Recenzja książki MUZYKA Z ZAŚWIATÓW

Najnowsza powieść Grahama Mastertona pierwotnie miała być zatytułowana „Wenecka kukułka”. Zmienił się tytuł oryginalny, zmienił się także polski, co wyszło wszystkim tylko na dobre, ponieważ „Muzyka z zaświatów” jest zdecydowanie lepszą propozycją. Książka dzięki wydawnictwu Albatros dorobiła się także specyficznej okładki, która podzieliła fanów na dwa obozy. Ostateczny cover bardzo podoba się samemu Mastertonowi, jak i jego żonie, ja również przyłączam się do grona jego zwolenników. Tyle spraw technicznych – a jak prezentuje się sama esencja powieści?

Kompozytor muzyki do reklam, Gideon Lake wprowadza się do apartamentu w nowojorskiej Greenwich Village i od razu zakochuje się w swojej sąsiadce, Kate Solway. Dziewczyna jest mężatką, ale mimo wszystko ulega namiętności i razem z Gideonem zostają kochankami. Ukrywając się przed jej mężem, Victorem, wyruszają w podróż do Europy. Szybko okazuje się jednak, że kobieta skrywa przerażającą tajemnicę, a bohater zostaje wciągnięty w wir niesamowitych wydarzeń. Kluczem do rozwiązania zagadki jest ogromna wrażliwość Gideona, jego miłość do Kate, a także brutalne zbrodnie, które dzieją się na oczach głównego bohatera.

U Mastertona kameralna „ghost story” to nadal rzadkość i egzotyka. Owszem, w powieściach Grahama pojawiały się niejednokrotnie całe rzesze niematerialnych istot, ale zawsze napędzane były mocą złowrogiego, krwiożerczego demona. Tym razem jest inaczej. Autor zaprasza nas w klimatyczną, tajemniczą podróż po Sztokholmie, Londynie i Wenecji – miejscach, w których autor spędził sporą część swojego życia, co pozwoliło mu oddać magię tych miast. Wraz z bohaterem czujemy się samotni, opuszczeni i bezradni, a wydarzenia dziejące się na jego i naszych oczach możemy jedynie bez słowa przyswajać.

„Muzyka z zaświatów” to powieść oryginalna w dorobku Grahama i mówię to z czystym sumieniem, bo ostatnio coraz częściej zdarza mi się wypowiadać taki osąd. Nie uświadczymy w owej książce groteski, krwawej masakry, nawet seks jest wysmakowany i delikatny, a nie wyrafinowany. Jest to historia dojrzała, kameralna, dramatyczna, nie wypełniona charakterystycznymi dla wcześniejszych okresów twórczości Mastertona fajerwerkami.

Kilka gwałtowniejszych scen pozwala nadal trzymać tę powieść w z dnia na dzień coraz mniej sztywnych ramach gatunkowych horroru. „Muzyką z zaświatów” Masterton udowadnia jednak, że jest autorem wszechstronnym, który umie trafić do szerokiego grona odbiorców, a nie tylko miłośników literackiego gore. Jeśli tak mają wyglądać następne powieści tego autora, to ja się pod tym podpisuje i ze spokojem spoglądam w przyszłość. Autor w rozmowie z nami przepowiadał wprawdzie powrót do korzeni zapowiedzianą powieścią „Fire Spirit”, przyrównując ją do „Wyklętego”, ale w tym przypadku jest to najlepsza rekomendacja. Podsumowując – idzie nowe, a Masterton udowadnia, że mimo swojego wieku i ponad 30 lat pisania książek nadal jest w formie, gotów stanąć do walki o pas mistrza świata w literackim horrorze.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 319
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 8/10
  


Recenzja książki ANIOŁ JESSIKI

Anioł Jessiki to najrzadziej wspominana i praktycznie niekojarzona powieść Grahama Mastertona. Potwierdziło się to na naszych prelekcjach o autorze, podczas których niewiele osób potrafiło „Anioła Jessiki” skojarzyć. Częściowo winne jest temu również wydawnictwo, które od blisko siedmiu lat nie wydało wznowienia tej powieści. Pomimo iż książka ta nie jest arcydziełem, potrafi na nowo zdefiniować styl i osobę Mastertona, wymykając się jednocześnie ramom gatunkowym i wyświechtanym schematom.

