Recenzja książki BAZYLISZEK (po raz drugi)

Od kilku dni w księgarniach dostępna jest najnowsza powieść horroru Grahama Mastertona „Bazyliszek”. Wiele sobie po niej obiecywałem, nie tylko dlatego, że wyszła spod pióra mistrza gatunku, ale i dlatego, że część jej akcji dzieje się w Krakowie, ulubionym polskim mieście pisarza. Szumnie zapowiadana jako mocny horror wywoływała spore zainteresowanie wśród czytelników w Polsce zanim jeszcze trafiła do sprzedaży.

Bohaterem „Bazyliszka” jest biolog molekularny Nathan Underhill, któremu udaje się wyhodować gryfa – mityczne stworzenie nie mające prawa bytu. Szkopuł jednak w tym, że stwór umiera krótko po wykluciu się z jaja, a profesor Underhill nie potrafi znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy. Gigantyczne pieniądze, jakie zostały przeznaczone na projekt i poświęcony czas naszego bohatera poszły się… w zapomnienie.

Underhill nie umie też odpowiedzieć na pytanie, w którym momencie popełnił błąd. Pogrąża się w rozmyślaniach, nieco zaniedbując syna Denvera, który ma mu za złe ciągłe zajmowanie się sprawami „nie z tej ziemi”. Ojciec i syn oddalają się od siebie. Zaabsorbowany własnym problemem Underhill wie, że nie może spocząć na laurach. Wyhodowanie gryfa byłoby dla niego ogromnym osiągnięciem. Komórki macierzyste tego stwora mogłyby okazać się wielce pomocne w walce z chorobami – ich użycie w celach leczniczych byłoby dla współczesnej medycyny milowym krokiem do przodu.

Kiedy żona Nathana, Grace – lekarka zajmująca się rezydentami w domu starców – opowiada mężowi o przerażonej staruszce, przekonanej, że słyszy w nocy dziwne hałasy, a także o lęku, że wkrótce zostanie skrzywdzona, Nathan słucha z uwagą. Kiedy następnej nocy okazuje się, że staruszka zmarła, a jeden z mieszkańców domu starców oświadczył Grace, że widział potwora, Nathan jest już prawie pewny, że ktoś oprócz niego zajmuje się „hodowlą” mitycznych stworów. Nabiera stuprocentowej pewności, gdy dowiaduje się, że w pokoju, w którym zmarła staruszka wszystkie kwiaty, a nawet muchy(!) szlag trafił.

Akcja błyskawicznie nabiera tempa. Zauber – dyrektor domu starców okazuje się być naukowcem, który nie tylko bada pochodzenie mitycznych stworzeń, ale i usiłuje je hodować! Nietrudno się domyślić co będzie dalej. Zauber daje nogę z kraju, oślepiona przez bazyliszka Grace popada w śpiączkę, a Nathanowi zaczynają śnić się koszmary z mitycznym potworem w roli głównej. Wraz z synem Underhill postanawia udać się do Polski. Tam bowiem zaszył się Zauber, który jest jedyną osobą potrafiącą przywrócić świadomość Grace.

Jak to u Mastertona, ostrej jazdy bez trzymanki nie brakuje! A czytelnik… Cóż, czytelnik zastanawia się jak, u diabła, tak doświadczony pisarz, mistrz w budowaniu atmosfery grozy, zarazem znawca gatunku może w tak, nie boję się użyć tego określenia, głupi sposób spaprać książkę. Tym razem nie zakończeniem, co u Brytyjczyka częste. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie brak w miarę wiarygodnego wyjaśnienia, w jaki sposób udało się powołać do życia tytułowego bazyliszka. Masterton powinien wziąć tu przykład chociażby z prozy Chrichtona, który tematykę „odrodzenia” dinozaurów w „Parku jurajskim” potraktował co najmniej godnie, a i wysilił się na obszerne wyjaśnienie czytelnikowi, w jaki sposób prehistoryczne gady zostały „wskrzeszone”. Nie twierdzę, że Masterton winien był zapodać kilkunastostronicową instrukcję „jak ożywić gryfa”, ale kilka wyszukanych, przemyślanych słów doprawdy by nie zaszkodziło. Jestem nieco poirytowany, gdyż „Bazyliszek” mógłby pretendować do miana powieści bardzo dobrej w dorobku Grahama Mastertona. Mamy w niej bowiem wyrazistych bohaterów, całkiem przyjemny i oryginalny pomysł, świetne dialogi i charakterystyczne mastertonowskie poczucie humoru, które z pewnością przypadnie do gustu czytelnikom. Niestety, temat Brytyjczyk potraktował po łebkach, w wyniku czego sam motyw odrodzenia gryfa w powieści (najistotniejszy jej element) maluje się niezbyt kolorowo.

