Recenzja książki ARMAGEDON po raz trzeci

Graham Masterton na polskim rynku wydawniczym zagościł po raz pierwszy za sprawą swej debiutanckiej powieści z gatunku horroru, jaką była ”Manitou”. Tą książką Masterton zapoczątkował cykl powieści o demonicznej zemście Indian na potomku białego człowieka. Harry Erskine to chyba jedna z najbardziej lubianych postaci, jaką stworzył autor, nic dziwnego zatem, że czytelnicy domagali się powrotu swego ulubieńca.

Masterton nie pozostawał dłużny swym fanom. Na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza ukazały się kolejno po „Manitou”: „Zemsta Manitou”, „Duch zagłady” oraz „Krew Manitou”. W roku 2007 autor ogłosił, że pracuje nad ostatnią książką z cyklu, noszącą niezwykle wdzięczny tytuł „Manitou Armageddon”. Po takiej zapowiedzi nie pozostało czytelnikom nic innego, jak ostrzyć sobie apetyt i odliczając dni i godziny wyczekiwać dnia nadejścia Armagedonu. Owy dzień dla polskich czytelników nastał w roku 2010 za sprawą wydawnictwa Albatros. Książka z nową szatą graficzną, opracowaną przez wydawnictwo, na okładce której widniał spadający samolot, tylko coraz mocniej wprowadzała w stan „ekstazy”.

Motywem przewodnim powieści jest ślepota, która w nieoczekiwany i niewytłumaczalny sposób spada na niczego nie spodziewających się amerykanów. „Choroba” dotyka każdego, bez względu na kolor skóry, wiek, wyznanie czy status społeczny. Istny danse macabre, czego dobitnym przykładem jest oślepnięcie prezydenta Stanów Zjednoczonych. Z nieba spadają samoloty, na ulicach miast tworzą się gigantyczne korki, utworzone z wraków pojazdów, we wnętrzu których uwięzieni ludzie giną spaleni żywcem. Ociemniali barykadują się w swoich domach, szerzą się kradzieże.

Pośród tego chaosu przemieszczają się nasi bohaterowie gnani siłą losu i przeczucia w jedno miejsce. W powieści, oprócz postaci znanych czytelnikom z poprzednich części, autor nie mniej miejsca i czasu poświęca innym bohaterom. Pojawiają się „weterani” w postaci Harryego, Amelii, Śpiewającej Skały, doktora Snowa, ale także kobieta ratująca „niezwykłe” dziecko, jej ciocia, grupka turystów, kaskader filmowy, reporterka telewizyjna, prezydent kraju. Mnogość bohaterów, tych pierwszo i drugoplanowych sprawia, że czytelnik z zaciekawieniem śledzi ich dalsze losy. Wszystko zmierzałoby w dobrym kierunku gdyby nie fakt, że coraz to mniej stron pozostało do końca.

Tutaj wysuwa się pierwszy zarzut, że książka jest najzwyczajniej w świecie za krótka. Gdy jesteśmy przy końcu,  ma się wrażenie, że to dopiero powinna być jej połowa. Losy wszystkich bohaterów są za mało rozbudowane, przez co czuje się pewien niedosyt. Wszystko dzieje się nazbyt szybko i prosto, jakby po sznurku. Tło wydarzeń, tworzące obraz zniszczenia i zagłady, zostało przedstawione z niewielkim rozmachem. Co w rzeczy samej pozostawia kolejny niedosyt u czytelnika, który pamięta jak autor zręcznie radził sobie z opisywaniem zniszczeń w „Duchu zagłady”. Zakończenie też pozostawia niedosyt, jest mało spektakularne, rozprawienie się z Misquamacusem przychodzi bohaterom nader łatwo i szybko. Brak w tym wszystkim napięcia i dramatyzmu.

Można by pomyśleć, że książka ma same wady, ale tak nie jest. Postać Harryego, jego stosunek do świata i poczucie humoru, urozmaicają jak zawsze lekturę. Także styl autora, tradycyjnie bardzo dobry, nie pozwala oderwać się od powieści, ale no właśnie, na tak rozbudzony apetyt to nie wystarczyło.

