ARMAGEDON – liczba stron i tekst okładkowy!

Właśnie otrzymaliśmy od Wydawnictwa Albatros gorące informacje na temat chyba najbardziej wyczekiwanej obecnie powieści Mastertona. Mowa oczywiście o ARMAGEDONIE, czyli ostatniego tomu sagi "Manitou".

Powieść przełożył Bogusław Stawski. Będzie one liczyć 400 stron i powinna pojawić się na rynku już w marcu albo kwietniu!

Poniżej prezentujemy premierowo tekst okładkowy:

Wielki finał legendarnej serii Grahama Mastertona o złowieszczym Misquamacusie, która przyniosła pisarzowi sławę i stała się kamieniem milowym literackiego horroru. Prezydent Stanów Zjednoczonych nagle ślepnie. W ciągu kilku następnych dni setki ludzi na terenie całego kraju tracą wzrok – są wśród nich piloci samolotów w trakcie rejsu, kierowcy ciężarówek pędzący po międzystanowych autostradach, pracownicy budowlani przebywający na szczytach rusztowań. Samoloty pasażerskie spadają na podmiejskie domy; drogi są zablokowane przez setki rozbitych pojazdów… To Misquamacus, legendarny szaman Algonquinów powrócił ze świata duchów, by dokonać ostatecznej zemsty na kolonistach, którzy niegdyś odebrali ziemię rdzennym Amerykanom. Tylko Harry Erskine i Amelia Crusoe mają wystarczającą wiedzę i doświadczenie, by pokonać Misquamacusa. Jednak zanim odkryją, jak tego dokonać, muszą się dowiedzieć, kim lub czym są Zabójcy Oczu, i zgłębić tajemnice magii indiańskich szamanów… Czeka ich morderczy wyścig przez całą Amerykę, wyścig, w którym stawką jest przetrwanie całej cywilizacji!

Ciekawi twórcy o ciekawym twórcy

Mamy przyjemność zaprezentować Wam wypowiedzi osób znanych i lubianych (i ciekawych, bezwzględnie) – wypowiedzi dotyczące, rzecz jasna, osoby i twórczości Grahama Mastertona. Zadaliśmy im pytanie:

Jaką rolę odegrała w Waszym życiu twórczość Grahama Mastertona i jak odbieracie jego prozę?

A oto, co odpowiedzieli:

Dawno, dawno temu, kiedy wydawnictwa Amber i Phantom Press wpadły wreszcie na to, że mogą zbić niebrzydką fortunę na wydawaniu książek grozy, kupowało się praktycznie każdy horror, jaki wychodził. Guya N. Smitha brało się dla uroczo kiczowatych okładek, Mastertona – dla szokującego wówczas połączenia seksu i przemocy, a Jamesa Herberta – dla tak zwanych "wrażeń ogólnych". Nie będę oszukiwał: tego ostatniego zawsze lubiłem najbardziej, ale parę wczesnych książek Mastertona też wślizgnęło mi się pod skórę i do dziś tam siedzi: "Manitou", "Zemsta Manitou", "Wyklęty", "Wojownicy nocy"… I nawet teraz, kiedy co jakiś czas zdarza mi się pomyśleć, że niczym mnie już
Masterton nie uwiedzie, znienacka pojawia się książka, która przywraca mi wiarę w jego talent – jak na przykład wydany parę lat temu zbiór opowiadań "Festiwal strachu".

Bartłomiej Paszylk (autor "Leksykonu filmowego horroru")

Moja przygoda z horrorem zaczęła się od „The Evil Dead” Sama Raimiego. Ten film obejrzałem w dość młodym wieku, choć całość dla małego chłopca wtedy była zbyt dużym wyzwaniem, któremu oczywiście nie sprostałem. Scena pierwszego opętania spowodowała, że nogi same wyprowadziły mnie z pokoju. No, ale nie można wymagać zbyt wiele od 12-latka. Dalsza przygoda z filmową grozą odbyła się bez większych zgrzytów i utwierdziła mnie w przekonaniu, że to gatunek który najbardziej mi odpowiada. Po grozę spisaną na kartach papieru zacząłem sięgać nieco później, w wieku około 18 lat. Była to zdaje się szkoła zawodowa. Dość często odwiedzałem tamtejszą bibliotekę i pewnego dnia poprosiłem panią bibliotekarkę o jakiś dobry horror, a ta przyniosła mi bardzo sfatygowaną książkę, która nie posiadała okładki, ale na pierwszej stronie dostrzegłem tytuł: „Manitou”. Nazwisko Masterton wtedy nie mówiło mi zbyt wiele, toteż pokręciłem nosem, ale mimo uprzedzeń schowałem książkę do plecaka i zabrałem się za nią wieczorem, tego samego dnia. Lektura wydała się świetną rozrywką, toteż skończenie jej zajęło mi niespełna dwa wieczory. Dalej zacząłem odkrywać innych pisarzy, którzy mniej lub bardziej zaskarbili sobie moją sympatię: Clive Barker, Stephen King,  Guy’ N. Smith, James Herbert i wielu, wielu innych. Jednak jeśli chodzi o pisaną grozę, to zaczęło się wszystko od Mastertona, którego prozę, w zdecydowanej większości uważam za dobrą rozrywkę i nadal zdarza mi się zapraszać go wieczorem, aby umilił mi wolny czas. W przyszłości chciałbym stanąć z nim oko w oko, zamienić kilka słów, uścisnąć rękę i podziękować. Za to, że właśnie On pokazał mi, że pisana groza potrafi być wciągająca, a również często potrafi być lepszą rozrywką niż to, co możemy zaobserwować na ekranach telewizorów.