Na szczęście na plus można pisać Mastiemu umieszczenie sporej części akcji powieści w Krakowie i ukazanie odpowiedniego nastroju miasta. Także stricte polscy bohaterowie „Bazyliszka” są wiarygodni. W tej kwestii pisarz odrobił zadanie domowe. Nie obyło się jednak bez drobnych zgrzytów, jak choćby zapożyczenie z „Dziecka ciemności” extra mocnych bez filtra, którymi delektuje się jeden z bohaterów. Brr!

Podsumowując, „Bazyliszek” nie jest perełką w twórczości Mastertona, niemniej nie nazwałbym tej powieści słabą. Biorąc pod uwagę cały dorobek pisarza, plasuje się gdzieś po środku. Zaś mając na uwadze ostatnie publikacje Mastertona, jest w mojej opinii trochę lepsza od „Aniołów chaosu” i niewiele słabsza niż „Czerwona maska”.

Autor recenzji: Robert Cichowlas
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 284
Format: 13,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 6/10

Recenzja książki BAZYLISZEK

Pomysł na napisanie „Bazyliszka” narodził się w maju 2007 roku, podczas czwartej wizyty Grahama Mastertona w Polsce. Wtedy to autor, w odpowiedzi na naciski polskich fanów, zdecydował się umieścić akcję swojej nowej powieści w Krakowie, którym był oczarowany podczas wizyty. W ten sposób, 12 lat po premierze „Dziecka ciemności” umiejscowionego w Warszawie, polscy czytelnicy dostają w swoje ręce powieść „Bazyliszek”, stanowiąca pierwszą część zapowiedzianego cyklu „Monster hunters” (Łowcy potworów). Już podczas udzielonego mi w owym maju wywiadu Graham zapowiedział, że oparta na legendzie o smoku Bazyliszku historia będzie bardzo straszna. Czy wywiązał się z danej czytelnikom obietnicy?

Profesor Nathan Underhill próbuje spełnić się zawodowo, poprzez zabawy z genetyką. Jego marzeniem jest wyhodowanie mitycznego stworzenia – gryfa, którego komórki macierzyste mają stanowić przełom w dziedzinie medycyny. W międzyczasie bohater zmaga się z przeżywającym okres buntu siedemnastoletnim synem, a także z nieudanymi eksperymentami, które owocują odcięciem budżetu przeznaczonego na badania naukowe. Szybko okazuje się, że Nathan nie jest jedynym naukowcem owładniętym żądzą wyhodowania jakiegoś legendarnego stworzenia. Poznajemy Christana Zaubera – dyrektora Domu Spokojnej Starości Murdstone, w którym pracuje żona profesora Underhilla – Grace. Doktor Zauber korzystając z czarnej magii i życiowej energii ludzi powołuje do życia tytułowego bazyliszka – po części kogut, po części wąż. Podczas pierwszej konfrontacji Grace zapada w śpiączkę, a Nathan przysięga zrobić wszystko by ją uratować. Zaczyna się pościg za Christianem Zauberem, mający swój finał w Krakowie.
 
Kraków jawi się nam tak, jak zapamiętał go Masterton. Dla podniesienia wiarygodności powieści autor umieszcza gdzieniegdzie opisy miejsc w których bywał – świetnym przykładem może tu być krakowska restauracja Nostalgia, w której Graham wraz z żoną Wiescką gościli w 2007 roku na obiedzie. W „Bazyliszku” wymieniona jest nawet ulica, przy której owa restauracja się znajduje.
 
