Wiele osób słyszało o filmie STWORZENIE, nakręconym na podstawie opowiadania STWORZENIE BELINDY Grahama Mastertona przez Magdalenę Genderę, ale niewielu obraz widziało, gdyż był wyświetlany tylko na kilku festiwalach, zaś do dystrybucji nigdy nie trafił. Teraz możecie przeczytać wywiad z Magdą, a być może niedługo będziecie mogli również obejrzeć film, gdyż, jak reżyser wspomina, ma zamiar „puścić” go w obieg. STWORZENIE to 20 minut świetnej zabawy, więc miejcie oczy szeroko otwarte, gdyż będziemy pierwszymi, którzy obwieszczą Wam, że film jest dostępny w Internecie.
A teraz zapraszamy do lektury wywiadu:
Magda Gendera – Poznanianka z dziada pradziada, absolwentka UAM, fanka literatury w ogóle, ze szczególnym wskazaniem na literaturę grozy oraz fantasy. Wielbicielka X muzy, ciężkich muzycznych brzmień, komputerów i berneńskich psów pasterskich (kolejność przypadkowa). Z wykształcenia filmoznawca, w chwili obecnej marketingowiec śledzący zjawisko social media i reklamę internetową.
R. Cichowlas: Wielu czytelników Mastertona o Twoim filmie słyszało, ale niewielu go widziało. Powiedz, kiedy obraz był w obiegu i czy w dniu dzisiejszym można go w jakiś sposób zdobyć?
M. Gendera: Film był wyświetlany na kilku festiwalach i pokazach studyjnych w 2004 roku. W chwili obecnej nie ma raczej możliwości zobaczenia obrazu. Niemniej niedawno został on przekonwertowany z VHS na DVD, także może wrzucę go do sieci …
Kiedy postanowiłaś zostać reżyserem? I czy to Twój zawód, czy pasja? A może jedno i drugie?
Nie jestem reżyserem. Z wykształcenia jestem filmoznawcą. Reżyseria to był krotki epizod w moim życiu, „Stworzenie” powstało na praktykach studium operatorskiego, do którego uczęszczałam.
Dlaczego zdecydowałaś się zekranizować akurat opowiadanie „Stworzenie Belindy”?
Jestem fanką literatury grozy. Moja miłość do tego gatunku rozpoczęła się od przeczytania „Manitou” Mastertona, za którego twórczością przepadam do dziś i nie sądzę, żeby stan ten kiedykolwiek uległ zmianie. Kiedy więc pojawił się pomysł zekranizowania jakiegoś opowiadania grozy, opowiadanie Grahama Mastertona było wyborem oczywistym. Dlaczego „Stworzenie Belindy”? Cóż… z przyczyn dość prozaicznych … kasa … Chociaż nie tylko. Praktyki, na których powstał film odbywały się w Gdyni, szkoda byłoby nie wykorzystać fajnych, nadmorskich plenerów.
Brałaś pod uwagę inne opowiadania?
Szczerze mówiąc nie pamiętam. Trochę czasu już minęło. Jeśli brałam pod uwagę jakieś inne – to na pewno były to opowiadania Grahama.
Czy Graham widział Twoją produkcję? Podobała mu się?
To jest najlepsza część całej historii związanej ze „Stworzeniem” – widział! Jak wspomniałam, jestem wielką fanką Mastertona i bardzo chciałam, żeby zobaczył ten film. Nie tylko ja zresztą. Film powstał przy pomocy i udziale Mathiasa Mezlera, który jest świetnym, młodym reżyserem i operatorem, a prywatnie moim przyjacielem i – podobnie jak ja – fanem Grahama. Po zrobieniu filmu stwierdziliśmy, ze warto spróbować skontaktować się z Mastertonem i opowiedzieć mu o naszym obrazie. Mieliśmy nadzieje, ze będzie chciał rzucić okiem na naszą pracę. Chciał! Mathias przygotował napisy do filmu i wysłaliśmy Grahamowi kasetę. Obejrzał i odpisał! Pamiętam tę chwilę jak dziś – trudno zresztą, żeby było inaczej – niewiele maili sprawiło mi taka radość, jak te kilka słów skreślonych przez Mastertona. O filmie napisał, ze mu się podobał, że końcówka jest fajna. Dodatkowo wspomniał, że miał bonus podczas oglądania, bowiem całkiem niedawno był wraz z żoną w Gdyni i miejsca, w których działa się akcja filmu były mu doskonale znane.
Jak długo trwały zdjęcia?
Zdjęcia trwały około tygodnia, może 10 dni.
Planujesz zekranizować kolejne opowiadanie Mastertona? A może tym razem powieść?
Gdybym tylko miała czas i konkretny budżet … Niekoniecznie w tej kolejności … 😉 Chciałabym kiedyś wrócić do tematu, uważam, ze zarówno opowiadania jak i powieści Grahama to świetny materiał na filmy. Zwłaszcza teraz, kiedy filmowy horror przezywa swój renesans … Na podstawie „Rook’a” można by zrobić doskonały mini serial, a powieści aż się proszą, żeby je przenieść na duży ekran.
Od jak dawna zaczytujesz się w książkach Grahama?
Jestem wielka fanką twórczości Grahama Mastertona. Jak wspominałam – moje gorące uczucie do tego gatunku rozpoczęło się od jego książek i po części z tego powodu cały czas Masterton jest moim numero uno ze specjalna półką w mojej biblioteczce dedykowaną wyłącznie jego twórczości. Ale to nie tylko sentyment. Masterton naprawdę potrafi przestraszyć. I to tak jak nikt inny – „człowiekiem – nożyce” przemykającym chyłkiem kątami Fortyfoot House, skrzypieniem łańcuchów ogrodowej huśtawki w Alei Kwakrów, czy mignięciem karła z maczetą za oknem „Żelaznego imbryczka” … 😉
Nie omieszkam zapytać, które z powieści Grahama Mastertona są Twoimi ulubionymi?
Czytam wszystko i w zasadzie większość przyjmuje bezkrytycznie. No może, nie zupełnie bezkrytycznie, ale każdą z książek Mastertona czytałam po kilka razy – co oznacza, że chyba lubię wszystkie. Jeśli jednak musiałabym wybrać to: „Wyklęty”, „Drapieżcy”, „Rytuał” no i „Manitou” rzecz jasna.
Dlaczego akurat te?
Trudno powiedzieć – chyba najbardziej mnie przestraszyły. A jeśli chodzi o „Manitou” – dodatkowo jestem fanką Harry`ego i bardzo lubię Śpiewającą Skałę. Przepadam za cyklem „Rook” i opowiadaniami (z wyłączeniem „Eryka Paszteta” i tego opowiadania o karmie dla świń – nie pamiętam tytułu – całkiem możliwe, że po prostu „Karma dla świń” ;). Te dwa opowiadania czytałam raz, nie przeczytam więcej i pewnie nigdy ich nie zapomnę 😉 )
Rozmawiał: Robert Cichowlas