Autor recenzji: Artur Dorociński
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 400
Format: 12,5 x 19,5

VOICE OF AN ANGEL w przygotowaniu

Wspomnieliśmy niedawno o tym, że w planach wydawniczych Albatrosa znajduje się powieść Grahama Mastertona, której tytułu nigdy nie słyszeliśmy. VOICE OF AN ANGEL czyli GŁOS ANIOŁA będzie sequelem historii o irlandzkiej pani detektyw… KATIE MAGUIRE.

Jak widać, pisarz w chwili obecnej skłania się ku tworzeniu, albo rozbudowywaniu cykli powieściowych. Przypomnijmy, że rok temu ukazała się ostatnia część serii MANITOU, zatytułowana ARMAGEDON, w przygotowaniu zaś są kolejne części cykli: ROOK (DEMONICZNE WROTA, CZYSTE ZŁO), WOJOWNICY NOCY (DZIEWIĄTY KOSZMAR), ŁOWCY POTWÓRÓW (NOC GARGULCÓW), no i KATIE MAGUIRE (GŁOS ANIOŁA).

Recenzja książki DUCH OGNIA

Na „Ducha ognia” wszyscy zagorzali fani Grahama Mastertona ostrzyli sobie ząbki od ponad roku, kiedy tylko pisarz ogłosił, że rozpoczyna pracę nad nowym tytułem. Brytyjczyk dolewał oliwy do ognia, obiecując czytelnikom horror z prawdziwego zdarzenia, który swoim klimatem nawiązywał będzie do klasyków, takich jak „Wyklęty”.  Tego typu porównania bardzo działały na fanów, w tym również i na mnie. Pamiętając również o tym, jak dobrze bawiłem się z powieścią „Podpalacze ludzi”, czekałem na kolejną książkę, w której ogień poparzy paluszki podczas czytania.

Protagonistką w powieści „Duch ognia” jest Ruth Cutter, inspektor pożarowy, zwykła żona i matka, borykająca się na co dzień ze zwykłymi rodzinnymi problemami. Jej mąż, Craig, ma problemy z pracą, odkąd kryzys finansowy spowodował coraz mniejsze ilości zleceń. Syn Ruth przeżywa właśnie okres buntu, a córka cierpi na rzadką chorobę zwaną zespołem Williamsa, która powoduje u niej wyjątkowo wrażliwy słuch. Tymczasem w mieście dochodzi do serii dziwnych i przerażających wydarzeń. Kobiety w różnym wieku padają ofiarami trzech mężczyzn w białych maskach, którzy je brutalnie gwałcą. Niedługo potem, w miejscach ataków dochodzi do gwałtownych pożarów. Napadnięte ofiary kończą swój żywot w płomieniach. Te zapłony nie są jednak wywoływane naturalnie – powoduje je tajemniczy, trzynastoletni chłopiec. Sprawami podpaleń zajmuje się właśnie Ruth.

Pani Cutter ma poważne problemy z ustaleniem przyczyn tajemniczych pożarów, zwłaszcza że stopień zwęglenia każdych kolejnych zwłok jest bardzo zaawansowany. Temperatura osiągnięta na miejscu zbrodni musiała przekroczyć tysiąc stopni. Inspektorzy pożarowi i policja są w kropce, tymczasem trzech zamaskowanych mężczyzn kontynuuje swoją krwawą krucjatę. Gdy tylko kończą, na miejscu zbrodni pojawia się chłopiec i powoduje kolejny pożar. Ruth, wraz ze swoją wrażliwą na paranormalne zjawiska córką Amelią odkryją źródło tajemniczych pożarów, ale czy nie będzie już za późno?

Masterton bardzo skrupulatnie przedstawił w „Duchu ognia” kolejny oryginalny pomysł. Tym razem nie mamy do czynienia z żadnych diabłem, czy demonem, natomiast istotną fabularną rolę w powieści pełni samo Piekło. Tysiące ludzi, którzy trafili tam w wyniku pożarów, chcą zakończyć swoje wieczne katusze i powrócić do świata żywych. Tylko Ruth, wraz z grupką przyjaciół, będzie mogła stawić im czoło i nie dopuścić do tego by żyjący ludzie doświadczyli piekła na ziemi.