Luźna interpretacja legendy, jak to niestety czasem u Mastertona bywa, jest naciągana, nie do końca logiczna i absurdalna. Do Polski akcja przenosi się zaledwie 80 stron przed finałem, natomiast prowadzące do tej zmiany wydarzenia dzieją się o wiele za szybko. Niestety, możemy poczuć, że książka była pisana na siłę, nie dlatego, że Masterton czuł potrzebę napisania jej, a dlatego że obiecał swoim fanom tę powieść i wcisnął ją w swój napięty harmonogram.  Wydarzenia nie są porywające, postacie są płytkie i papierowe, a zakończenie mało satysfakcjonujące. Odpowiadając na pytanie postawione na początku – powieść nie jest nawet odrobinę przerażająca. Nie można się przyczepić do nienagannego warsztatu pisarskiego, ale na przestrzeni ponad 30 ostatnich lat, Masterton udowodnił nawet swoim antyfanom, że perfekcja opisowa i umiejętność konstruowania dialogów to jego mocne strony.
 
Nie sposób nie docenić działań, jakie pisarz wykonał by nagrodzić polskich fanów. Książkę czyta się jednym tchem, głównie po to, żeby wreszcie zobaczyć polską rzeczywistość oczami swojego ulubionego pisarza. Niestety w „Bazyliszku” nie ma wiele miejsca na wgłębienie się w polskie realia, akcja powieści równie dobrze mogła by być umiejscowiona gdzie indziej. Pozostaje więc pytanie, jak odbiorą powieść czytelnicy z innych krajów, dla których umieszczenie części fabuły w Krakowie, będzie tylko ciekawostką, jedną z wielu i bez większego znaczenia. Z powyższej analizy wywnioskować można, że „Bazyliszek” jest przerośniętym opowiadaniem, zawierającym popularny u Mastertona schemat wydarzeń, odarty jednak z głębszych analiz, przemyśleń i wielowątkowych sytuacji (jeśli nie liczyć kilku oklepanych frazesów o eksperymentach na ludziach z czasów WWII). Najnowsza książka mistrza grozy niestety nie zaskakuje, ani nie straszy. Dla nas, polskich czytelników, jest jedynie ciekawostką i hołdem oddanym przez autora dla rzeszy fanów w kraju, w którym niejedna jego książka miała swoją prapremierę. Jedno jest pewne – „Bazyliszek” nie będzie przełomem w twórczości pisarza, nie będzie wymieniany jako przykład jego geniuszu. Będzie natomiast niezwykle ważnym dowodem na to, że Masterton swoich najwierniejszych fanów szanuje, ceni i stara się dotrzymywać złożonych im obietnic.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 284
Format: 13,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 5/10

Recenzja książki POWRÓT WOJOWNIKÓW NOCY

Ostatnia, jak na razie, część sagi o potężnych Wojownikach walczących ze złem w ludzkich snach, różni się od swoich starszych sióstr.  „Powrót Wojowników Nocy” stawia na czystą akcję i pompowanie adrenaliny, bardziej niż na rozwój głównych bohaterów. Masterton postanowił odejść od schematu, porzucając wszystkie dotychczasowe postacie występujące w pierwszych trzech częściach (oprócz posłańca Boga Ashapoli – Springera, którego rola również jest zminimalizowana) i rozwinąć zupełnie nowe.
 
Tutaj, podobnie jak w części pierwszej, głównych bohaterów jest troje – roztrzepany nastolatek Perry Beame, frywolna dziennikarka Sasha Smith i John Dauphin, taksówkarz mający spore problemy z nadwagą. Wszystkich troje łączy niesamowity  fakt – są Wojownikami Nocy.  Masterton popisuje się jak zwykle wyśrubowaną umiejętnością tworzenia charakterów, co wypada znakomicie – zwłaszcza u Johna, na którego autor naniósł fantastyczne i zdystansowane poczucie humoru.
 