Ta jedna z najbardziej oryginalnych opowieści w dorobku pisarskim Mastertona zaczyna się bardzo niesympatycznie. Poznajemy Jessicę, kilkunastoletnią dziewczynkę, która w wypadku samochodowym straciła oboje rodziców. Teraz mieszka z dziadkami, zamknięta w świecie baśni, wróżek i elfów, które uwielbia rysować. Jest ładna, zdolna i bardzo doświadczona przez los, a jednocześnie trzyma się na uboczu, co szybko sprawia, że staje się pupilkiem nauczycieli, co z kolei irytuje jej rówieśników. Zaczynają się przykre tortury,  które zakończą się tragicznym wypadkiem.

Kiedy Jessica dochodzi do siebie po owym zdarzeniu zaczyna słyszeć w domu dziadków głosy dzieci, wołających o pomoc. Po wstępnych oględzinach okazuje się, że głosy dochodzą z krainy za ścianą, do której dostać można się poprzez tapetę. W celu uratowania dzieci, Jessicę czeka niezapomniana podróż do alternatywnej krainy po drugiej stronie ściany, gdzie prawa są zupełnie inne, ale niebezpieczeństwo może być równie śmiertelne.

Masterton opisując krainę, do której można przedostać się przez wzory na tapecie przechodzi samego siebie. Opisy są długie, barwne, odrobinę nużące i wciągające jednocześnie. Czytelnik głodny jest większej ilości akcji, do której autor zdążył nas już przyzwyczaić, ale powieść ucieka tym schematom stając się na pewnej płaszczyźnie dramatem, na innej metaforą zbrodni, a na jeszcze innej baśnią. Ten mix gatunkowy sprawia, że nie do końca wiemy czego po tej powieści oczekiwać.

Cieszę się, że Masterton napisał tego typu powieść. Jak na dorosłego mężczyznę autor świetnie wniknął w psychikę młodej dziewczyny, co zresztą wyszło mu znakomicie jeszcze w powieściach „Koszmar”, „Bonnie Winter” i „Katie Maguire”. „Anioł Jessiki” swoim baśniowym klimatem, przejmującą puentą i przewrotnym zakończeniem daje do myślenia i wbija szpilę niektórym przeciwnikom pisarza, którzy twierdzą, że jego twórczość to tylko epatowanie przemocą i seksem. W omawianej powieści owe elementy praktycznie nie występują (poza jedną gwałtowniejszą sceną).

„Anioł Jessiki” to powieść dobra, gdyby wyrwać ją z kontekstu twórczości Mastertona. Ponieważ ani nie możemy, ani nie chcemy tego robić, możemy stwierdzić, że książka ta jest po prostu dowodem na wszechstronność autora, głębię ukrytą w prawie każdej jego powieści i wreszcie na jego nieskończoną wyobraźnię.


Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 208
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 7/10
  


Recenzja książki CIEMNIA

„Ciemnia” to szósta i póki co na razie ostatnia część przygód dzielnego nauczyciela języka angielskiego w West Grove Community College, Jima Rooka. W dwóch poprzednich odsłonach cyklu mieliśmy do czynienia z lodem i wodą, tym razem duch z którym przyjdzie się bohaterowi zmierzyć, posługuje się mocą ognia.

Jim Rook wraca z Waszyngtonu do West Grove po bliżej nieokreślonej tragedii, która się wydarzyła w stolicy USA. Zdruzgotany bohater powraca na stare śmieci, by posklejać swoje poszatkowane na kawałki życie, odzyskać dawną miłość i znów starać się nauczać młodzież wymagającą specjalnej opieki. Tym razem postanawia na zawsze skończyć z uganianiem się za duchami, jednak przed przeznaczeniem nie da się długo uciekać…

W płomieniach ginie dwoje uczniów, których Rook nie zdążył jeszcze nawet poznać. Na miejscu tragedii na ścianie pojawia się tajemniczy wizerunek ofiar, wyglądający jak zrobiona w ostatniej chwili fotografia. W płomieniach staje również kotka Jima – Tibbles Dwa. Tajemnicze wydarzenia wydają się mieć coś wspólnego z portretem dziewiętnastowiecznego dagerotypisty Roberta H. Vane’a, wiszącym w nowym mieszkaniu Jima. Bohater z pomocą swoich uczniów będzie zmuszony ponownie zmierzyć się z siłami nadprzyrodzonymi.