Powieść od początku popada w pewien schemat –  opisy popełnionych przez zamaskowane trio ataków i powodowanych przez tajemniczego, trzynastoletniego chłopca pożarów przeplatają się z opisami prowadzonego przez Ruth śledztwa. Ten porządek utrzymuje się przez większą część powieści, jednocześnie wpływając ujemnie na element zaskoczenia u czytelnika. Opisy zbrodni bywają makabryczne i bezkompromisowe, nadal czuć w nich „starego, dobrego Mastertona”. Jednocześnie wątki obyczajowe związane z główną bohaterką są opisane bardzo sprawnie, nie nudzą, potrafią za to przekazać wiele istotnych informacji na temat postaci Ruth i jej rodziny. Jeśli chodzi o nakreślanie bohaterów, „Duch ognia” to najwyższa półka.

Mniej więcej w połowie powieść na moment zwalnia, pojawia się kilka nudniejszych scen, na szczęście Graham szybko wraca na właściwe tory. Wydarzenia prowadzą do oryginalnego i wybuchowego finału, który na szczęście nie jest wydumany i dobrze komponuje się z resztą powieści. Akcja jest wartka, a makabryczne opisy soczyste, chociaż zdecydowanie za mało krwawe. Kuleje niestety nastrój grozy, bo chociaż książka potrafi zaszokować, trudno jest nazwać ją bardzo straszną. Jest to bardzo dobra powieść, której jednak bliżej do „Podpalaczy ludzi”, aniżeli do bardzo klimatycznego „Wyklętego”.

Chociaż nie wszystkie obietnice autora zostały spełnione, „Ducha ognia” zdecydowanie warto przeczytać. Masterton starał się jak mógł, by nie powtarzać własnych fabularnych schematów i chociaż nie udało się ustrzec od kilku sztampowych postaci drugoplanowych, główną oś można z czystym sercem nazwać oryginalną. Z najnowszej książki bardziej zadowoleni będą wprawdzie fani szybkiego, nieskomplikowanego horroru, niż rozbudowanej, nastrojowej powieści grozy, ale czy to źle? Masterton doskonale sprawdza się w obu tych przypadkach.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 383
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 8/10


Recenzja książki ANIOŁOWIE CHAOSU po raz drugi

W 2007 roku Graham Masterton po raz kolejny odwiedził Polskę, by promować swoją najnowszą powieść, pod tytułem „Aniołowie chaosu”. Bardzo mocno lansowany był fakt, że w książce znajduje się nawiązanie do śmierci polskiego generała, Władysława Sikorskiego. Chociaż jest to tylko króciutka wzmianka, czar marketingu zrobił swoje, a o najnowszym thrillerze Mastertona zrobiło się głośno. Powieści z tego gatunku, zwłaszcza te z gigantyczną teorią spiskową w tle są przecież teraz bardzo modne. Ale skrajnym przykładem niewiedzy było by stwierdzenie, że Brytyjczyk goni kogokolwiek w tej kwestii. Wszak już w latach 80-tych Masterton pisał podobne powieści, a teraz jedynie do koncepcji powrócił.
 

Głównym bohaterem „Aniołów chaosu” jest kaskader Noah Flynn. Podczas kręcenia zdjęć do najnowszego filmu akcji, Noah zmuszony jest nurkować u wybrzeży Gibraltaru. Wodna przebieżka kończy się niecodziennym odkryciem – Flynn znajduje bowiem szczątki zatopionego samolotu, a obok Nick zamknięte szczelnie pudełko na lornetkę. Zamiast sprzętu, w środku znajduje się dziwny medalion z wygrawerowanymi inskrypcjami i napisem PRCHAL. Już od samego początku wiemy, że znalezisko wpędzi bohatera w kłopoty, a kiedy akcja powieści dosłownie zaczyna gnać na łeb na szyję, utwierdzamy się tylko w tym przekonaniu.

Noah pokazuje medalion ludziom w swoim otoczeniu, nie wiedząc, że ściąga na nich nieszczęście. Tajemniczy mężczyźni w szarych garniturach mordują jego byłą dziewczynę, a także przyjaciół, po czym próbują też dopaść Flynna. Próbując ujść z życiem i pomścić swoich najbliższych, bohater będzie musiał odkryć tajemnicę medalionu, a także niebezpiecznej organizacji, która na przestrzeni tysiącleci miała ogromny wpływ na historię świata.