Fabuła prezentuje się następująco – w klinice położniczej w Louisville dzieje się tragedia. Noworodki zapadają na tajemniczą chorobę uniemożliwiającą im zaśnięcie – co z kolei prowadzi do wycieńczenia, a w konsekwencji do śmierci. Okazuje się, że sny dzieci kradzione są przez złowrogie stwory, którym tylko Wojownicy Nocy mogą stawić czoło. Podczas wyprawy do ludzkich snów,  bohaterowie będą musieli zmierzyć się z Zimomordem i Wysokim Koniem, dwoma wyjątkowo krwiożerczymi demonami, a także całą zgrają ich sługusów.

Kretyńskie imiona głównych antagonistów to jedno, ale ich wygląd to drugie – opisy Mastertona potrafią nadal wcisnąć w fotel. Zimomord, władca lodu na wielkich saniach ciągniętych przez wilki i Wysoki Koń, król strachu, usadowiony na trzech opancerzonych koniach stojących jeden na drugim (!). Niestety, zanim dojdzie do finałowej konfrontacji, Wojownicy Nocy będą musieli zmierzyć się z całą gamą udziwnionych, pomniejszych stworów, będących na usługach dwóch arcywrogów. I tu zaczynają się schody. Większość krótkich potyczek w snach wypada po prostu blado i groteskowo. Ktoś, kto nie czytał pierwszych trzech części tej charakterystycznej, komiksowej wręcz sagi, może czuć się nieco zagubiony w zasadach, jakie panują w wykreowanym tu przez Grahama świecie. Warto zapoznać się więc z trylogią, przed zaczęciem części czwartej – chociażby po to, by wczuć się w poetykę snu, jaka towarzyszy przygodom bohaterów.

Ostatnia część odcina się od bohaterów znanych z „Wojowników Nocy”, „Śmiertelnych snów” i „Nocnej Plagi”, pomijając na przykład Kasyxa, Strażnika Mocy, który rzekomo był niezbędny do sennych podróży. W zamian za to, Masterton dokłada nam kilka wyrazistych postaci, których nie sposób nie polubić. Niestety, nie ma w nich dostatecznej głębi i mądrości, jaką posiadał Henry Watkins – mentor Wojowników z poprzednich trzech części. W „Powrocie Wojowników Nocy” większość akcji dzieje się we śnie, dlatego też poziom abstrakcji, absurdu i groteski sięga czasami zenitu. Powieść nie niesie ze sobą większych morałów, poza tymi, którymi już wcześniej raczył nas Masterton w tej sadze – o walce Dobra ze Złem, przyjaźni, lojalności, poczuciu własnej wartości. Pomimo kilku wad, na które ciężko przymknąć oko, powieść pochłania się nieprawdopodobnie szybko. Graham udowadnia po raz kolejny swój świetny warsztat i umiejętność zabawy konwencją. Każdy fan tej sagi, obowiązkowo musi przeczytać część czwartą. Każdy nie-fan powinien zacząć poznawać tę nieprawdopodobną historię od początku.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 335
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 7/10

Rozwiązanie KONKURSU BAZYLISZKOWEGO

Nadszedł czas na rozwiązanie KONKURSU BAZYLISZKOWEGO. W zabawie wzięły udział trzydzieści cztery osoby. Dwadzieścia siedem przesłało poprawne odpowiedzi. Okazało się, że najtrudniejszym pytaniem było to związane z opowiadaniem o Babie Jadze. Padały różne odpowiedzi, ale właściwa brzmi: ANKA. Nikt zaś nie pomylił się w odpowiedzi na pytanie pierwsze (akcja DZIECKA CIEMNOŚCI dzieje się w Warszawie, oczywiście), także niemal wszyscy poprawnie wymienili cztery polskie miasta, w których Graham Masterton promował swoje książki.

Poniżej lista osób, do których powędruje najnowszy horror Mastertona BAZYLISZEK:

Michał Wójtowicz, Poniatowa
Anna Sobczuk, Legnica
Marcin Król, Kamienna Góra
Maciej Wyczółkowski, Szczecin
Dominika Nosowicz, Gliwice
Marzena Krakowska, Kościan
Rafał Zarawski, Kołobrzeg
Jarosław Rychter, Warszawa
Paweł Piejko, Warszawa
Marcin Piekarski, Stalowa Wola

Ufundowane przez Dom Wydawniczy REBIS nagrody zostaną przesłane pocztą jeszcze dzisiaj!

