FENOMEN POPULARNOŚCI MASTERTONA W POLSCE – część 2/2

Sentyment autora do naszego kraju, nawiązywanie w wywiadach do Polski, Polskie pochodzenie żony pisarza, Wiescki, solidna promocja jego książek przez czołowe polskie wydawnictwa, zdają się być solidnym argumentem, potwierdzającym popularność pisarza w kraju. Korzystając z okazji, postanowiłem zapytać Łukasza Orbitowskiego – cenionego autora opowiadań i powieści niesamowitych – co sądzi o fenomenie popularności Mastertona. Odniósł się do recenzji jednej z książek pisarza, którą opublikował rok temu na łamach pisma internetowego Carpe Noctem:

Graham Masterton wydaje się fenomenem typowo polskim, jak Johathan Carroll lub wcześniej William Wharton – na Zachodzie Europy i w Stanach gra w trzeciej lidze, u nas awansował do ekstraklasy. Niewątpliwie zasługa to wydawnictwa Amber, które zaskarbiło Mastertonowi grono wiernych czytelników zaraz po wybuchu wolności. Trzeba uczciwie przyznać, że talent autora wybitnie w tym pomógł, a pierwsze opublikowane w Polsce powieści rzeczywiście robiły wrażenie. Dopiero potem okazało się, że Masterton pisze dużo i nie zawsze dobrze, a co najmniej dziwna postawa wydawnictwa Albatros, pomijającego konsekwentnie informację, że niektóre wydawane przez nich książki autora to horrory dla młodzieży, dopełniła zamieszania. Znam takich, co rwą włosy z głowy, bo zamiast Mastertona można było wypromować innego autora, Campbella czy Strauba. Cóż, wyszło jak wyszło…

I znowu powtarza się kwestia związana z szybkim tempem tworzenia Mastertona. Pojawia się też motyw promocji. Nie da się podważyć faktu, że to właśnie Graham Masterton od początku lat siedemdziesiątych, po rok obecny, jest pisarzem doskonale promowanym w Polsce. Czołowe wydawnictwa takie jak Rebis, czy Albatros, koncentrują się na reklamie matertonowskich powieści. Ostatnimi czasy autor często pojawia się w naszym kraju na organizowanych, najczęściej przez Empik, spotkaniach z czytelnikami. Zadajmy sobie pytanie – czy samo promowanie twórczości pisarza mogło wywołać tak kolosalne zainteresowanie jego twórczością? W znacznej mierze tak. Ale nie tylko. O fenomen popularności Grahama zapytałem kolejnego z czołowych pisarzy gatunku niesamowitości w Polsce – Kazimierza Kyrcza Juniora. Oto, co odpowiedział:

Myślę, że śmiało można zaryzykować twierdzenie, że tajemnicą sukcesu Grahama Mastertona jest to, że jest on… dobrym pisarzem. Nie będzie to jednak cała prawda, przynajmniej w odniesieniu do polskich czytelników. Pisarstwo Mastertona wyróżnia bowiem nie tylko sprawny warsztat i stosunkowo duży wachlarz poruszanych tematów, ale i jego wyraźna fascynacja seksualnością. Siłą rzeczy autor, który w swoich kolejnych tekstach bez skrępowania, a często nawet ocierając się o pornografię, pokazuje różne akty i nieakty, musiał wzbudzić u nas zainteresowanie. Inna sprawa, że Graham umiał zaskarbić sobie sympatię polskich czytelników. Szczegół taki jak obsadzenie akcji „Dziecka ciemności” w Warszawie mile połechtał moją słowiańską duszę. Kolejnym plusem dla tego pisarza jest to, że wziął sobie za żonę Polkę. Cóż, Masterton to „swój chłop” i po prostu nie sposób go nie lubić!

Zatem promocja jest tylko jednym z kilku aspektów sprawy dotyczącej sporej poczytności książek pisarza. Nie pierwszy raz podczas moich badań zostało wymienione imię żony Grahama Mastertona – Wiescki, z pochodzenia Polki. Chciałoby się zadać konkretne pytanie – W porządku, promocja, korzenie żony pisarza, ale co z samą jego twórczością? Czy jest ona rzeczywiście taka nurtująca, intrygująca i oryginalna? Zdania są odmienne. Wielu zarówno krytyków, jak i czytelników określa Mastertona mianem grafomana. Zarzucają mu brak umiejętności "kończenia" powieści. Groza, czy tez horror, nie jest gatunkiem poważanym wśród ceniących ambitną literaturę. Od autora horroru wymaga się znacznie więcej, niż od tworzącego, powiedzmy, powieści historyczne. Aby horror mógł zainteresować, musi spełniać kilka podstawowych warunków – jego fabuła musi być przemyślana, ale niezbyt zawiła. Czytelnik powinien czuć bliskość w stosunku do bohatera. Łatwo "przegiąć" – jakby skomentował Łukasz Orbitowski. Odpowiedni klimat i realistyczni bohaterowie są absolutnie wymagane. I tu, stwierdzę bez większych sprzeciwów postronnych, Masterton spisuje się doskonale.
W jaki sposób nadaje swoim powieściom wyżej wymienione cechy? Wypowiedź pochodzi z udzielonego kilka lat temu wywiadu:

Staram się, by mój styl był jak najmniej widoczny – wyjaśnia Masterton – Nie ma nic mniej fachowego od powieści, w której autor nieustannie popisuje się słownictwem, albo swym darem dokonywania porównań. Porównania powinny być świeże, ale dyskretne, czytelnik nigdy nie powinien zatrzymywać się w czytaniu, ani po to, by pomyśleć – ojej, ale to mądre – ani – co to ma do diabła znaczyć, że jej twarz wyglądała jak alpejskie zbocze?

Wiele najefektowniejszych scen w powieściach Mastertona – piszą Ray Clark i Matt Williams – jest wynikiem niezwykle pomysłowej konstrukcji dramaturgicznej. Narracja płynie powoli, przedstawiając codzienne, spokojne scenerie, odzwierciedlając najzwyklejszą zwyczajność i nagle – BUMMM! – autor wali czytelnika prosto między oczy, zazwyczaj wtedy, kiedy ten najmniej się tego spodziewa. Masterton przedstawia życie i zwyczaje swoich bohaterów językiem tak prozaicznym, jak prozaiczni są ludzie, których opisuje. Dzięki temu jego książki tak doskonale się czyta.

Niestety, twierdzi się również (jest to także moja osobista opinia), że cała praca nad świetnymi, wiarygodnymi bohaterami, ciekawym miejscem akcji, czy realistycznymi dialogami, zostaje nierzadko przez Mastertona zaprzepaszczona. Jakby w pewnym momencie, wspominany już pośpiech podczas pisania, brał górę. Efekt? Nieprzemyślane, często śmieszne i irracjonalne zakończenie książki.
Są też tacy, którzy twórczość Mastertona postrzegają jako doskonały przykład kiczu. Jak powiedział Jerzy Pilch w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”:

(…) Ze słowem „kicz” najsilniej kojarzy mi się określenie „łatwość”. Kicz to obszar tandety, która jest niezwykle łatwa i w odbiorze i w ocenie.

Masterton dysponuje świetnym warsztatem, jego książki jednak nie są zbyt skomplikowane, nie zmuszają do przemyśleń. Dodatkowo biorąc pod uwagę gatunek, w którym tworzy, sformułowanie kicz zdaje się być właściwym określeniem.
Wbrew pozorom nie jest jednak tak, że książki kiczowate to książki słabe. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną wypowiedź Pilcha, który tłumaczy, czy różni się sztuka słaba od kiczowatej:

Sztuka słaba to jedno, a kicz drugie. Sztuka słaba jest błędem w sztuce. Kicz natomiast z natury nie chce być dobrą sztuką(…) Kicz jest czymś, co chce schlebiać jak najszerszym rzeszom ludzi, którzy mają łatwe wyobrażenie o sztuce. Wyobrażenie jest to zwykle wzięte z dzieciństwa i opiera się na mechanizmie bajki.  Chodzi o to, żeby coś fajnego zdarzyło się w innym, niecodziennym świecie (…)

Twórczość Mastertona zdaje się idealnie wpasowywać w kicz. Jest łatwa i przyjemna, skierowana do mas nie mających potrzeb kontemplacji nad otaczającym światem, nie poszukujących głębi przekazu. To tylko opowieści niesamowite, czysta fikcja, czasami oparta na prawdziwych wydarzeniach, mitach, czy legendach.  Fikcja, przeznaczona dla przeważającej rzeszy czytelników.

Na czym zatem tak naprawdę polega fenomen popularności autora? Wynika z tego, że przyczyniło się do tego wiele czynników, niekoniecznie dotyczących jakości wydawanych książek. Wydaje mi się, że Graham Masterton jest świetnym showmanem. Polscy czytelnicy uważają go za interesującego człowieka, który odbiega od stereotypu pisarza horroru. Polskie korzenie jego żony dodatkowo potęgują ciekawość. Gigantyczne pieniądze, jakie wkładane są w promowanie twórczości pisarza, tylko dolewają oliwy do ognia.