Sebastian Drabik (redaktor Grabarza Polskiego)

Wziąłem się za „Manitou”. No bo od czego zaczynać Mastertona, jak nie od „Manitou”. Nie poszło łatwo. Książka należała do mojej byłej dziewczyny, a ja w końcu przez poprzednie trzy miesiące objeżdżałem ją za niskie gusta.
– No nic – pomyślałem – lepiej poznać język wroga…
I przeszedłem na drugą stronę. Wsiąkłem, wpadłem, umoczyłem. Pochłonęło mnie to i właściwie tak trwa… Od klimatycznych pozycji typu „Sfinks”, wspomniany cykl „Manitou” czy „Diabły Normandii”, przez thrillery „Ikon”, „Geniusz”, „Głód” do absolutnie cudownie przegiętych opowiadań w stylu „Eryk Pasztet”. Właściwie każda nowa pozycja autora, to dla mnie lektura obowiązkowa.
Gdybym miał wymieniać jakiś konkretny tytuł, to chyba wskazałbym na „Zaklętych” – to pozycja, z którą męczyłem się jak przedszkolak ze szpinakiem. Czytałem po trzy strony i odkładałem na nocny stolik. Aż nagle zaskoczyło i połknąłem książkę w pozostałą część mrocznej nocy. Brrrr! Ależ się bałem 🙂
Dlaczego Masterton? Głównie ze względu na doskonały warsztat – Graham jest erudytą i fantastycznym rzemieślnikiem słowa. Mógłby pisać o wszystkim, w dowolnym stylu i zawsze pozostałby sobą – precyzyjnym, pomysłowym i intrygującym opowiadaczem, doskonale potrafiącym zbalansować grozę i satysfakcję, makabrę i zadośćuczynienie, miłość i seks.
Wadą Mastertona jest to, że bardzo wysoko stawia poprzeczkę – kiedy przygodę z horrorem zaczyna się od Mastiego, trzeba się liczyć, że pozycje innych autorów mogą wylądować w koszu…

Jacek M. Rostocki (współautor książki: "Sępy")

Wprawdzie Masterton nie miał jakiegoś druzgocącego wpływu na moje życie, czy moją twórczość, ale to właśnie jego powieść 'Drapieżcy’ była pierwszym horrorem, jaki kiedykolwiek czytałem. Dla nastolatka wcześniej znającego tylko lektury szkolne, był to spory szok i gruntowny opad szczeny. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z tak dużą dawką seksu i przemocy, po raz pierwszy zaznajomiłem się z kultową postacią Brązowego Jenkinsa. Wcześniej myślałem, że proza popularna to zawsze coś w stylu Sienkiewicza, a nie takie hardkory 😀
Jeśli chodzi o inne książki tego autora, to najbardziej do mnie przemówił 'Wyklęty’ i niektóre teksty ze zbiorów opowiadań.
Swoją drogą Masterton wykonał w Polsce pewną 'pracę u podstaw’ – najbardziej, obok Kinga, przyczynił się do popularyzacji literatury grozy w naszym kraju. Powinien za to dostać jakiś medal i michę niezłego bigosu 😉

Dawid Kain (autor książek: "Prawy, lewy, złamany", "Makabreski")

Sentyment do twórczości Mastertona pewnie zostanie mi na zawsze. Pamiętam swoją pierwszą przygodę z Jego horrorem: na półce u rodziców znalazłam cienką książeczkę, w małym formacie, za to z przerażającą okładką. Był to 'Manitou’, którego połknęłam szybciej niż rodzice zdążyli się zorientować, że kilkuletni dzieciak powinien się od tego trzymać z daleka. Potem były kolejne powieści, do czasu, aż poczułam, że Masterton wciąż opowiada tę samą opowieść. Nic w tym złego, ale jako kobieta jestem zmienna. Zdradziłam Mastertona dla Kinga. Co nie znaczy, że nie wrócę do moich ulubionych 'Zaklętych’. 'Lavender blue, dilly dilly, lavender green…’

