Wywiad z pisarzem. Maj 2007

Robert Cichowlas: Witam serdecznie. Jak samopoczucie po spotkaniach z czytelnikami?

Graham Masterton: Witam cię. Super! Niesamowicie wspaniale jest spotkać się z tak wieloma fanami z twarzą w twarz. Czuję się wprost świetnie!

A czy pamięta pan swoje pierwsze spotkanie z fanami? Drżały panu ręce przy podpisywaniu książek?

To było tak dawno, że wcale tego nie pamiętam, ale ręce drżały na pewno!

Nie zapytam o wrażenia z pobytu w Warszawie, bowiem to miasto nie jest panu obce. Natomiast jestem bardzo ciekawy, czy spodobał się panu Kraków?

Uwielbiam Kraków. Co prawda, podczas mojej wizyty, pogoda była okropna, ale nie ujmowała miastu atrakcyjności . Jest śliczne. Mój pobyt tu trwał tylko dwa dni i nie byłem w stanie zwiedzić tego, co bym chciał. Najbardziej żałuję, że nie zobaczyłem Wawelu. Z pewnością byłoby to ciekawe przeżycie. Widziałem natomiast Kościół Mariacki, przespacerowałem się dzielnicą żydowską. Mam takie odczucie, że Kraków jest miejscem bardzo historycznym, niezwykle atrakcyjnym. I być może będzie to miejsce akcji mojego nowego horroru! (śmiech)

Przejdźmy zatem do meritum naszej rozmowy, do tematyki związanej z literaturą. Generalnie rzecz biorąc zawitał pan do Polski by promować swoją najnowszą powieść „Aniołowie chaosu”. To thriller ukazujący zbrodnie polityczne, do których przez wieki dochodziło na całym świecie. W powieści znajdujemy między innymi wątek o generale Sikorskim i jego tajemniczej śmierci. Mamy aktualny temat związany z terroryzmem, wszystko to połączone w spójną całość. Jestem szalenie ciekawy, skąd wziął się pomysł na tą powieść?

Historia śmierci generała Sikorskiego intryguje mnie od bardzo dawna. Wiele na ten temat czytałem. Pewnego razu temat zaciekawił mnie do tego stopnia, że postanowiłem napisać o tym książkę. Sama tajemnica śmierci generała jest niezwykle fascynująca. Do dziś dokładnie nie wiadomo, co tak naprawdę przydarzyło się Sikorskiemu. Jest wiele wersji wydarzeń. Pilot podaje swoją, natomiast oficjalne źródła mówią zupełnie coś innego. To mnie zainteresowało. Pomyślałem sobie, że to zabójstwo może łączyć się z innymi. Na pewno z politycznego punktu widzenia chodzi o dużą stawkę, zarówno w kwestii zabójstwa generała Sikorskiego, jak i na przykład Kennedy’ego. Osoby, które zajmowały się tego typu sprawami były z pewnością ekscentrycznymi „małymi” ludźmi. Tak to określmy. Analizując różnego rodzaju polityczne morderstwa, doszedłem do wniosku, że w każdym przypadku była jakaś „mała”, słaba osoba, która je przeprowadzała. Właśnie to jest bardzo interesujące. Człowiek zadaje sobie pytanie – co mogło skłaniać ludzi do przeprowadzania zabójstw politycznych? Staram się odpowiedzieć na to pytanie w „Aniołach chaosu”.

Nie zwalnia pan tempa. Wciąż pisze pan dużo i wpada na świetne pomysły. Jak pan to robi, że od wielu lat wydaje rocznie średnio trzy książki?

W mojej głowie kłębi się tak wiele pomysłów! (śmiech). Szkoda tylko, że nie zawsze jest czas na wykorzystanie ich wszystkich. Patrząc na przykład na krakowskie podziemia rynku, konkretnie jednego z kościołów, widzimy stare fundamenty. Ich widok był dla mnie bardzo inspirujący. Pomyślałem sobie, że to miasto to warstwa na warstwie różnych historycznych okresów. Podziemia krakowskie idealnie nadają się na miejsce akcji powieści grozy. Mamy też jakże popularną historię Bazyliszka. Ona też mogłaby zostać ciekawie przedstawiona w dzisiejszych czasach, niewątpliwie stanowi dobry materiał na książkę.