Autor: Robert Cichowlas

FENOMEN POPULARNOŚCI MASTERTONA W POLSCE – część 1/2

GRAHAM MASTERTON – jeden z popularniejszych pisarzy brytyjskich, urodził się w 1946 roku w Edynburgu. Z zawodu – seksuolog, zanim rozpoczął karierę pisarską, pracował jako redaktor naczelny pism dla dorosłych panów (Mayfair, Penthouse). Swój pierwszy horror – "Manitou" opublikował na początku lat siedemdziesiątych. Książka momentalnie stała się bestsellerem. Dwa lata po wydaniu, na jej podstawie, William Girdler postanowił nakręcić film. Rolę sympatycznego, nieco ekscentrycznego jasnowidza, Harry’ego Erskine’a zagrał Tony Curtis. Masterton napisał łącznie ponad 40 powieści grozy, lecz jego dorobek literacki jest znacznie większy. Oprócz horrorów, Masterton jest autorem wielu poradników seksuologicznych, zbiorów opowiadań, powieści sensacyjnych, obyczajowych i historycznych. Jest pisarzem niezwykle płodnym i, jak sam powtarza, w jego głowie co chwila rodzą się nowe pomysły na następne, mrożące krew w żyłach powieści. Niedawno przeprowadził się do Londynu. Jego żona – Wiescka – urodziła się w Polsce. Pomimo, iż nie mówi w ojczystym języku, darzy rodzinny kraj ogromnym sentymentem.

W Polsce książki Mastertona sprzedają się w nakładach nierzadko większych, niż pozycje autora, który od lat obejmuje absolutne przewodnictwo w kwestii jakości i ilości sprzedanych egzemplarzy na świecie – Stephena Kinga. Rodzi się pytanie – dlaczego tak jest? Dlaczego pisarz, który w USA czy w Niemczech nie jest dostatecznie doceniany, w Polsce należy do grona najpoczytniejszych, a jego pozycje "schodzą" z księgarnianych półek jak cieple bułeczki?

Podjąłem się dość trudnej, przyznam, roli zbadania fenomenu popularności Grahama Mastertona w naszym kraju. Kim tak naprawdę jest i co sądzą o jego twórczości polscy znawcy grozy? Jakie zdanie na jego temat mają czytelnicy, miłujący się w literaturze strasznej? Dodam tu, niejako „przy okazji”, że w owym artykule umieściłem jedynie „szczątkowe” wypowiedzi zarówno jednych jak i drugich, były one jednak powielane przez wielu dyskutantów.

Zapytany o stereotypowe "pisarskie" podejście do życia, przeciętny czytelnik, okazuje zdumienie. Kim jest pisarz grozy? Może starszym jegomościem z brodą, palącym papierosa za papierosem i cuchnącym tanią wódką? Może to człowiek skryty w sobie, samotnik, introwertyk, który nie wychyla nosa poza swój gabinet, jak na przykład świętej pamięci Howard P. Lovecraft? Mastertona do powyższych wizji nie sposób przyrównać. Zawsze chętny do rozmowy z czytelnikami, schludnie ubrany, zrelaksowany. Jak napisali Ray Clark i Matt Williams w książce pt: "Świat Mastertona":

"Od najmłodszych lat swoim wyglądem wyprzedzał całą tę przemądrzałą sforę nowojorskich dzieciaków. W 1973 roku był nie tylko odnoszącym najwięcej sukcesów młodym autorem brytyjskim – był także deklaracją pewnego stylu".

Samotnik, który nie wychyla nosa poza swój gabinet..? Nie Masterton – mąż, ojciec, podróżnik i showman.

Powracając jednak do pytania – dlaczego właśnie w Polsce jego książki są tak popularne – zastanówmy się, czym przykuł uwagę polskich czytelników? Stylem bycia? Irracjonalne. Od tego są gwiazdy muzyki pop. A może dorobkiem literackim i wszechstronnością? Autor ma na swoim koncie ponad sto napisanych książek – od poradników seksuologicznych, poprzez powieści sensacyjne, thrillery, powieści obyczajowe, horrory, na powieściach historycznych kończąc.

Krytycy wypowiadają się na temat twórczości Mastertona dość surowo. Zarzucają mu prostolinijność, popełnianie błędów, polegających na schematyczności fabuły, nierzadko kiepski styl. Powodem takiego stanu rzeczy jest, ich zdaniem, intensywność, z jaką pisarz tworzy. Zarówno dwadzieścia lat temu, jak i teraz pisuje średnio trzy książki rocznie. Jeden z miłośników grozy pisarza – Tomasz Pankrost – student kulturoznawstwa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu ripostuje w ten sposób:

Owszem, Masterton pisze dużo, ale bynajmniej nie kiepsko. Nie sprawia wrażenia zmęczonego tym, co robi. Wciąż wpada na świetne pomysły. Na dodatek bez trudu potrafi napisać horror, następnie powieść historyczną. W międzyczasie zaś przygotowuje serię krótkich opowiadań do antologii. I to wszystko w ciągu jednego roku. Schematyczność? Momentami na pewno. Często powiela pomysły, ale za każdym razem wychodzi z tego obronną ręką, czyli ciekawie opracowaną fabułą.