Gratulacje!

Recenzja książki NOCNA PLAGA

„Nocna plaga” to trzecia część sagi Grahama Mastertona o Wojownikach Nocy. Po raz kolejny, podróżujący po ludzkich snach Wojownicy będą musieli pokonać zło, które tym razem jest bardziej niebezpieczne i wyrafinowane niż zazwyczaj.
 
Stanley Eisner, amerykański skrzypek, zostaje brutalnie zgwałcony podczas wizyty w Londynie. Oprawcą okazuje się dziwna, przerażająca postać w kapturze skrywającym kredowobiałą twarz. Okazuje się, że gwałciciel nie jest człowiekiem, a deprawujący akt miał znaczenie znacznie głębsze, niż seksualne. Stanley zostaje zarażony tytułową Nocną Plagą. Choroba ta działa niczym AIDS, przyczyniając się do powolnej degeneracji i rozkładu, jednak celem jej ataku jest nie ciało, a dusza nieszczęśnika, który się nią zaraził.
 
Nocna plaga przenosi się przez brutalny seks odbywający się we śnie zarażonego. Człowiek owładnięty tą chorobą nie może powstrzymać się od mrocznych, zabójczych myśli, traci poczucie godności i zaczyna popadać w szaleństwo. Podczas trwania procesu rozpadu własnego „ja” Stanley dowiaduje się, że jest potomkiem Wojownika Nocy, a jego przeznaczeniem jest stoczenie walki ze złem, które zaczęło rozsiewać plagę. Wraz z grupą pozostałych Wojowników Nocy, Stanley musi stawić czoła coraz większym kłopotom.

Dwoje wojowników zachorowało na chorobę duszy, czasu jest coraz mniej, a zło coraz silniejsze – przebudzona i uwolniona ze swojego kamiennego więzienia, dochodzi do pełni mocy najpotężniejsza służebnica Szatana – wiedźma Isabel Gowdie.  Sytuacja staje się dramatyczna, kiedy okazuje się, że wiedźma ma dziecko z jednym z Wojowników…

W trzeciej części fantastycznych przygód Wojowników Nocy Graham Masterton wprowadza nowe patenty, które gwarantują świeże spojrzenie na całą historię. Powtórzenie nieco skostniałych schematów mogło by powieści zaszkodzić, na szczęście Graham doskonale wiedział, kiedy należy zmienić koncepcję powieści. W tej książce to nie brawurowe bitwy bohaterów, a wpływ plagi na człowieka jest najważniejszy – znakomicie przedstawione są wizje, myśli i czyny zarażonego. Wybranie przerażającej wiedźmy na główną przeciwniczkę wysłanników dobrego Boga Ashapoli jest miłą odmianą od demonicznych antagonistów z poprzednich części. Według mnie  „Nocna plaga” jest najdojrzalszą, najlepiej napisaną i  przemyślaną książką w całej serii, dlatego też polecam ją wszystkim fanom tej sagi.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 300
Format: 13 x 21
Ocena recenzenta: 10/10

KONKURS BAZYLISZKOWY!

Oficjalny polski blog Grahama Mastertona oraz Dom Wydawniczy REBIS zapraszają do wzięcia udziału w KONKURSIE BAZYLISZKOWYM, w którym do zgarnięcia jest 10 egzemplarzy BAZYLISZKA – najnowszej powieści brytyjskiego mistrza horroru! Wystarczy na adres mictlantecutli@op.pl przesłać poprawne odpowiedzi na trzy krótkie pytania, w tytule wpisać KONKURS BAZYLISZKOWY oraz podać dane adresowe. Pośród osób, które udzielą właściwych odpowiedzi zostanie wylosowana dziesiątka szczęśliwców. Oto pytania:

1. W którym z polskich miast toczy się akcja horroru DZIECKO CIEMNOŚCI?
2. Jak brzmi tytuł jednego z nowszych opowiadań Grahama Mastertona, traktującego o polskiej czarownicy Babie Jadze?
3. Wymień przynajmniej cztery polskie miasta, w których gościł Graham Masterton podczas promocji swoich książek.

