczeniem, które zdobyłam obserwując i pracując z ludźmi z różnorodnymi problemami z różnych środowisk, ze smutkiem zauważam, że niewątpliwie jest to bolesna zmora chyba każdych czasów, niemniej jednak wraz z postępem nadszedł idealny moment, aby uświadomić ludziom, że każdy jest równy i zasługuje na szacunek i dobre traktowanie. Książka ma być swoistego rodzaju głośnym apelem, ale i cichym nawoływaniem skierowanym do wszystkich w potrzebie, do ofiar przemocy, które niestety bardzo często boją się w jakikolwiek sposób zawalczyć o siebie i poszukać pomocy, aby uświadomić im, że mogą i powinni żyć inaczej – w szacunku, miłości i poczuciu bezpieczeństwa!
Ponieważ książkę tworzymy we troje, a ja jestem z Polski, i każdy z nas ma swoje obowiązki, pracę, proces jest spowolniony. W ramach nauki i nabywania przeze mnie praktyki, Graham zaproponował wspólne pisanie opowiadań grozy osadzonych w Polsce, również w oparciu o elementy psychologiczne, w tym przemoc. I tak o to powstał „Mr Nobody” („Pan Nikt”), który oczekuje obecnie na publikację. Mogę tylko zdradzić, że jest związany z mitologią słowiańską, a akcja toczy się w Świętokrzyskiem, do którego mam szczególną słabość.
Poznałam również przyjaciółkę Grahama z młodzieńczych lat – Katherine O’Sullivan, która pracowała dla pisma „Crawley Observer” i zachęciła Grahama do spróbowania tam swoich sił. Katherine wraz z synem ugościła nas u siebie w domu, a następnie zjedliśmy wspaniały obiad nad Tamizą niedaleko domu Bryana Adamsa 🙂 Kontakt mamy do dziś, a Katherine, oprócz bycia uroczą osobą, chętnie dzieli się też doświadczeniem.
Bardzo pouczającym dla mnie elementem w całej tej przygodzie była możliwość towarzyszenia Grahamowi podczas rozdania nagród w konkursie „W więzieniu pisane” w Zakładzie Karnym w Wołowie. Właściwie od tego konkursu zaczął kiełkować pomysł na współpracę, co ze swojej strony traktuję jak zaszczyt. W trakcie naszej współpracy i przyjaźni miałam również przyjemność uczestniczyć w słynnym „Pyrkonie”, który stanowi bramę do innego świata. Tam też poznałam osobistości z wydawnictwa Rebis, takie jak Pan Tadeusz Szponder oraz Bogusław Tobiszowski, ludzi o fantastycznym poczuciu humoru i pogodzie ducha. Miałam również zaszczyt poznać sympatycznego Roberta Cichowlasa z wydawnictwa Replika, którego skrawek ciekawej twórczości miałam okazję przyswoić już wcześniej.
Obecnie kończymy z Grahamem pracę nad drugim, długim opowiadaniem grozy, o klimacie bożonarodzeniowym. Oprócz tego pracujemy nad innymi, „mniejszymi” projektami, które mamy nadzieję zebrać w całość i stworzyć coś, co przyniesie czytelnikom rozrywkę, ale i coś pouczającego. Trzymajcie kciuki!
Kolejnym, nowym dla mnie etapem w tej przygodzie jest wizyta w Warszawie planowana na maj, i poznanie ‘twarzą w twarz’ między innymi autora tej strony i bliskiego przyjaciela Grahama – Piotrka Pocztarka, który jest współautorem biografii Mastertona pt.: „Twarzą w twarz z pisarzem”, a któremu już niestety zdążyłam podpaść! 🙂 Dobrze jednak, że ma dobre serce i poczucie humoru! 🙂
Na zakończenie chciałabym dodać, iż jako osoba mająca sporą słabość do twórczości Grahama Mastertona, zawsze starałam się być na bieżąco z jego biografiami, ponieważ po przeczytaniu pierwszej książki zaciekawił mnie też jako człowiek 🙂 I wiecie co? Prywatnie jest bardzo dobrym, rzadko spotykanym gatunkiem człowieka o dobrym sercu i fajnym poczuciu humoru, z którym można prowadzić niekończące się rozmowy na różnorodne tematy. Bardzo się cieszę, że tamtego zimowego wieczoru wzięłam z półki jego książkę, bo doczekałam się nie tylko wspaniałej dedykacji i pięknego wiersza, ale przede wszystkim mam zaszczyt uczyć się pod najlepszymi skrzydłami!