Podobne opinie wyrażali inni miłośnicy prozy Mastertona. Zacząłem się zastanawiać nad pewną kwestią. Otóż Stephen King również jest pisarzem niebywale płodnym. Tymczasem słynie z pięknego stylu, staranności w rozwijaniu fabuły i finezji językowej. Rzadko jest "linczowany" przez krytyków literackich. A zatem mamy do czynienia z paradoksem?
Studentka trzeciego roku socjologii na UAM’ie – Anna Kostecka, krótko odpowiada na pytanie, co spowodowało, ze sięgnęła po książki Mastertona:

Lubię czasami obejrzeć film grozy, to mnie odpręża. Podobnie jest z książkami. Po Mastertona sięgnęłam z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że miłośnicy tego typu literatury z miejsca polecili mi właśnie Grahama. Wielu z nich opowiadało o jego twórczości, a nawet życiu. Dowiedziałam się, że pisarz darzy nasz kraj ogromnym sentymentem, że napisał powieść, które akcja toczy się w Warszawie, że jego żona Wiescka jest z pochodzenia Polką. Zainteresowało mnie to.

Mamy zatem fana twórczości pisarza oraz dziewczynę, która nie czytuje na co dzień książek Mastertona, ale która „sporo” o nim słyszała.
Trudno przekonać fana o „niedoskonałościach” twórczości jego idola. Nawet nie próbowałem. Kiedy natomiast zapytałem Annę o minusy prozy pisarza, odpowiedziała krótko:

Na pewno schematyczność. Momentami głupie błędy, najczęściej logiczne.

A plusy?

Szybko się go czyta, oryginalne metafory, ciekawe opisy, czytelnik szybko oswaja się z bohaterem. Myślę, że nawet i zaprzyjaźnia.

Czyż nie jest tak, że wielu pisarzy często wraca do tych samych tematów? Moim zdaniem, kwestia powielania pewnego rodzaju schematów, nie jest czymś, co świadczyłoby o lukach pisarskich. Masterton zawsze (co warto podkreślić) pisze o zwykłych ludziach i miejscach, wychodząc z założenia, że czytelnik woli czytać o znanym sobie otoczeniu, poznawać perypetie kogoś, do kogo może się porównać. "Kiedy zostanie stworzona taka baza, wystarczy niewielki skok wyobraźni, by czytelnik uwierzył w przytrafiające się bohaterom nadprzyrodzone wydarzenia" – czytamy w "Świecie Mastertona”.

Autor: Robert Cichowlas

THE 5th WITCH i THE PAINTED MAN – ZAPOWIEDZI

Pojawiły się pierwsze konkretne informacje dotyczące publikacji dwóch najnowszych powieści grozy Grahama Mastertona – THE 5th WITCH oraz THE PAINTED MAN. Obie ukażą się za naszą zachodnią granicą w połowie 2008 roku. Ptaszki ćwierkają, że obie pozycje zostaną w tym samym czasie wydane również w Polsce. I tak oto THE 5th WITCH pojawi się nakładem wydawnictwa Albatros (pod planowanym tytułem PIĄTA CZAROWNICA), natomiast THE PAINTED MAN (roboczy tytuł RED MASK) wyda Dom Wydawniczy REBIS.

Masterton w Czachopiśmie #3

Fani Grahama Mastertona w Polsce niechaj zaczną zwiedzać Empiki i kioski Ruchu, bowiem w nowym numerze miesięcznika Czachopismo, który ukaże się za kilka dni, będzie można przeczytać obszerny wywiad z pisarzem, a także recenzję jego najnowszej powieści horroru – WENDIGO.

Zdjęcia z Hotelu Brostol w Warszawie. Maj 2007

Zdjęcia wykonała Justyna Żygulska. Aparat był rozgrzany do czerwoności… Poniżej garstka zdjęć z Hotelu Brostol, gdzie został przeprowadzony opublikowany poniżej wywiad z pisarzem.

Flaszeczka wódeczki sprawiła, że mistrz horroru uśmiechnął się od ucha do ucha… i trudno mu się dziwić!

Wywiad z pisarzem. Maj 2007

Robert Cichowlas: Witam serdecznie. Jak samopoczucie po spotkaniach z czytelnikami?

Graham Masterton: Witam cię. Super! Niesamowicie wspaniale jest spotkać się z tak wieloma fanami z twarzą w twarz. Czuję się wprost świetnie!

A czy pamięta pan swoje pierwsze spotkanie z fanami? Drżały panu ręce przy podpisywaniu książek?

To było tak dawno, że wcale tego nie pamiętam, ale ręce drżały na pewno!

