Recenzja książki PIĄTA CZAROWNICA

Magia – to temat przewodni wielu książek Grahama Mastertona. Często w jego horrorach mamy do czynienia z voodoo, santerią, magią indiańską, druidyczną, słowiańską, czy aztecką. Rzadko kiedy jednak głównym bohaterem negatywnym u Brytyjczyka były czarownice z krwi i kości, może poza pamiętną Isabel Gowdie z „Nocnej plagi”. Masterton wielokrotnie podkreślał, że czary i magia to dla niego nieskończenie interesujący temat, czego efektem było napisanie w 2008 roku powieści „Piąta czarownica”.
 

Graham zafascynowany był historiami, które na przestrzeni wieków opisywały wpływowe osoby korzystające z usług czarownic, magów, wróżbitów, czy alchemików. Królowe, królowie, przywódcy narodów, księża – wielu z nich konsultowało się z tymi, którzy rościli sobie prawo do kontaktu z siłami nadprzyrodzonymi. Masterton w pewnym momencie pomyślał, że w czasach współczesnych taka sytuacja również mogła by mieć miejsce, a złe moce do własnych celów mogli by wykorzystywać współcześni gangsterzy. Ciężko jednak autorowi było zdecydować się na jeden rodzaj czarów, dlatego też w powieści występuje aż pięć wiedźm, które uprawiają różne rodzaje magii, na przykład voodoo, latynoską sztukę przywoływania duchów, czy też rosyjskie klątwy.

W ten sposób przez Los Angeles przetacza się fala dziwnych wydarzeń. Pierwsze rozdziały to prawdziwa horrorowa uczta dla fanów Mastertona w najwyższej formie. Ludzie wsadzają sobie ołówki w uszy, stają w płomieniach, niektórzy tracą wzrok, albo zostają rozdarci na strzępy przez tajemnicze siły. Czyli stary dobry Masterton powraca, pomimo odtwórczości pewnych motywów – w końcu płonące ciała widzieliśmy w „Podpalaczach ludzi”, ołówek w „Zwierciadle piekieł”, głównego bohatera, któremu ukazuje się zmarła żona w „Wyklętym”, a masowe masakry w… no, w zasadzie w każdej książce Grahama! Tak, to wszystko już gdzieś było, tym niemniej naśladowanie motywów z najlepszych powieści za którymi wszyscy tak bardzo tęsknimy to coś, co możemy autorowi łatwo wybaczyć.
 

Połowa powieści to właśnie pokaz możliwości trzech wpływowych mafiosów i  czarownic na ich usługach. Miasto zostaje opanowane przez  Orestesa "Białego ducha" Vasqueza z kolumbijską wiedżmą Lidą Siado, Jeana – Christophe’a "Zombie" Artissona z haitanką Michelange DuPriz, a także Wasilija Kryłowa z rosyjską czarownicą Miszką. Ich celem są najczęściej stróże prawa, a ich żądaniem – bycie ponad prawem przy prowadzeniu nielegalnych interesów. Terror zaczyna się rozprzestrzeniać, zwłaszcza kiedy wysoko postawieni oficjele zaczynają wymiotować żabami.
 

Do walki z wiedźmami może stanąć tylko jeden człowiek – Dan Fisher, syn iluzjonisty i policjant. Wraz z piękną, młodą sąsiadką Annie Conjure będą musieli użyć jeszcze potężniejszych czarów, by uchronić miasto przed unicestwieniem. Sprawa będzie utrudniona, kiedy okaże się, że trzy czarownice czerpią moc od czwartej – najstarszej i najsilniejszej. No dobrze, ale kim w takim razie jest tytułowa piąta czarownica?

Powieść jest bardzo krótka i czyta się ją bardzo szybko, zwłaszcza że pierwsza połowa książki to prawdziwy popis krwawych umiejętności Mastertona. Czytając opisy przerażających wydarzeń czujemy się jak w domu i możemy pomyśleć, że Graham nadal potrafi być tak klimatyczny jak w latach 80-tych. Gorzej jest niestety pod koniec, kiedy dochodzi do potyczki z wiedźmami. Akcja gna wtedy do przodu bez ładu i składu, a wymyślony przez głównych bohaterów sposób odwrócenia uwagi czarownic zakrawa na kpinę. Niesmak pozostaje, ale sytuację ratuje zaskakujące i przewrotne zakończenie, które jednak jest trudne do zrozumienia, dlatego też radzę czytać książkę bardzo uważnie i analizować przebieg wydarzeń. Inaczej damy się nabrać, tak jak główny bohater.
 