Aleksandra Zielińska (współautorka antologii: "Trupojad", "Pokój do wynajęcia")

Masterton dużego wpływu na mnie niestety nie miał. W dzieciństwie przeczytałem "Dżina", bardzo mi się podobał, ale na moje nieszczęście w lokalnej bibliotece była to jedyna pozycja tego autora, więc ta wczesna przygoda szybko się zakończyła. Jednak Masti wrócił jak bumerang troszkę później i mimo dużego sentymentu, już nie zrobił podobnego wrażenia. Dwie kolejne powieści (nawet już nie pamiętam tytułów) pozostawiły lekki niesmak, ale dałem jeszcze szansę opowiadaniom ("14 obliczy strachu" i "Festiwal strachu"). I tutaj na szczęście było wręcz znakomicie! Więc w ogólnym rozrachunku w moich oczach Masti wypada całkiem nieźle. Choć nie czekam z niecierpliwością na kolejne jego książki, mam do niego duży sentyment i szacunek dla wkładu jaki miał w propagowanie grozy.

Paweł Deptuch (redaktor naczelny Carpe Noctem)

Około pięć lat temu przeżywałem dosyć wstydliwy z perspektywy czasu okres, w którym moja znajomość pisanego horroru ograniczała się do kilku najbardziej rozpoznawalnych autorów, jak Stephen King, czy Dean Koontz. Twórczość tych cenionych pisarzy, delikatnie mówiąc do mnie nie przemawiała. Szukałem wrażeń, ekscytujących przeżyć, przekraczania pewnych granic, tymczasem dostawałem monotonny spacerek po łące w towarzystwie anemicznego chudzielca pokazującego, co jakiś czas tabliczki z napisem „Tutaj autor zakładał, że może wyjdzie strasznie”.
Doszło do niezdrowej sytuacji, w której byłem o krok od zwątpienia w książkową grozę. Całe szczęście właśnie wtedy z odsieczą przybył Graham Masterton. Nie potrafiłbym dziś powiedzieć, w jaki dokładnie sposób w moje ręce dostało się świeżutkie wydanie „Festiwalu Strachu”, ale z całą pewnością nigdy nie zapomnę niesamowitego wrażenia, jakie na mnie zrobiło. Pochłonąłem ten zbiór opowiadań za jednym zamachem, zaniedbując przy tym wszelkie możliwe obowiązki. Od pierwszego akapitu zachwyciła mnie niesamowita wyobraźnia Brytyjczyka, zdolność tworzenia wyrazistych, ociekających krwią scen śmierci oraz odważna, aczkolwiek idealnie wkomponowana w całość erotyka. To się dopiero nazywa horror!
Niewątpliwie twórczość Matertona była jedną z głównych sił napędowych, które zmobilizowały mnie do tworzenia własnych tekstów grozy. Tej fascynującej postaci zawdzięczam jeszcze jedno – jako pierwszy udowodnił mi, że pisana groza również potrafi być przerażająca!

Tymoteusz Raffinetti (publicysta, recenzent)

Rola, którą twórczość Mastertona odegrała w moim życiu jest zasadniczo różna od jej oceny. Próbuję raz na jakis czas sięgnąć po którąś z powieści i mam wrażenie obcowania z czymś niedopracowanym, bardzo naiwnym. Istnieją wyjątki. "Wyklęty" to znakomita powieść grozy. Zarazem, Masterton wraz z Kingiem nauczył mnie horroru. Do końca życia będe pamiętał ten dreszcz emocji, towarzyszący nawet nie lekturze, ale samemu czekaniu na nowe tytuły. Kiedy będzie? Co to będzie? Żyłem od jednej książki Masterotna do drugiej. A, i jeszcze jedno. Masterton, w odróżnieniu od większości pulpowych autorów jest naprawdę dobrym warsztatowcem.

Łukasz Orbitowski (autor książek: "Święty Wrocław", "Nadchodzi")

Trudno w kilku zdaniach zawrzeć to, czego nauczyłem się dzięki Grahamowi. Jest na tyle wszechstronnym twórcą, że skorzystać z jego książek można na wiele sposobów. Dzięki niemu przekonałem się na przykład, że warto wykształcić w sobie niezależność poglądów. Kiedyś mianowicie, zanim przeczytałem pierwszą książkę Mastertona, spotkałem się z twierdzeniem, że płody jego umysłu to kiszka, szit, grafomania i w ogóle wszystko co najgorsze. Czyli należy omijać szerokim łukiem. Dla własnego bezpieczeństwa. Minęło trochę czasu, no i z głupia frant pożyczyłem od kumpla zbiór opowiadań Mastiego. Czytam, czytam, gały robią mi się coraz większe, wielkością zbliżają się do spodków… Te teksty naprawdę da się czytać! Mało tego; po prostu są świetne! Oczywiście, tak jak każdy ma swoje złe dni, tak i Graham popełnił słabe książki. Ale większość naprawdę warto poznać! Dla siebie, nie dla szpanu.