„Ciemnia” niestety odbiega trochę poziomem od poprzednich części cyklu. Być może jest to wina niedopowiedzeń zostawionych przez autora, dotyczących wydarzeń z Waszyngtonu. Nie pomaga również brak ciekawych i wyrazistych postaci, a duch, z którym Jim stanie oko w oko nie straszy, a śmieszy swoją opisaną przez autora aparycją. Nie można przyczepić się do nienagannego warsztatu Mastertona, ale do pewnego poziomu Graham na po prostu przyzwyczaił. Od powieści oczekujemy czegoś więcej, niestety podczas lektury „Ciemni” nie dostaniemy niczego nowego, zaskakującego, czy przerażającego.

W oczekiwaniu na kolejne odcinki sagi o Rooku możemy jedynie trzymać kciuki, by były one lepsze niż część szósta. W życiu Jima przydadzą się duże zmiany, solidne twisty fabularne, a także może odkrycie kilku faktów z przeszłości bohatera. Mile widziany byłby nawet prequel, w którym dowiedzielibyśmy się czegoś więcej o wypadku Jima z czasów dzieciństwa, a także o pierwszych kontaktach z duchami. Z niecierpliwością czekam na tom siódmy, by móc już sprawdzić czym zaskoczy nas Masterton.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 256
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 6/10


Recenzja książki SYRENA

W „Syrenie” Jim Rook, nauczyciel angielskiego w West Grove Community College już po raz piąty zmierzy się z nadnaturalnym złem, które będzie zagrażać jego uczniom z klasy specjalnej. Tym razem potężny duch, rozpatrywany w kategorii „legendy miejskiej” będzie się starał Jima… utopić.

Powieść rozpoczyna się w momencie tragicznego wypadku w przydomowym basenie. Mały chłopczyk, syn dawnej uczennicy Jima, zostaje utopiony przez mściwego ducha, którego tylko Rook może dostrzec. Zrozpaczona matka prosi bohatera o pomoc w pozbyciu się wodnej zjawy. Czasu jest mało, Syrena zaczyna mordować coraz częściej, a wszyscy znajomi Rooka znajdują się w niebezpieczeństwie. Ma miejsce seria niewyjaśnionych zdarzeń, a tajemnica która się za nimi kryje będzie jedną z najbardziej zaskakujących w serii „Rook” Grahama Mastertona.

Graham daje nam możliwość lepszego poznania głównego bohatera, z którym przecież zdążyliśmy się już zżyć. Jim traktuje swoich uczniów jak własne dzieci i czuje się za nie wszystkie odpowiedzialny, co często owocuje wciągnięciem go w wir niebezpiecznych i tajemniczych wydarzeń. Walka z Syreną to jedno, odkrycie jej tajemnicy to drugie, a życie prywatne to trzecie – Jim jednocześnie będzie starał się rozkochać w sobie koleżankę po fachu, a także rozważać propozycję przyjęcia intratnej posady w Waszyngtonie. Sytuację utrudnia fakt, że na każdym kroku czeka śmierć, a duch który ściga Rooka jest mściwy jak mało który.

Masterton jak zwykle zadbał o odpowiedni poziom fabuły, akcji i humoru. Seria „Rook” jest zdecydowanie jedną z najlepszych sag fabularnych w dorobku pisarza. Dzięki zachowaniu ciągłości, autor może rozwijać głównego bohatera. Śledzenie zmian w jego życiu przynosi czytelnikowi niemałą satysfakcję. W tym tomie Graham wprowadza również kilka ciekawych postaci drugoplanowych, takich jak medium Susan i zakochany w niej mim Medlar Tree.

„Syrena” godna jest polecenia każdemu, kto po książce oczekuje porywającej rozrywki. Dla fanów serii „Rook” jest to pozycja obowiązkowa.

                                   

                             Autor recenzji: Piotr Pocztarek
                                  Wydawnictwo: Albatros
                                     Rok wydania: 2001
                                      Liczba stron: 239
                                       Format: 12 x 21
                                Ocena recenzenta: 10/10                     

Recenzja książki DEMON ZIMNA

„Demon zimna” to czwarta już część przygód Jima Rooka, nauczyciela języka angielskiego w West Grove Community College w Los Angeles, obdarzonego wyjątkową umiejętnością dostrzegania zjawisk nadprzyrodzonych. Jim, który nie ustaje w wysiłkach mających na celu ukształtowanie charakterów swoich uczniów z klasy specjalnej, tym razem narazi się na arktyczne zimno…

Wraz z przybyciem do klasy Rooka nowego ucznia, Jacka Hubbarda, dookoła bohaterów zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy – a to w jednych chwili szkolna toaleta pokrywa się szronem, zamarza basen z uczniami, poręcz schodów, fontanna… a wszystko to w upalny, letni dzień. Jim jest jedynym człowiekiem, który jest w stanie stawić czoła zagrożeniu, ale by to zrobić, będzie musiał udać się w ciężką podróż do krainy wiecznego lodu, z której nie wszyscy wrócą żywi.