Pomimo tych dość dużych wad związanych z polowaniem na czarownice i odtwórczości horrorowych motywów znanych z wcześniejszych książek, powieść „Piąta czarownica” to dobra i zaskakująca lektura. Jeśli ktoś nie zna wczesnego okresu twórczości Brytyjczyka na pewno będzie mile zaskoczony jego talentem do opisywania budzących grozę, krwawych wydarzeń. Natomiast gatunkowi wyjadacze z nostalgią powrócą do motywów charakteryzujących najlepsze lata Grahama Mastertona.


Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 319
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 7/10

Antologia opowiadań laureatów nagrody imienia Grahama Mastertona

Nie wszyscy z Was wiedzą, że w 2000 roku Marc Bailly ustanowił w Brukseli wyróżnienie literackie imienia Grahama Mastertona. Le Prix Masterton – bo tak owa nagroda się nazywa, przyznawana jest co roku dla najlepszego opowiadania francuskojęzycznego, najlepszego opowiadania zagranicznego i najlepszej powieści, oczywiście w gatunku horror/fantastyka. Laureatami nagrody imienia Mastertona są  między innymi tacy pisarze jak Clive Barker, Dean Koontz, czy Jack Ketchum.

Graham Masterton otrzymał własnie od francuskiego wydawnictwa Riviere Blanche bardzo atrakcyjną propozycję. Chcą oni bowiem opublikować antologię zwycięskich opowiadań nagrody Prix Masterton z ostatnich 10 lat. Jeśli do tego dojdzie, na rynku pojawi się naprawdę dobry zbiór mocnych i przerażających tekstów,  opatrzonych prawdopodobnie przedmową Brytyjczyka. Oczywiście do publikacji takiego tomu w Polsce daleka droga, ale kto wie? Trzymamy kciuki!

Recenzja książki BRYLANT po raz drugi

Graham Masterton znany jest w naszym kraju głównie z powieści grozy. Chociaż horror to gatunek bardzo hermetyczny i swoją określoną grupę fanów posiada, to jednak potencjał tego typu literatury jest mniejszy, niż chociażby powieści sensacyjnej, czy obyczajowej. Wprawdzie zdecydowana większość całościowej twórczości Grahama to jednak książki, które straszą, nie sposób pominąć wielu perełek z tych bardziej popularnych gatunków. „Brylant”, czwarta powieść obyczajowa Brytyjczyka, jest właśnie taką „perełką”.
 

„Brylant” opowiada historię dwóch braci pochodzenia żydowskiego, którzy po ciężkim i traumatycznym okresie dzieciństwa w Nowym Yorku przeprowadzają się do Afryki Południowej, by w Kimberley ulec gorączce poszukiwania diamentów. Chociaż drogi Barney’a i Joela Blitzów rozchodzą się na początku książki, to ich losy zdążą się jeszcze wielokrotnie spleść podczas rozwoju wydarzeń. Wraz z Barneyem doświadczamy długiej podróży, pogoni za szczęściem, pieniędzmi i sławą. Bohater powieści ląduje w górniczym miasteczku w Afryce praktycznie bez grosza przy duszy i zaczyna od podstaw, własnymi rękami budować swoją przyszłość. Chociaż akcja książki obejmuje lata 1868-1897 i dzieje się na Czarnym Lądzie, naprawdę ciężko nam uwierzyć, że Masterton nigdy tam nie był, a już na pewno nie w tamtych okresie. Sposób w jaki autor opisuje charakterystykę tego miejsca i jego mieszkańców zahacza o skrajny realizm. Klimat dusznej, brudnej, zabobonnej, owładniętej chorobami Afryki podczas gorączki diamentów jest niezwykle wiarygodny i namacalny.

Pod pretekstem 30-letniej historii rodziny Blitzów i wszystkich mniej, lub bardziej istotnych postaci z nią związanych, Graham Masterton porusza tematy bardzo ważne i zmuszające do myślenia. W tle cały czas szaleje chciwość, nienawiść i żądza posiadania. Kiedy na scenie pojawia się gigantyczny diament, wszyscy bohaterowie zrzucają maski, a do głosu dochodzi zdrada, brak skrupułów, zahamowań, a nawet żądza krwi. Oczywiście w tym wszystkim jest również miejsce na miłość, a nawet wiele miłości o różnym znaczeniu. „Brylant” to piękna analiza zachowań ludzkich, która od pierwszej do ostatniej strony wzrusza, bawi, ale także przeraża. To krzywe zwierciadło każdego człowieka, w którym czasem aż strach się przeglądać.