W przygotowaniu znajduje się szereg kolejnych pozycji pana autorstwa, w tym nowa część słynnego cyklu „Manitou” – „Armagedon”. Kiedy polscy czytelnicy będą mogli kupić książkę i czy złowrogi szaman Misquamacus powróci w równie spektakularny sposób, co w poprzedniej części cyklu?

Ostateczne starcie Harry’ego Erskine’a z Misquamacusem odbędzie się w przyszłym roku! Najpóźniej w przyszłym roku. Harry robi się coraz starszy i w przypadku cyklu „Manitou” czas bardzo nagli (śmiech). Wkrótce zaczynam pracę nad „Armagedonem” – będzie bardzo spektakularnie!

„Krew Manitou” to poniekąd opowieść o wampirach. Zatem uderzył pan w klasykę gatunku. Zaraz po „Krwi…” napisał pan „Pogromcę wampirów”. Przez długi czas jednak stronił pan od wampirzej tematyki. Co pana zainspirowało do napisania niemal „pod rząd” dwóch książek traktujących o krwiopijcach?

Zawsze sobie obiecywałem, że nie napiszę książki o wampirach. W przypadku „Krwi Manitou” chciałem przedstawić wojnę pomiędzy demonami starego świata a demonami nowego świata, więc wampiry były oczywistym wyborem jeśli idzie o demony starego świata. Podczas badań nad tym tematem odkryłem wzmianki o pewnych wampirach z Transylwanii – „strigoi”. Zaciekawiły mnie do tego stopnia, że postanowiłem napisać osobną powieść, traktującą stricte o „strigoi”. Ale tak naprawdę „Pogromca wampirów” jest w znacznej mierze powieścią miłosną. Temat wampirów pojawia się w niej poniekąd przez przypadek…

„Pogromcy wampirów” jest zdaniem, zarówno krytyków, jak i czytelników, jedną z lepszych pańskich powieści…

To prawda. I bardzo się z tego powodu cieszę. Osobiście bardzo lubię tę książkę. Wychowałem się w miejscu, gdzie toczy się jej akcja, toteż tym większy jest mój sentyment!

Nierzadko pisze pan o duchach, a czy sam pan w nie wierzy?

Nie (śmiech). Nie. W duchy nie wierzę, natomiast jestem otwarty na wszelkiego rodzaju zbiegi okoliczności. Na przykład lecąc do Warszawy przypadkiem sięgnąłem po magazyn LOT’u i natknąłem się w nim na artykuł o generale Sikorskim. Ujrzałem zdjęcie – miejsce, w którym rozbił się jego samolot. Tytuł informował o jego tragicznej śmierci, która nigdy nie zostanie wyjaśniona. Intrygujący zbieg okoliczności!


W pańskim pisarskim dorobku znaleźć można kilka powieści katastroficznych, traktujących o potwornych zarazach, doprowadzających ludzkość do zagłady. Ciekawi mnie, czy ma pan w planach powrót do tematyki katastroficznej?

Tak, już nawet zacząłem pisać taką kolejną powieść katastroficzną. W pewnym momencie jednak porzuciłem pracę nad nią na rzecz innej książki. Niemniej z całą pewnością przyjdzie moment, w którym ją ukończę. Wymyśliłem już nawet tytuł – „Oślepienie”. Na razie to tylko tytuł roboczy, ale wydaje się świetnie pasować do fabuły, która mówi o tym, jak to połowa populacji Stanów Zjednoczonych traci wzrok…

Jak długo zbiera pan materiały, obmyśla plan powieści, zanim zacznie pisać?

Plan powieści obmyślam zazwyczaj rano, kiedy leżę jeszcze w łóżku. Jest to moment, kiedy jest się rzeczywiście skoncentrowanym, wypoczętym. Zwykle nie zajmuje mi to wiele czasu. Ciekawostką niech będzie to, że właśnie w łóżku wpadłem na niezły pomysł na książkę, której akcja toczyć się będzie w Krakowie. Powiem ci w zaufaniu, że całkiem sporo mam już zanotowane na papierze… (śmiech)

Czy zdarzyło się panu rozpocząć pisanie całkiem spontanicznie, bez uprzedniego przygotowania?

