Sześćdziesiąty piąty numer Fahrenheita to, oprócz całej masy felietonów, opowiadań i innych fantastycznych tekstów, interesująca recenzja CZERWONEJ MASKI autorstwa Łukasza Małeckiego. Zachęcam do lektury.
Bazyliszkowy wywiad
Klikając w poniższy link możecie zapoznać się z wywiadem jaki Graham Masterton udzielił Gazecie Krakowskiej. Rozmowę na temat BAZYLISZKA – najnowszego horroru Brytyjczyka przeprowadziła Joanna Weryńska.
Recenzja książki KREW MANITOU
Między wydarzeniami z „Ducha Zagłady”, a tymi z „Krwi Manitou”, Harry Erskine, główny bohater tej najbardziej rozpoznawalnej sagi Mastertona, mierzy się z Misquamacusem po raz czwarty w opowiadaniu „Wnikający duch” ze zbioru „Uciec przed koszmarem”. Tym razem żądny krwi szaman odradza się w córce Harry’ego i Karen – Lucy. Opętana dziewczynka dopuszcza się coraz bardziej przerażających czynów, by w konsekwencji doprowadzić do powrotu Indiańskiego szamana. Misquamacus zostaje jednak pokonany przez manitou pociągu, który okazuje się silniejszy niż prastara indiańska magia. Zakończenie tego krótkiego pojedynku przywodzi na myśl pierwszą część sagi, kiedy to Misquamacus zostaje pokonany przez manitou wielkiego komputera – symbolu techniki białego człowieka. Przeciętne opowiadanie przez kilka lat trzyma nas w niedosycie, do czasu pojawienia się na rynku ostatniej (jak na razie) części sagi.
Harry Erskine powraca, a wraz z nim uwielbiana przez czytelników pierwszoosobowa narracja i znani i lubiani bohaterowie – Amelia Crusoe i Śpiewająca Skała, po raz kolejny jako duch. W „Duchu zagłady” Masterton pokazał zażyłości między magią Indian a magią Voodoo. W „Krwi Manitou” to rumuńska potęga wampirów miesza się z żądzą zemsty czerwonoskórych, by sprowadzić na Ameryką kolejną próbę dokonania totalnej zagłady.
Powieść zaczyna się od przygody bohatera drugoplanowego – Franka Wintera. Lekarz, bo taką funkcję pełni Frank, staje oko w oko z przerażającą epidemią, zamieniającą ludzi w żądne krwi wampiry. Zarażeni są w stanie zrobić wszystko by napić się krwi, posuwają się nawet do tego by zabijać własne rodziny. Zaraza rozprzestrzenia się, tysiące ludzi zostaje zamordowanych, setki przemieniają się w żywe trupy – wampiry Strigoi. Równorzędnie do przedstawionych wydarzeń, w które wplątał się Frank, Harry Erskine natrafia na ślady prowadzące go do Zbieracza Wampirów – przywódcę hord nieumartych, Vasila Lupa. To właśnie jego do życia zbudził Misquamacus, którego rozszczepiony w „Duchu Zagłady” duch zespolił się w jedno pod wpływem temperatury wytworzonej przez… atak na World Trade Center. Misquamacus odzyskawszy siły opętuje Lupa, zawiera krwawy pakt z przywódcą legionu wampirów i ponawia próbę zniszczenia Ameryki, której oczywiście zapobiec może tylko Harry Erskine.
Niuanse fabularne „Krwi Manitou” potrafią zaskoczyć. Pomysł Mastertona, by pokazać efekt synergii płynące ze współpracy pomiędzy demonami z Rumunii, a tymi z rdzennej Ameryki jest już jechaniem po bandzie. Paradoksalnie – książka ta jest bardzo dobra, a jej największą wadą jest właśnie przynależność do serii „Manitou”. O Ile wampirze opowiastki wychodzą Grahamowi bardzo dobrze, o tyle ostatni powrót Misquamacusa jest nieciekawy, niestraszny i nieprzekonujący.
Dla fanów serii „Krew Manitou” będzie ciekawym zestawieniem dwóch bardzo różnych kultur. Obiektywnie jest to niestety najsłabsza książka serii. Gdyby Masterton zdecydował się na wyrzucenie wątków z Manitou i napisanie powieści o wampirach, ocena była by wyższa. Poprzeczka zawieszona przez świetnego „Ducha Zagłady” okazała się jednak za trudna do przeskoczenia. „Krew Manitou” to mimo wszystko książka niezła i na pewno godna polecenia. Jednak jako czwarta część tak znakomitego cyklu, posiada wady, których nie sposób nie zauważyć.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 352
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 7/10
Masterton w #9 Grabarza Polskiego
Pojawił się dziewiąty numer Grabarza Polskiego, w którym oprócz recenzji BAZYLISZKA Piotra Pocztarka można również przeczytać jego reckę filmu MANITOU.