Wraz z rozwojem akcji obserwujemy przemiany głównych bohaterów, którzy pod wpływem zwyczajnej zachłanności zmieniają życie swoje i innych. Na pierwszy plan wysuwa się kariera Barneya Blitza, który na 600 stronach powieści zdąży z młodego chłopaka marzącego o bogactwie wyrosnąć na jednego z największych diamentowych potentatów w Afryce. Jednocześnie autor wychodzi poza ramy zwykłej opowieści o bogactwie zadając wiele ważnych pytań o naturę człowieka, o to jak jego pochodzenie determinuje jego los, a także jak wiele miejsca zostaje na religię i duchowość, kiedy w grę zaczynają wchodzić dobra materialne.

„Brylant” to powieść świetna, chociaż nie pozbawiona wad. Szczególnie dają się we znaki gdzieniegdzie poupychane dłużyzny i uproszczony finał, który trochę za szybko się urywa. Ostatni okres życia Barneya Blitza mógłby być opisany szerzej, ale powieść musiała by wtedy liczyć pewnie z 1000 stron. Szczególnie razi chuć głównego bohatera, który gdzie się nie pojawi, tam poznaje kobiety i idzie z nimi do łóżka. Ten element został wyjątkowo wyegzaltowany.

Należy pamiętać, że jest to dopiero czwarta powieść Grahama Mastertona w tym gatunku i chociaż do poziomu późniejszego „Headlines” jeszcze trochę brakuje, to wyraziści bohaterowie, interesująca fabuła, nieprzeciętny klimat i ambitne wnioski płynące z lektury każą postawić „Brylant” w rankingu najlepszych powieści Brytyjczyka bardzo wysoko.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 1994
Liczba stron: 592
Format: 11,5 x 18
Ocena recenzenta: 9/10

Graham Masterton w katalogu Albatrosa na rok 2010

Wydawnictwo Albatros udostępniło na Międzynarodowych Targach Książki katalog wydawniczy na rok 2010. Oczywiście nie mogło w nim zabraknąć najważniejszego dla nas pisarza, czyli Grahama Mastertona.

Na IV kwartał 2010 zapowiedziano dwie pozycje – zupełnie nowy horror DUCH OGNIA, a także wznowienie jednej z najlepszych i najstraszniejszych powieści Grahama – ZAKLĘTYCH. Na 2011 zapowiedziano także 7 i 8 tom przygód Jima Rooka, w książkach pod tytułami DIABELSKIE WROTA i CZYSTE ZŁO, a także premierę najnowszej, piątej części przygód Wojowników Nocy – DZIEWIĄTY KOSZMAR. Planowane są także wznowienia dwóch pierwszych tomów cyklu o morderczym Misquamacusie, czyli MANITOU i ZEMSTA MANITOU, oraz książka o Grahamie Mastertonie, autorstwa redaktorów oficjalnej polskiej strony pisarza (czyli, nieskromnie mówiąc, nas dwóch!).

Należy pamiętać, że w planach znajdują się także wznowienia SFINKSA, WALHALLI, ZWIERCIADŁA PIEKIEŁ, a także zbioru opowiadań pod tytułem STRACH MA WIELE TWARZY. W 2011 prawdopodobnie ukażą się również nie publikowane wcześniej powieści historyczno-obyczajowe EMPRESS i LORDS OF THE AIR.

Dodatkowo, Wydawnictwo Albatros ujawniło robocze okładki DUCHA OGNIA i ZAKLĘTYCH, oczywiście w nowej szacie graficznej:

 

Recenzja książki FESTIWAL STRACHU po raz drugi

Graham Masterton wydaje się fenomenem typowo polskim, jak Johathan Caroll lub wcześniej William Wharton – na Zachodzie Europy i w Stanach gra w trzeciej lidze, u nas awansował do ekstraklasy. Niewątpliwie zasługa to wydawnictwa Amber, które zaskarbiło Mastertonowi grono wiernych czytelników, zaraz po wybuchu wolności. Trzeba uczciwie przyznać, że talent autora wybitnie w tym pomógł, a pierwsze opublikowane w Polsce powieści rzeczywiście robiły wrażenie. Dopiero potem okazało się, że Masterton pisze dużo i nie zawsze dobrze, a co najmniej dziwna postawa wydawnictwa Albaros, pomijającego konsekwentnie informację, że niektóre wydawane przez nich książki autora to horrory dla młodzieży, dopełniła zamieszania. Znam takich, co rwą włosy z głowy, bo zamiast Mastertona można było wypromować innego autora, Campbella czy Strauba, cóż, wyszło jak wyszło, a my otrzymaliśmy kolejny zbiór opowiadań, prezentujących jednak zaskakująco wysoki poziom.

