Łukasz Radecki o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako jedenasty na pytania odpowiedział Łukasz Radecki – pisarz z Malborka, nauczyciel, prozaik, recenzent, publicysta i muzyk. Szczególnie związany z gatunkiem horroru oraz science-fiction. Były zastępca redaktora naczelnego portalu Horror Online. Publikował opowiadania w wielu magazynach, antologiach i e-zinach. Współpracował m.in. z Kazimierzem Kyrczem Jrem (zbiór opowiadań LEK NA LĘK), Robertem Cichowlasem (zbiór PRADAWNE ZŁO czy powieść MIASTECZKO oraz cykl ZOMBIE.pl), Autor m.in. książek BÓG HORROR OJCZYZNA oraz bajek i powieści dla młodzieży jak JOTKA ŁOWCA SMOKÓW czy WOJNA BOGÓW).

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Nie będę w żaden sposób oryginalny, był to oczywiście MANITOU z wydawnictwa Amber. Miałem wtedy dziesięć, góra jedenaście lat. Spędzałem dużo czasu u babci, u której mieszkał jeszcze mój wujek. I często, kiedy go nie było, buszowałem w jego książkach, głównie szukając albumów o dinozaurach. Tutaj moją uwagę najpierw przykuła niesamowita na tamte czasy okładka, a jak przeczytałem opis, to nie było wyjścia. Musiałem ją przeczytać. I tak przez kilka kolejnych dni potajemnie czytałem, pewnie z wypiekami na twarzy. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie poszczególne sceny. Musisz uwzględnić, że to był pierwszy horror, z jakim zetknąłem się w życiu. Zostawił piętno na zawsze. Z zabawnych sytuacji pamiętam, jak kiedyś odwiedziliśmy restaurację Krzysztofa Azarewicza, który podsunął Mastertonowi do podpisania właśnie to wydanie MANITOU i wspomniał, że to jego pierwsza książka Grahama, na co ten przewrócił oczami i westchnął – „jak chyba każdego w Polsce”.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Trudno mi powiedzieć, ale jeśli ktoś tak uważa, to pewnie ma rację. Nie da się uniknąć wpływu kogoś, kogo książki czytało się z takim zainteresowaniem przez lata. Ba, dalej tak jest. A przeczytałem w zasadzie wszystko, co wyszło po polsku, plus nieprzetłumaczone do dziś CORROBOREE. Uważam, że nie tylko napisał wiele dobrych horrorów, ale jest znakomity w powieściach historycznych i jeszcze lepszy w thrillerach. Dał mi też prywatnie wiele rad, z których zdarzyło mi się korzystać, więc nie wiem, czy to kwestia wpływu, ale na pewno sporo mu zawdzięczam.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

Jak wspominałem, czytam regularnie, staram się być na bieżąco. Niestety, chociaż mam wszystkie książki na półce, nie mam czasu, żeby do nich wracać. Czasem tylko, raz na parę lat, robię sobie mały maraton wracając do tych ulubionych, albo po prostu najlepiej zapamiętanych – MANITOU, TENGU, WYKLĘTEGO, BEZSENNYCH, ZAKLĘTYCH…

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Przede wszystkim ogromna pracowitość. To facet, który cały czas pisze. Codziennie. Może teraz trochę zwolnił, ale on naprawdę cholernie ciężko zapracował na wszystko, co osiągnął. Ma mnóstwo oryginalnych, często też i szalonych pomysłów, których nie boi się realizować. Do tego to jest po prostu bestia medialna. On uwielbia swoich fanów, wywiady, konwenty. To prawdziwy showman. Byłem na kilku spotkaniach, jedno prowadziłem, w sumie niepotrzebnie, bo Graham sam nad wszystkim świetnie panuje. I ludzie to doceniają. U niego nie ma opcji, żebyś po spotkaniu nie dostał podpisu, czy żeby odmówił ci zdjęcia. On szanuje swoich czytelników, a oni się za to odwdzięczają. Każdy czuje się ważny. Pamiętam, że poznałem go w specyficznych okolicznościach, na niezbyt udanym konwencie, którego nazwy nie będę przytaczał. Faktem jest, że Graham był tak wściekły, że stał pod hotelem i czekał na taksówkę, którą chciał polecieć na lotnisko. W tym czasie grupa ludzi, w tym Robert Cichowlas i Piotr Pocztarek starali się go namówić, żeby się uspokoił i został na kolejne dni. Graham odszedł na bok, kiedy reszta naradzała się, co robić. Na to wszedłem ja, przypadkiem, zupełnie nieświadomy rozgrywającego się dramatu i z obłędnym uśmiechem na twarzy, podjarany jak choinka na święta, podszedłem do wkurzonego Mastertona, przedstawiłem się i zacząłem opowiadać, jak go cenię, jakie to niesamowite, że właśnie go spotkałem i w ogóle czy zgodzi się zrobić ze mną zdjęcie. A on, chociaż wściekły jak osa, oczywiście się zgodził. I choć to moje pierwsze z nim zdjęcie wygląda okropnie (niedoświetlone, rozmazane), to chyba jest najbardziej wyjątkowym.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Och, całe mnóstwo. Oczywiście przede wszystkim Harry Erskine, choć raczej z pierwszych części sagi, niż późniejszych. Jim Rook, Katie Maquire, Bonie Winter, Sissy Sawyer to kolejni ulubieńcy. Nieszczególnie przepadam za Jerrym Pardoe i Dżamilą, ale paradoksalnie, bardzo lubię książki z cyklu o ich przygodach. A co do scen… Tego też jest całe mnóstwo… Wiadomo, że scena z palcem z RYTUAŁU, czy pierwsza napaść w TENGU… Wiele, naprawdę wiele scen… Graham po prostu umie bardzo plastycznie przedstawić swoje wizje i ja to po prostu widzę, przeżywam… Szczególnie, gdy są to sceny drastyczne, brutalne. To porusza tak, że tego się już z pamięci nie wyrzuci… Weź na przykład scenę napaści i gwałtu z TRANSU ŚMIERCI… Wstrząsająca i przerażająca. Poszczególne sceny z BEZSENNYCH – mieszkałem kiedyś na poddaszu, gdzie tapeta na ścianie odkształciła się tak, że wyglądało, jakby ktoś się za nią ukrywał. To pobudzało wyobraźnię… Otwierająca scena z CZARNEGO ANIOŁA! Sceny w szpitalu z MANITOU albo zagłady miast w DUCHU ZAGŁADY…. Mogę tak długo  Uwielbiam też przewrotne zakończenia – jak choćby w powieści NIEMY STRACH (znany też jako KOSZMAR – przyp. red.), czy zabawne jak w WIRUSIE. Dla równowagi – są też takie, które mnie drażnią – tu za przykład podaję KOSTNICĘ. To tak irytujące i amerykańskie zakończenie, że popsuło mi odbiór całej powieści. Graham żartował, że jeśli kiedyś będzie wznawiał tę książkę, to specjalnie dla mnie zmieni zakończenie