Kazimierz Kyrcz Jr. (współautor książek: "Twarze szatana", "Siedlisko")

Chyba nie będę oryginalny, gdy powiem, że pierwszy raz z twórczością Grahama Mastertona zetknąłem się w latach 90. Wtedy to, wydawcy zachłyśnięci wolnością zaczęli ściągać do kraju masy horrorów. W tym czasie każdy chłonął wszystko, co wychodziło. Wśród zatrzęsienia najróżniejszych autorów i tytułów trafiłem na Mastertona i jego „Wyklętego”. Książka ta zrobiła tak duże wrażenie na głodnym grozy 12-latku, którym wtedy byłem, że jako jedna z nielicznych pozostała ze mną do dziś. Masterton to jeden z tych twórców tzw. ”starej szkoły horroru”, którzy trzymają fason do dziś. Jest to pisarz zasługujący na największy szacunek. Z pewnością to on po części sprawił, że postanowiłem zgłębiać horror, oraz poświecić mu każdą wolną chwilę.

Wojciech Jan Pawlik
(Współtwórca i Red. Nacz. Czachopisma i Grabarza Polskiego)

ŚMIERTELNE SNY w nowej Grabie

Po lekkiej obsuwie w sieci ukazał się wreszcie nowy, dwudziesty numer GRABARZA POLSKIEGO, w którym znajdziecie całą masę horrorowych rzeczy, w tym recenzję książki ŚMIERTELNE SNY autorstwa Piotra Pocztarka. Nie owijając w bawełnę zachęcamy do ściągania i czytania!

www.grabarz.net

Rozwiązanie konkursu ze ŚMIERTELNYMI SNAMI w tle!

Nadszedł czas na rozwiązanie KONKURSU ZE ŚMIERTELNYMI SNAMI W TLE. Tym razem przeszliście samych siebie – w zabawie wzięły udział 184 osoby! Ze wszystkich zgłoszeń aż 101 było poprawnych i to właśnie spośród nich wybraliśmy szczęśliwców, którzy otrzymają od nas nagrody ufundowane przez Wydawnictwo Albatros.

Najtrudniejsze okazało się wbrew pozorom pytanie pierwsze – to właśnie na nie najczęściej padały błędne odpowiedzi. Poniżej prezentujemy rozwiązanie:

1) Do tej pory ukazały się 4 części przygód Wojowników Nocy.

2) Piąta część cyklu, nad którą obecnie pracuje Graham, nosi tytuł DZIEWIĄTY KOSZMAR (THE NINTH NIGHTMARE).

3) Na przykład: Tebulot, Kasyx, Samena, Xaxxa, Oromas I, Oromas II, Dom Magator  (nie uznawaliśmy jedynie odpowiedzi "Springer", ponieważ był on/ona kimś w rodzaju anioła, pośrednikiem Ashapoli, a nie Wojownikiem Nocy).

Poniżej lista osób, do których powędruje wznowienie ŚMIERTELNYCH SNÓW!

1) Danuta Sołowiej, Suraż
2) Roman Tarkowski, Nałęczów
3) Magdalena Jażdżyk, Ostrołęka
4) Marcin Jasiński, Warszawa
5) Łukasz Zaremba, Czernina

Ufundowane przez Wydawnictwo Albatros książki zostaną do Was przesłane pocztą w ciągu kilku dni.

Serdecznie gratulujemy!

Wyniki konkursu ze ŚMIERTELNYMI SNAMI w tle… będą jutro!

Drodzy Czytelnicy,
w związku z gigantycznym zainteresowaniem konkursem, który zorganizowaliśmy wspólnie z Wydawnictwem Albatros, jesteśmy zmuszeni przenieść przyznanie nagród na dzień jutrzejszy. Nadesłaliście prawie 200 zgłoszeń, z których teraz wszystkie musimy przejrzeć, zebrać i wyłonić zwycięzców drogą losowania.

Już jutro wyślemy do 5 zwycięzców maila z informacją o wygranej i prośbą o podanie danych do wysyłki książki (chyba, że są już podane). Jak tylko informacją zwrotną otrzymamy wszystkie dane, nazwiska zostaną opublikowane na blogu.

Za delikatne opóźnienie przepraszamy i liczymy na Waszą wyrozumiałość.