Tymczasem dochodzi do serii zamachów na tle politycznym. Życia o mało nie traci Adeola Davis, działająca na rzecz pokoju na świecie. Wydaje się, że zamachy mają coś wspólnego z medalionem Noaha. Bohaterowie łączą siły, by wspólnie rozwiązać zagadkę.

W powieści „Aniołowie chaosu” Masterton rozwija bardzo interesującą koncepcję, mówiącą o wpływie wojen i konfliktów zbrojnych na rozwój cywilizacji i przemysłu, zwłaszcza zbrojeniowego. W powieści co i już natrafiamy na ślady różnych spisków i zamachów, zwieńczone listą ofiar bojowników o wolność i pokój, podaną na końcu powieści. Niestety autor nie pokusił się o rozwinięcie tego wątku, a szkoda, bo zdecydowanie rozbudowało by to książkę i wywindowało ocenę końcową. Książka jest krótka i sprawia wrażenie pisanej na szybko, co razi tym bardziej przy tak szerokim zagadnieniu, jakim są polityczne morderstwa popełniane na przestrzeni lat. Kiedy czytelnik żądny jest większej ilości informacji, nagle natrafia na błyskawiczny i brutalnie ucięty finał. Po części może to wynagrodzić wartka akcja, brutalny, bezkompromisowy klimat i charakterystyczny dla Grahama styl, ale jednak pewien niedosyt pozostaje. 

„Aniołowie chaosu” to niestety powieść średnia, chociaż bazująca na genialnych założeniach. Masterton pisał już jednak bardziej złożone i porywające thrillery, nie cechujące się aż tak wysoką naiwnością zdarzeń. Trzymam kciuki, żeby pisarz kiedyś zdecydował powrócić do tematu i na przykład stworzyć sequel. Być może wtedy udało by się pogłębić temat i stworzyć powieść, która dogoniła by czołówkę najlepszych thrillerów w dorobku Mastertona.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 280
Format: 13,5 x 21,5
Ocena recenzenta: 6/10


Konkurs z DUCHEM OGNIA!

Zapraszamy Was na kolejny konkurs! Tym razem do zgarnięcia jest pięć egzemplarzy najnowszej powieści Grahama Mastertona – DUCH OGNIA, której premiera przewidziana jest na 27 sierpnia 2010.

Aby wygrać, trzeba odpowiedzieć na trzy pytania:

1. Z jakiego zbioru opowiadań Brytyjczyka pochodzi jego najobrzydliwsze opowiadanie ERYK PASZTET?
2. Jaki tytuł mają nosić dwie kolejne części cyklu ROOK, nad którymi pisarz obecnie pracuje?
3. Wymień tytuł przynajmniej jednej powieści Mastertona, w której bohaterowie byli zmuszeni walczyć z… ogniem!

Na odpowiedzi (które nota bene można odszukać na naszym blogu) czekamy do 26 sierpnia, do północy. Wtedy też wylosujemy zwycięzców. Odpowiedzi wysyłajcie na adres: pocztarus@wp.pl

Nagrody ufundowało wydawnictwo Albatros.

Życzymy powodzenia, a jednocześnie przypominamy, że wciąż można brać udział w poprzednim konkursie, gdzie do wygrania są egzemplarze powieści DZIEWICZA PODRÓŻ!

Nowe powieści, nowe okładki…

Na wewnętrznej stronie okładki DUCHA OGNIA, w sekcji poświęconej coverom powieści Grahama Mastertona, możemy znaleźć alternatywną okładkę wznowienia powieści ZAKLĘCI. Która z okładek ujrzy ostatecznie światło dzienne? Tego dowiemy się już na początku września. Oto okładka:

Przypominamy, że pierwotna wersja okładki wyglądała tak:

To jednak nie koniec niespodzianek. Znana jest już propozycja coveru wznowienia powieści DEMONY NORMANDII, o której Albatros jeszcze nie informował!

Prezentujemy ją poniżej:

Jeśli myślicie, że to koniec newsów, to się mylicie! W zapowiedziach książek Mastertona pojawił się kolejny tytuł. Mowa tutaj o powieści GŁOS ANIOŁA. Szczegóły na temat tej książki podamy już niebawem!

Tłumacze tekstów do książki o Mastertonie!