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

O, wbrew pozorom jest tego sporo, bo choć spotkałem się z Grahamem tylko kilka razy (będzie chyba sześć łącznie), to każde z tych spotkań było w jakiś sposób wyjątkowe. Wiem, brzmię jak fanboy, ale to jest po prostu świetny i zabawny facet. Muszę wspomnieć o tym w Krakowie, gdzie po raz pierwszy przeprowadziłem z nim wywiad (mieliśmy na to aż dwie godziny!), a zdjęcia robiła moja żona. To było więcej niż spełnienie marzeń. Ale najbardziej wyjątkowy był dzień, w którym zostałem wyznaczony przez Agatę Wiśniewską z Albatrosa do odebrania Grahama z lotniska i zorganizowania mu czasu w Gdańsku podczas festiwalu Apostrof bodajże. Sam fakt, że woziłem go po Trójmieście swoim prywatnym autem (oczywiście korzystałem z GPSa, a rączka trzymająca telefon cały czas odklejała się od szyby i co jakiś czas łapałem ją w locie, co tak irytowało Grahama, że obiecał, że przy następnej okazji kupi mi działającą), zabrałem go do wegeteriańskiej (!) restauracji Krzysztofa Azarewicza (dla niezorientowanych – Graham jest wybitnie mięsożerny – a jednak kuchnię Many 68 docenił), a potem siedziałem z nim wieczorem w jakiejś kawiarni nad Motławą – ja z kawą, on z winem i po prostu sobie gawędziliśmy… Nie tylko o książkach, ale tak po prostu – o życiu, dzieciach, byciu ojcem… Niezwykłe chwile. Bardzo liczę, że jeszcze kiedyś nadarzy się okazja do kolejnego spotkania. I z tego miejsca dziękuję Piotrowi Pocztarkowi i Agacie Wiśniewskiej za to, że umożliwili poprzednie. Pozdrawiam!

Łukasz Radecki i Graham Masterton

Spotkanie online z Mastertonem już 6 kwietnia!

Empik i Wydawnictwo Albatros zapraszają na kolejną odsłonę cyklu „Premiera online”, której gościem tym razem będzie Graham Masterton, autor książki DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI, która zadebiutowała na rynku kilka dni temu.

Towarzyszącą premierze książki rozmowę online poprowadzi dziennikarka Justyna Dżbik-Kluge, a tłumaczenie konsekutywne zapewni Taida Meredith. W trakcie wydarzenia możliwe będzie zadawanie pytań w komentarzach pod streamingiem.

Transmisja ze spotkania będzie dostępna we wtorek 6 kwietnia o godzinie 18.00 pod tym linkiem: Facebook.com/empikcom.
Empik zaprasza na Premierę Online z Grahamem Mastertonem

Rozwiązanie KONKURSU DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI!

Nadszedł czas na rozwiązanie KONKURSU DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI!

Poprawnych i zgodnych z regulaminem odpowiedzi udzieliło tym razem 38 osób, a spośród nich wylosowano pięciu szczęśliwców, do których trafi najnowsza powieść Grahama Mastertona DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI, ufundowana przez Wydawnictwo Albatros.

Oto prawidłowe odpowiedzi:

1. Najwięcej powieści o Katie Maguire przetłumaczył Grzegorz Kołodziejczyk.

2. Martin Makepeace jest bohaterem powieści Susza.

3. Oryginalny tytuł niewydanej jeszcze w Polsce kontynuacjo przygód Beatrice Scarlet to The Coven.

A oto lista zwycięzców!

1. Katarzyna Morawiec, Lubiszyn

2. Michał Saczyński, Zawiercie

3. Daria Jelińska, Łódź

4. Marcin Grzeszczak, Konin

5. Krzysztof Grzenia, Wrocław

Książki zostaną wysłane do zwycięzców w ciągu kilku dni.

Serdecznie gratulujemy i zapraszamy do śledzenia naszej strony, udostępniania linków do nowych wpisów na Facebooku, aktywnego komentowania i oczywiście brania udziału w kolejnych konkursach!

Okładka powieści DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI

Dawid Kain o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako dziesiąty na pytania odpowiedział Dawid Kain – pisarz tworzący w gatunku horroru, grotesti i bizarro, a także poeta i eseista. Publikował zarówno w czasopismach fantastycznych, jak i w internecie. Współtworzył m.in. książki PIKNIK W PIEKLE i HORRORARIUM. W 2007 roku wydał debiutancką powieść PRAWY, LEWY, ZŁAMANY. W ostatnich latach, używając swojego prawdziwego nazwiska, opublikował powieści OSTATNI PROROK i REPUTACJA.

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Tak, pamiętam bardzo wyraźnie, bo był to w ogóle pierwszy horror, jaki kiedykolwiek czytałem. Mam na myśli powieść DRAPIEŻCY, pełną szalonych pomysłów, seksu i barwnych nawiązań do twórczości Lovecrafta. Miałem wtedy jakieś 15 lat i byłem w ciężkim szoku.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Na sam mój styl pisania czy pomysły to nie, ale wywarł wpływ na to, że w ogóle zainteresowałem się horrorem i grozą, bo wcześniej nie miałem pojęcia, że takie książki istnieją, znałem tylko filmowy horror. A potem zacząłem czytać właśnie Mastiego, Kinga, Poego i Lovecrafta i zupełnie inaczej patrzeć na literaturę.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

W ostatnich latach nie czytałem żadnej nowej powieści Mastertona, ale parę tygodni temu wróciłem do opowiadania TOWARZYSTWO WSPÓŁCZUCIA i nawet poleciłem je paru osobom.