Nigdy mi się to nie zdarzyło. Zawsze staram się zgromadzić jak najwięcej potrzebnych mi materiałów, jak najwięcej szczegółów. Najtrudniej jest z opowiadaniami. Aby napisać dobre opowiadanie należy się doskonale przygotować. W powieści bohater ma wiele czasu na to, by siebie rozwinąć, jest sporo czasu na wprowadzenie opisów, na przykład miejsca akcji. Z opowiadaniem jest inaczej. Podstawa to precyzja. Musi być konkretny pomysł, postaci trzeba przedstawić w krótkim okresie czasu.

Jeśli już o opowiadaniach mowa, mam następujące pytanie. Otóż utwór „Will” został napisany ku pamięci H.P. Lovecrafta i znalazł się w antologii „Dziedzictwo Lovecrafta”, jemu poświęconej. Z kolei „Rokoko” trafiło do zbioru opowiadań erotycznych „Gorąca krew”. Lubi pan pisać na zamówienie i czy często otrzymuje pan propozycje stworzenia czegoś na potrzeby, na przykład, czasopism?

Czasami pisuję na zamówienie. Większość to opowiadania horroru erotycznego, pisane specjalnie do cyklu antologii opowiadań „Gorąca krew” Wkrótce ukaże się trzynasta część i będzie można znaleźć w niej moje opowiadanie Son of beast (Syn bestii). Powinno ci się spodobać, gdyż nawiązuję w niej do starodawnej europejskiej legendy, wplecionej we współczesne życie Amerykanów. Na pewno też odkryjesz, że delikatnie przesuwa granice dobrego smaku (śmiech).

Jak Eryk Pasztet?

Bardziej!

Patrząc z perspektywy czasu – z której ze swych powieści jest pan najmniej zadowolony?

Zdecydowanie najmniej zadowolony jestem z powieści historycznej „Silver”. Moi fani w Polsce nie mieli okazji się z nią zapoznać, bo nie została przetłumaczona. Była po prostu zbyt słaba!(śmiech). Niewielu jest takich, którym się spodobała. Niemniej, już poważnie mówiąc, jest to powieść, która nie została dopracowana, przemyślana. I to właśnie tę pozycję uważam za najsłabszą w swoim dorobku.

Nie da się ukryć, że jest pan pisarzem niezwykle lubianym i mającym świetny kontakt z fanami. Przeglądając pańską Księgę Gości na oficjalnej stronie internetowej**** widać, że ceni pan sobie opinie fanów, opinie nie tylko dotyczące pańskiej twórczości. Zdarza się, że czytelnicy podsuwają panu pomysły?

To prawda. Opinie fanów, rozmowy z nimi, są dla mnie niezwykle inspirujące i cenne. Raczej krytykują, niż podsuwają pomysły. Ale nie mam nic przeciwko! Niektórym pisarzom nie podoba się krytyka, padająca pod ich adresem. Ja natomiast jestem otwarty na wszelkie uwagi dotyczące mojej twórczości. Pochwalam to.

Pisarz to człowiek, który żyje raczej z dala od reflektorów, z dala od kamer. Taki zawód – to książki i ich bohaterowie bywają popularniejsi od samych twórców. Proszę mi powiedzieć, czy jeden z bardziej cenionych pisarzy na świecie – Graham Masterton – często jest zaczepiany na ulicach, czy też w restauracjach i proszony o autograf?

Wprawdzie dziś po wywiadzie dla stacji TVN zaczepiła mnie w holu grupka dziewczyn, prosząc o autografy, ale generalnie nie jestem zaczepiany na ulicy, nie jestem rozpoznawany. Dużo prawdy jest w tym, co powiedziałeś. Zdecydowanie moje książki są bardziej popularne ode mnie. I odpowiada mi taki stan rzeczy.