Pojawiły się nowe informacje na temat tłumaczeń tekstów, które umieszczone będą w naszej książce na temat Grahama Mastertona. Opowiadania Brytyjczyka przełożone zostaną przez Pawła Wieczorka, doskonale znanego wszystkim Czytelnikom.

Wiersze Mastertona zostaną natomiast przetłumaczone przez Piotra Piątkowskiego, który ma na koncie między innymi przekład tekstów… Seana Connery’ego!

Recenzja książki CIAŁO I KREW

„Ciało i krew” to powieść, z oceną której chyba miałem największy problem. Scenariusz tej książki przypomina bowiem beznadziejny horror klasy B, a nawet C, ale w swojej klasie jest jednocześnie majstersztykiem. Książka została przez Mastertona przewrotnie zadedykowana jego żonie, Wiescce. Dlaczego? Z prozaicznego powodu – Wiescka nienawidzi tej powieści, nazywając ja „świńską książką”.

Powieść rozpoczyna się od brutalnego mordu – ojciec ścina dwojgu swoich dzieci głowy sierpem, starając się uchronić je od „złej krwi” i przerażającego przeznaczenia. Trzecie dziecko ucieka, a kochany tatuś, Terence Pearson, trafia do aresztu.  Ocalała z kaźni najstarsza córka przeżyła, ale skrywa w sobie przerażającą tajemnicę – posiada ona geny dziwnej, mitologicznej istoty – pół człowieka, pół rośliny. Wywodzący się ze słowiańskich legend Zielony Janek, zwany też Zielonym Wędrowcem, wraz ze swoją świtą masz karników wędruje po świecie od domu, do domu, oferując biednym rolnikom urodzaj za cenę seksu z ich żonami. Człowiek-roślina od stuleci wypełnia w ten sposób swoje przeznaczenia, a po latach powraca odebrać należność w swojej krwawej wendecie. Zabija potomstwo, zapładnia kolejną kobietę, a jego linia krwi trwa na wieki. Zielony Wędrowiec żywi się wnętrznościami potomków, żeby samemu zachować ludzkie cechy i nie dać się całkowicie zatracić w ciele rośliny.

Uff… brzmi nieprawdopodobnie? A to tylko jeden z wątków. Kolejnym są badania genetyczne. Wycinek mózgu najmłodszego dziecka Terrence’a Pearsona zostaje nielegalnie wykradziony i przeszczepiony w instytucie Spellmana do ciała zwierzęcia – gigantycznej, trzymetrowej świni o imieniu Kapitan Black. Załoga instytutu badań genetycznych stara się bowiem dowieść, że możliwe jest przeniesienie ludzkiej świadomości do ciała zwierzęcia.  Naukowcy nie wiedzą jednak, że dziecko było w dalekiej linii potomkiem przerażającej postaci z czeskich legend – owego Zielonego Wędrowca. Ogromny knur staje się agresywny i krwiożerczy. Co więcej, zostaje uwolniony przez grupę ekoterrorystów i zaczyna siać spustoszenie. Tymczasem Zielony Wędrowiec, wraz ze swoją świtą maszkarników – Nagą, Nożem, Trędowatym, Świadkiem, Doktorem i Miecznikiem przybywa zebrać swoje krwawe żniwo. Nie wierzycie? Tak właśnie prezentuje się fabuła powieści. A to jeszcze nie wszystko – w grę wchodzi jeszcze kobieta wychowana ze świniami i posiadające tajemnicą moc srebrniki, za które Judasz sprzedał Jezusa!

Powieść „Ciało i krew” to prawdziwy miszmasz różnorodnych wątków.  Gdyby tak podzielić tę książkę, z powodzeniem starczyło by motywów na kilka osobnych powieści – jedną o Zielonym Wędrowcu, jedną o genetycznie zmodyfikowanej świni, jedną o 30 srebrnikach i pewnie jeszcze na wiele innych. W powieści dominuje fabularny przesyt, tak więc czasem ciężko nam będzie się połapać o co chodzi, zwłaszcza że miksowane wątki na pierwszy rzut oka kompletnie do siebie nie pasują. Krwiożerczy człowiek-roślina z czeskiej mitologii i genetyczne eksperymenty na świniach? Dające magiczną moc monety Judasza i polityczna walka o władzę? To wszystko znajduje się w tej książce i nawet całkiem dobrze ze sobą współgra. Jednak tego typu połączenia, zwłaszcza dla ludzi nieobeznanych ze specyficznym stylem Mastertona, mogą wydać się głupie, absurdalne i odstręczające.