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Myślę, że trafił w dobry czas dla horroru, a jednocześnie dał czytelnikom mieszankę, która wciąga i gwarantuje dreszczyk emocji. Bierzesz jakieś dawne wierzenie, pokazujesz jego wpływ na życie ludzi we współczesnym świecie i – bam! – powstaje np. MANITOU. Wielu czytelników tego szukało wtedy i szuka do dziś.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Najbardziej zapadły mi w pamięć nie tyle sceny z powieści, czy bohaterowie, lecz opowiadania. POSOCZNICA, OBIEKT SEKSUALNY czy wspomniane wcześniej TOWARZYSTWO WSPÓŁCZUCIA.

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

To właściwie tylko migawka – wpadłem na Targach Książki w Krakowie na waszą trójkę (Masterton, Pocztarek, Cichowlas) i zamieniliśmy parę słów, a tego samego dnia wieczorem miałem spotkanie z okazji premiery powieści ZA PIĘĆ REWOLTA, na które wpadliście, ale już bez Grahama. Było sympatycznie, na tamtych Targach spotkała się zresztą większa ekipa ludzi lubiących grozę, więc miłe wspomnienie sprzed prawie jedenastu lat.

Dawid Kain

DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI od dzisiaj w sprzedaży!

Poprzypominamy, że dziś do sprzedaży trafia premierowa powieść Grahama Mastertona – DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI od Wydawnictwa Albatros. To jedenasta i póki co ostatnia część przygód dzielnej Katie Maguire.

Tradycyjnie już na stronie wydawcy możecie na zachętę przeczytać pierwsze 3 rozdziały (ok. 20 stron). Znajdziecie je pod poniższym linkiem:

https://www.wydawnictwoalbatros.com/wp-content/uploads/2021/02/THE-LAST-DROP-TO-DIE.pdf

Okładka powieści DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI

Jeśli ktoś może jeszcze uratować miasto, to tylko ona…

Na wiejskiej drodze w pobliżu Cork zostaje znaleziony spalony jaguar… ze szczątkami mężczyzny za kierownicą. To Garrett Quinn, sędzia, jeden z ostatnich sprawiedliwych. I były kochanek nadkomisarz Katie Maguire. Właśnie tego dnia miał ogłosić wyrok w sprawie gangstera podejrzanego o wielokrotne zabójstwo. Katie znów będzie miała przeciwko sobie niemal cały miejscowy świat przestępczy. A tymczasem w mieście rozpętało się istne pandemonium: ktoś spycha do rzeki kobietę z dzieckiem, ktoś strzela przed pubem do mężczyzny, ktoś śmiertelnie godzi nożem handlarza narkotyków, ktoś podkłada bombę w laboratorium farmaceutycznym… A na horyzoncie pojawia się groźba wojny gangów, która może za sobą pociągnąć dziesiątki niewinnych ofiar.

Katie ma przed sobą mordercze dni. I to w sytuacji, kiedy jest atakowana przez media i poddawana presji przez nowego przełożonego, z którym ma osobiste porachunki.

Przypominamy też, że na naszej stronie trwa właśnie konkurs, w którym możecie wygrać egzemplarz powieści od Wydawnictwa Albatros:

https://grahammasterton.pl/konkurs-do-ostatniej-kropli-krwi-wygraj-najnowsza-powiesc-z-katie-maguire-od-wydawnictwa-albatros/

KONKURS DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI! Wygraj najnowszą powieść z Katie Maguire od Wydawnictwa Albatros!

Premiera najnowszej powieści Grahama Mastertona już pojutrze, a my wspólnie z fundatorem nagród – Wydawnictwem Albatros – organizujemy konkurs, w którym do wygrania jest aż 5 egzemplarzy DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI, czyli kolejnej części przygód Katie Maguire!

Aby wygrać książkę, należy odpowiedzieć poprawnie na trzy poniższe, wcale niełatwe pytania. Ale nie martwcie się – odpowiedzi na wszystkie znajdziecie na niniejszej stronie – trzeba tylko ich dobrze poszukać! 🙂

1. Cykl o Katie Maguire liczy już 11 tomów, przełożonych przez kilkoro różnych tłumaczy. Jak nazywa się tłumacz, który przetłumaczył najwięcej, bo aż trzy książki o Katie?

2. Bohaterem której powieści Mastertona, wydanej przez Wydawnictwo Albatros, jest Martin Makepeace?

3. Jaki tytuł oryginalny nosi niewydana jeszcze w Polsce kontynuacja przygód Beatrice Scarlet, bohaterki książki SZKARŁATNA WDOWA?

Odpowiedzi, wraz z imieniem, nazwiskiem i adresem korespondencyjnym należy przesyłać na adres mailowy pocztarus@wp.pl. Czekamy na nie do poniedziałku, 29 marca, do północy.

Regulamin konkursu znajduje się poniżej.

Okładka powieści DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI

Regulamin konkursu:

1. Wzięcie udziału w konkursie i wysłanie zgłoszenia równoznaczne jest z akceptacją wszystkich punktów regulaminu.

2. Zwycięzcy zostaną wybrani w drodze losowania 5 zgłoszeń zawierających poprawne odpowiedzi.

3. Każda osoba może wziąć udział w konkursie tylko raz, czyli wysłać tylko jedno zgłoszenie.

4. Zgłoszenie musi zawierać imię, nazwisko oraz adres korespondencyjny osoby zgłaszającej się do konkursu.

5. Każda osoba, która prześle zgłoszenie, wyraża zgodę na przetwarzanie jej danych osobowych wyłącznie w celach związanych z konkursem. Dane osobowe pozostają wyłącznie do wglądu organizatorów konkursu.

6. Dane osobowe pięciu zwycięzców zostaną przekazane do Wydawnictwa Albatros w celu realizacji wysyłki nagrody.

7. Organizator konkursu skontaktuje się z pięcioma zwycięzcami w celu podania przez nich numerów telefonu, niezbędnych dla kuriera dostarczającego nagrodę.