Polska to kraj, w którym dość trudno zaistnieć na rynku wydawniczym. Rodzimy horror zaś stanowi barierę niemal nie do pokonania. Jest tu kilku autorów, powiedzmy, na etacie. Wielu publikuje swe całkiem udane teksty w rozmaitych serwisach internetowych z nadzieją, że kiedyś ruszą kolejne wydawnictwa, które postawią nacisk na młodych twórców. Ciekawi mnie jak wygląda sytuacja na rynku wydawniczym na przykład w Angli. I czy młodzi pisarze borykają się tam z podobnymi problemami?

Tak, w Anglii sytuacja wygląda bardzo podobnie. Zresztą nie tylko tam. Wszędzie ludzie stykają się z podobnymi problemami. Rynek wydawniczy bardzo się zmienił w przeciągu ostatnich dwudziestu lat. Wiele wydawnictw jest w posiadaniu ogromnych konglomeratów, które są zainteresowane głównie publikowaniem bestsellerów. To one przynoszą największe korzyści. Nie ma już osobistego kontaktu z wydawcami. Nie ma już małych wydawnictw, tak jak kiedyś. Zostały wyparte przez te większe, mające pieniądze na promocje. Jeśli o mnie chodzi miałem wiele szczęścia. Zwłaszcza w Polsce. Byłem pierwszym zachodnim pisarzem horrorów, którego książki pojawiły się w polskich księgarniach. Bardzo wiele zawdzięczam moim wydawcom w tym kraju, zwłaszcza Rebisowi i Albatrosowi. Mam w nich prawdziwych przyjaciół. To również zadecydowało o moim sukcesie.

Chadza pan do kina?

Nie, zdecydowanie nie. Za dużo ludzi jedzących! (śmiech). A tak naprawdę, nie mam czasu na kino. Ostatnim filmem, jaki widziałem na dużym ekranie był „Blair Witch Project”. Było to ładnych kilka lat temu w Cork.

Pytam o kino poniekąd dlatego, by zainicjować temat, związany z adaptacjami filmowymi pańskich powieści. Czy wiadomo już cokolwiek na temat rozpoczęcia zdjęć do „Rytuału” i „Katie Maguire”? Podobno „Rytuał” ma reżyserować sam Mariano Baino, twórca horroru „Dark Water”. Czy to prawda?

Tak. Mariano Baino zakupił prawa do „Rytuału’ w zeszłym roku. Spotkaliśmy się na lanchu i porozmawialiśmy o tym projekcie. Mariano był bardzo podekscytowany, powiedział, że zdjęcia ruszą niebawem w Macedonii. Są tam bardzo tani stolarze i koszty budowy dekoracji nie powinny być zbyt wysokie. Wciąż czekam na nowe informacje dotyczące tego projektu. Mam nadzieję, że wkrótce ruszą zdjęcia. Natomiast co do „Katie Maquire” – film ma wyreżyserować francuski twórca Daniel Scotto. Scenariusz jest już gotowy. Obecnie trwają rozmowy dotyczące tego, czy chcą go rozwinąć, tym samym zaangażować się na dobre w adaptację powieści.

Życzę panu, aby projekt został zrealizowany. Po cichu liczę, że tak właśnie będzie.

Ja również. Bardzo chciałbym, aby tak się stało. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że z roku na rok koszty produkcji diametralnie wzrastają. W chwili obecnej nie da się zrobić dobrego filmu za mniej, niż piętnaście, dwadzieścia milionów dolarów. To właśnie koszty stanowią sporą barierę.

Na zakończenie zadam dość tradycyjne pytanie, które jednak intryguje wielu pańskich fanów. Nad czym pan obecnie pracuje?

Już jakiś czas temu zabrałem się za pisanie nowej powieści dla wydawnictwa Rebis o wstępnym tytule „Red mask” (Czerwona maska). Jest to opowieść o kobiecie, która pracuje dla wydziału kryminalnego i sporządza portrety pamięciowe. Po tym, jak zostaje poproszona o naszkicowanie twarzy pewnego wielokrotnego zabójcy, odkrywa coś przerażającego. Rysunek, który sporządziła… ożywa. Mam zamiar ukończyć te książkę za dwa tygodnie, także już niebawem ukaże się ona w księgarniach.

Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.

Dziękuję. Do zobaczenia następnym razem!

Wywiad przeprowadził: Robert Cichowlas
maj 2007

Targi książki – Warszawa 2007. Wstęp do wywiadu.