Lubię krótkie formy w wykonaniu Mastertona, a „Festiwal strachu” to chyba najlepszy ich zbiorek. Wrażenia nie psują nawet dwa pierwsze teksty – nudnawy short i banalne do bólu „Burgery z Calais”, swoiste rozliczenie z fast foodami. Dalej jest lepiej i momentami strasznie, choć mało odkrywczo – autor już dawno jasno określił tematykę, która go interesuje. Mamy więc festiwal nie tylko strachu, lecz i seksualnych obsesji – również homoseksualnych – wzbogaconych solidną dawką okrucieństwa. Momentami Masterton ociera się o autoplagiat lub autoparodię (dwa opowiadania lustrzane), ujawnia wreszcie ponure poczucie humoru („Anty Mikołaj”, „Towarzystwo współczucia”).

Oczywiście, jak to u Mastertona, krew leje się strumieniami, spadają głowy, a ludzie parzą się jak króliki w marcu, średnio przejmując się płcią czy też tzw. sytuacją bieżącą. Małą perełką jest zwłaszcza „Posocznica”, gdzie w makabryczny sposób autor próbuje powiedzieć coś ważnego na temat kondycji ludzi mu współczesnych.

Masterton jest pisarzem w pełni świadomym, czego ludzie mogą odeń oczekiwać. Nie literackich perełek, lecz krwistych, lekko napisanych historii. Właśnie – styl autora wydaje się być lepszy, niż kiedykolwiek przedtem, kolejne strony zdają się płynąć, a krew sika z czcionki prosto na kolana. Być może nie są to najmądrzejsze, najbardziej przemyślane i artystycznie dopracowane opowiadania grozy na świecie i rację mają ci, którzy twierdzą, że Masterton nie ma prawa stanąć koło Clive’a Barkera – na drzewo, koledzy! „Festiwal strachu” to lepsza zabawa niż ekshumacja zwłok Lolo Ferrari.

Autor recenzji: Łukasz Orbitowski
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 293
Format: 12,5 x 19,5
Numer ISBN: 8373016708

Roberta Cichowlasa sentymentalna podróż do przeszłości

Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam spełnić swoje najskrytsze marzenia związane z pasją, którą pielęgnujecie od dziecka? Być może był to skok ze spadochronem, pierwszy lot awionetką, występ na scenie przed dużą publicznością, wydanie swojej pierwszej książki, nakręcenie własnego filmu, a może poznanie idola, którego wielbiliście latami?

Redakcja oficjalnej strony Grahama Mastertona wielokrotnie już miała możliwość swoje marzenia nazwać spełnionymi. Stanęliśmy twarzą w twarz z Brytyjczykiem, mieliśmy możliwość przeprowadzenia szeregu wywiadów, zakumplowania się, a nawet spożycia wspólnego posiłku, całkowicie prywatnie, z dala od fleszy aparatów i dziennikarskich pytań.

Moment poznania swojego idola, to coś, czego żaden z nas nie zapomni do końca życia, dlatego też Robert Cichowlas, popularny pisarz i publicysta, założyciel tej witryny i dobry przyjaciel Grahama, postanowił przelać na papier (albo raczej na stronę www) swoje myśli i podzielić się z Wami przemyśleniami na temat rozwoju pasji, jaką są dla niego książki Mastertona.

Szczerze polecam tę sentymentalną podróż do przeszłości, z której dowiecie się, jak narodziła się miłość Roberta do książek Grahama Mastertona, jak chciał się do niego upodobnić, jak doszło do pierwszego spotkania i jak rozwijała się przyjaźń pomiędzy nimi dwoma. Zachęcam również do podzielenia się z nami swoimi przeżyciami związanymi z Brytyjczykiem w komentarzach pod tekstem. Miłej lektury!

Tekst znajduje się na oficjalnej stronie Roberta:

http://rcichowlas.blogspot.com/2010/06/m-jak-manitouman.html

Niecna Wanda prosto z Penthouse

Graham Masterton podesłał nam właśnie w ramach ciekawostki nie lada rarytas. W latach 70-tych w magazynie dla mężczyzn Penthouse wydawany był komiks, którego bohaterką była niejaka Wicked Wanda (Niecna Wanda). Satyryczna historyjka obrazkowa o podłożu erotycznym cieszyła się ogromną popularnością. Powstał nawet wywiad z fikcyjną postacią, którego Masterton był autorem.

