Recenzja książki DZIEWIĄTY KOSZMAR

Minęło pięć lat, odkąd Graham
Masterton pozwolił nam po raz ostatni spotkać się z Wojownikami Nocy – jednym z
milowych kamieni w swojej twórczości. Wreszcie nadszedł czas, by po raz piąty
spotkać się ze starymi (i nowymi) znajomymi, gdyż swoją premierę miał właśnie
„Dziewiąty koszmar”, kolejna po „Wojownikach Nocy”, „Śmiertelnych snach”,
„Nocnej pladze” i „Powrocie Wojowników Nocy” część sagi o ludziach obdarzonymi
specyficznymi zdolnościami.

Pod względem zawartości,
„Dziewiątemu koszmarowi” znacznie bliżej do czwartej części sagi, niż do
oryginalnej trylogii. Różnica jest taka, że dwa ostatnie tomy przepakowane są
akcją i dynamiką, podczas gdy pierwsze trzy stawiały bardziej na pogłębiony rys
psychologiczny postaci, a narracja była bardziej leniwa. Osobiście preferuję
właśnie to drugie rozwiązanie, aczkolwiek szybka jazda, jaką funduje „Dziewiąty
koszmar” również bardzo mi podeszła. Zwłaszcza, że książka moim zdanie jest o
wiele lepsza niż „Powrót Wojowników Nocy”.

Seria o Wojownikach Nocy jest
idealna nie tylko dla fanów horroru, ale również dla miłośników fantastyki.
Bohaterowie mają fantazyjne stroje i unikalne umiejętności, z których
najważniejszą jest przenikanie do ludzkich snów w celu zwalczania zagrażających
światu demonów. W nowym tomie powracają starzy znajomi – Springer, zesłaniec
Boga Ashapoli, a także Dom Magator – Zbrojmistrz Wojowników Nocy, którego
realna postać – John Dauphin, jak zwykle oczarowuje niesamowitym poczuciem
humoru i usposobieniem. Poznajemy również nowych Wojowników: An-Gryferai, która
potrafi latać i ma sokoli wzrok, Zebenjo’Yyxa, który potrafi wystrzelić ze
swoich ramion setki strzał w szybkim tempie, Jekkalona i Jemexxę, bliźniaków,
którzy władają mocą błyskawic i chyba najciekawszą z nich – Xyrenę, Wojowniczkę
Namiętności, która potrafi doprowadzić każdego człowieka i stwora do
nieokreślonych granic podniecenia, a potem zabić, doprowadzając ich krew do
wrzenia.

Miejscem akcji jest Hotel Griffin
House, który staje się siedliskiem przerażających wydarzeń. Pokoje zmieniają
wygląd, w telewizorach ukazują się ofiary brutalnych mordów, a gości atakuje
tajemniczy klaun. To wina seryjnego mordercy – Gordona Veitcha, zwanego też
Mago Verde, który z kolei jest prawą ręką Brata Albrechta, byłego cystersa,
który został potwornie okaleczony za cudzołóstwo. Na Albrechta została nałożona
klątwa papieska, która nakazywała mu egzystować tylko w świecie snów. Jego
nienawiść do Boga jest jednak tak silna, że po ponad 800 latach cysters chce
powrócić do realnego świata. Ale nie sam – zamierza zabrać ze sobą swój cyrk
niesamowitości, w którym znajdują się potwornie okaleczenie ludzie bez rąk,
nóg, albo z przeszczepionymi fragmentami ciał zwierząt. Tylko Wojownicy Nocy
mogą go powstrzymać.

Masterton po raz kolejny wzbija
się na wyżyny swojego talentu, serwując groteskową, krwawą i przerażającą historię,
pełną dramatyzmu i wartkiej akcji. Niektóre momenty, takie jak walka z armią
klownów, albo tortury na ludziach potrafią wywołać na plecach ciarki, a słowem,
które najlepiej oddaje klimat tej książki jest słówko „creepy”. Świetnie
wypadają bohaterowie, chociaż nie ma w nich wielkiej psychologicznej głębi, to
nie sposób nie lubić ich, albo ich sennych wcieleń. Oprócz ulubieńca
publiczności – Doma Magatora, najlepiej wypada Xyrena – jej postać i
umiejętności pozwoliły Grahamowi dorzucić do powieści szczyptę pikantnej
erotyki. Warto również zwrócić uwagę na antagonistów, którzy są wyjątkowo
dobrze nakreśleni i wzbudzają trwogę. Dodatkowym smaczkiem jest epizodyczna
obecność Brązowego Jenkina, który dużą rolę odegrał w powieści „Drapieżcy”.
Załapał się nawet znany z poprzedniego tomu Michael-Wiosłuj-Do-Brzego-Alleluja.
Mała rzecz, a cieszy, zwłaszcza najwytrwalszych fanów serii.

„Dziewiąty koszmar” do godny
następca poprzednich części i zdecydowanie polecam tę książkę wszystkim fanom
serii. A ci, którzy o niej jeszcze nie słyszeli, niech czym prędzej nadrabiają
zaległości. Mam przeczucie, że o Wojownikach Nocy jeszcze usłyszymy. Oby stało
się to szybciej, niż za pięć lat.    

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 367
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 9/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.