W dniach 15 – 18 maja nasz kraj odwiedził popularny brytyjski pisarz – Graham Masterton. Promował on swoją najnowszą powieść: „Aniołowie chaosu” – thriller wydany przez dom wydawniczy Rebis. We wtorek 15 maja podpisywał swe książki w warszawskim Empiku na Nowym Świecie, 16 maja w krakowskim Empiku na Rynku Głównym, a 18 maja ponownie w Warszawie na Międzynarodowych Targach Książki. Jak zwykle towarzyszyła mu żona Wiescka, z pochodzenia Polka, będąca zarazem agentem literackim pisarza.
W dniu 19 maja miałem okazję przeprowadzić wywiad z Mastertonem. Odbył się on w warszawskim hotelu Bristol, na trzecim piętrze, w niewielkim, aczkolwiek bardzo gustownie urządzonym apartamencie. Rozmawialiśmy o Polsce, o najnowszej książce pisarza, o sytuacji zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku literackim. Żartowaliśmy na temat najbardziej obrzydliwych i  przerażających powieści Mastertona. Pisarz był w doskonałym humorze, wciąż rzucał dowcipami i wykazywał się niesamowitą cierpliwością. Jak sam podkreślił po skończonej rozmowie – nigdy wcześniej nie dyskutował o książce swego autorstwa, której wybitnie nie znosi, o przeprowadzce z Irlandii do Anglii, jak i nie miał jeszcze przyjemności poinformowania polskich czytelników, że pracuje nad powieścią, której akcja będzie się toczyć w Krakowie! Wspomina także o niemal ukończonej książce z gatunku grozy, jak i o kolejnej części słynnego cyklu „Manitou”…

Patrz wyżej, lub kategoria Wywiady

Nowa powieść WENDIGO

Niedawno do księgarń na terenie całej Polski trafiła najnowsza powieść grozy Grahama Mastertona – WENDIGO.

W ramach zachęty do lektury przedstawiam fragment recenzji horroru, który miałem zaszczyt napisać dla miesięcznika CZACHOPISMO:

Wendigo. Któż z nas nie słyszał legend o tym demonie? Pisywali o nim między innymi Algernon Blackwood i Joseph Citro. Nakręcono wiele filmów o nim traktujących. Indianie z plemienia Siuksów nazywają go 'kanibalem’ albo 'zjadaczem ciała’ i wierzą, że 'jeśli ktoś spróbuje ludzkiego mięsa, to z czasem zamieni się w Wendigo… samotnego wiecznie głodnego drapieżnika, ukrywającego się w lasach i żywiącego myśliwymi, którzy nieopatrznie wejdą mu w drogę’. Teraz Wendigo, potężny leśny duch, powraca w całkiem nowym wcieleniu, wykreowanym przez brytyjskiego mistrza literatury horroru – Grahama Mastertona…

Wywiad z 2006 roku

Poniższy wywiad przeprowadziłem w 2006 roku, krótko po Świętach Bożego Narodzenia i wklejam go poniekąd jako ciekawostkę. Przy okazji chciałbym szczerze podziękować Dorocie Mańkowskiej za perfekcyjne tłumaczenie.

Let’s begin…

ROBERT CICHOWLAS: Witam serdecznie! Jak nastroje po Świętach Bożego Narodzenia? Z tą kwestią skojarzyła mi się Pańska wypowiedź w jednym z wywiadów; podobno nielicznymi polskimi słowami, które Pan zna, są: "bigos" i "kapusta". Czy na stole wigilijnym gościły u Pana jakieś polskie potrawy, przyrządzone przez Pańską żonę? A może przez Pana?

GRAHAM MASTERTON: Cóż, Święta były już dość dawno temu. Tym razem zdecydowaliśmy się na zastąpienie tradycyjnego indyka, potrawą curry. Większość potraw przyrządziłem ja: indonezyjską wieprzowinę curry z mnóstwem zielonych papryczek chili, burmejskie curry ziemniaczane, oraz chińskie curry z kurczaka, z mnóstwem indonezyjskich ziemniaczków i różnymi rodzajami pieprzu. To była chyba najlepsza wigilijna uczta, jaką dotąd mieliśmy. Tym razem na stole nie pojawiło się nic polskiego, ale moja żona potrafi przyrządzić naprawdę doskonałą polską zapiekankę ziemniaczaną. Wiem, że w Polsce tradycyjnym daniem wigilijnym jest karp. Ostatni raz jadłem go w Warszawie, w bardzo dobrej restauracji na Starym Mieście. Lubię jego smak, ale uważam, że jest zbyt ościsty!