Nie zapytam o wrażenia z pobytu w Warszawie, bowiem to miasto nie jest panu obce. Natomiast jestem bardzo ciekawy, czy spodobał się panu Kraków?

Uwielbiam Kraków. Co prawda, podczas mojej wizyty, pogoda była okropna, ale nie ujmowała miastu atrakcyjności . Jest śliczne. Mój pobyt tu trwał tylko dwa dni i nie byłem w stanie zwiedzić tego, co bym chciał. Najbardziej żałuję, że nie zobaczyłem Wawelu. Z pewnością byłoby to ciekawe przeżycie. Widziałem natomiast Kościół Mariacki, przespacerowałem się dzielnicą żydowską. Mam takie odczucie, że Kraków jest miejscem bardzo historycznym, niezwykle atrakcyjnym. I być może będzie to miejsce akcji mojego nowego horroru! (śmiech)

Przejdźmy zatem do meritum naszej rozmowy, do tematyki związanej z literaturą. Generalnie rzecz biorąc zawitał pan do Polski by promować swoją najnowszą powieść „Aniołowie chaosu”. To thriller ukazujący zbrodnie polityczne, do których przez wieki dochodziło na całym świecie. W powieści znajdujemy między innymi wątek o generale Sikorskim i jego tajemniczej śmierci. Mamy aktualny temat związany z terroryzmem, wszystko to połączone w spójną całość. Jestem szalenie ciekawy, skąd wziął się pomysł na tą powieść?

Historia śmierci generała Sikorskiego intryguje mnie od bardzo dawna. Wiele na ten temat czytałem. Pewnego razu temat zaciekawił mnie do tego stopnia, że postanowiłem napisać o tym książkę. Sama tajemnica śmierci generała jest niezwykle fascynująca. Do dziś dokładnie nie wiadomo, co tak naprawdę przydarzyło się Sikorskiemu. Jest wiele wersji wydarzeń. Pilot podaje swoją, natomiast oficjalne źródła mówią zupełnie coś innego. To mnie zainteresowało. Pomyślałem sobie, że to zabójstwo może łączyć się z innymi. Na pewno z politycznego punktu widzenia chodzi o dużą stawkę, zarówno w kwestii zabójstwa generała Sikorskiego, jak i na przykład Kennedy’ego. Osoby, które zajmowały się tego typu sprawami były z pewnością ekscentrycznymi „małymi” ludźmi. Tak to określmy. Analizując różnego rodzaju polityczne morderstwa, doszedłem do wniosku, że w każdym przypadku była jakaś „mała”, słaba osoba, która je przeprowadzała. Właśnie to jest bardzo interesujące. Człowiek zadaje sobie pytanie – co mogło skłaniać ludzi do przeprowadzania zabójstw politycznych? Staram się odpowiedzieć na to pytanie w „Aniołach chaosu”.

Nie zwalnia pan tempa. Wciąż pisze pan dużo i wpada na świetne pomysły. Jak pan to robi, że od wielu lat wydaje rocznie średnio trzy książki?

W mojej głowie kłębi się tak wiele pomysłów! (śmiech). Szkoda tylko, że nie zawsze jest czas na wykorzystanie ich wszystkich. Patrząc na przykład na krakowskie podziemia rynku, konkretnie jednego z kościołów, widzimy stare fundamenty. Ich widok był dla mnie bardzo inspirujący. Pomyślałem sobie, że to miasto to warstwa na warstwie różnych historycznych okresów. Podziemia krakowskie idealnie nadają się na miejsce akcji powieści grozy. Mamy też jakże popularną historię Bazyliszka. Ona też mogłaby zostać ciekawie przedstawiona w dzisiejszych czasach, niewątpliwie stanowi dobry materiał na książkę.

W przygotowaniu znajduje się szereg kolejnych pozycji pana autorstwa, w tym nowa część słynnego cyklu „Manitou” – „Armagedon”. Kiedy polscy czytelnicy będą mogli kupić książkę i czy złowrogi szaman Misquamacus powróci w równie spektakularny sposób, co w poprzedniej części cyklu?

Ostateczne starcie Harry’ego Erskine’a z Misquamacusem odbędzie się w przyszłym roku! Najpóźniej w przyszłym roku. Harry robi się coraz starszy i w przypadku cyklu „Manitou” czas bardzo nagli (śmiech). Wkrótce zaczynam pracę nad „Armagedonem” – będzie bardzo spektakularnie!

„Krew Manitou” to poniekąd opowieść o wampirach. Zatem uderzył pan w klasykę gatunku. Zaraz po „Krwi…” napisał pan „Pogromcę wampirów”. Przez długi czas jednak stronił pan od wampirzej tematyki. Co pana zainspirowało do napisania niemal „pod rząd” dwóch książek traktujących o krwiopijcach?