Wraz z czwartym już pojawieniem się kolejnego po Harrym Erskinie najbardziej rozpoznawalnego bohater wykreowanego przez Grahama Mastertona, otrzymujemy ponownie dużą dawkę adrenaliny i przygody, skompilowanej do 230 stron. Seria nie skostniała, przeciwnie, ustawiła poprzeczkę jeszcze wyżej. To co wyróżnia „Demona zimna” na tle innych książek Mastertona, to perfekcyjne dialogi okraszone hektolitrami genialnego poczucia humoru. Graham zawsze bywa zabawny, ale tym razem przechodzi sam siebie. Duża w tym zasługa również świetnego tłumaczenia Piotra Romana.
 
Rook przechodzi przemianę, staje też przed kilkoma dylematami moralnymi, a także odkrywa prawdziwą naturę odpowiedzialności za drugiego człowieka. Zakończenie powieści nie jest cukierkowe i pozostawia otwartą furtkę do kolejnej części, jednak po przewróceniu ostatniej kartki czujemy pewien niedosyt, chcąc poznać dalsze losy bohatera.

„Demon zimna” to jedna z najlepszych części całej serii „Rook”. Prosta, aczkolwiek dynamiczna fabuła, ciekawy pomysł i świetny, humorystyczny warsztat pisarza składają się na nietuzinkową powieść, zapewniającą kilka godzin doskonałej zabawy.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 223
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 10/10

Recenzja książki STRACH

„Strach” to kolejna po tomach „Rook” i „Kły i pazury”, trzecia już część serii, w której Graham Masterton przedstawia przygody Jima Rooka, nauczyciela języka angielskiego w West Grove Community College w Los Angeles, obdarzonego wyjątkową umiejętnością dostrzegania zjawisk nadprzyrodzonych. Klasa specjalna, która znajduje się pod opieką Jima ponownie staje w obliczu mistycznego zagrożenia, które tylko nauczyciel jest w stanie zauważyć.

Nowy uczeń Rooka, Rafael Diaz, to postać mroczna i tajemnicza. Jakimś cudem wywiera on duży wpływ na resztę klasy, która pozwala mu przeprowadzić nad sobą rytuał oczyszczenia, wywodzący się z pradawnej tradycji Majów. Rytuał ten pozbawić ma uczniów wszystkich irracjonalnych lęków, które w nich siedzą, niezależnie od tego, czy będzie to arachnofobia, lęk wysokości, czy też strach przed ciemnością. Lęki, które uleciały z ciał egzorcyzmowanych uczniów nie rozpłynęły się jednak w nicość, co więcej, wróciły pod postacią demonicznej istoty, która jeden po drugim zaczyna polować na uczniów klasy specjalnej.
 
Jim ponownie staje do walki z istotą z zaświatów, tym razem mając do pomocy wybitnego znawcę kultury Majów, a także swoją… zmarłą przyjaciółkę. Rook będzie musiał stawić czoło własnym fobiom, a także tragicznie przerwanemu, ale nie wygasłemu uczuciu.
 
„Strach” to godny następca dwóch poprzednich części cyklu. Opierając się na identycznym klimacie, podobnych schematach i zależnościach, Graham snuje dalej opowieść o wielkodusznym nauczycielu obdarzonym darem, który jednocześnie stanowi dla niego przekleństwo. Jim oddał by życie za swoich uczniów, dlatego też jego przygody i kłopoty, które napotyka stając w ich obronie czyta się z zapartym tchem.
 
Trzeci tom cyklu „Rook” oprócz szybkiej i emocjonującej akcji, przedstawia nam również kilka ciekawych rozważań na temat natury ludzkich strachów i fobii, pokazując do czego zdolny by był człowiek nie znający lęku. Dywagacje te zgrabnie wplątane są w fabułę powieści i osadzone w relacjach pomiędzy bohaterem, którego zdążyliśmy już polubić, a jego uczniami, do których szybko się przyzwyczajamy. Lektura „Strachu” jest więc czynnością obowiązkową dla wszystkich fanów prozy Mastertona, lub miłośników serii o nieustraszonym nauczycielu.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2001
Liczba stron: 238
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 10/10

Recenzja książki KŁY I PAZURY

„Kły i pazury” to drugi tom z serii „Rook”, w którym Graham Masterton opisuje perypetie Jima Rooka, nauczyciela języka angielskiego w West Grove Community College w Los. Jim posiada wyjątkowe umiejętności postrzegania zjawisk nadprzyrodzonych, a także komunikowania się z duchami, co staje się kanwą do napisania jednej z bardziej interesujących „serialowych” powieści tego autora.