– Jeśli już mowa o Polsce; mam pytanie związane z legendami tego kraju. Czy któreś z nich są Panu szczególnie znane i czy nie myślał Pan o tym, aby w oparciu o polską legendę, napisać horror? Dotąd jedyną książką Pana autorstwa, której akcja toczy się w Polsce, jest powieść grozy "Dziecko ciemności". Może jeszcze kiedyś powróci Pan do umieszczenia akcji właśnie w tym kraju? Zastanawia mnie również, które z Polskich miast uważa Pan za najciekawsze i w którym najchętniej umieściłby Pan akcję swojej powieści?

– Bardzo nastawiłem się na umieszczenie akcji mojej kolejnej książki w Polsce. Myślę, że Wrocław byłby dobrym tłem, z racji starych kamienic i wyjątkowej atmosfery. Myślę też o umieszczeniu akcji jednej z książek na nadbałtyckim wybrzeżu, dokładnie w Gdyni. Uwielbiam to miasto. Pewni gdyńscy studenci zrobili fantastyczny krótki filmik, oparty na jednej z moich historii… o mężczyźnie, pożądającym wyobrażoną przez siebie kobietę z piasku, która pewnej nocy ożywa i udaje się za nim, do jego pokoju hotelowego.***
W Polsce opowiada się wiele przerażających historii… o tym, jak kiedyś Uniwersytet Krakowski został zdekonspirowany jako centrum magii i alchemii, czy też o tym, jak w 1793 roku kobiety uznane za wiedźmy spalone w Poznaniu, były ostatnimi w historii spalonymi legalnie. Tak więc Polska stanowi doskonałe zaplecze dla strasznych historii.

– Jak wiadomo, na podstawie niektórych z Pańskich książek mają zostać nakręcone filmy ("Wyklęty", "Wizerunek zła", "Rytuał"). Czy wiadomo coś więcej na temat kolejnej – po "Manitou" – ekranizacji? Kto będzie odgrywał główną rolę? Kto wyreżyseruje?

– "Wizerunek zła" dostał się do castingu książek, które mają być sfilmowane, ale jak dotąd żadne ostateczne decyzje nie zapadły. "Rytuał" ma być wyreżyserowany przez Włocha, Mariano Baino. Ma on nadzieję rozpocząć zdjęcia w Macedonii późną jesienią tego roku. "Katie Maguire" wzbudziła zainteresowanie francuskiego reżysera, Daniela Scotto. Scenariusz jest w trakcie tworzenia. To wszystko, co na razie mi wiadomo.

– Jest Pan uznawany za pisarza niezwykle płodnego. Stąd moje kolejne pytanie: jak rodzą się pomysły na Pańskie niesamowite książki?

– Wyszukuję historie w wiadomościach… o morderstwach, ludziach, którzy doświadczyli lub byli świadkami jakiegoś niezwykłego wydarzenia. Wówczas próbuję odnieść to do znanego mi mitu czy legendy, z którą dana historia ma coś wspólnego i połączyć je ze sobą tak, by stworzyć nową, poruszającą opowieść.

– Którą z Pańskich powieści pisało się Panu najlepiej, najprzyjemniej? Jak wiadomo, "Manitou" powstała w pięć dni. Niesamowite! Czy inne książki pisze Pan równie szybko? A może jest taka, której pisanie się Panu dłużyło, którą tworzył Pan przez całe lata?