Ta swoista B-klasa nie przeszkadza bynajmniej w odbiorze powieści, co więcej, pozwala Grahamowi osiągnąć kolejny poziom mistrzostwa w kreacji horroru. W książce występuje wiele bardzo krwawych scen, scen za którymi przecież teraz tak bardzo tęsknimy. Wypruwanie z siebie własnych flaków i wkręcanie ich do maszynki do mielenia, wyłupywanie oczy, miażdżenie kości, obcinanie głów – prawdziwy festiwal makabry, tak charakterystyczny dla Grahama.

Zastanawia mnie jak Masterton połączył te wszystkie wątki w jedną całość i co go do tego skłoniło. W 1994 roku o genetyce się sporo mówiło i być może ten niepokój przed przyszłością sprawił, że Graham postanowił ugryźć temat. W końcu dwa lata później urodziła się owieczka Dolly. Jednak czytając „Ciało i krew” można mieć wątpliwość, czy Brytyjczyk na pewno od początku wiedział o czym chce napisać powieść.  Jednocześnie nie mogę się pozbyć też wrażenia, że nasz ulubieniec doskonale wiedział co robi i celowo stworzył powieść inną niż wszystkie, pozbawioną zahamowań, jednocześnie absurdalną i makabryczną. Widać to również w stylu – w tej powieści Masterton buduje bardziej surowe zdania, pełne powtórzeń, brzmiące jak żywcem wyrwane z czyjejś głowy. I puszcza świńskie oko do Czytelnika.

Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 463
Format: 12,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 7/10

Koszulki z DŻINNEM w sprzedaży!

Uwaga kolekcjonerzy: na specjalną prośbę redaktorów oficjalnej polskiej strony Grahama Mastertona do sprzedaży trafiły unikatowe koszulki z nadrukiem w postaci okładki DŻINNA, z wydania zapowiedzianego przez Wydawnictwo Telos.

Zamówienia można składać pod tym adresem:

http://www.zazzle.com/the_djinn_tshirt-235182259751329272


Różne modele koszulek, zarówno damskich i męskich, można nabyć od 16,95$ do 19,95$. W sprzedaży są również kubki z logiem Wydawnictwa, w cenie 13,95$.

Masterton w e-bookach

Niepokojąca wieści napłynęły właśnie ze Stanów Zjednoczonych, od Wydawnictwa Leisure Books, które jest tam stałym wydawcą książek Mastertona. Ogłosiło ono bowiem, że od początku września każda nowa książka wydawana będzie jedynie w formie cyfrowej, natomiast edycja papierowa, przeznaczona na rynek masowy, wypuszczona zostanie dopiero 6-8 miesięcy po premierze e-booka. Oznacza to, że planowany na listopad POGROMCA WAMPIRÓW ukaże się w wersji książkowej dopiero w 2011 roku. Wynikiem tego stanu rzeczy jest załamanie się rynku wydawniczego, nie tylko w USA, ale na całym świecie. Francuscy wydawcy sygnalizują słabe wyniki sprzedaży, natomiast niemiecki wydawca Festa Verlag zbankrutował. Czyżby właśnie nastała nowa era dla wydawców? Miejmy nadzieję, że w Polsce ten stan rzeczy jeszcze długo nie zagości i nadal będziemy mogli cieszyć się ustawionymi na półce, pięknie wydanymi i pachnącymi drukarnią książkami.

ZAKLĘCI na początku września

Wydawnictwo Albatros potwierdziło nam właśnie przybliżoną datę wydania wznowienia jednego z najlepszych horrorów Mastertona. Mowa oczywiście o powieści ZAKLĘCI. Książka trafi na rynek na samym początku września. Wydanie liczyć będzie 416 stron, a ostatecznie okładka będzie wyglądać tak:

UWAGA: Autorem tłumaczenia jest Paweł Wieczorek, jest to więc zupełnie nowy przekład. Poprzednia edycja powieści, wydana przez Wydawnictwo Prima,zawierała tłumaczenie Juliusza Garzteckiego, które niestety pozostawiało wiele do życzenia.