Powodzenia!

Tomasz Czarny o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako dziewiąty na pytania odpowiedział Tomasz Czarnypisarz i promotor gatunku jakim jest horror ekstremalny, zwany też hardcore horrorem. Współautor książek NOWOCZESNA NIEWOLNICA, FOLK, LEŚNE OSTĘPY i OFIAROLOGIA. Autor powieści DO PIEKŁA I Z POWROTEM.

Tomasz Czarny

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Nie pamiętam dokładnie, ile mogłem mieć lat, strzelam, że dziesięć, może jedenaście, natomiast pamiętam, że był to DŻINN. Moja mama wypożyczyła tę powieść z biblioteki. Okładka zrobiła na mnie wrażenie, zresztą do tej pory robi. Wydaje mi się, że narzekała na nią, że jest za ostra, mi natomiast bardzo się podobała. Jej atmosfera była duszna i lepka – dokładnie taka, jaka powinna być w rasowym horrorze.  Spodobało mi się imię jednej z bohaterek, mianowicie „Marjorie” (wydawało mi się takie egzotyczne). Pamiętam także, że pod jej wpływem zacząłem pisać opowiadanie o facecie, który wdepnął w coś kleistego w ciemnej piwnicy.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Jak najbardziej. Myślę, że mój debiut (DO PIEKŁA I Z POWROTEM – przyp. red.) jest najbardziej zbliżony do książek tego autora, jest tam też narracja pierwszoosobowa. Przez lata byłem i nadal jestem fanem prozy Grahama, z czytaniem jego powieści jest tak, jak z czytaniem powieści Kinga – masz wrażenie, że rozmawiasz ze starym, dobrym przyjacielem.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

Ależ oczywiście, jestem nawet w miarę na bieżąco. Wracam najczęściej do opowiadań, w których Graham jest mistrzem i niedoścignionym wzorem. Moje ulubione powieści to BEZSENNI, ZAKLĘCI, DRAPIEŻCY, CIAŁO I KREW i RYTUAŁ. Uważam, że lata dziewięćdziesiąte były dla jego prozy całkiem udane.

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Myślę, że Graham Masterton bardzo poważnie podchodzi zarówno do swojej pracy, jak i do fanów. Jest też dość wszechstronnym pisarzem, odnajduje się zarówno w literaturze grozy, thrillerze, powieści historycznej, sensacji, jak i w poradnikach seksuologicznych. Ma też świetny warsztat, którego inni mogą mu pozazdrościć.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Bardzo lubię postaci, które stworzył w PANICE. Jestem fanem Harry’ego Erskine’a. W pamięć zapadła mi scena otwierająca z CZARNEGO ANIOŁA, niektóre senne majaki z ZEMSTY MANITOU oraz opowiadanie DANIE DLA ŚWINI, które obok OBIEKTU SEKSUALNEGO jest jednym z moich ulubionych. I oczywiście ERYK PASZTET.

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

Byłem na wielu konwentach i spotkaniach. Nie mam jakichś szczególnych wspomnień, zawsze natomiast udało mi się zamienić z nim kilka słów, mamy wspólne zdjęcia, mam podpisane książki etc. Graham jest zawsze bardzo miły i uczynny dla swoich fanów. Miłym wspomnieniem jest jego udział w antologii pt. GOREFIKACJE III, której dodruk dostępny będzie już niebawem.

Dziękuję za wywiad, to była czysta przyjemność.
Tomasz Czarny

Graham Masterton i Tomasz Czarny

 

 

THE SHADOW PEOPLE W REBISIE!

To było do przewidzenia, ale możemy już podać tę informację oficjalnie: najnowszy horror Grahama Mastertona, zatytułowany THE SHADOW PEOPLE (LUDZIE CIENIA), ukaże się w Polsce nakładem wydawnictwa Rebis.

Przypomnijmy, że to trzecia część cyklu o detektywach Jamili Patel i Jerrym Pardoe, czyli kontynuacja WIRUSA i DZIECI ZAPOMNIANYCH PRZEZ BOGA. Zagraniczne wydanie pojawi się w grudniu tego roku, o dacie polskiej edycji będziemy oczywiście informować później.

Zawierające spoilery szczegóły fabuły możecie przeczytać tutaj.

Okładka powieści The Shadow People

Krzysztof T. Dąbrowski o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako ósmy na pytania odpowiedział Krzysztof T. Dąbrowski – pisarz i scenarzysta, autor ok. 600 tekstów, z czego prawie 300 opublikowano również za granicą. Z gatunkiem grozy związany od wielu lat. Autor m.in. książek ANIMA VILIS, GROBBING, NAŚMIERCINY, ANOMALIA czy UCIECZKA.

Jako że Krzysztof jest niezrównanym gawędziarzem, tym razem czeka Was naprawdę długa lektura, do której serdecznie zachęcam:

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Byłem w piątej klasie szkoły podstawowej, kiedy szwendając się po Piotrkowskiej, głównej ulicy Łodzi, zobaczyłem w witrynie jednej z księgarń książkę o przerażającej okładce. Były na niej płonące głowy dzieci, które bynajmniej nie wyglądały, jakby cierpiały z tego powodu. Wręcz przeciwnie, demonicznie się uśmiechały. Do tego tytuł składający się z dwóch słów, które bardzo do mnie wtedy przemówiły. 'Zemsta’, to dla uczniaka w tym wieku brzmiało jak obietnica dobrej rozrywki. A 'Manitou’ sugerowało oczywiście Indian, których jakoś tak zawsze lubiłem. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czemu czułem tak wielką sympatię dla ludzi, którzy kiedyś latali z łukami i strzelali do bizonów gdzieś hen daleko za wielką wodą. Jeśli istnieje coś takiego jak reinkarnacja, to pewnie w jednym z wcześniejszych żyć sam byłem jednym z nich. I tylko czemu po śmierci, zamiast trafić do Krainy Wiecznych  Łowów, odrodziłem się w Polsce jako blada twarz? Tego nie wiem. Widocznie wystąpił mały błąd systemu. A tak na poważnie, to byłem tamtego dnia na wagarach i miałem przed sobą jeszcze kilka godzin do wykorzystania. A że był to początek lat dziewięćdziesiątych, kiedy po latach siermiężnej komuny i pustych półek nagle powiało kolorowym Zachodem, fakt, że pojawiła się taka książka, był dla mnie prawdziwym wstrząsem. Na dodatek nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak horror. Po przeczytaniu krótkiego opisu byłem już pewien, że muszę ją mieć i czym prędzej przeczytać. Tego dnia długo jeszcze buszowałem po tej księgarni i wydałem całą tygodniówkę na książki. Oczywiście same horrory. Kupiłem jeszcze NAWIEDZONEGO Jamesa Herberta i coś z serii KRABY Guya N. Smitha.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Jeśli bym powiedział, że tak, to bym skłamał. Jeśli bym powiedział, że nie, to też bym skłamał. Faktem jest, że swego czasu bardzo zaczytywałem się w Mastertonie, ale nigdy nie wykryłem w swojej twórczości czegoś, co mogłoby o tym świadczyć. A jeśli gdzieś pojawiają się jego wpływy, to ich ewentualne wykrycie pozostawiam czytelnikom. Z drugiej zaś strony wszystko, co czytamy, oglądamy, każda chwila, którą przeżywamy, wszystko to razem zapisuje się w naszej podświadomości – także te dziesiątki przeczytanych książek Mastertona – koduje się w niej. Potem niby o tym wszystkim zapominamy. Szczegóły rozmywają się w mrokach zapomnienia. Ale to wszystko tam jest, w naszych głowach i w jakiś sposób przetransformowane wypływa potem w twórczości. Nasze mózgi są swego rodzaju biologicznymi komputerami, które mielą potem to wszystko latami i czasami łączą zapomniane informacje z różnych lat, splatając je w coś nowego, świeżego. To tak jak z atomami. Jest ich ograniczona liczba, ale powstać z nich może nieskończona ilość różnorodnych form życia.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

Przyznam się bez bicia, że ostatni raz czytałem Mastertona ze trzy lata temu. A wcześniej też miałem dłuższą przerwę. I nie jest to spowodowane jakiś spadkiem formy jednego z ulubionych pisarzy, bo naprawdę rzadko zdarza mu się zejść poniżej pewnego poziomu. Nastąpiło raczej zmęczenie materiału. W pewnym momencie może nastąpić przesyt tych wszystkich demonów i rytuałów. Każdy potrzebuje czasami czegoś świeżego, a na kartach książek jest tyle światów do odkrycia, że nie warto ograniczać się do kilku wybranych autorów. Druga kwestia to bijący każdego dnia licznik, sprawiający, że przybywa nam lat. To wszystko sprawia, że jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia, poszerzają nam się horyzonty, zaczynają interesować inne rzeczy, tematy. To chyba naturalne. Ja na przykład ostatnio mam fazę na książki biograficzne i z zapartym tchem śledzę losy realnych ludzi, którzy naprawdę zmierzyli się z koszmarnymi przeszkodami, ale pokonali je, nie dali się złamać i odnieśli sukces. Zaś co do powrotów, to po wielu latach przeczytałem ponownie ZEMSTĘ MANITOU i nie wydała mi się tak przerażająca jak wtedy, gdy czytałem ją za pierwszym razem. To samo miałem z moim pierwszym Kingiem (MIASTECZKO SALEM). Zapewne to upływ lat tak wpływa na percepcję, że człowiek skupia się na innych aspektach i co innego robi na nim wrażenie. W każdym razie tak to sobie tłumaczę. A może to świat stał się tak straszny, że dawne strachy przy nim bledną?

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Konsekwencja i rytm pracy. Masterton nie przesadza z eksperymentami, tylko trzyma się swojej sprawdzonej formuły na straszenie. Na pewno obserwuje reakcje czytelników na swoje książki i stara się przemycać sprawdzone patenty w kolejnych tytułach. A z drugiej strony często używa ich w sposób trudny do zauważenia, gdyż wybrał sobie w horrorze bardzo bogatą niszę, jaką są demony i potwory pochodzące z różnych mitologii i wierzeń. Jest w czym przebierać. A ta różnorodność i egzotyka są na tyle intrygujące, że doskonale maskują pewne powtarzające się chwyty czy zabiegi. A jeśli dodać do tego ogromną pracowitość Grahama i to, że dzień w dzień z żelazną dyscypliną pisze określoną liczbę stron, to nawet jeśli od czasu do czasu zdarzy mu się spadek formy, zawsze ma tyle propozycji dla czytelników, że każdy szukający egzotycznej grozy znajdzie tu coś dla siebie. Poza tym regularnie przybywają kolejne tytuły, więc pisarz nie daje czytelnikom zapomnieć o sobie. Ci zaś, którzy się teraz zachłysną jego twórczością, mają z kolei spore zaległości do nadrobienia i z pewnością kupią wiele jego starszych tytułów. I tak to się kręci.

Nie śledzę tego, jak Mastertonowi powodzi się w innych krajach, ale wiem, że w Polsce jest postacią kultową i wiem, że jego książki trafiły do nas w takim okresie, że był wręcz skazany na sukces. Był jednym z pierwszych zachodnich autorów, jacy pojawili się na naszym rynku po siermiężnych latach komuny. Ludzie byli spragnieni Zachodu w każdej formie. To wszystko było takie nowe i zachwycające, że wtedy sprzedawało się praktycznie wszystko, co stamtąd przybyło.