– Napisanie "Manitou" rzeczywiście nie zajęło mi wiele czasu, ale też nie było wcale łatwe! Zostałem poproszony przez mojego wydawcę o zmianę oryginalnego zakończenia powieści, co zabrało mi więcej czasu niż napisanie jej całej. Zwykle jednak nie piszę książek aż tak szybko. Średnio zajmuje mi to ok. 3-4 miesięcy, w zależności od długości powieści i stopnia skomplikowania fabuły, oraz informacji, jakie muszę zebrać do jej napisania. Moja powieść historyczna "Rich" zabrała mi dwa lata, ale zajmuje aż 900 stron i zawiera historię Ameryki od 1900 do 1975 roku.

– Jim Rook, główny bohater cyklu "Rook" jest postacią niezwykle wrażliwą, lubiąca kontakt z dziećmi. Wspomniał Pan kiedyś, że bardzo lubi tego bohatera, że poniekąd przypomina on Pana. Czy któryś z innych bohaterów Pańskich powieści przypomina – stylem bycia, zachowaniem, czy nawykami – samego jego twórcę – Grahama Mastertona?

– Harry Erskine, bohater "Manitou", jest chyba najbliższy memu charakterowi. Lubię robić dowcipy. Ale mimo wszystko moi bohaterowie nie są dokładnie tacy jak ja. Niektórzy z nich są słabsi, inni silniejsi. Muszę obdarzać ich takimi zdolnościami i siłą, które pozwolą stawić im czoła niebezpieczeństwu, w dodatku na wiele różnych i niewiarygodnych sposobów. Lubię pisać o zwyczajnych ludziach, mających zwyczajne prace i którzy potrafią zarazem poradzić sobie z ogromnym stresem i walczyć ze złem. To oznacza, że ich charaktery zmieniają się i wręcz ewoluują, wraz z postępem akcji.

– Jak mi wiadomo, uwielbia Pan podróże. Czy jest kraj (tudzież miasto), do którego chciałby Pan pojechać, a potem napisać powieść, której akcja będzie toczyła się właśnie w tym miejscu?

– Chciałbym spędzić więcej czasu w Stanach Zjednoczonych, gdzie źródła możliwości są niewyczerpalne. Ale akcje swoich powieści tak naprawdę mógłbym umieścić w każdym miejscu, które odwiedziłem. Widziałem różne zakątki Polski i bardzo chcę umieścić akcję w jednym z nich.

– W przedmowie do jednej z antologii Pańskich opowiadań ("Dwa tygodnie strachu") napisał Pan, że na pisarzu horrorów ciąży jedno przekleństwo; niezależnie od tego, gdzie się będzie znajdował, w jak pięknej scenerii przebywał, bardzo szybko zacznie rozmyślać o ciemnych stronach swojej sytuacji. Czy tworząc przerażające, brutalne i krwawe horrory, zdarza się Panu czasami bać? Na przykład ciemnych pomieszczeń, bądź odgłosów, które wydaje z siebie dom nocą?

– Niestety, muszę przyznać, ze nigdy nie udało mi się przerazić samego siebie. Jedyne, co naprawdę mnie przeraża, to realne niebezpieczeństwa, jakie mogą zagrażać mojej żonie i całej mojej rodzinie.

– W swoich powieściach często wykorzystuje Pan mity, oraz legendy. Opisuje Pan demony z różnych kultur. Jedną z powieści, w której pojawia się demon jest "Wyklęty" – jedna z moich ulubionych książek. Świetnie zarysowany bohater i ponury nastrój książki sprawiają, że nie można oderwać się od tekstu! Skąd pomysł na to, aby umieścić w niej groźnego i przerażającego azteckiego diabła – mictlantecutli? Interesuje się Pan kulturą Azteków? Skąd czerpie Pan informacje o owych demonach? Z książek, z internetu, z zasłyszanych opowieści?

– Interesuję się wszystkimi kulturami zawierającymi jakiś pierwiastek magiczny. Legendy i mity usiłują wyjaśnić ludzkie najbardziej irracjonalne obawy. Kultura Azteków interesuje mnie od dość długiego czasu, od momentu, gdy zapoznał mnie z nią mój przyjaciel, William Burroughs. Pokazał mi jak azteccy kapłani wykorzystywali mitologię do dominacji nad swoją społecznością. Do dziś społeczeństwo kontrolowane jest za pomocą demonów, mitów i legend!

