Stare dzieje II

Wbrew pozorom zdjęcie nie przedstawia Elvisa Presleya, choć niektórzy mogą poczuć chwilowe zwątpienie. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości: jest to fotografia Grahama Mastertona z roku 1985, gdy pisarz miał już na swoim koncie kilka poczytnych horrorów takich jak: MANITOU, DŻINN czy SFINKS.

PIĄTA CZAROWNICA od jutra w księgarniach

Najnowsza powieść grozy Grahama Mastertona już od jutra będzie do nabycia w księgarniach i Empikach na terenie całego kraju. Fani pisarza długo musieli czekać na PIĄTĄ CZAROWNICĘ; wielokrotnie przesuwała się data wydania. Poniżej okładka powieści i kilka informacji technicznych:

Wydawca: Wydawnictwo Albatros
Ilość stron: 320
Numer Wydania: I
ISBN: 978-83-7359-695-5
EAN: 9788373596955
Indeks: 61401129
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek

Stare dzieje

Poniżej zdjęcie Grahama z 1975 roku.

Wkrótce pojawią się kolejne z cyklu 'Stare dzieje’. Za udostępnienie fotografii wielkie dzięki dla Masti’ego. Pomysł z galerią 'z dawnych lat’ bardzo przypadł mu do gustu i obiecał, że już w weekend podeśle kolejne oldschoolowe zdjecia.

Co w trawce piszczy…

Jak sam Masterton poinformował swoich, nieustannie dopytujących się o nowe pozycje, czytelników na swej oficjalnej stronie, powieść BAZYLISZEK, której akcja toczyć się będzie w Krakowie, jest już na ukończeniu. Pisarz zmaga się właśnie z ostatnim rozdziałem. Ponadto: napisana jest już pierwsza połówka ARMAGEDONU, ostatniej części cyklu MANITOU, zaś prace nad siódmą częścią ROOK’A i kolejną częścią cyklu SISSY SAWYER trwają.

Wielu czytelników horrorysty chciałoby, o czym wspominają tak często jak to tylko możliwe, aby ten skrobnął drugą część RYTUAŁU, na co Masterton odpowiada: „Powinniście pamiętać, że tak jak wy spędzacie trzy godziny na lekturze mojej książki, tak ja zmuszony jestem ją pisać przez trzy miesiące! Ale jak tylko pojawi się „mocny” pomysł na sequel RYTUAŁU, nie omieszkam podziałać”.

PIĄTA CZAROWNICA – okładka i opis

Wiemy już jak będzie wyglądać okładka długooczekiwanej powieści PIĄTA CZAROWNICA. Znamy również opis książki. Oto on:

Przez los Angeles przetacza się fala przerażających, nadnaturalnych wydarzeń, których ofiarami padają stróżowie prawa. Miasto staje się zakładnikiem trzech potężnych gangsterów, którzy do walki z policją używają czarownic i pradawnej magii. W płonącym samochodzie giną w męczarniach trzej detektywi, w kancelarii prawnej prawnik wbija sobie ołówek w uszy, uczestnicy przyjęcia u komendanta policji tracą wzrok, dwa oddziały SWAT zostają wyrżnięte w pień. Miasto Aniołów opanowuje terror. Pozostaje tylko jedno rozwiązanie – aby uniknąć groźby unicestwienia, policja musi posłużyć się jeszcze potężniejszą magią. Do walki ze złowrogimi wiedźmami staje detektyw Dan Fisher, jego ojciec, emerytowany iluzjonista oraz śliczna sąsiadka Annie Conjure od dawna parająca się czarami.

 

Recenzja książki DIABELSKI KANDYDAT

„Diabelski kandydat” jest chyba najbardziej niedocenioną książką Mastertona. Nie doczekała się ona w naszym kraju zbyt wielu recenzji – a te, które pojawiły się w prasie i Internecie nie należą do zbyt pochlebnych – ani też wielu wznowień. Po raz pierwszy została wydana w 1994 roku przez wydawnictwo Rebis i tylko raz „przypomniano ją” rok później. Należy tu dodać, że zarówno premierowe wydanie, jak i wznowienie rozeszło się w błyskawicznym tempie. Generalnie jednak pozycja w chwili obecnej nie należy do łatwo dostępnych i stanowi swego rodzaju unikat. Z tym większą przyjemnością omówię „Diabelskiego kandydata”, powieść, która wryła się w mą pamięć i którą darzę wyjątkowym sentymentem…

Bohaterem książki jest Jack Russo, facet odpowiedzialny za kampanię Huntera Peala, kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Niezwykle barwna i przedstawiona z rozmachem postać, która stanowi niepodważalny atut powieści. Russo to niezwykle swojski gość, nieco szurnięty, przyjaźnie nastawiony do świata i niezwykle ambitny. Przy okazji, jak to u Mastertona, niezły z niego Casanova. Przygotowując się do kampanii, dostrzega w przyszłym prezydencie pewną zmianę. Hunter Peale zaczyna szokować swoich wyborców. Szokować w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. W zaskakująco szybkim tempie pozyskuje głosy poparcia. Jego przemówienia powalają na kolana – dosłownie! – wszystkich obecnych, dla których Peale staje się prawdziwym autorytetem.