Myślę, że Masterton i tak odniósłby sukces, gdyby nawet pojawił się wiele lat później, bo oprócz tej specyficznej niszy, potrafi kreować zakręconych bohaterów, ma poczucie humoru i jak chyba nikt inny potrafi pisać naprawdę pikantne sceny seksu. No i nie można zapomnieć o straszeniu – potrafi straszyć na różne sposoby i zawsze na najwyższym poziomie.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Z bohaterów na pewno Harry Erskine i jego specyficzne poczucie humoru. A z demonów Misquamacus, ale to chyba bardziej z sentymentu, bo to trochę tak, jak z ulubionymi albumami ulubionych kapel – najczęściej najbardziej lubimy pierwszy album, z jakim mamy styczność w przypadku danego zespołu. I nie musi to być wcale ten uznany przez wszystkich za najlepszy. Po prostu jest tak, że ten powiew świeżości i odkrycie czegoś nowego, co nas zachwyca, sprawia, że te chwile są dla nas wyjątkowe. I trochę jak psy Pawłowa, mamy potem tak, że ledwie usłyszymy kilka pierwszych dźwięków, a już wracają wspomnienia tak zwanych 'starych dobrych czasów’. Ja mam tak na przykład z „Fear of the dark” Iron Maiden. Zachłysnąłem się czymś zupełnie dla mnie nowym. Zachwyciłem się i w 1992 roku pokochałem ten album od pierwszego do ostatniego dźwięku. Zajechałem kasetę na magnetofonie na amen do tego stopnia, że na pewien czas ta płyta wręcz mi się przejadła. Ale stara miłość nie daje o sobie zapomnieć, dość szybko zachwyt wrócił do mnie ze zdwojoną siłą i choć wielu ludzi uznaje, że nie był to jakiś wybitny album Ironów, to ja mam to w nosie – dla mnie do dziś to numer jeden i nigdy mi się nie znudzi. A dlaczego? Sentyment to ten pierwotny zachwyt zakodowany w głowie. To ten pierwszy raz, który zapisuje się w naszej pamięci najsilniej. To punkt, do którego potem będziemy odnosili wszystkie kolejne zdarzenia i zachwyty, ale już nigdy nie będą miały takiej świeżości i intensywności, jak ta pierwsza płyta, książka czy film. Tak jesteśmy skonstruowani. Tak nas zaprogramowała natura i nic na to nie poradzimy. I myślę, że z postaciami z książek jest chyba podobnie, jak z tym albumem Ironów.

Co do wyjątkowych scen, to jest ich trochę u Mastertona. Biorąc pod uwagę, ile napisał książek, można by pewnie długo wymieniać. Nie będę jednak zbyt oryginalny i wybieram scenę rozpoczynającą książkę CZARNY ANIOŁ. Nie będę tu wnikał w szczegóły, by nie psuć zabawy tym, którzy jeszcze jej nie czytali, ale do dziś uważam ją za jedną z najbardziej wstrząsających emocjonalnie scen u Mastertona. Do tego dochodzi specyficzna konstrukcja tej sceny i wykorzystanie pewnych chwytów, dzięki którym, jak już się zacznie ją czytać, to nie sposób przerwać choćby się waliło i paliło. Kto czytał, ten wie o czym mówię. Absolutne mistrzostwo.

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

Jestem dosyć dziwnym człowiekiem. Widząc swoich idoli nie mdleję, ani nie dostaję radosnych spazmów. Zawsze mam świadomość, że owszem, to wyjątkowi ludzie – ale tylko ludzie. Tacy sami jak ja czy ty. Ich wyjątkowość polega na tym, że wykorzystali swoją szansę od losu w najlepszy możliwy sposób. A często było to okupione ciężką pracą i latami wyrzeczeń. Przecież pies z kulawą nogą nie zwróciłby uwagi na Mastertona, Cobaina czy Lewandowskiego, gdyby ci byli tylko przeciętnymi Kowalskimi, mającymi szare życie i codziennie wstającymi o szóstej rano do nudnej pracy. Ich wyjątkowość nie polega na tym, że są tymi, którymi byli zanim osiągnęli sukces. Ich wyjątkowość polega na odwadze w szukaniu swojej ścieżki, potem na konsekwentnym realizowaniu marzeń i sile ducha, dzięki któremu byli w stanie pokonać wiele przeszkód stojących im na drodze zanim osiągnęli sukces. Dla mnie to normalni ludzie o niezwykłych charakterach i właśnie to w nich podziwiam. Dlatego też, gdy w 2013 roku byłem na Krakonie na wykładzie Grahama i potem pozowałem z nim do zdjęcia dzierżąc w łapie antologię będącą hołdem dla jego twórczości, w której oprócz mojego opowiadania było też opowiadanie Mastertona, nie miałem wrażenia, że oto stanęła Ziemia i zawirowały gwiazdy. Był to dla mnie fajny moment, wyjątkowy, i cieszyłem się, że będę miał zdjęcie z jednym z ulubionych pisarzy, ale gdyby miał wtedy gorszy dzień i nie chciał pozować do zdjęć, to jak najbardziej bym to zrozumiał i byłoby to dla mnie czymś naturalnym. Tym bardziej, że już wtedy miał swoje lata, a wiadomo, że im ich więcej, tym bardziej pewne dolegliwości potrafią się dawać we znaki. Człowiek to tylko człowiek i trzeba to uszanować.

Z samego wykładu zbyt wiele już nie pamiętam – wiele lat minęło od tamtego czasu, więc szczegóły zatarły się trochę w pamięci.

Dziękuję serdecznie za zaproszenie i pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników Grahama Mastertona.

Graham Masterton i Krzysztof T. Dąbrowski

Magdalena Paluch o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako siódma odpowiedziała Magdalena Paluch –  pomysłodawczyni i koordynatorka Festiwalu Grozy KFASON, który odbywa się w Krakowie, a także twórczyni portalu Grozownia, redaktorka literacka, bibliotekarka i miłośniczka horroru (oraz innych gatunków). Inicjatorka akcji #grozajestkobietą, której celem jest pokazanie czytelnikowi, że kobiety też piszą horrory.

Magdalena jako pierwsza napisała na podstawie pytań pomocniczych własny tekst – oto on:

Będąc małym bąkiem, który bardzo często spędzał czas wolny w osiedlowej bibliotece (nie było go tak dużo, bo jednak zwykle popołudniami, tuż po szkole, trenowałam szermierkę), uświadomiono mi, że istnieje Święta Trójca Pisarzy Grozy, a należeli do niej: Stephen King, Dean Koontz oraz Graham Masterton (kolejność przypadkowa). Z literaturą grozy jakoś zawsze było mi po drodze – przyciągała mnie do siebie najpierw dziwacznymi, acz fascynującymi jak na tamte czasy okładkami, a następnie kusiła treścią. I tak sobie podczytywałam książki tych trzech autorów („Pani Bibliotekarko, to dla mamy/sąsiadki/etc” – niepotrzebne skreślić), a trwa to po dziś dzień, poza książkami Koontza, bo jakoś w pewnym momencie przestały mi się podobać. Oczywiście groza to moja miłość i odnosi się  nie tylko do tych trzech nazwisk, ale to nie jest miejsce, aby się nad tym rozwodzić.

