NIEWIDZIALNA BIBLIOTEKA – artykuł Grahama Mastertona

Jakiś czas temu Graham popełnił na swojej stronie bardzo ciekawy i zabawny artykuł zatytułowany NIEWIDZIALNA BIBLIOTEKA. Oczywiście pisarz udzielił nam zgody na przetłumaczenie tekstu i zaprezentowanie go na oficjalnej polskie witrynie. Przedstawiamy go zatem ekskluzywnie dla naszych czytelników i zapraszamy do lektury! 

NIEWIDZIALNA BIBLIOTEKA
GRAHAM MASTERTON


Tłumaczenie: Piotr Pocztarek

Pewna para o nieco nieprawdopodobnych imionach – Hemester i Fayaway Barringtonowie – wysłała do mnie e-maila z Malibu Lake w Kalifornii, z zapytaniem o książkę o antropologii Rdzennych Amerykanów, napisaną przez Dr. Ernesta Snowa. Bardzo pragnęli się dowiedzieć, czy „Obrzędy i magia Hidatsów” rzeczywiście istnieje. Musiałem coś odpisać, więc przyznałem, że Ernest Snow był fikcyjnym bohaterem horroru „Manitou”, który napisałem w 1975 roku, a ta książka jest równie nieprawdziwa jak on sam. Jedyny chodzący i oddychający Doktor Snow, to aktor Burgess Meredith, który w ekranizacji „Manitou” wcielił się w jego rolę. Ku mojemu zdziwieniu, Hemester i Fayaway byli zachwyceni. Jak się okazało, są oni kustoszami filii Niewidzialnej Biblioteki w Malibu Lake, która jest kolekcją książek, pojawiających się jedynie… w innych książkach.

Bardzo chcieli dołączyć nieprawdziwą książkę Snowa do swojego katalogu, tak samo zresztą jak pikantną powieść „Dziewczyna z Zielonej Planety”, którą w filmie czytał Harry Erskine (grany przez Tony Curtisa).

„W katalogu biblioteki znajdziesz zmyślone książki, pseudobibliografie, artykuły, fabularyzowane tomy, libris phantastica i całą gamę powieści nienapisanych, nieprzeczytanych, nie wydanych i nigdy nie odnalezionych”.

Pierwsza Niewidzialna Biblioteka została otwarta przez kolejnego specyficznego osobnika, Briana Quinetta, pomiędzy wiosną 2001, a latem 2006. Nadal można odwiedzić ją on-line, ale Pan Quinette najwyraźniej zniknął. Hemester i Fayaway nie mogli go zlokalizować, ale zafascynowani ideą katalogu “nie-książek” postanowili otworzyć własną filię. W swoich zbiorach posiadają takie tytuły jak „Gdzie Bogu się nie udało” Oolona Colluphida (stworzoną przez Douglasa Adamsa), „Gorączka w dżungli – korespondencja pomiędzy Rooseveltem i Kiplingiem” (Mark Axelrod), „Anna z Green Bogeys” (Raymond Briggs), „Pamiętniki dowodzące istnienia diabła” (Arthur Machen), czy „Nowoczesny kalendarz Królowej Wiktorii i Emily Pankhurst”. Zbiór uzupełnia „Kokaina i wiosłowanie: pewna droga do zdrowia” (Alan Moore), „Pchaj mnie, ciągnij siebie: rola drezyny w powstającym przemyśle” (Michael J. Nelson), „Mały indeks zarobków czwartego kwartału, który Mógł” autorstwa Alana Greenspana (magazyn The Onion), „Nasłuchiwanie w ciemnościach: Echolokacja nietoperzy i ludzi” Donalda R. Griffitha (Valentine Worth), czy „Eksperymenty naukowe które można zjeść”. Nie wspominając już o „1001 najlepszych porad dotyczących golenia dla chłopców” Granta Morrisona (Dean Patrick).

Głównym powodem, dla którego autorzy kreują pseudo-książki, jest nadanie ich własnym historiom złudnego powiewu mocy. Często opatrywałem swoje horrory przedmową ze złowieszczo brzmiących cytatów takich autorytetów jak Abdul Hazw’halla i jego powszechnie znana „Księga czarów”, czy „Legendy Perskich Czarnoksiężników, tom IV, rozdział III”, który ostrzega przed Niepojętym Nazwahem, mogącym uczynić cię najpotężniejszą osobą na świecie, ale zażąda za to nagrody, którą wielu uzna za zbyt wielką.

„Podróże po Ameryce Południowej” Randolpha Millera były niezwykle pomocne, zwłaszcza rozdział XII, który traktował o wraku statku Charlotte z Cape Horn w 1837, którego ładunek był tak przerażający, że nikt nie odważył się go ratować. Udało mi się także zlokalizować tak zwany „zabroniony, ostatni akapit” Codex Daemonicus z 1516 roku. Książka ta sama w sobie była „zabroniona”, do czasu przedruku (bez ostatniego akapitu) przez Ibis Press w Paryżu w 1926 roku. Jedyna kompletna kopia Codex Daemonicus znajduje się teraz w tajnej szkatułce w Watykańskiej Bibliotece, tak więc biję cię na głowę, Danie Brownie!

Inne tytuły są wymyślane po to, by przekazać coś śmiesznego, albo po prostu dla kaprysu. Czasem służy to też pokazaniu ekscentrycznego, książkowego świata, który nigdy przecież nie istniał. Istnieją dosłownie tysiące pseudo-książek, z których najbardziej znana jest chyba „Gigantyczny Szczur z Sumatry” lekarza medycyny Johna H. Watsona (Sir Arthur Conan Doyle).

Kilka z nich na pewno wspaniale by się czytało, na przykład „Mervyn Keene, klubowicz” autorstwa siostry Bingo Littla, Rosie Banks (P.G. Wodehouse), czy „Nieautoryzowane przecieki: bezwiedne moczenie w późniejszych nowelach Henry Jamesa” Luisiego Albedo.

Najbardziej kreatywny w wymyślaniu tytułów nieistniejących książek był James Branch Cabell. Dobrym przykładem są „Paskudna i zdumiewająca historia świniopasa Manuela, który został potem nazwany Manuelem Wybawcą”, „Próbna renowacja Zaginionych Ksiąg Elephantis” czy też prawdopodobnie moja ulubiona „System wielbienia dziewczyn”.

Teraz nie mogę się doczekać nie przeczytania „Podróży” Tony’ego Blaira.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.