Masterton w maju w Polsce
Dla fanów literatury grozy, pragnących spotkać się z Grahamem Mastertonem dobra wiadomość – brytyjski horrorysta przyjedzie w tym roku do Polski. Najpierw weźmie udział w Dniach Fantastyki we Wrocławiu (w mieście będzie obecny 15 i 16 maja), następnie pojawi się również w Warszawie (18 maja). Szczegóły na temat wizyty pisarza w naszym kraju już wkrótce.
Recenzja książki DUCH ZAGŁADY
„Duch Zagłady” to trzecia część najbardziej rozpoznawalnej opowieści Grahama Mastertona o nieposkromionej żądzy zemsty czerwonoskórych na mieszkańcach Ameryki. W szesnaście lat po swoim książkowym debiucie, czyli pierwszą częścią „Manitou”, autor jeszcze raz podejmuje tematykę indiańskiej magii, lecz tym razem robi to na niespotykaną dotąd skalę.
Harry Erskine, główny bohater, który po raz pierwszy zetknął się z morderczym szamanem Misquamacusem jest teraz dużo starszy. Po krwawych wydarzeniach z dwóch pierwszych tomów sagi Harry stara się wrócić do normalności. Wydaje mu się że zły czarownik został definitywnie pokonany. Nic bardziej mylnego. Misquamacus powraca silniejszy i bardziej krwiożerczy niż kiedykolwiek, do tego zawiązuje pakt z czarnoskórym czarownikiem uprawiającym magię Voodoo. Erskine będzie musiał powrócić do ratowania świata przez duchem zagłady, a wraz z nim powróci również oczekiwana z utęsknieniem pierwszoosobowa narracja. Bohater nadal cechuje się niezmierzonym poczuciem humoru i młodością ducha, co na każdym kroku podkreślone jest za pomocą fantastycznych dialogów.
Harry staje oko w oko z szalejącymi kataklizmami – w wielu miejscach w Ameryce całe budynki pełne ludzi znikają pod ziemią. Okazuje się, że każde miejsce w którym kiedykolwiek przelano krew Indian staje się bramą do Wiecznej Otchłani – świata odwróconego do góry nogami, znajdującego się tuż pod naszymi stopami. W jednej chwili setki tysięcy ludzi w całej Ameryce giną w strasznych męczarniach. Rozmach z jakim Masterton przedstawia ostateczną zagładę potrafi wbić w fotel. Nie na darmo na okładce z wydawnictwa Prima widnieje zwrot „epopeja horroru”. Faktycznie, powieść ta wyróżnia się na tle innych książek Mastertona gigantycznym rozbudowaniem fabularnym, wielowątkową narracją i jednostajnym, nieprzyśpieszonym zbliżaniem się do wielkiego finału. Jest to książka dojrzała, przemyślana, jest w niej miejsce zarówno na nowych jak i starych bohaterów, którzy powracają nawet zza grobu, by pomóc swoim żyjącym jeszcze przyjaciołom. Dzięki temu, że powieść jest bardzo długa, nie czujemy wreszcie u Grahama żadnych skrótów fabularnych, uproszczeń, ani nawet umowności. Być może była by to najdoskonalsza powieść Mastertona gdyby nie pewien niewybaczalny błąd merytoryczny, który przez cały czas obcowania z „Duchem zagłady” nie dawał mi spokoju i kołatał się w głowie, jak odbijana od ściany piłeczka kauczukowa.
Co takiego zrobił Graham? Graham zapomniał, że w pierwszym tomie swojej sagi uśmiercił Amelię Crusoe, która jest jedną z … głównych bohaterek części trzeciej. Oczywiście osoba Amelii nadaje powieści rumieńców, tak jak pojawienie się dobrze znanych bohaterów poprzednich części – Karen Tandy, Doktora Snowa, Jacka Hughesa, czy ducha Śpiewającej Skały. Nie zmienia to jednak faktu, że zapomnienie o uśmierceniu jednego z bohaterów i przywrócenie go do życia jest czymś co ciężko wybaczyć pisarzowi tego pokroju.