Nie potrafię sobie przypomnieć, którą książkę Grahama Mastertona przeczytałam jako pierwszą. Być może był to MANITOU, a może DŻINN, a może jeszcze coś innego… Na pewno kojarzę, że jako piętnastolatka jechałam na wakacje z WOJOWNIKAMI NOCY w plecaku, a totalnie rozwalił mnie RYTUAŁ tego autora. Do tej pory pamiętam skrajne emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania tej książki: fascynacja pomieszana z obrzydzeniem.

Pisząc ten tekst uświadomiłam sobie, że dawno nie sięgałam po żadną książkę Mastertona. Za dużo pracy i zajęć, za mało czasu, no i za bardzo skupiłam się na czytaniu polskiej grozy, ale jak tylko skończę czytać opowiadanka Joego Hilla, myślę, że zabiorę się albo za zbiór FESTIWAL STRACHU, albo za WIRUSA i jego kontynuację. A może to będzie ostatnio wydana u nas część cyklu o Katie Maguire…?

Katie… wiem, że to może mało oryginalne, ale to właśnie ona jest moją ukochaną bohaterką książek Mastertona. Uwielbiam tego rudzielca, uwielbiam jej cechy i uwielbiam w niej to, że jest po prostu człowiekiem i tak jak każdy z nas popełnia błędy.

A skoro już przy Katie jesteśmy… Po raz pierwszy spotkałam Grahama Mastertona podczas Targów Książki w Krakowie w 2011 roku, kiedy to, wraz z jej współtwórcami: Robertem Cichowlasem i Piotrem Pocztarkiem, promował książkę MASTERTON. OPOWIADANIA. TWARZĄ W TWARZ Z PISARZEM. Ale wtedy skończyło się tylko na podpisie autorskiego egzemplarza. Zresztą ja nawet wtedy jeszcze nie myślałam o KFASON-ie.

Wracając do Katie… W 2017 roku, dzięki Agacie Wiśniewskiej z wydawnictwa Albatros miałam przyjemność poprowadzić spotkanie autorskie z Grahamem Mastertonem w ramach Międzynarodowego Festiwalu Literatury APOSTROF. To właśnie podczas tego wydarzenia promowano jego najnowszą powieść z cyklu o Katie Maguire pt. POGRZEBANI. I co najlepsze – nie tylko miałam przyjemność porozmawiania z autorem, ale także byłam jego opiekunką przez cały dzień! Denerwowałam się cholernie (najgorszy był chyba ten moment, kiedy miałam Mastertona przywitać na lotnisku), a tu nagle wita się ze mną z uśmiechem starszy pan i mówi do mnie: „Wyglądasz dokładnie tak, jak na zdjęciu”.  🙂

Opowiadać mogłabym długo o tym, jak rozmawialiśmy o naszych bliskich, którzy odeszli: o jego ukochanej żonie, o mojej przyjaciółce Joannie, o tym, że lubi żurek i o tym, skąd wziął pomysł na powieść WIRUS. Śmialiśmy się jak dzieciaki, kiedy spacerując przez krakowski Rynek zabawnie skomentował (po polsku!!!) dwie mocno otyłe Angielki czy kiedy opowiadał swoje żarty. Zapamiętałam Mastertona jako starszego pana z dużym poczuciem humoru, traktującego drugiego człowieka z szacunkiem, bez wywyższania się tylko dlatego, że jest światowej sławy autorem grozy.

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała możliwość go spotkać i z nim porozmawiać. Może na KFASON-ie? Czas pokaże… A tymczasem idę czytać jedną z książek Mastertona 🙂 Zgadniecie, którą?

Graham Masterton i Magdalena Paluch

Michał Stonawski o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako szósty na pytania odpowiedział Michał Stonawski – krakowski pisarz,  game designer i publicysta. Opublikował około pięćdziesiąt opowiadań. W roku 2017 światło dzienne ujrzała książka „Mapa Cieni”, której jest pomysłodawcą i współautorem. W 2020 roku nakładem wyd. Znak Horyzont wydana została książka „Paranormalne: prawdziwe historie nawiedzeń”, która okazała się bestsellerem. Współorganizator konwentów i wydarzeń literackich o tematyce fantastyki i horroru.

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

MANITOU, oczywiście. Mogłem mieć jakoś 12-13 lat – podbierałem tacie fantastykę z półki (ostatecznie większość jego książek mam dziś ja), no i natknąłem się na MANITOU. Nie wiedziałem wtedy za dużo o horrorach – a jeśli już, to się ich bałem, znacznie bardziej ciekawiła mnie fantastyka naukowa lat 60-80., fantasy. No i wtedy pojawił się Masterton i pokazał mi horror.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją twórczość, a jeśli tak, to jaki?

Nigdy się świadomie twórczością Grahama nie inspirowałem, ale to właśnie dzięki niemu poznałem gatunek.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

Ja w ogóle rzadko wracam do przeczytanych książek – muszą to być pozycje, które wiążą się z jakimiś emocjami, do których wracam z sentymentu i… tak, zgadliście, MANITOU jest jedną z nich :>

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

To są w gruncie rzeczy – tak mi się wydaje – bardzo proste historie. Szybkie, mające klimat i dające odpowiedniego „kopa”. Masterton pisze tak, że każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie – mocny, wyrazisty horror. A jeśli chodzi o jego sukces w Polsce, to powiedziałbym, że może też tu się nakładać i to, że autor Polskę bardzo lubi (a Polacy lubią, kiedy ktoś z zagranicy ich lubi), oraz sam Masterton wydawał u nas również poradniki erotyczne – jego nazwisko więc było szerzej znane.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Czy będę monotematyczny, jeśli powiem, że lubię Harry’ego Erskine’a?