Zawsze sobie obiecywałem, że nie napiszę książki o wampirach. W przypadku „Krwi Manitou” chciałem przedstawić wojnę pomiędzy demonami starego świata a demonami nowego świata, więc wampiry były oczywistym wyborem jeśli idzie o demony starego świata. Podczas badań nad tym tematem odkryłem wzmianki o pewnych wampirach z Transylwanii – „strigoi”. Zaciekawiły mnie do tego stopnia, że postanowiłem napisać osobną powieść, traktującą stricte o „strigoi”. Ale tak naprawdę „Pogromca wampirów” jest w znacznej mierze powieścią miłosną. Temat wampirów pojawia się w niej poniekąd przez przypadek…

„Pogromcy wampirów” jest zdaniem, zarówno krytyków, jak i czytelników, jedną z lepszych pańskich powieści…

To prawda. I bardzo się z tego powodu cieszę. Osobiście bardzo lubię tę książkę. Wychowałem się w miejscu, gdzie toczy się jej akcja, toteż tym większy jest mój sentyment!

Nierzadko pisze pan o duchach, a czy sam pan w nie wierzy?

Nie (śmiech). Nie. W duchy nie wierzę, natomiast jestem otwarty na wszelkiego rodzaju zbiegi okoliczności. Na przykład lecąc do Warszawy przypadkiem sięgnąłem po magazyn LOT’u i natknąłem się w nim na artykuł o generale Sikorskim. Ujrzałem zdjęcie – miejsce, w którym rozbił się jego samolot. Tytuł informował o jego tragicznej śmierci, która nigdy nie zostanie wyjaśniona. Intrygujący zbieg okoliczności!


W pańskim pisarskim dorobku znaleźć można kilka powieści katastroficznych, traktujących o potwornych zarazach, doprowadzających ludzkość do zagłady. Ciekawi mnie, czy ma pan w planach powrót do tematyki katastroficznej?

Tak, już nawet zacząłem pisać taką kolejną powieść katastroficzną. W pewnym momencie jednak porzuciłem pracę nad nią na rzecz innej książki. Niemniej z całą pewnością przyjdzie moment, w którym ją ukończę. Wymyśliłem już nawet tytuł – „Oślepienie”. Na razie to tylko tytuł roboczy, ale wydaje się świetnie pasować do fabuły, która mówi o tym, jak to połowa populacji Stanów Zjednoczonych traci wzrok…

Jak długo zbiera pan materiały, obmyśla plan powieści, zanim zacznie pisać?

Plan powieści obmyślam zazwyczaj rano, kiedy leżę jeszcze w łóżku. Jest to moment, kiedy jest się rzeczywiście skoncentrowanym, wypoczętym. Zwykle nie zajmuje mi to wiele czasu. Ciekawostką niech będzie to, że właśnie w łóżku wpadłem na niezły pomysł na książkę, której akcja toczyć się będzie w Krakowie. Powiem ci w zaufaniu, że całkiem sporo mam już zanotowane na papierze… (śmiech)

Czy zdarzyło się panu rozpocząć pisanie całkiem spontanicznie, bez uprzedniego przygotowania?

Nigdy mi się to nie zdarzyło. Zawsze staram się zgromadzić jak najwięcej potrzebnych mi materiałów, jak najwięcej szczegółów. Najtrudniej jest z opowiadaniami. Aby napisać dobre opowiadanie należy się doskonale przygotować. W powieści bohater ma wiele czasu na to, by siebie rozwinąć, jest sporo czasu na wprowadzenie opisów, na przykład miejsca akcji. Z opowiadaniem jest inaczej. Podstawa to precyzja. Musi być konkretny pomysł, postaci trzeba przedstawić w krótkim okresie czasu.

Jeśli już o opowiadaniach mowa, mam następujące pytanie. Otóż utwór „Will” został napisany ku pamięci H.P. Lovecrafta i znalazł się w antologii „Dziedzictwo Lovecrafta”, jemu poświęconej. Z kolei „Rokoko” trafiło do zbioru opowiadań erotycznych „Gorąca krew”. Lubi pan pisać na zamówienie i czy często otrzymuje pan propozycje stworzenia czegoś na potrzeby, na przykład, czasopism?

Czasami pisuję na zamówienie. Większość to opowiadania horroru erotycznego, pisane specjalnie do cyklu antologii opowiadań „Gorąca krew” Wkrótce ukaże się trzynasta część i będzie można znaleźć w niej moje opowiadanie Son of beast (Syn bestii). Powinno ci się spodobać, gdyż nawiązuję w niej do starodawnej europejskiej legendy, wplecionej we współczesne życie Amerykanów. Na pewno też odkryjesz, że delikatnie przesuwa granice dobrego smaku (śmiech).