Dla fanów serii „Duch zagłady” jest bardzo ważną powieścią. Dłuższa niż dwie pierwsze części razem wzięte, bardziej rozbudowana i pełna epickiego rozmachu. Niestety, jej finał jest nieadekwatny do reszty powieści – krótki, nijaki, z lekko zmarnowanym potencjałem. Wada ta jednak nie jest w stanie przyćmić wagi tej powieści i przyjemności płynącej z obcowania z nią. Naprawdę nie można się nudzić nawet przez chwilę, a co do nietęgiego finału – nie jest to przecież definitywny koniec. Jak wiemy, Manitou powróci jeszcze co najmniej trzy razy…
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 1993
Liczba stron: 399
Format: 12 x 21
Ocena recenzenta: 9/10
W telegraficznym skrócie 8
Zapowiadana przez wydawnictwo Albatros powieść grozy Grahama Mastertona GHOST MUSIC (a ka THE CUCKOOS OF VENICE) ma ukazać się w Polsce w połowie roku. Polski tytuł książki to MUZYKA Z ZAŚWIATÓW.
Wydawnictwo Albatros planuje w tym roku wydać również, napisany wiele lat temu i nigdy wcześniej nie publikowany w Polsce, thriller Mastertona FIREFLASH 5 (a ka A MILE BEFORE MORNING). Polski tytuł nie jest jeszcze sprecyzowany. Będzie brzmiał BŁYSKAWICA albo OSTATNIE OKRĄŻENIE.
Kolejna dobra informacja, tym razem dla fanów cyklu WOJOWNICY NOCY, jest taka, że pisarz ma w planach napisanie nowej części tego cyklu. Jest już nawet roboczy tytuł: THE NINTH NIGHTMARE.
Zdjęcia z Empiku na Nowym Świecie
Poniżej galeria zdjęć ze spotkania Grahama Mastertona z czytelnikami w warszawskim Empiku na Nowym Świecie, które odbyło się 15 maja 2007 roku. Autorem pierwszych pięciu fotografii jest znany wszystkim recenzent i fan Mastertona – Piotr Pocztarek. Na ostatnim zdjęciu, autorstwa Piotra Głowackiego, Masti & Pocztar together. Wkrótce kolejne galerie.
Graham Masterton o MANITOU ARMAGEDDON!
Kiedy w 1979 roku na rynku pojawiła się książka MANITOU, horrormaniakami owładnęła istna manitoumania. Graham Masterton trafił w gusta czytelników na całym świecie. W wielu krajach, w których literatura grozy dopiero kiełkowała, stał się prawdziwym idolem. Ekscentryczny jasnowidz Harry Erskine i złowieszczy szaman Misquamacus pojawili się ponownie w ZEMŚCIE MANITOU, a potem w DUCHU ZAGŁADY. Cały cykl im poświęcony stał się znakiem rozpoznawczym twórczości Mastertona. Kiedy i KREW MANITOU ujrzała światło dzienne, Graham Masterton oświadczył nagle, że cykl dobiega końca. Harry Erskine nieco się nam zestarzał – dosłownie – a więc nic dziwnego, że walka z odwiecznym wrogiem białego człowieka – Misquamacusem – musi wreszcie mieć swój finał.
Graham Masterton ukończył niedawno pracę nad ostatnią częścią popularnego cyklu. Powieść nosi tytuł MANITOU ARMAGEDDON i według najświeższych informacji ukaże się w Polsce jeszcze w roku 2009.
Specjalnie dla czytelników oficjalnego bloga, pisarz przybliża nam fabułę ARMAGEDONU:
"Prezydent Stanów Zjednoczonych nagle ślepnie. W ciągu kilku następnych dni setki ludzi na terenie całego kraju tracą wzrok – są wśród nich piloci samolotów w trakcie rejsu, kierowcy ciężarówek pędzący po międzystanowych autostradach, pracownicy budowlani przebywający na szczytach rusztowań.
Samoloty pasażerskie spadają na podmiejskie domy; drogi są zablokowane przez setki rozbitych pojazdów; ludzie wypadają z balkonów. Rzucają się z mostów. Pożary szaleją w Los Angeles, Chicago i Nowym Jorku, wszędzie panują rozruchy i grabieże.
Tak, to Misquamacus, legendarny szaman Algonquinów powrócił ze świata duchów, by dokonać ostatecznej apokaliptycznej zemsty na kolonistach, którzy niegdyś odebrali ziemię rdzennym Amerykanom. Tym razem zjednał sobie dusze dawno zmarłych szamanów różnych plemion. Ma jeden cel – zmieść bezpowrotnie cywilizację białych ludzi.
Tylko Harry Erskine i Amelia Crusoe mają wystarczającą wiedzę i doświadczenie, by go pokonać. Jednak zanim odkryją, jak wykończyć na dobre Misquamacusa, muszą się dowiedzieć, kim lub czym są Zabójcy Oczu, i poszperać głęboko w historii oraz w materiałach o magii rdzennej Ameryki… Odbędą podróż pełną przerażających wydarzeń, przeżyją horror przekraczający ludzką wyobraźnię.