Punktem wyjścia powieści, podobnie jak w przypadku części pierwszej, jest śmierć jednego z uczniów Jima, niejakiego Martina Amato, który zostaje rozszarpany przez niezidentyfikowaną dziką bestię. Potwór z dnia na dzień robi się bardziej krwiożerczy, wiele osób z bliskiego otoczenia głównego bohatera stanie oko w oko ze śmiertelnym, uzbrojonym w kły i pazury, niebezpieczeństwem.
 
Katalizatorem tajemniczych wydarzeń jest jedna z uczennic Jima – Indianka Catherine Biały Ptak. Na mocy magicznego paktu, zawartego przez jej rodzinę z jednym z najstraszliwszym indiańskich demonów – Kujotem, dziewczyna staje się własnością Indianina o magicznej mocy – Psiego Brata. Kim jest Psi Brat, w jaki sposób zamierza on użyć mocy Kujota i czy Jimowi uda się powstrzymać cykl morderstw – na te i inne pytania odpowiada drugi tom cyklu „Rook”.
 
Masterton po raz kolejny porusza w swojej powieści tematykę kultury indiańskiej, co wychodzi mu zgrabnie, wiarygodnie i przekonująco. Legenda Kujota poruszana była przez tego autora w jednej z pierwszych powieści – „Kostnicy”, tym razem jednak przywołana jest w innym kontekście, ale równie interesująco  i porywająco opisana. Widać, że Graham spędził długi czas na wertowaniu podań i legend rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej.
 
„Kły i pazury” zgrabnie odcina się od pierwszej części cyklu, w której poruszany był temat magii Voodoo, jednocześnie kontynuując wątki obyczajowe z tomu pierwszego, wprowadzając też kilka nowych. Z powieści bije energia, żywe tempo, niepospolite poczucie humoru i nutka szaleństwa – ale taki właśnie bywa Masterton, zwłaszcza że seria pierwotnie miała być scenariuszem serialu grozy przeznaczonego dla trochę starszej młodzieży. Podsumowując – podróż tropem indiańskich demonów wraz z jednym z najbardziej wyrazistych Mastertonowskich bohaterów nie zawiedzie swoich czytelników i zapewni kilka godzin wyśmienitej zabawy wypełnionej przygodą, grozą i humorem.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 222
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 10/10

Recenzja książki ROOK

Jim Rook, nauczyciel języka angielskiego w West Grove Community College w Los Angeles jest bohaterem kolejnego cyklu powieściowego, stworzonego przez Grahama Mastertona. Jim posiada wyjątkowe umiejętności postrzegania zjawisk nadprzyrodzonych, a także komunikowania się z duchami. Zdolności te zostały nabyte po wypadku, w którym Rook otarł się o śmierć.
 
Jim ma 34 lata. Jego podopiecznymi są uczniowie klasy specjalnej, dla młodzieży trudnej, opóźnionej, wymagającej szczególnej uwagi. Rook to mężczyzna, który swój zawód traktuje serio, a jego uczniowie są dla niego najważniejsi. Kiedy jeden z nich zostaje brutalnie zamordowany w szkolnej kotłowni, a jedyną osobą która widziała sprawcę okaże się Jim, zostaniemy wciągnięci w jedną z najlepszych powieści Grahama Mastertona.
 
Jim będzie musiał zmierzyć się z potężnym czarownikiem Voodoo – Umberem Jonesem, wujkiem jednego z uczniów. Jones ma moc opuszczania swojego ciała i dokonywania diabelskich mordów pod postacią ducha. Powstrzymanie go będzie trudne, gdyż tylko Rook jest w stanie go zobaczyć. Wraz z kilkoma uczniami z klasy specjalnej Jim przeżyje swoją pierwszą przygodę i rozpocznie kolejny po „Manitou” znamienny dla twórczości Mastertona cykl powieściowy.
 