Jak Eryk Pasztet?

Bardziej!

Patrząc z perspektywy czasu – z której ze swych powieści jest pan najmniej zadowolony?

Zdecydowanie najmniej zadowolony jestem z powieści historycznej „Silver”. Moi fani w Polsce nie mieli okazji się z nią zapoznać, bo nie została przetłumaczona. Była po prostu zbyt słaba!(śmiech). Niewielu jest takich, którym się spodobała. Niemniej, już poważnie mówiąc, jest to powieść, która nie została dopracowana, przemyślana. I to właśnie tę pozycję uważam za najsłabszą w swoim dorobku.

Nie da się ukryć, że jest pan pisarzem niezwykle lubianym i mającym świetny kontakt z fanami. Przeglądając pańską Księgę Gości na oficjalnej stronie internetowej**** widać, że ceni pan sobie opinie fanów, opinie nie tylko dotyczące pańskiej twórczości. Zdarza się, że czytelnicy podsuwają panu pomysły?

To prawda. Opinie fanów, rozmowy z nimi, są dla mnie niezwykle inspirujące i cenne. Raczej krytykują, niż podsuwają pomysły. Ale nie mam nic przeciwko! Niektórym pisarzom nie podoba się krytyka, padająca pod ich adresem. Ja natomiast jestem otwarty na wszelkie uwagi dotyczące mojej twórczości. Pochwalam to.

Pisarz to człowiek, który żyje raczej z dala od reflektorów, z dala od kamer. Taki zawód – to książki i ich bohaterowie bywają popularniejsi od samych twórców. Proszę mi powiedzieć, czy jeden z bardziej cenionych pisarzy na świecie – Graham Masterton – często jest zaczepiany na ulicach, czy też w restauracjach i proszony o autograf?

Wprawdzie dziś po wywiadzie dla stacji TVN zaczepiła mnie w holu grupka dziewczyn, prosząc o autografy, ale generalnie nie jestem zaczepiany na ulicy, nie jestem rozpoznawany. Dużo prawdy jest w tym, co powiedziałeś. Zdecydowanie moje książki są bardziej popularne ode mnie. I odpowiada mi taki stan rzeczy.

Polska to kraj, w którym dość trudno zaistnieć na rynku wydawniczym. Rodzimy horror zaś stanowi barierę niemal nie do pokonania. Jest tu kilku autorów, powiedzmy, na etacie. Wielu publikuje swe całkiem udane teksty w rozmaitych serwisach internetowych z nadzieją, że kiedyś ruszą kolejne wydawnictwa, które postawią nacisk na młodych twórców. Ciekawi mnie jak wygląda sytuacja na rynku wydawniczym na przykład w Angli. I czy młodzi pisarze borykają się tam z podobnymi problemami?

Tak, w Anglii sytuacja wygląda bardzo podobnie. Zresztą nie tylko tam. Wszędzie ludzie stykają się z podobnymi problemami. Rynek wydawniczy bardzo się zmienił w przeciągu ostatnich dwudziestu lat. Wiele wydawnictw jest w posiadaniu ogromnych konglomeratów, które są zainteresowane głównie publikowaniem bestsellerów. To one przynoszą największe korzyści. Nie ma już osobistego kontaktu z wydawcami. Nie ma już małych wydawnictw, tak jak kiedyś. Zostały wyparte przez te większe, mające pieniądze na promocje. Jeśli o mnie chodzi miałem wiele szczęścia. Zwłaszcza w Polsce. Byłem pierwszym zachodnim pisarzem horrorów, którego książki pojawiły się w polskich księgarniach. Bardzo wiele zawdzięczam moim wydawcom w tym kraju, zwłaszcza Rebisowi i Albatrosowi. Mam w nich prawdziwych przyjaciół. To również zadecydowało o moim sukcesie.

Chadza pan do kina?

Nie, zdecydowanie nie. Za dużo ludzi jedzących! (śmiech). A tak naprawdę, nie mam czasu na kino. Ostatnim filmem, jaki widziałem na dużym ekranie był „Blair Witch Project”. Było to ładnych kilka lat temu w Cork.

Pytam o kino poniekąd dlatego, by zainicjować temat, związany z adaptacjami filmowymi pańskich powieści. Czy wiadomo już cokolwiek na temat rozpoczęcia zdjęć do „Rytuału” i „Katie Maguire”? Podobno „Rytuał” ma reżyserować sam Mariano Baino, twórca horroru „Dark Water”. Czy to prawda?