Okładka ARMAGEDONU

Poniżej projekt okładki ostatniej części cyklu MANITOU, która pod tytułem ARMAGEDON ukaże się w kraju nad Wisłą tego roku dzięki wydawnictwu Albatros.

Jakiś czas temu Graham Masterton specjalnie dla czytelników niniejszego bloga skrobnął kilka słów o tej powieści. Przypomnijmy:

Masterton o ARMAGEDONIE

Recenzja książki KRZYWA SWEETMANA

W roku 1979 Masterton był jeszcze pisarzem stosunkowo młodym i niedoświadczonym, jednak pewnym siebie po oszałamiającym sukcesie, jaki osiągnęła powieść „Manitou”. W tymże roku powstał sequel pod tytułem „Zemsta Manitou”, powieść  historyczna „Rich”, a także thriller z poważnie nakreślonym wątkiem politycznym, zatytułowanym „Krzywa Sweetmana”. 

Thrillery Mastertona często traktują o politycznych spiskach na ogromną skalę, lub o apokaliptycznych zarazach dziesiątkujących ludność całego kraju. W „Krzywej Sweetmana” fabuła jest odrobinę bardziej „kameralna”, aczkolwiek równie szokująca i nieprawdopodobna. Zaczyna się w miarę spokojnie – nieznany snajper zabija niewinnych ludzi podróżujących autostradami w Los Angeles. Policja sądzi, że ofiary nie mają ze sobą nic wspólnego, są dobierane przypadkowo, a cały terror jest dziełem niezrównoważonego szaleńca. Kiedy ojciec Johna Cullena, przeciętnego Amerykanina, zajmującego się wyprowadzaniem na spacer psów bogatych starych panien, ginie zastrzelony przez nieznanego sprawcę, John będzie starał się dociec, czy jego śmierć była jedynie dziełem przypadku, czy częścią jakiegoś tajemniczego spisku. Prywatne śledztwo doprowadzi do zaskakujących wniosków – wszystkie ofiary zostały wyznaczone na liście Profesora Aarona Sweetmana. Bohater będzie musiał dowiedzieć się co owa lista oznacza i w jakim celu powstała.

Niezależnie od poczynań Cullena poznajemy bliżej postacie poboczne. Będzie nam dane spoglądać na świat oczami wynajętych seryjnych morderców, gwiazd Hollywood, no i oczywiście polityków. Carl X. Chapman, podstarzały senator z ambicjami na objęcie prezydentury i osadzenie się w Białym Domu jest jednym z nich. To właśnie on wykorzystuje krzywą Sweetmana do swoich celów. Zgodnie z teorią wystosowaną przez Profesora, po dokładnej analizie czynników związanych z daną osobą, takich jak upodobania, usposobienie, charakter, ulubione książki, czy potrawy, można śmiało przewidzieć, jak w danej sytuacji ktoś się zachowa (badania socjologiczne pokazują, że wcale nie jest to takie science-fiction!).  Masterton czyni tą teorię katalizatorem tragicznych wydarzeń, które zbierają w całej Ameryce swoje krwawe żniwo.

Plejada bohaterów wykreowanych przez Mastertona tym razem nie powala na kolana. Postać Johna Cullena jest nijaka i naprawdę ciężko wczuć się w jego sytuację, zwłaszcza, że postępuje kompletnie niewiarygodnie. Nie tylko on zresztą, ale taki już urok powieści sensacyjnych z lat 70-tych. Gdyby kosmiczne zbiegi okoliczności i nieprawdopodobne zwroty akcji nie nastąpiły, wykreowanie szalonego, pędzącego bez trzymanki thrillera nie było by możliwe. Sam pomysł na „Krzywą Sweetmana” był bardzo dobry. Zabrakło niestety wiarygodności wydarzeń, naprawdę ciekawych postaci i bardziej wyrazistego zakończenia. Nie zmienia to faktu, że dla samej koncepcji Sweetmana warto tę powieść przeczytać. Widać w niej bowiem materiał na doskonałą książkę i na pewno była by nią, gdyby włożyć trochę więcej pracy i dopracować niektóre szczegóły.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS

Rok wydania: 1996

Liczba stron: 357

Format: 12,8 x 19,7

Ocena recenzenta: 7/10

Przepisy na smakołyki według Grahama Mastertona oraz kolejne ciekawostki na temat książki o pisarzu

Praca nad książką GRAHAM MASTERTON: OKO W OKO Z MISTRZEM HORRORU trwa. Teksty Mastiego poszły do tłumaczenia, a my, autorzy całej reszty, mamy dzięki temu jeszcze trochę czasu aby książkę dokończyć, dopracować, jeszcze bardziej uatrakcyjnić.