Pisany z myślą o serialu telewizyjnym cykl ma do tej pory sześć tomów, a zapowiedziane są dwa kolejne. Za każdym razem bohater stawia czoła innemu demonowi, czy zjawie wywodzącej się z innej religii czy kultury, a robi to z wrodzonym wdziękiem i poczuciem humoru. Obok Harry’ego Erskine’a – bohatera najważniejszego w twórczości Grahama cyklu „Manitou”, Jim Rook jest najwyrazistszą postacią w prozie tego autora. Tym chętniej poznajemy jego przygody, jego uczniów, dylematy moralne i miłosne perypetie.
 
Pierwsza część cyklu wprowadza nas w świat Jima Rooka, pozwala poznać zależności panujące w jego świecie i przyzwyczaja nas do jego uczniów. Klasa, którą uczy bohater może nam się kojarzyć jedynie z filmem „Młodzi gniewni”, jednak bohaterowie tego obrazu nie mieli problemów z siłami nadprzyrodzonymi. „Rook” nie jest powieścią brutalną, natomiast charakteryzuje się właściwym dla Mastertona klimatem i rozwojem akcji, zachowując przy okazji wysoki poziom fabularny, okraszony niebanalnym poczuciem humoru i doskonałymi dialogami. Jeśli nie lubi się gwałtownej brutalności, ostrego seksu i morza krwi, warto poznać twórczość Grahama zaczynając od tej właśnie powieści.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2003
Liczba stron: 224
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 9/10

Recenzja książki KREW MANITOU

Między wydarzeniami z „Ducha Zagłady”, a tymi z „Krwi Manitou”, Harry Erskine, główny bohater tej najbardziej rozpoznawalnej sagi Mastertona, mierzy się z Misquamacusem po raz czwarty w opowiadaniu „Wnikający duch” ze zbioru „Uciec przed koszmarem”. Tym razem żądny krwi szaman odradza się w córce Harry’ego i Karen – Lucy. Opętana dziewczynka dopuszcza się coraz bardziej przerażających czynów, by w konsekwencji doprowadzić do powrotu Indiańskiego szamana. Misquamacus zostaje jednak pokonany przez manitou pociągu, który okazuje się silniejszy niż prastara indiańska magia. Zakończenie tego krótkiego pojedynku przywodzi na myśl pierwszą część sagi, kiedy to Misquamacus zostaje pokonany przez manitou wielkiego komputera – symbolu techniki białego człowieka. Przeciętne opowiadanie przez kilka lat trzyma nas w niedosycie, do czasu pojawienia się na rynku ostatniej (jak na razie) części sagi.
 
Harry Erskine powraca,  a wraz z nim uwielbiana przez czytelników pierwszoosobowa narracja i znani i lubiani bohaterowie – Amelia Crusoe i Śpiewająca Skała, po raz kolejny jako duch. W „Duchu zagłady” Masterton pokazał zażyłości między magią Indian a magią Voodoo. W „Krwi Manitou” to rumuńska potęga wampirów miesza się z żądzą zemsty czerwonoskórych, by sprowadzić na Ameryką kolejną próbę dokonania totalnej zagłady.
 
Powieść zaczyna się od przygody bohatera drugoplanowego – Franka Wintera. Lekarz, bo taką funkcję pełni Frank, staje oko w oko z przerażającą epidemią, zamieniającą ludzi w żądne krwi wampiry. Zarażeni są w stanie zrobić wszystko by napić się krwi, posuwają się nawet do tego by zabijać własne rodziny. Zaraza rozprzestrzenia się, tysiące ludzi zostaje zamordowanych, setki przemieniają się w żywe trupy – wampiry Strigoi. Równorzędnie do przedstawionych wydarzeń, w które wplątał się Frank, Harry Erskine natrafia na ślady prowadzące go do Zbieracza Wampirów – przywódcę hord nieumartych, Vasila Lupa. To właśnie jego do życia zbudził Misquamacus, którego rozszczepiony w „Duchu Zagłady” duch zespolił się w jedno pod wpływem temperatury wytworzonej przez… atak na World Trade Center. Misquamacus odzyskawszy siły opętuje Lupa, zawiera krwawy pakt z przywódcą legionu wampirów i ponawia próbę zniszczenia Ameryki, której oczywiście zapobiec może tylko Harry Erskine.
 
Niuanse fabularne „Krwi Manitou” potrafią zaskoczyć. Pomysł Mastertona, by pokazać efekt synergii płynące ze współpracy pomiędzy demonami z Rumunii, a tymi z rdzennej Ameryki jest już jechaniem po bandzie. Paradoksalnie – książka ta jest bardzo dobra, a jej największą wadą jest właśnie przynależność do serii „Manitou”. O Ile wampirze opowiastki wychodzą Grahamowi bardzo dobrze, o tyle ostatni powrót Misquamacusa jest nieciekawy, niestraszny i nieprzekonujący.
 