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

Tak – i będzie to Krakon z 2013 roku. Moje pierwsze (i do tej pory jedyne) spotkanie z Grahamem Mastertonem na żywo. Wiele osób zapamiętało tamte wydarzenia w bardzo zły sposób; pojawiła się informacja, że autorowi grożono wtedy przemocą – ja sam współorganizowałem tamten konwent i zaprosiłem Grahama do Polski i dla mnie – szczyla, który dopiero zaczynał pisać horror – było to wielkie wydarzenie, móc poznać jednego z ważniejszych w moim życiu pisarzy, a nawet zamienić z nim parę słów. Dużo się od tamtej chwili zmieniło w moim życiu, ale tamto spotkanie zapamiętam na całe życie.

Michał Stonawski

Sebastian Sokołowski o Mastertonie

W ramach nowego cyklu wpisów poprosiliśmy osoby związane ze światem polskiej grozy, by podzieliły się wspomnieniami dotyczącymi początku przygody z literaturą Mastertona czy ulubionymi powieściami i scenami czy bohaterami, którzy narodzili się w wyobraźni brytyjskiego mistrza horroru. Zadaliśmy kilka pomocniczych pytań, dzięki którym mogły powstać miniwywiady lub felietony, które będą regularnie publikowane na niniejszej stronie.

Jako piąty na pytania odpowiedział Sebastian Sokołowski – twórca bloga Okiem na Horror, redaktor naczelny magazynu OkoLica Strachu i założyciel wydawnictwa Phantom Books, które kultywuje tradycję wydawania horrorów zapoczątkowaną przez legendarny już Phantom Press.

Pamiętasz kiedy sięgnąłeś po pierwszą książkę Mastertona i która to była powieść?

Oczywiście, że pamiętam. Takich momentów w życiu się nie zapomina, szczególnie, gdy ma się piętnaście lat i książki o Indianach już przestają bawić. To było jesienią, w Koszalinie, w 1990 roku. Pojechałem z mamą do okulisty i wracając na PKS, w księgarni za szybą zobaczyłem MANITOU, a ponieważ w mojej kolekcji hororów były już dwie książki Jamesa Herberta, to postanowiłem mieć i tą. Pogoda była masakryczna, nie miała nic wspólnego z polską złotą jesienią, ale pamiętam ten dzień dokładnie, pomimo, że minęło ponad 30 lat.

Czy Graham Masterton wywarł wpływ na Twoją działalność, a jeśli tak, to jaki?

Nie jestem twórcą, więc ciężko pisać o jakimś artystycznym wpływie. Z pewnością Masterton ukierunkował na długie lata moje zainteresowania literackie. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku  eksplozja literatury z Zachodu nie mnie jednemu przewróciła w głowie. To było tak wyjątkowe, nowe i ważne (tak wtedy myślałem), że na mojej półce z książkami horrory stały dodatkowo zabezpieczone foliowymi okładkami, jak w bibliotece. To było prawdziwe wariactwo. Zresztą mam je wszystkie do dzisiaj.

Czy nadal czytasz książki Mastertona? Czy zdarza Ci się wracać do starszych powieści Brytyjczyka, a jeśli tak, to do których?

W ogólnym braku czasu na czytanie staram się i dzisiaj w miarę regularnie czytać książki Grahama, chociaż nie ukrywam, że jest ciężko. Cały czas w planach jest dokończenie serii o Katie Maguire, na swoją kolej czeka też ostatni horror wydany przez Rebis. Zresztą zaległości znalazłoby się więcej. Czy wracam? Chciałbym! Jeżeli już mi się udaje, to wyszukuję moje ulubione sceny z MANITOU, WYKLĘTEGO czy RYTUAŁU. Obiecałem sobie, że wrócę na pewno do DRAPIEŻCÓW – to według mnie najlepsza książka Brytyjczyka.

Co według Twojej wiedzy i doświadczenia jest tajemnicą sukcesu Mastertona, zarówno na świecie, jak i w Polsce?

Nie mam pojęcia (śmiech). Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Brałem jego twórczość całymi garściami, to, co wychodziło, trafiało do mnie bez żadnego filtra, czytałem wszystko. Pewnie nie potrzeba tutaj jakiegoś magicznego przepisu na sukces. Graham to Graham i już.

Czy masz swoich ulubionych bohaterów, albo sceny, które najbardziej zapadły Ci w pamięć w książkach Mastertona?

Oczywiście, zarówno całe powieści, opowiadania, jak i poszczególne sceny. Wspomnę kilka, które szczególnie wryły mi się w pamięć. Scena finałowa i ta z kobietą przewieszoną na żyrandolu w WYKLĘTYM, jedno z opowiadań gdzie do spotęgowania doznań erotycznych należało wpuścić żuka do cewki moczowej (SKARABEUSZ Z JAJOUKI w antologii CZTERNAŚCIE OBLICZY STRACHU (przyp. red.), cały MANITOU. Można wymieniać. Mam wiele ulubionych powieści Mastertona, zaś z tych słabszych zdecydowanie nie przypadł mi do gustu SFINKS czy DŻINN.

Czy masz jakieś wspomnienie związane z Mastertonem – spotkanie, wywiad, konwent?

Od dobrych kilku lat prowadzę blog Okiem na Horror, teraz wydaję książki w Phantom Books. Miałem przyjemność przeprowadzić wywiady z Mastertonem, publikować jego opowiadania i spotkać się z nim podczas festiwalu Apostrof w Szczecinie, a nawet poprowadzić spotkanie autorskie. To chyba moje „najcieplejsze” wspomnienie, bo w końcu po grubo kilkunastu latach udało się mi z nim w końcu spotkać. To było cudowne spotkanie, chociaż był nieziemsko zmęczony po podróży, ale chyba uparł się, że tego nie pokaże (śmiech). Mam tą przyjemność, że pisze do mnie czasami i proponuje opowiadania do publikacji. Ja oczywiście chętnie korzystam – ostatnio w OkoLicy Strachu wydaliśmy opowiadanie Grahama i Dawn Harris MUSZTARDA PO OBIEDZIE. To fantastyczny pisarz.

Graham Masterton i Sebastian Sokołowski