Zdradzimy Wam kilka kolejnych szczegółów dotyczących zawartości tej pozycji. I tak oto, oprócz wywiadu-rzeki z Brytyjczykiem, przeczytacie dwa inne wywiady – z Wiescką, żoną Waszego ulubieńca, oraz jego najstarszym synem Rolandem. Oboje opowiedzieli nam o tym, jak to jest być członkiem rodziny, której „głowa” jest popularnym pisarzem horroru, jak wyglądają codzienne relacje rodziny Mastertonów oraz wspomnienia poszczególnych jej członków z czasów, gdy Graham Masterton rozpoczynał karierę literata.

Oprócz tego w książce znajdziecie prawdziwy rarytas – kilka jakże wyszukanych przepisów kulinarnych przygotowanych przez Mastiego i często przez niego wykorzystywanych. A poniżej, jako ciekawostka, swoisty przedsmak, dwa takie przepisy. Zachęcamy do lektury, a może i do kuchennych eksperymentów!

ZUPA PIECZARKOWO-FASOLOWA

200 g fasolki jasiek z puszki (po odcedzeniu)
1 duża cebula, dobrze posiekana
1 główka czosnku (ząbki zmiażdżyć)
350g brązowych pieczarek (albo białych, jeśli pierwsze niedostępne) pokrojonych w plastry
300 ml warzywnego, albo drobiowego bulionu
150 ml mleka
sól i pieprz

Rozpuść masło na patelni i dodaj posiekaną cebulę i zmiażdżony czosnek. Zeszklij (bez brązowienia) na małym ogniu przez 8-10 minut aż cebula zacznie mięknąć. Dodaj 2/3 pieczarek, zachowując resztę na ozdobę, i smaż dalej przez 10-15 minut. Dodaj fasolę do cebulowo-pieczarkowej mieszanki, zostawiając trochę na później, kiedy zupa będzie już gotowa. Ogrzej mieszankę. Dodaj  bulion i doprowadź do wrzenia. Gotuj na średnim ogniu przez 10-15 minut.

Dodaj mleko i ponownie doprowadź do wrzenia. Przypraw solą i sporą ilością czarnego pieprzu. Zmiksuj albo natrzyj przez sitko do gładkiej konsystencji. Usmaż pozostałe plastry pieczarek na złoto-brązowe. Dodaj resztę fasoli i gotuj aż będą dobrze nagrzane. Podawaj zupę z usmażonymi plastrami pieczarek i fasolą na wierzchu talerza jako ozdobę.

POTAGE AUX CHAMPIGNONS A LA BRESSANE

1 kg pieczarek, pokrojonych w plastry
1 zmiażdżony ząbek czosnku
gałka muszkatołowa
gruba kromka chleba
1 litra warzywnego, albo drobiowego bulionu
150 ml mleka

Oddziel skórkę od kromki chleba i rozmocz ją w małej ilości bulionu. Usmaż pieczarki na maśle aż zmiękną i wtedy dodaj czosnek, sól, świeżo zmielony czarny pieprz oraz szczyptę gałki muszkatołowej.

Wyciśnij bulion z chleba, rozdrób, dodaj do pieczarek i duś aż stworzą razem jednolitą masę. Teraz dodaj bulion i gotuj przez 15 minut do póki pieczarki nie zmiękną. Zmiksuj zupę albo przepuść przez sitko. Wlej ją z powrotem do garnka, dodaj mleko, doprowadź do wrzenia i gotuj na małym ogniu przez 5 minut.

Ta zupa ma ziarnistą strukturę z powodu pieczarek i chleba, ale jest bardzo smaczna!

Przepisy przetłumaczył: Christos Kargas

Wydawnictwo Albatros podbija stawkę!

W związku z dużym zainteresowaniem naszym konkursem ze ŚMIERTELNYMI SNAMI w tle (w ciągu zaledwie jednego dnia przyszło kilkanaście zgłoszeń!), Wydawnictwo Albatros dorzuca do puli nagród dwa kolejne egzemplarze powieści!

Co za tym idzie, w konkursie można obecnie wygrać nie trzy, a pięć egzemplarzy powieści ŚMIERTELNE SNY.

P.S.
Egzemplarze powieści trafiły już w nasze recenzenckie łapki, niosąc ze sobą ekscytujące wieści. Zgodnie ze zwyczajem Wydawnictwa Albatros, na wewnętrznych stronach okładek prezentowane są covery pozostałych książek Grahama. Okazuje się, że zmiany prawdopodobnie nie obejmą tylko wznowienia sequela WOJOWNIKÓW NOCY!