– Niedługo na polskim rynku ukażą się dwie Pańskie powieści – "Manitou blood" i "Night wars". Obie są kontynuacjami cykli; "Manitou" i "Wojownicy nocy". Czy myślał Pan o tym, aby napisać kontynuację swoich innych powieści? Na przykład "Wyklętego", albo "Domu szkieletów"? I czy pojawi się kolejna część cyklu "Rook"?

– Tak, sequele "Manitou" i "Wojownicy nocy" zostały już napisane, ale chcę również rozwinąć niektóre z moich nowych pomysłów; w szczególności opowieść o czarach… I na pewno powstaną kolejne części "Rook’a". Obiecuję ci to…

– Kiedyś przeczytałem informacje, że przyjaźni się Pan z innym popularnym pisarzem horrorów – Jamesem Herbertem. Czy to prawda?

– To prawda, znam Jamesa Herberta, choć nie widziałem się z nim już od dawna. Znam też wielu innych pisarzy horrorów, którzy również są członkami Stowarzyszenia Pisarzy Horrorów (Horror Writers Association). Problem w tym, ze wszyscy jesteśmy tak zajęci pisaniem, że nie mamy czasu na solidaryzowanie się.

– Wielokrotnie powtarza Pan, że nie ma czasu na czytanie książek – to zrozumiałe, biorąc pod uwagę Pański dorobek literacki! Ciekawi mnie jednak, czy kiedykolwiek czytał Pan powieść grozy, którą uznał Pan za bardzo dobrą?

– Obecnie jest wielu znakomitych pisarzy horrorów, ale jestem daleki od wyszczególniania jednego z nich. Jak już powiedziałem, nie mam za wiele czasu, również na czytanie, a jeżeli już to robię, to nie są to horrory. Aktualnie jestem w trakcie czytania "The process", książki o halucynogennej podróży pewnego człowieka po Saharze.

– Jakie ma Pan inne pasje, poza pisaniem? Co pochłania Pana wolny czas, kiedy już wyłączy Pan komputer?

– Uwielbiam gotować. Lubię rozmawiać z ludźmi, uwielbiam morze. Wiosną i latem moja żona i ja często jeździmy nad morze, by pospacerować po plaży. To daje mi natchnienie, jakiego potrzebuję.

– Jak wiadomo – bardzo trudno dzisiaj zaistnieć na rynku literackim. Czy często spotyka Pan ludzi, którzy piszą opowiadania, bądź powieści i nie mogą odnaleźć się w literackim świecie? Co im Pan wtedy radzi?

– Nie poddawajcie się. I wierzcie w siebie, ale nie ślepo, żeby nie zamknąć się na opinie innych ludzi. Bądźcie swoimi najostrzejszymi krytykami. Kiedy piszecie, zapomnijcie że macie przed sobą kartkę papieru, czy monitor. Żyjcie tym, oddychajcie tym. Czujcie i słyszcie świat, który kreujecie… I nigdy nie używajcie przysłówków!

– A teraz bardzo ważne pytanie, które spędza sen z powiek wszystkim Pańskim fanom w Polsce. Czy zamierza Pan wkrótce ponownie odwiedzić ten kraj?

– Oczywiście, planujemy z żoną przyjazd do Polski, najszybciej jak to tylko możliwe. Jakby nie było, odwiedzamy ją od ponad 15 lat i uważamy ją za swój drugi dom. Mamy w Polsce wielu przyjaciół i wielu czytelników, a ich traktujemy jak rodzinę. Mamy nadzieję przyjechać tego lata, a jeśli tylko czas na to pozwoli, zawitamy do Polski również w 2007 roku. Tym razem chcemy odwiedzić Kraków, a także Katowice, ponieważ jest to jedno z pierwszych miejsc, w jakich byliśmy w Polsce. Jesteśmy bardzo zasmuceni tragedią, jaka niedawno miała tam miejsce.

– Szczerze dziękuję za ten wywiad, życzę wszystkiego dobrego i mam nadzieję, do zobaczenia!

– Do zobaczenia.

*** – Chodzi oczywiście o opowiadanie "Stworzenie Belindy", które znajduje się w zbiorze opowiadań "Dwa tygodnie strachu".

Wywiad przeprowadził: Robert Cichowlas

Styczeń 2006