Oryginalna ilustracja osiągnęła na aukcji w The Book Palace (www.bookpalace.com) cenę 1750 funtów (ok. 8550 zł!). My natomiast prezentujemy Wam ekskluzywnie rysunek w formie elektronicznej.

Uwaga – treści bardzo gorące, tylko dla widzów dorosłych!

Recenzja książki HEADLINES

„Headlines” to powieść absolutnie fantastyczna. Na tym właściwie mógłbym skończyć, ale mimo wszystko postaram się jakoś to zdanie uargumentować.

Graham Masterton ma na swoim koncie wiele udanych powieści obyczajowych i historycznych. Od 1978 roku, kiedy to powstała pierwsza powieść „Heartbreaker”, Masterton regularnie, co rok, lub dwa lata wydawał nową książkę o tej tematyce. Literatura tego typu zawsze znajduje większe grono odbiorców, niż horror, w którym Brytyjczyk się specjalizuje, tak więc nic nie stało na przeszkodzie, by autor mógł spróbować swoich sił przy tworzeniu sagi rodu Croft Tate.

„Headlines” to ósma powieść Grahama Mastertona w gatunku powieści obyczajowej. Wyjątkowa o tyle, że Brytyjczyk czuł się jak ryba w wodzie podczas procesu tworzenia. Dlaczego? Otóż głównymi bohaterami książki jest wpływowa, bogata rodzina, która swój majątek zbiła na wydawaniu jednej z największych gazet w Chicago. Świat magnatów prasowych jest przecież dla Grahama nieobcy, sam bowiem robił karierę w gazecie – od stażysty, do redaktora naczelnego. 

Akcja powieści umiejscowiona jest w 1949 roku w Chicago. Niewiarygodnie zamożny i potężny magnat prasowy – Howart Croft Tate, wraz z żoną i dwiema niepokornymi córkami wiedzie szczęśliwe, bogate życie, z dala od codziennych problemów biedoty żyjącej w slumsach. Zdaje się, że jedynym jego obowiązkiem jest informowanie setek tysięcy, a może nawet milionów czytelników o bieżących wydarzeniach. Nie liczy się nic innego – prasa to władza, zwłaszcza, że ma wpływ na kreowanie opinii społeczeństwa o politykach, gangsterach, czy kampaniach prowadzonych w mieście. Szczęście i stabilność społeczna Howarda są jednak bardzo pozorne, ponieważ posiada on mroczny sekret z przeszłości, który nie pozwala mu być do końca niezależnym. Przeczuwając najgorsze, Croft Tate podarowuje swojej starszej córce Morganie całe swoje imperium na jej 21 urodziny. Dziewczyna, chociaż młoda i niedoświadczona, ma wszelkie predyspozycje by zostać dobrym wydawcą. Zanim jednak to nastąpi, Morgana zostanie wplątana w niebezpieczną grę o wpływy, bogactwo, miłość, a nawet o… przeżycie.

„Headlines” ma wielu bohaterów, chociaż niektóre wyraźnie wybijają się na pierwszy plan. Oprócz Morgany, poznajemy jej niezbyt dobrze prowadzącą się siostrę Phoebe, oraz jej adoratorów. Cały czas towarzyszą nam także tak barwne postacie jak as reporterów polskiego pochodzenia Harry Sharpe, czy perwersyjny mafioso Enzo Vespucci.  Losy bohaterów z „elity” przeplatają się z tymi ze slumsów, czyli Chicagowskiego piekła pełnego śmieci, smrodu i umierających ludzi, nakreślając doskonały dramat społeczny. W tle cały czas przebiega historia miłosna. Akcja toczy się na tyle szybko, by móc dodać, że powieść ma w sobie coś z wybuchowej sensacji – znajdziemy tutaj zarówno strzelaniny, jak i epickie sceny gaszenia płonącego budynku. Prawdziwą wisienką na torcie dla fanów Mastertona będzie wątek rodem z horroru – psychopatyczny morderca, odbierający swoim ofiarom życie w taki sposób, który z powodzeniem dorównuje, a może nawet przebija najdrastyczniejsze książki Grahama.