W ŚMIERTELNYCH SNACH premierowo poznamy nową szatę graficzną następujących powieści:

– Piąta czarownica
– Wyznawcy płomienia
– Drapieżcy
– Zwierciadło piekieł
– Walhalla
– Zjawa
– Sfinks
– Strach ma wiele twarzy
– Duch Zagłady
– Krew Manitou
– Powrót Wojowników Nocy

Czyżby jednak szykowała się rewolucyjna zmiana w designie okładek powieści Grahama Mastertona? Już niebawem przekażemy Wam kolejne informacje na ten temat.

Jednocześnie pojawiła się zaktualizowana lista zapowiedzianych nowości. Niebawem nakładem Wydawnictwa Albatros ukażą się kolejne powieści Mastertona:

– Armageddon
– Duch ognia
– Diabelskie wrota
– Dziewiąty koszmar
– Czyste zło
– Zaklęci (wznowienie)

Zapowiada się naprawdę gorący okres dla fanów twórczości Grahama!

KONKURS ze ŚMIERTELNYMI SNAMI w tle!

Mamy przyjemność zaprosić Was do wzięcia udziału w kolejnym konkursie, w którym nagrody ufundowało dla czytelników WYDAWNICTWO ALBATROS.

Już 26 lutego ukaże się wznowienie powieści ŚMIERTELNE SNY autorstwa Grahama Mastertona. Wydawnictwo zdecydowało się na kompletną zmianę szaty graficznej powieści, rezygnując z białej kolorystyki pasów na górze (nazwisko) i na dole (tytuł) strony. Oto okładka i opis:




Śmiertelne sny
Graham Masterton
tłum. Aleksander Sudak
stron. 368
format: S6
Data wydania: 26.02.2010


Z cyklu Wojownicy Nocy. Nocna mara pojawiająca się w snach Johna Woodsa i jego syna Lenny’ego jest nie tylko przerażająca – jest także całkowicie realistyczna; pożądając ludzkiej krwi, przekracza granice między snem a jawą i morduje z niezwykłym okrucieństwem. Jej ofiarą pada m.in. Jennifer, żona Johna. Policja podejrzewa Lenny’ego o współudział w zbrodniach, których liczba stale się powiększa. Tylko Wojownicy Nocy są w stanie pokonać straszliwego demona – o ile on nie odnajdzie ich pierwszy i nie zabije – śpiących, bezbronnych, pozbawionych swojej mocy…
Z okazji premiery wznowienia powieści Wydawnictwo Albatros ufundowało 3 egzemplarze powieści ŚMIERTELNE SNY! Aby je wygrać, należy odpowiedzieć na trzy krótkie pytania:

1) Ile części wydanych do tej pory liczy sobie saga o Wojownikach Nocy?

2) Jak brzmi tytuł kolejnej powieści wchodzącej w skład cyklu, którą Graham zapowiedział i obecnie nad nią pracuje (tytuł polski, lub oryginalny)

3) Wymień imiona przynajmniej dwóch Wojowników Nocy z dowolnego tomu cyklu (pseudonimy Wojowników, a nie prawdziwe imiona tych, którzy się w nich wcielali)

Odpowiedzi należy przesyłać do końca dnia 25 lutego (czwartek) na adres mailowy: pocztarus@wp.pl

Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w dniu premiery książki, czyli 26 lutego.

Dziękujemy Wydawnictwu Albatros za materiały i nagrody, a Wam życzymy powodzenia!

Kup film z Grahamem Mastertonem!

Stało się. Wreszcie możemy zobaczyć film, bardzo mocno związany z Grahamem Mastertonem. Nie jest to jeszcze wysokobudżetowa ekranizacja prozy rodem z Hollywood, tym niemniej sprawa jest warta odnotowania.

Graham otrzymał właśnie 4 płyty DVD z wersją preview najnowszego filmu animiowanego, którego twórcą jest jego syn – Dan Masterton. Animacja nosi tytuł DEATH AND THE COMEDIAN i trwa 4 minuty i 36 sekund.

W filmie przedstawiona jest Kostucha, której głosu użyczył właśnie Graham Masterton! W rolę błazna wciela się Dan.

Być może w przyszłości pojawią się kolejne kopie filmu, nadal będą jednak kolekcjonerskim rarytasem. Graham zobowiązał się podpisać pudełko prywatną wiadomością dla każdego kupującego.

Ceny wyglądają tak:

11,50 funtów dla Wielkiej Brytanii
20 dolarów dla USA
15 euro dla Europy


Zamówienia należy kierować do Matta Williamsa pod adresem mailowym:  family.portrait@ntlworld.com, lub na adres Grahama:
manitouman1@yahoo.com

Zdjęcie okładki filmu niebawem pojawi się na oficjalnej stronie Grahama Mastertona.

Przeliczcie pieniążki w portfelu i spieszcie się, ponieważ okazja by usłyszeć głos Grahama w roli samego Ponurego Żniwiarza może się nieprędko powtórzyć!

