Z książkami Grahama Mastertona jest jak ze starymi dobrymi znajomymi. Pojawiają się raz na jakiś czas i cieszysz się ich widokiem. Znacie się od tak dawna, że żaden z nich nie jest w stanie niczym szczególnym cię zaskoczyć. Owszem, opowiedzą niekiedy jakąś ciekawą anegdotkę, innym razem mrożącą krew w żyłach historię zaczerpniętą wprost z życia, ale nic takiego, co zmieniłoby twój światopogląd. I to jest cenne. Na swój sposób także bezpieczne.
Podobnie rzecz się ma z „Bazyliszkiem”; najnowszą powieścią, która wyszła spod pióra Mastiego. Nie jest to bynajmniej kamień milowy w jego twórczości, ale oferuje parę godzin godziwej rozrywki. Tylko tyle i aż tyle. Autor nie sili się na oryginalne rozwiązania kompozycyjne, trzymając się linearnego przebiegu akcji i skupiając na takim przedstawieniu swoich postaci, byśmy nie mieli problemów z identyfikacją ich zamiarów i oceną postępowania.
W końcówce „Bazyliszka” główny bohater książki – profesor Natan Underhill wraz ze swoją świtą leci ze Stanów do Krakowa, co stanowi miły ukłon w stronę polskich fanów pisarza. Mało tego, na kartach powieści pojawia się postać malarza o znajomo brzmiącym nazwisku – Robert Cichowski.
Takie drobiazgi, przynajmniej u mnie, wywołują uśmiech satysfakcji.
Innymi plusami omawianej pozycji są elementy humorystyczne, jak choćby poniższy dialog:
– Co mamy do stracenia?
– Och, na przykład życie.
Można oczywiście narzekać na oklepane czy wręcz życzeniowe zwroty akcji, na naszkicowanie postaci zbyt grubymi liniami, ale w tym akurat przypadku wydaje mi się to szukaniem dziury w całym. Umówmy się, że jeśli ktoś ma ochotę na studium psychologiczne, to raczej nie sięga po książkę Grahama. No, chyba, że jest niespełna rozumu.
Można natomiast i trzeba wypomnieć tłumaczowi irytujące niezręczności w rodzaju: „Krótko później w mózgu”. Kiedy czytam podobne brednie, mam ochotę rzucić książkę w kąt. A „Bazyliszek”, pomimo swych wad, nie zasługuje na takie traktowanie.
Nie sądzę, by ta powieść w znaczący sposób powiększyła grono wielbicieli twórczości Grahama, ale ci którzy lubią jego prozę, nie powinni być zawiedzeni.
Autor recenzji: Kazimierz Kyrcz Jr
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 284
Format: 13,5 × 21,5
Nr ISBN: 978-83-7510-126-3