Odpowiedzi nadsyłać można do 14 stycznia. Wtedy też nastąpi rozstrzygnięcie konkursu.
Powodzenia!

 

Recenzja książki ŚMIERTELNE SNY

„Śmiertelne sny” to bezpośrednia kontynuacja jednej z najwyrazistszych powieści Grahama Mastertona „Wojownicy nocy”. Powołani przez Ashapolę – Boga Bogów stojący po stronie dobra Wojownicy, będą musieli ponownie zawalczyć ze złem panoszącym się w ludzkich snach.
 
Sequele książkowe rządzą się na szczęście innymi prawami niż filmowe – stąd większa szansa na to, że otrzymamy produkt przynajmniej dorównujący oryginałowi. Podobnie jest w przypadku sagi o Wojownikach Nocy. Zło powraca, tym razem w postaci groźnego, uzbrojonego w długie, ostre pazury „Cienia” który okazuje się być ucieleśnieniem odwiecznego ludzkiego strachu.
 
Springer – posłaniec samego Boga Ashapoli znów werbuje oddział potężnych żołnierzy, mających moc niszczenia zła podczas podróży do ludzkiej podświadomości obudzonej podczas snu. Bohaterowie znani z poprzedniej części występują tutaj jako postacie trzecioplanowe, pełniąc funkcję tła, a także nadając nikłe, aczkolwiek przyjemne wrażenie ciągłości fabularnej.
 
Tym razem głównym bohaterem jest John Woods, mężczyzna samotnie wychowujący swojego syna Lenny’ego. Mały chłopiec po tragicznej śmierci matki zaczyna w swoich snach widzieć potworną zjawę, która z dnia na dzień staje się coraz bardziej rzeczywista. Lenny staje się bramą, demon z nocnych koszmarów może dzięki niemu przedostać się do świata żywych by zbierać krwawe żniwo. Podczas brutalnego oddziaływania świata snów na rzeczywistość, ginie Jennifer, nowa partnerka Johna, a on sam zostaje okaleczony i sparaliżowany. Bezsilny, bezbronny John zaczyna tracić wiarę w siebie. Wtedy właśnie dowiaduje się od Springera, że jest Wojownikiem Nocy i  tylko on wraz ze swoimi przyjaciółmi może unicestwić demona.
 
Wojowników Nocy jest w tej części więcej, co automatycznie utrudnia ich opisanie i „użycie” w powieści. Masterton zaniedbał niektórych z nich, skupiając się raczej na głównym bohaterze. Na tej strategii ucierpieli również Kasyx i Tebulot, których znaczenie zostało sprowadzone do minimum, a także Samena, która w ogóle nie wystąpiła w sequelu. Ci bohaterowie pierwszej części byli niezwykle istotni i w moim odczuciu barwniejsi niż nowi Wojownicy, pozostaje nam więc żałować takiej, a nie innej decyzji Grahama.
 
Schemat powieści jest podobny do tego znanego z części pierwszej.  Głównym antagonistą jest tutaj jednak stwór nie aspirujący do miana demona zagrażającemu ludzkości. Jego działania są zmorą niedużej grupki ludzi, co czyni dramat bohaterów bardziej osobistym, natomiast natężenie ludzkich tragedii zamieszczonych w „Śmiertelnych snach” jest rzadko spotykane nawet u Mastertona. Przeciwności losu jakim musi stawić czoło główny bohater jest tak wiele, że aż trudno nam się z nimi utożsamiać. Czyni to jednak tę powieść unikalną, brutalną i mocno oddziałującą na czytelnika.
 
„Śmiertelne sny” są godnym sequelem, nie pozbawionym jednak kilku wad. W powieści zabrakło miejsca na przedstawienie przeszłości nowych Wojowników i czasu na zapoznanie się z nimi. Wystarczyć nam musi jeden rozbudowany bohater i kilka postaci drugoplanowych. Wystarczy to jednak na całkiem solidną i godną polecenia porcję rozrywki.