Jest to ostateczny konflikt pomiędzy Harrym a Misquamacusem. Podążysz za Harrym i Amelią przez całą Amerykę, śledząc ich pościg za najbardziej dewastującym zagrożeniem, jakie kiedykolwiek poznał ten kraj. To jest Armagedon!"
– Graham Masterton
Przełożył: Christos Kargas
WYKLĘTY w nowym GRABARZU
W sieci dostępny jest już ósmy numer horrorowej gazety GRABARZ POLSKI, a w nim recenzja WYKLĘTEGO autorstwa Piotrka Pocztarka. Zachęcam do pobrania.
Picture of… (Warszawa 2007)
Masterton versus Mictlantecutli. Rozmowy przy Starogardzkiej, nieotwartej jeszcze. Fotografia rocznik 2007, wykonana w Bristolu.
Recenzja książki ZEMSTA MANITOU
„Zemsta Manitou” to druga część sagi o destruktywnym oddziaływaniu indiańskiej magii, czyli o zemście czerwonoskórych na białym człowieku. Trzy lata po swoim książkowym debiucie Graham Masterton powraca do wykreowanych wcześniej postaci, które na stałe zapisały się w kanonie horroru pisanego i stały się dla wielu czytelników przyczynkiem do rozpoczęcia przygody z literaturą grozy.
Tym razem głównym bohaterem zostaje Neil Fenner, konserwator łodzi z Bodega Bay, którego syn zaczyna miewać przywidzenia. W najbliższym otoczeniu Neila i jego rodziny zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy, a zrozpaczony Neil nie może sobie poradzić. Jego syn, Toby, zostaje opętany przez ducha Misquamacusa, potężnego indiańskiego szamana owładniętego żądzą zemsty na białym człowieku. Szaman znany czytelnikom z pierwszej części „Manitou” jest teraz silniejszy, bardziej krwiożerczy, a przede wszystkim nie jest sam – z pomocą przychodzi mu jeszcze dwudziestu jeden innych potężnych czarowników z dawnych lat, którzy za cel nadrzędny postawili sobie wspólne wezwanie najbardziej niebezpiecznych indiańskich demonów i zesłanie ich ku zagładzie mieszkańców Ameryki. Zrozpaczony i zdesperowany Neil podczas próby wyjaśnienia zagadkowych wydarzeń, natyka się na Harry’ego Erskine’a – bohatera i narratora pierwszej części sagi.
Harry przyjeżdża z Nowego Yorku wraz ze Śpiewającą Skałą – nowoczesnym szamanem, z którym wspólnie pokonali Misquamacusa poprzednim razem. Bohaterowie dołączają do Neila, by wspólnie stanąć ponownie do walki z niepojętym zagrożeniem. Tym razem jeden z bohaterów zginie w niebezpiecznej walce… Czy poświęcenie jakie zostało dokonane wystarczy żeby powstrzymać krwiożercze indiańskie demony?
„Zemsta Manitou” jest bardzo dobrą kontynuacją pierwszej powieści Mastertona. Znani i lubiani bohaterowie powracają, by stoczyć walkę na śmierć i życie i jeszcze raz podjąć próbę odesłania Misquamacusa do Krainy Wiecznych Łowów. Wielka szkoda że fenomenalna postać Harry’ego Erskine’a została zmarginalizowana, a co za tym idzie, narracja powieści automatycznie przeskoczyła na trzecioosobową. Powieść jest dojrzalsza, bardziej przemyślana od swojej poprzedniczki, co automatycznie przedłuża czas obcowania z nią. Finałowa walka pomiędzy dwudziestoma dwoma szamanami, a Harrym, Śpiewającą Skałą i Neilem Fennerem jest długa, epicka i nieźle opisana. Smaczku dodaje fakt, że do batalii włączają się oddziały policji, Gwardia Narodowa i … duchy.
Godna kontynuacja powieści przypadła do gustu wielu czytelnikom, pomimo kilku wad. Odsunięcie na drugi plan najbarwniejszego bohatera jakiego Masterton wykreował pozostawia lekki niedosyt. Niewykorzystany potencjał walki z 22 szamanami również, ponieważ ich funkcja została sprowadzona do minimum. Po za tymi kilkoma szczegółami nie bardzo jest się do czego przyczepić, zwłaszcza że powieść ma całkiem dobrze napisany i przeprowadzony finał, a jak wiemy, u wczesnego Mastertona ten element nie zawsze zagrał. Po zakończeniu czytania „Zemsty Manitou” jedyne na co pozostaje czekać to na kolejny powrót krwiożerczych indiańskich demonów w powieści „Duch Zagłady”.
Autor recenzji: Piotr Pocztarek
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 1990
Liczba stron: 224
Format: 11,5 x 19,5
Ocena recenzenta: 9/10