Tak. Mariano Baino zakupił prawa do „Rytuału’ w zeszłym roku. Spotkaliśmy się na lanchu i porozmawialiśmy o tym projekcie. Mariano był bardzo podekscytowany, powiedział, że zdjęcia ruszą niebawem w Macedonii. Są tam bardzo tani stolarze i koszty budowy dekoracji nie powinny być zbyt wysokie. Wciąż czekam na nowe informacje dotyczące tego projektu. Mam nadzieję, że wkrótce ruszą zdjęcia. Natomiast co do „Katie Maquire” – film ma wyreżyserować francuski twórca Daniel Scotto. Scenariusz jest już gotowy. Obecnie trwają rozmowy dotyczące tego, czy chcą go rozwinąć, tym samym zaangażować się na dobre w adaptację powieści.

Życzę panu, aby projekt został zrealizowany. Po cichu liczę, że tak właśnie będzie.

Ja również. Bardzo chciałbym, aby tak się stało. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że z roku na rok koszty produkcji diametralnie wzrastają. W chwili obecnej nie da się zrobić dobrego filmu za mniej, niż piętnaście, dwadzieścia milionów dolarów. To właśnie koszty stanowią sporą barierę.

Na zakończenie zadam dość tradycyjne pytanie, które jednak intryguje wielu pańskich fanów. Nad czym pan obecnie pracuje?

Już jakiś czas temu zabrałem się za pisanie nowej powieści dla wydawnictwa Rebis o wstępnym tytule „Red mask” (Czerwona maska). Jest to opowieść o kobiecie, która pracuje dla wydziału kryminalnego i sporządza portrety pamięciowe. Po tym, jak zostaje poproszona o naszkicowanie twarzy pewnego wielokrotnego zabójcy, odkrywa coś przerażającego. Rysunek, który sporządziła… ożywa. Mam zamiar ukończyć te książkę za dwa tygodnie, także już niebawem ukaże się ona w księgarniach.

Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.

Dziękuję. Do zobaczenia następnym razem!

Wywiad przeprowadził: Robert Cichowlas
maj 2007

Targi książki – Warszawa 2007. Wstęp do wywiadu.

W dniach 15 – 18 maja nasz kraj odwiedził popularny brytyjski pisarz – Graham Masterton. Promował on swoją najnowszą powieść: „Aniołowie chaosu” – thriller wydany przez dom wydawniczy Rebis. We wtorek 15 maja podpisywał swe książki w warszawskim Empiku na Nowym Świecie, 16 maja w krakowskim Empiku na Rynku Głównym, a 18 maja ponownie w Warszawie na Międzynarodowych Targach Książki. Jak zwykle towarzyszyła mu żona Wiescka, z pochodzenia Polka, będąca zarazem agentem literackim pisarza.
W dniu 19 maja miałem okazję przeprowadzić wywiad z Mastertonem. Odbył się on w warszawskim hotelu Bristol, na trzecim piętrze, w niewielkim, aczkolwiek bardzo gustownie urządzonym apartamencie. Rozmawialiśmy o Polsce, o najnowszej książce pisarza, o sytuacji zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku literackim. Żartowaliśmy na temat najbardziej obrzydliwych i  przerażających powieści Mastertona. Pisarz był w doskonałym humorze, wciąż rzucał dowcipami i wykazywał się niesamowitą cierpliwością. Jak sam podkreślił po skończonej rozmowie – nigdy wcześniej nie dyskutował o książce swego autorstwa, której wybitnie nie znosi, o przeprowadzce z Irlandii do Anglii, jak i nie miał jeszcze przyjemności poinformowania polskich czytelników, że pracuje nad powieścią, której akcja będzie się toczyć w Krakowie! Wspomina także o niemal ukończonej książce z gatunku grozy, jak i o kolejnej części słynnego cyklu „Manitou”…

Patrz wyżej, lub kategoria Wywiady

Nowa powieść WENDIGO

Niedawno do księgarń na terenie całej Polski trafiła najnowsza powieść grozy Grahama Mastertona – WENDIGO.

W ramach zachęty do lektury przedstawiam fragment recenzji horroru, który miałem zaszczyt napisać dla miesięcznika CZACHOPISMO:

Wendigo. Któż z nas nie słyszał legend o tym demonie? Pisywali o nim między innymi Algernon Blackwood i Joseph Citro. Nakręcono wiele filmów o nim traktujących. Indianie z plemienia Siuksów nazywają go 'kanibalem’ albo 'zjadaczem ciała’ i wierzą, że 'jeśli ktoś spróbuje ludzkiego mięsa, to z czasem zamieni się w Wendigo… samotnego wiecznie głodnego drapieżnika, ukrywającego się w lasach i żywiącego myśliwymi, którzy nieopatrznie wejdą mu w drogę’. Teraz Wendigo, potężny leśny duch, powraca w całkiem nowym wcieleniu, wykreowanym przez brytyjskiego mistrza literatury horroru – Grahama Mastertona…