Misz-masz gatunkowy, tło fabularne doskonale znane Mastertonowi „z życia”, wiodący bohater kobiecy (identyczny motyw silnej kobiety napędzającej powieść wystąpił wcześniej w „Lady of Fortune”), a wreszcie krwawe i nastrojowe sceny z psychopatą w roli głównej – to wszystko stanowiło doskonałą receptę na sukces. Akcja nie zwalnia nawet na moment, sceny seksu również tu znajdziemy, dialogi są stworzone doskonale, bohaterowie są wiarygodni i dobrze nakreśleni, na dokładkę dodana została także spora dawka dobrego humoru. To bezapelacyjnie jedna z najlepiej skonstruowanych powieści, dopracowanych praktycznie pod każdym kątem. Ciężko przyczepić się do czegokolwiek, poza tym, że książka się kiedyś kończy, a my zostaniemy jedynie z tęsknotą za bohaterami i możliwością poznania ich dalszych losów. 

Zdrada, miłość, władza, odpowiedzialność, bohaterstwo, odwaga, świat przywilejów  – wszystko to znajdziecie w „Headlines”. Nie bez powodu „Los Angeles Times” nazwała tę książkę chicagowską wersją „Romea i Julii”.  Polecam tę powieść absolutnie wszystkim. Gdybym tak bardzo nie kochał horrorów, poprosiłbym Grahama, żeby już zawsze pisał tylko obyczajowe sagi.
 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 1993
Liczba stron: 430
Format: 12,5 x 19
Ocena recenzenta: 10/10

NOC GARGULCÓW w początkowej fazie tworzenia

Już jakiś czas temu media wspominały o nowej, drugiej po BAZYLISZKU części cyklu POGROMCY POTWORÓW autorstwa Grahama Mastertona, dziś wyciągnęliśmy nieco informacji od wydawnictwa Rebis, które ma tę książkę wydać. Według najświeższych danych wynika, że NOC GARGULCÓW (Night of the Gargoyles) jest w początkowej fazie tworzenia, co za tym idzie na pewno nie ukaże się na rynku wcześniej, niż w połowie roku 2011. Graham Masterton podesłał wydawcy obszerny konspekt, na podstawie którego powstała już notka wydawnicza, widoczna poniżej wraz z okładką (nie powinna ona ulec zmianie).

„Noc gargulców” – kontynuacja Bazyliszka – kolejny horror z Krakowem w tle.

Po pokonaniu doktora Zaubera i zniszczeniu bazyliszka profesor Underhill wszedł w posiadanie średniowiecznej Czarnej Księgi pozwalającej wskrzeszać mityczne stwory. Chce wykorzystać ich komórki macierzyste w celach medycznych… Tymczasem pojawił się syn doktora Zaubera. Żąda, aby profesor pozwolił mu na wspólną pracę.

Po odmowie Nathana w Filadelfii gargulce zaczynają atakować niewinnych ludzi. Profesor podejrzewa, że za atakami stoi syn Zaubera. Tymczasem Nathan zostaje oskarżony o zbrodnię i trafia do więzienia. Jego żona Grace prosi o pomoc… Agnieszkę, studentkę z Krakowa.

Wznowienia od Wydawnictwa Albatros już w księgarniach

W dniu dzisiejszym miała miejsce premiera wznowień powieści Grahama Masterton wydanych przez Wydawnictwo Albatros. WYZNAWCY PŁOMIENIA, DUCH ZAGŁADY, PIĄTA CZAROWNICA, POWRÓT WOJOWNIKÓW NOCY i  ZJAWA były dostępne już wczoraj w niektórych Empikach. Dziś i jutro powinny już trafić do większości księgarni w Polsce.

Pozostaje tylko zaprosić do księgarń wszystkich, którzy tych pozycji nie czytali, a także tych, którzy chcą postawić sobie na półce wydania z nową szatą graficzną. Miłej lektury!


Powrót do przeszłości – trailer filmu MANITOU

Graham Masterton podesłał nam właśnie link do trailera filmu MANITOU z 1978 roku z prośbą o podrzucenie go Wam, Czytelnikom, by wzbudzić uśmiech na twarzach, co też niniejszym czynimy:

http://www.youtube.com/watch?v=yIKU9hzRq6k

Równocześnie przypominamy, że jeszcze do niedawna trudno dostępna ekranizacja debiutu Mastertona w gatunku horroru została wydana na polskim rynku przez Vision. Recenzję filmu znajdziecie na naszej stronie:

http://grahammasterton.blox.pl/2009/01/Recenzja-filmu-MANITOU.html