Dla fanów serii „Krew Manitou” będzie ciekawym zestawieniem dwóch bardzo różnych kultur. Obiektywnie jest to niestety najsłabsza książka serii. Gdyby Masterton zdecydował się na wyrzucenie wątków z Manitou i napisanie powieści o wampirach, ocena była by wyższa. Poprzeczka zawieszona przez świetnego „Ducha Zagłady” okazała się jednak za trudna do przeskoczenia. „Krew Manitou” to mimo wszystko książka niezła i na pewno godna polecenia. Jednak jako czwarta część tak znakomitego cyklu, posiada wady, których nie sposób nie zauważyć. 

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 352
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 7/10

Recenzja książki DUCH ZAGŁADY

„Duch Zagłady” to trzecia część najbardziej rozpoznawalnej opowieści Grahama Mastertona o nieposkromionej żądzy zemsty czerwonoskórych na mieszkańcach Ameryki.  W szesnaście lat po swoim książkowym debiucie, czyli pierwszą częścią „Manitou”, autor jeszcze raz podejmuje tematykę indiańskiej magii, lecz tym razem robi to na niespotykaną dotąd skalę.
 
Harry Erskine, główny bohater, który po raz pierwszy zetknął się z morderczym szamanem Misquamacusem jest teraz dużo starszy. Po krwawych wydarzeniach z dwóch pierwszych tomów sagi Harry stara się wrócić do normalności. Wydaje mu się że zły czarownik został definitywnie pokonany. Nic bardziej mylnego. Misquamacus powraca silniejszy i bardziej krwiożerczy niż kiedykolwiek, do tego zawiązuje pakt z czarnoskórym czarownikiem uprawiającym magię Voodoo. Erskine będzie musiał powrócić do ratowania świata przez duchem zagłady, a wraz z nim powróci również oczekiwana z utęsknieniem pierwszoosobowa narracja. Bohater nadal cechuje się niezmierzonym poczuciem humoru i młodością ducha, co na każdym kroku podkreślone jest za pomocą fantastycznych dialogów.
 
Harry staje oko w oko z szalejącymi kataklizmami – w wielu miejscach w Ameryce całe budynki pełne ludzi znikają pod ziemią. Okazuje się, że każde miejsce w którym kiedykolwiek przelano krew Indian staje się bramą do Wiecznej Otchłani – świata odwróconego do góry nogami, znajdującego się tuż pod naszymi stopami. W jednej chwili setki tysięcy ludzi w całej Ameryce giną w strasznych męczarniach. Rozmach z jakim Masterton przedstawia ostateczną zagładę potrafi wbić w fotel. Nie na darmo na okładce z wydawnictwa Prima widnieje zwrot „epopeja horroru”. Faktycznie, powieść ta wyróżnia się na tle innych książek Mastertona gigantycznym rozbudowaniem fabularnym, wielowątkową narracją i jednostajnym, nieprzyśpieszonym zbliżaniem się do wielkiego finału. Jest to książka dojrzała, przemyślana, jest w niej miejsce zarówno na nowych jak i starych bohaterów, którzy powracają nawet zza grobu, by pomóc swoim żyjącym jeszcze przyjaciołom. Dzięki temu, że powieść jest bardzo długa, nie czujemy wreszcie u Grahama żadnych skrótów fabularnych, uproszczeń, ani nawet umowności. Być może była by to najdoskonalsza powieść Mastertona gdyby nie pewien niewybaczalny błąd merytoryczny, który przez cały czas obcowania z „Duchem zagłady” nie dawał mi spokoju i kołatał się w głowie, jak odbijana od ściany piłeczka kauczukowa.
 
Co takiego zrobił Graham? Graham zapomniał, że w pierwszym tomie swojej sagi uśmiercił Amelię Crusoe, która jest jedną z … głównych bohaterek części trzeciej. Oczywiście osoba Amelii nadaje powieści rumieńców, tak jak pojawienie się dobrze znanych bohaterów poprzednich części – Karen Tandy, Doktora Snowa, Jacka Hughesa, czy ducha Śpiewającej Skały. Nie zmienia to jednak faktu, że zapomnienie o uśmierceniu jednego z bohaterów i przywrócenie go do życia jest czymś co ciężko wybaczyć pisarzowi tego pokroju.
 