Poniżej okładka filmu :

Recenzja książki WYBUCH

„Wybuch” to powieść, która pojawiła się na rynku wydawniczym praktycznie znikąd. Bez dużej promocji, bez długich zapowiedzi – sam trafiłem na nią zupełnie przypadkiem, przeglądając zasoby nowo odkrytej księgarni. Masterton postanowił iść z duchem czasu i wpasować się w powstały po 2001 roku trend na powieści o atakach terrorystycznych. Atak na World Trade Center spowodował wysyp tego typu książek, które o dziwo sprzedawały się bardzo dobrze, pomimo niepokojów społecznych i ogólnego strachu o własne bezpieczeństwo. A może właśnie to było główną przyczyną popularności tego typu literatury?

Akcja „Wybuchu” toczy się  w słonecznej Kalifornii. Wzięty scenarzysta Frank Bell mieszka z żoną i synem w Los Angeles, wiodąc szczęśliwe życie, aż do momentu, kiedy potworny wypadek odbiera mu jedyne dziecko. Mały Danny po wybuchu podłożonej przez zamachowca samobójcę bomby, zostaje ranny. Odłamek, który dostał się do ciała chłopca nie został przez jego ojca wykryty na czas, co doprowadza do śmierci Danny’ego. Żona Franka jest zrozpaczona, obwinia go o niedopatrzenie, a w efekcie także o śmierć dziecka. Bohater jest załamany – jego małżeństwo się rozpada, a do tego zaczyna widywać ducha swojego syna. Tuż po wybuchu Frank poznaje tajemniczą kobietę, która wdaje się z nim w romans. Wszystkie wydarzenia pchają bohatera na skraj załamania nerwowego, a to przecież dopiero początek powieści. Organizacja Dar Tariki Tariquat – komórka terrorystyczna, dążąca do zniszczenia amerykańskiego przemysłu rozrywkowego planuje bowiem kolejne ataki. Tylko czy aby na pewno stoją za nią typowi terroryści?

W „Wybuchu” klasyczny thriller miesza się z opowieścią o duchach, chociaż trudno powieść tę zakwalifikować do grona horrorów. Historia Franka Bella, który sam w sobie jest średnio interesującą postacią, porusza wiele ciekawych wątków, które Masterton pokazuje dość brutalnie, bez owijania w bawełnę. Śmierć dziecka to rzadkość w powieściach Grahama, autor zazwyczaj unika tego tematu. Tym razem jest ona opisana bardzo dobitnie, ze szczegółową relacją z rozpadu małżeństwa nie potrafiącego poradzić sobie z tragedią.

Nowością jest także środowisko w którym rozgrywa się akcja – terroryści podkładają bomby pod wytwórnie, studia i stacje filmowe – tylko tutaj możemy przeczytać o wybuchu ładunków w studio Disneya, czy Universal.

Kolejnym ciekawym aspektem powieści jest ugrupowanie Dar Tariki Tariquat i ich motywy. Nie będę pisał o nich, ponieważ wyjawienie tej tajemnicy popsuło by przyjemność z czytania tym, którzy „Wybuchu” jeszcze nie kupili. Zdradzę tylko, że nie jest to zwykła, arabska komórka terrorystyczna, a powód dla którego sieją zniszczenie jest przewrotny, interesujący i bardzo mocno potrafi dać czytelnikowi do myślenia.

Kolejnym ważnym elementem powieści są duchy, których świat przenika się z tym, w którym żyją ludzie. Książka posiada elementy klasycznego ghost story, z objawieniami, seansami  i jasnowidzami na pierwszym planie. Wszystko to wciąga na tyle, że z każdą kolejną stroną będziecie ciekawi, czy Frank Bell powstrzyma zamachowców, a także odnajdzie brakujące elementy układanki, które pozwolą duszy jego syna spokojnie odejść w zaświaty.

Na koniec ciekawostka – Frank Bell jest w powieści autorem scenariusza serialu „Gdyby świnki potrafiły śpiewać”, co jest oczywiście nawiązaniem do nigdy nie dokończonej powieści Mastertona o tym samym tytule. W zamierzeniu, jest to historia dwóch nieokrzesanych braci, którzy zakładają zespół muzyczny. W „Wybuchu” przeczytamy kilka dialogów i dowiemy się co nieco o przygodach dwóch braci.

Powieść mogę z czystym sercem polecić naprawdę każdemu. „Wybuch” to świetna opowieść o zemście, utracie kogoś bliskiego, bolesnej rzeczywistości, no i oczywiście o duchach. Chociaż powstała spontanicznie, na potrzeby rynku, to jest bardzo przemyślana, dojrzała i zaskakująca. Tę książkę po prostu koniecznie trzeba przeczytać.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 319
Format: 13,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 9/10