Jack Russo odkrywa przerażająca prawdę. Wraz z przyjaciółką, ponętną i niedorzecznie cycatą Jennifer, usiłuje nie dopuścić do zagłady. Zagłady całego świata.

Hunter Peale bowiem podpisał pakt z Diabłem. Piekielny obiecał mu zwycięstwo w wyborach w zamian za… dusze. Całe mnóstwo dusz.

Niezwykle klimatyczna to powieść, jedno z lepszych czytadeł Mastertona, gdzie bohaterowie są tak realni, tak wyraziści, że trudno odmówić pisarzowi niebywałego talentu! To w końcu Masterton z lat osiemdziesiątych, którego postacie, miejsca akcji i świetnie skonstruowane fabuły, wzbudzają podziw i… Strrrrach! W „Diabelskim kandydacie” miejsce akcji zasługuje na miano wyjątkowo intrygującego, zarazem przerażającego. To gigantyczny kolonialny dom na wielkiej działce, porośniętej gęsto rosnącymi drzewami. To w tej mrocznej budowli Hunter podpisuje pakt z diabłem. To w tym domostwie dochodzi do szeregu, stawiających włosy na głowie, wydarzeń rodem z najokropniejszego koszmaru. Z każdego okna tego domu  widać było smutne, opadające w dół trawniki i poplątany gąszcz. Kort tenisowy okalała zardzewiałą druciana siatka. Drzwiczki na kort dyndały na jednym zawiasie. Spacerując po domu, od pokoju do pokoju, można było słyszeć szept kominów i słuchać oddechu wiatru. Czyż to nie ciekawe? W typowy dla siebie sposób Masterton wprowadza nas w arkana fabuły, zaczynając od iście diabelskiego miejsca, które przez długi czas daje nam poczucie niepewności, nastraja niezbyt optymistycznie.

Czytelnik penetrujący stronice „Diabelskiego kandydata” z pewnością nie przeoczy Jacka Russo, penetrującego ciało pięknej Jennifer. W powieści sceny erotyczne są wyjątkowo sugestywne, a towarzysząca im atmosfera magii, tylko potęguje radość lekturzenia. Podobnie jest z opisami „wielkiej przemiany” kraju, iście fantastycznych iluzji, tworzonych przez Huntera Peala podczas przemówień.

Jedyny, moim zdaniem minus powieści, stanowi finisz powieści. Masterton poszedł na łatwiznę i zapodał papieża, odprawiającego egzorcyzmy. Rachu-ciachu i po strachu, właśnie tak to wygląda. Szkoda, że pisarz nie dopracował tego, jakby nie patrzeć, cholernie ważnego elementu książki, nie zaskoczył, nie wbił czytelnika w fotel. Tak czy owak, przyzwyczajeni jesteśmy do spartaczonych zakończeń w pozycjach Mastertona, więc nie ma co bić piany.

„Diabelski kandydat” to godzien uwagi horror. Horror pełną parą, który z całą pewnością zasługuje na kolejne wznowienie w naszym kraju. Miejmy nadzieję, że wkrótce zostanie on przypomniany czytelnikom przez któreś z zaprzyjaźnionych Mastertonowi polskich wydawnictw.

Autor recenzji: Bartosz Lipski
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania: 1994
Liczba stron: 508
Format: 11,5 x 18,5
Nr ISBN: 8386211032

W telegraficznym skrócie 10

Graham Masterton ukończył właśnie nową powieść horroru, zatytułowaną roboczo GHOST MUSIC. Książka powinna przyciągnąć oko miłośników opowieści o duchach, bowiem właśnie o nich traktuje. Polskim wydawcą tej historii będzie Albatros.

Ptaszki ćwierkają, że powieść PIĄTA CZAROWNICA wkrótce pojawi się wreszcie w księgarniach. Ponoć w sprzedaży ma być dostępna w przeciągu najbliższego miesiąca.

Kiepska informacja dla tych fanów Mastertona, którzy cierpliwie wyczekują nowych wieści na temat ekranizacji RYTUAŁU. Mariano Baino, który miał wyreżyserować film, tymczasowo zrezygnował z projektu. Co za tym idzie, nie ma szans, aby w najbliższym czasie ruszyły zdjęcia do RYTUAŁU.