Dla fanów serii „Duch zagłady” jest bardzo ważną powieścią. Dłuższa niż dwie pierwsze części razem wzięte, bardziej rozbudowana i pełna epickiego rozmachu. Niestety, jej finał jest nieadekwatny do reszty powieści – krótki, nijaki, z lekko zmarnowanym potencjałem. Wada ta jednak nie jest w stanie przyćmić wagi tej powieści i przyjemności płynącej z obcowania z nią. Naprawdę nie można się nudzić nawet przez chwilę, a co do nietęgiego finału – nie jest to przecież definitywny koniec. Jak wiemy, Manitou  powróci jeszcze co najmniej trzy razy…

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 1993
Liczba stron: 399
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 9/10

Recenzja książki ZEMSTA MANITOU

„Zemsta Manitou” to druga część sagi o destruktywnym oddziaływaniu indiańskiej magii, czyli o zemście czerwonoskórych na białym człowieku.  Trzy lata po swoim książkowym debiucie Graham Masterton powraca do wykreowanych wcześniej postaci, które na stałe zapisały się w kanonie horroru pisanego i stały się dla wielu czytelników przyczynkiem do rozpoczęcia przygody z literaturą grozy.
 
Tym razem głównym bohaterem zostaje Neil Fenner, konserwator łodzi z Bodega Bay, którego syn zaczyna miewać przywidzenia. W najbliższym otoczeniu Neila i jego rodziny zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy, a zrozpaczony Neil nie może sobie poradzić. Jego syn, Toby, zostaje opętany przez ducha Misquamacusa, potężnego indiańskiego szamana owładniętego żądzą zemsty na białym człowieku. Szaman znany czytelnikom z pierwszej części „Manitou” jest teraz silniejszy, bardziej krwiożerczy, a przede wszystkim nie jest sam – z pomocą przychodzi mu jeszcze dwudziestu jeden innych potężnych czarowników z dawnych lat, którzy za cel nadrzędny postawili sobie wspólne wezwanie najbardziej niebezpiecznych indiańskich demonów i zesłanie ich ku zagładzie mieszkańców Ameryki. Zrozpaczony i zdesperowany Neil podczas próby wyjaśnienia zagadkowych wydarzeń, natyka się na Harry’ego Erskine’a – bohatera i narratora pierwszej części sagi.
 
Harry przyjeżdża z Nowego Yorku wraz ze Śpiewającą Skałą – nowoczesnym szamanem, z którym wspólnie pokonali Misquamacusa poprzednim razem. Bohaterowie dołączają do Neila, by wspólnie stanąć ponownie do walki z niepojętym zagrożeniem. Tym razem jeden z bohaterów zginie w niebezpiecznej walce… Czy poświęcenie jakie zostało dokonane wystarczy żeby powstrzymać krwiożercze indiańskie demony?
 
 „Zemsta Manitou” jest bardzo dobrą kontynuacją pierwszej powieści Mastertona. Znani i lubiani bohaterowie powracają, by stoczyć walkę na śmierć i życie i jeszcze raz podjąć próbę odesłania Misquamacusa do Krainy Wiecznych Łowów. Wielka szkoda że fenomenalna postać Harry’ego Erskine’a została zmarginalizowana, a co za tym idzie, narracja powieści automatycznie przeskoczyła na trzecioosobową. Powieść jest dojrzalsza, bardziej przemyślana od swojej poprzedniczki, co automatycznie przedłuża czas obcowania z nią. Finałowa walka pomiędzy dwudziestoma dwoma szamanami, a Harrym, Śpiewającą Skałą i Neilem Fennerem jest długa, epicka i nieźle opisana. Smaczku dodaje fakt, że do batalii włączają się oddziały policji, Gwardia Narodowa i … duchy.

Godna kontynuacja powieści przypadła do gustu wielu czytelnikom, pomimo kilku wad. Odsunięcie na drugi plan najbarwniejszego bohatera jakiego Masterton wykreował pozostawia lekki niedosyt. Niewykorzystany potencjał walki z 22 szamanami również, ponieważ ich funkcja została sprowadzona do minimum. Po za tymi kilkoma szczegółami nie bardzo jest się do czego przyczepić, zwłaszcza że powieść ma całkiem dobrze napisany i przeprowadzony finał, a jak wiemy, u wczesnego Mastertona ten element nie zawsze zagrał. Po zakończeniu czytania „Zemsty Manitou” jedyne na co pozostaje czekać to na kolejny powrót krwiożerczych indiańskich demonów w powieści „Duch Zagłady”.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 1990
Liczba stron: 224
Format: 11,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 9/10