 

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 1995
Liczba stron: 303
Format: 12,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 10/10

Bazyliszkowo – krakowskie refleksje

Graham Masterton nigdy nie ukrywał, że lubi rozmawiać o Polsce. Po wizycie w Poznaniu w 2004 roku oznajmił, że klimat tego miasta idealnie wkomponowałby się w konwencję, w której tworzy. Potem wspomniał o Zakopanem, określając je mianem „urokliwego miejsca”. Ale dopiero Kraków zafascynował go do tego stopnia, że postanowił umieścić w nim akcję swojej nowej powieści „Bazyliszek”. Poniżej jedna z refleksji Grahama Mastertona na temat pomysłu na „Bazyliszka” oraz dość humorystycznie ujęte wspomnienie z wizyty w Krakowie. Masti, nie pierwszy raz, specjalnie dla czytelników oficjalnego bloga!

"Bazyliszkiem zainteresowałem się podczas naszej* zeszłorocznej wizyty w Krakowie. Pomyślałem sobie wtedy, że jakiś naukowiec mógłby spróbować stworzyć mityczne potwory w celu zebrania ich komórek macierzystych. Będzie jeszcze jedna książka – kontynuacja historii o Gargulcach. Przy okazji, nie tylko z pomysłem o Bazyliszku odjechałem z Krakowa. Odjechałem stamtąd cokolwiek grubszy z powodu ogromnych ilości znakomitego polskiego jedzenia! Jeden ze wspanialszych posiłków z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia spożyłem w świetnej restauracji pod nazwą „Nostalgia”."

– Graham Masterton

* Graham przyjechał do Polski z żoną Wiescką – przyp. tłum.

Życzenia świąteczne od Grahama Mastertona

"Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia przesyłam najlepsze życzenia dla wszystkich moich przyjaciół i czytelników z Polski. Szczęścia, spełniania marzeń i powodzenia w Nowym Roku. I rzecz jasna, mocnych wrażeń podczas lektury moich nowych książek, które pojawią się w 2009 roku!"

– Graham Masterton

BAZYLISZEK – okładka, opis, patronat

Już za miesiąc, a konkretnie 14 stycznia, dzięki wydawnictwu REBIS, fani brytyjskiego króla horroru będą mogli przeczytać jego nową powieść. Mowa o szumnie zapowiadanym BAZYLISZKU, kolejnej po DZIECKU CIEMNOŚCI książce, której akcja toczy się w Polsce.

Z wielkim zadowoleniem dodam, że niniejszy blog obejmie patronat nad pozycją BAZYLISZEK. Z tej też okazji na początku roku pojawi się kilka niespodzianek, między innymi konkurs, w którym do wygrania będzie całkiem sporo jeszcze ciepłych egzemplarzy nowego horroru Mastertona.

Poniżej opis i okładka (pierwszy raz opublikowana właśnie tutaj!) BAZYLISZKA:

Profesor Nathan Underhill, próbuje wyhodować mitycznego gryfa, by z niego pozyskać materiał do badań nad komórkami macierzystymi i zastosowaniem ich w leczeniu wielu chorób, wobec których medycyna była dotychczas bezradna. Doktor Christian Zauber, dyrektor Domu Spokojnej Starości Murdstone, także pracuje nad odtworzeniem mitycznej istoty – bazyliszka. On jednak korzysta w swej pracy z alchemii i czarnej magii.
Podczas nocnej wizyty w domu starców, Nathan i jego żona Grace odkrywają potworną tajemnicę Zaubera. Niestety wyprawa kończy się tragicznie – Grace, porażona spojrzeniem bazyliszka, zapada w śpiączkę. Tymczasem doktor Zauber znika. Na pomoc Nathanowi przychodzi młoda dziennikarka, która trafia na ślad doktora ukrywającego się w Krakowie. W pięknej scenerii krakowskiej Starówki rozpoczyna się śmiertelna gra, w której amerykański naukowiec walczy o życie z przerażającym potworem powołanym do życia przez szaleńca o nadludzkich zdolnościach.