Recenzja książki WYKLĘTY

Jakiś czas temu któryś z polskich pisarzy horroru dokonał podziału twórczości Grahama Mastertona na prozę kiepską (tu podał najwięcej tytułów), trochę lepszą i bardzo dobrą. W przypadku tej ostatniej wymienił zaledwie kilka tytułów, pośród których był, napisany czternaście lat temu, WYKLĘTY. Pamiętam, że jako odwieczny fan Brytyjczyka, uważnie przeanalizowałem wypowiedź polskiego twórcy i choć nie do końca zgadzałem się z uwagami dotyczącymi tych kiepskich książek Mastertona, to jednak co do tych bardzo dobrych, w pełni się zgodziłem. Zwłaszcza co do WYKLĘTEGO, który, moim zdaniem – ponoć grzechem jest zamieszczać pointę recki zaraz na wstępie (chrzanić to) – jest najlepszą pozycją, jaką Masterton kiedykolwiek popełnił, ba, zajmuje czołowe miejsce na liście najstraszniejszych i najlepiej napisanych horrorów wszechczasów. Usłyszałem kiedyś, że fan twórczości danego pisarza nie powinien zajmować się pisaniem recenzji jego książek. Pewnie coś w tym jest, myślę jednak, że w przypadku powieści WYKLĘTY większość horrormaniaków zgodzi się ze mną w paru kwestiach. Po pierwsze, z opinią na temat atmosfery książki. Co tu dużo pisać, WYKLĘTY od pierwszej stronicy wyróżnia się spośród innych horrorów tym, że najzwyczajniej w świecie straszy. Gdy czytałem powieść po raz pierwszy, czułem dreszcze przebiegające po plecach, a włosy na głowie stawały mi dęba. John Trentom – bohater książki – obudził się właśnie w środku nocy, nie będąc pewnym czy rzeczywiście spał. Wskazówki jego budzika przypominały oczy demona, a samo tykanie mechanizmu podkręcało klimat grozy. W wielkim wiktoriańskim domostwie był tylko Trentom i… ktoś jeszcze. Albo coś. Zjawa. Duch. Poltergeist. A może był to demon? Cokolwiek to było, wzbudzało lęk, opisane tak dosadnie, a jednocześnie powściągliwie, że miałem ochotę czym prędzej przewrócić stronę i przekonać się cóż to takiego.

Zmarła żona Trentona, Jane, padła odpowiedź zanim przerzuciłem stronicę. Kolejne miały przede mną odkryć przerażającą prawdę o azteckim demonie Mictlantecutli, który wybrał sobie Jane na swego adwersarza. Pozornie. W rzeczywistości duch kobiety miał nigdy nie zaznać spokoju, jedynie służyć azteckiemu władcy piekła i cierpieć, cierpieć i jeszcze raz cierpieć. Zadaniem Johna było uwolnić duszę Jane, by ta mogła udać się do Królestwa Niebieskiego. Nie było wyboru, po serii krwawych, przerażających, świetnie zapodanych „horrorowych przygodach”, Trentom musiał stanąć w szranki z Mictlantecutli. Cóż przyniosło starcie? Ci co czytali, doskonale wiedzą, ci co nie czytali (wstyd!), niech żałują.

Klimat to nie jedyny element powieści, na który warto zwrócić uwagę. Przemyślana i zaiste interesująca fabuła, świetnie wykreowani bohaterowie i nawiązanie do azteckich bóstw, a także dynamika i język, nie bez powodu plasują tę książkę Mastertona na pierwszym miejscu w jego dorobku. Nie wiem, czy którakolwiek pozycja po WYKLĘTYM wbiła mnie aż tak głęboko w fotel. Oczywiście, świetny był RYTUAŁ, CZARNY ANIOŁ czy WIZERUNEK ZŁA, to jednak za sprawą WYKLĘTEGO zostałem dosłownie wessany w świat literackiego horroru. Należą się Mastertonowi brawa za tę powieść. Udała mu się. Można by wiele pisać o najnowszych jego tekstach – niekoniecznie tak odjechanych jak WYKLĘTY czy inne starsze pozycje – to jednak ta z Trentonem i Mictlantecutli w rolach głównych wżarła się w pamięć przez co (między innymi) z taką niecierpliwością czekamy na nowe utwory pisarza.

Entuzjazm został wyrażony. WYKLĘTY przypomniany. Pozostaje mieć nadzieję i życzyć sobie choćby jeszcze jednej tak mocno trzymającej za jaja powieści horroru Brytyjczyka.

Dziękuję za uwagę i krwawych snów życzę.

Autor recenzji: Robert Cichowlas
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 400
Format: 13 x 20
Nr ISBN: 9788373015722